Zamilkliśmy. Nie wiem, jak długo tak staliśmy. Kasjer zajął się następnym klientem. Zia podeszła do nas. Odkaszlnęła i wyciągnęła dłoń do Rachel.
– Cześć, jestem Zia Leroux – przedstawiła się.
– Rachel Mills.
– Miło cię spotkać, Rachel. Pracuję razem z Markiem. – I po sekundzie namysłu dodała: – Jesteśmy tylko przyjaciółmi. – Zia!
– Och dobrze, przepraszam. Posłuchaj, Rachel, chętnie bym pogawędziła, ale muszę już lecieć. – Podkreśliła swoje słowa, pokazując kciukiem drzwi. – Porozmawiajcie sobie. Marc, spotkamy się później. Cieszę się, że cię poznałam, Rachel. – Ja też.
Zia pospiesznie się oddaliła. Wzruszyłem ramionami.
– Jest wspaniałą lekarką.
– Z pewnością. – Rachel chwyciła swój wózek. – Ktoś czeka na mnie w samochodzie, Marc. Miło było cię spotkać. – Mnie też. – Z pewnością jednak strata wszystkiego czegoś mnie nauczyła, no nie? Nie mogłem tak po prostu pozwolić jej odejść. Odkaszlnąłem i powiedziałem: – Może powinniśmy się spotkać.
– Nadal mieszkam w Waszyngtonie. Wracam tam jutro.
Zamilkliśmy. Wnętrzności zmieniły mi się w galaretę. Od dychałem z trudem.
– Żegnaj, Marc – rzekła Rachel. Jej orzechowe oczy lekko zwilgotniały.
– Nie odchodź.
Starałem się, żeby nie zabrzmiało to błagalnie, ale nie sądzę, aby mi się udało. Rachel popatrzyła na mnie i wszystko zrozumiała. – Co mam ci powiedzieć, Marc?
– Że też chcesz się ze mną spotkać.
– To wszystko?
Potrząsnąłem głową.
– Wiesz, że to nie wszystko.
– Już nie mam dwudziestu jeden lat.
– Ja też nie, – Tej dziewczyny, którą. już dawno nie ma.
– Skądże – zaprotestowałem. – Stoi tu przede mną.
– Nie znasz mnie.
– Zatem poznajmy się znowu. Bez pośpiechu.
– Tak po prostu?
Usiłowałem się uśmiechnąć.
– Tak.
– Mieszkam w Waszyngtonie. Ty mieszkasz w New Jersey.
– No, to się przeprowadzę.
Jednak zanim jeszcze te pochopne słowa padły z moich ust, nim
Rachel zrobiła tę minę, zrozumiałem, że to niemożliwe. Nie mogłem zostawić rodziców ani rozwiązać spółki z Zią – a także uwolnić się od widm przeszłości. Propozycja umarła gdzieś w drodze z moich ust do jej uszu. Rachel odwróciła się i odeszła. Nie pożegnała się ponownie. Patrzyłem, jak pcha wózek do wyjścia.
Zobaczyłem, jak drzwi rozsuwają się przed nią z pomrukiem elektrycznego silnika. Widziałem jak Rachel, miłość mojego życia, ponownie odchodzi, nawet nie obejrzawszy się za siebie. Stałem jak wryty. Nie poszedłem za nią. Serce ściskało mi się w piersi, ale nie zrobiłem nic, żeby ją zatrzymać. Może jednak niczego się nie nauczyłem.