Ostatnimi czasy Joanna Chmielewska pisa?a ciut s?abiej, jednak ta ksi??ka wydaje si? jej powrotem do najlepszej formy! Jestem zdecydowanie zadowolony z lektury. Chwyci?em j? oko?o 19 i sko?czy?em przed chwilk?, maj?c po drodze tylko przerw? na robienie kanapek… o kt?rych przypomnia?em sobie dzi?ki lekturze. Jestem bardzo zadowolony.
Ze swojej strony mog? j? gor?co poleci?. Stara, dobra Chmielewska w bardzo dobrym wydaniu! By?y momenty, w kt?rych prawie turla?em si? ze ?miechu. Opisy fotograficznego dzie?a o ?ladach zwierzyny, czy teksty o bezrobociu polegaj?cym na tym, "?e u nas nie ma ludzi do roboty" rozwala?y mnie na drobne fragmenty. Ale rozmowy pana policjanta z Joann? i znajomymi bi?y wszystko na g?ow?. Poni?ej fragmencik (z pomini?tymi opisami, by nie odbiera? innym przyjemno?ci z czytania)
– Je?dzi Pani konno?
– Je?d??
– Ustawicznie? Zawodowo?
– Tak
– Jako d?okej?
– Nie
– Nie? To jako co?
– Jako je?dziec
– Je?dziec… Na wy?cigach?
– Nie
– A gdzie?
– Na pokazach
– Na jakich pokazach?
– Og?lnie, mo?liwo?ci konia wierzchowego.
(…)
– Po co pani by?a u weterynarza?
– Chcia?am si? poradzi?.
– W jakiej sprawie.
– Zdrowotnej
– Pani si? leczy u weterynarza?
– Ja nie. Ko?.
– Mo?e pani troch? ?ci?lej i szczeg??owo?
– (…) Chce pan szczeg??y fizjologii konia? Mog? da? Panu podr?cznik.