Kiedy skończyłem zakupy, zaparkowałem samochód przy najbliższej restauracji, zamówiłem piwo, sałatkę z krewetek i krążki cebuli w cieście, po czym zjadłem to wszystko bez słowa. Sałatka była zbyt schłodzona, a cebula zbyt miękka. Nie zauważyłem jednak, żeby ktoś wołał kelnerkę i narzekał albo rzucał talerzem o podłogę, toteż postanowiłem zjeść wszystko i nie wybrzydzać. Czego się w końcu spodziewałem?

Okno restauracji wychodziło na autostradę. Przyglądając się samochodom, które po niej jeździły, wróciłem myślami do poprzedniego dnia – do mojej pracy, dziwnego starca i jego otyłej wnuczki. Jakkolwiek starałem się myśleć o nich z sympatią, zdawało mi się, że nie należą do mojego świata. Ta głupia winda i przepaść ukryta za schowkiem, Czarnomroki i redukcja dźwięku – to wszystko nie mieściło mi się w głowie. I jeszcze ten dziwaczny prezent!

Czekając na kawę, dla zabicia czasu spróbowałem szczegół po szczególe przypomnieć sobie ciało grubej dziewczyny. Kwadratowe klipsy, różowy kostium, szpilki, kształtne łydki i szyja, regularne rysy twarzy. O ile z łatwością udało mi się odtworzyć każdy szczegół jej ciała z osobna, o tyle niespodziewaną trudność sprawiło mi złożenie tego w jedną całość. Pewnie dlatego, że już dawno nie spałem z żadną grubaską.

Tymczasem, jak mówił starzec, istnieją różne rodzaje otyłości. Pewnego razu – było to, zdaje się, w roku pamiętnej strzelaniny w Karuizawa [1] – zdarzyło mi się przespać z dziewczyną o nienormalnie grubych biodrach i udach. Była urzędniczką w banku, często spotykałem ją przy okienku i tak zostaliśmy przyjaciółmi. Zaproponowałem jej kiedyś drinka po pracy i przy okazji poszliśmy do łóżka. Wtedy po raz pierwszy zauważyłem, że w dolnej połowie dziewczyna jest grubsza i to otyłością daleką, że tak powiem, od normy. Do tej pory widywałem ją zawsze siedzącą za biurkiem i nie sięgałem wzrokiem do tej jej grubszej części. Wyjaśniła mi, że to od gry w ping-ponga podczas studiów, ale do tej pory nie zdołałem pojąć, jaki związek ma gra w ping-ponga z otyłością dolnej połowy ciała.

Jej otyłość była jednak czarująca. Kiedy przystawiałem ucho do jej biodra, to jakbym się położył na wiosennej łące w słoneczne popołudnie. Było miękkie jak pierzyna i łagodnym cichym łukiem opadało w stronę łona. Kiedy chwaliłem jej otyłość – a należę do ludzi, którzy od razu wyrażają swój zachwyt – mówiła tylko: „Tak sądzisz?". Zdaje się, że nie bardzo mi wierzyła.

Spałem też, oczywiście, z dziewczyną, której całe ciało było wybujałe otyłe. I z wyjątkowo dobrze umięśnioną grubaską. Pierwsza wykładała elektronikę, a druga była kostiumologiem. Rodzaj otyłości zależy chyba od charakteru człowieka.

Mężczyzna, w miarę jak rośnie liczba dziewczyn, z którymi się przespał, zaczyna podchodzić do seksu w sposób naukowy. I traci po trochu przyjemność z samego seksu. Inaczej mówiąc, chyba po prostu zaczynam się starzeć.

Zapłaciłem i wyszedłem z restauracji. Potem pojechałem do biblioteki. Stanąłem przed informacją i zapytałem: „Czy znajdę coś na temat czaszki ssaków?". Szczupła długowłosa dziewczyna pochłonięta lekturą jakiejś książki w kieszonkowym wydaniu podniosła twarz i spojrzała na mnie.

– Słucham?

– Czaszka. Ssaki – powtórzyłem wyraźniej.

– Ssaków czaszka – powiedziała nieco poetycznie. Zabrzmiało to jak tytuł wiersza odczytany przez poetę na wieczorze autorskim. Czyżby zawsze odpowiadała czytelnikom w taki sposób? Na przykład:

„Teatru lalek historia"

„Do chińskiej walki cieni wprowadzenie".

Pomyślała chwilę, przygryzając dolną wargę i powiedziała: „Proszę poczekać, zaraz sprawdzę", po czym odwróciła się do komputera i wpisała słowo „ssaki". Na ekranie pojawiło się ze dwadzieścia tytułów. Skreśliła prawie dwie trzecie tej listy. Pozostałą część wpisała do pamięci i wystukała hasło „szkielet". Tym razem ukazało się siedem lub osiem tytułów. Wybrała dwa i dopisała je do zapamiętanych uprzednio. Biblioteki zmieniły się nie do poznania. Gdzie te czasy, gdy na ostatniej stronie znajdowała się zakładka z kartą książki. W dzieciństwie uwielbiałem przyglądać się pieczątkom z datami na tej karcie.

Dziewczyna podobała mi się coraz bardziej. Siedziała teraz odwrócona do mnie tyłem, a ja, patrząc na jej długie włosy i smukłe plecy, zastanawiałem się, czy nie popełniam błędu, darząc ją sympatią. Była piękna, uprzejma i, zdaje się, niegłupia. W dodatku wyrażała się poetycznie. Może warto spróbować?

Po chwili zrobiła wydruk z komputera i podała mi listę.

– Proszę wybrać z tych dziewięciu tytułów – powiedziała.

Czytałem:

1. Systematyka ssaków;

2. Atlas anatomiczny – ssaki;

3. Szkielet ssaków;

4. Historia ssaków;

5. Jestem ssakiem;

6. Wygląd zewnętrzny ssaków;

7. Mózg ssaków;

8. Szkielet zwierząt;

9. Kości mówią.

Mogłem pożyczyć tylko trzy książki. Wybrałem pozycje 2, 3 i 8. Jestem ssakiem albo Kości mówią też wydawały mi się interesujące, ale nie wiązały się chyba bezpośrednio z tematem, więc postanowiłem wypożyczyć je przy następnej okazji.

– Bardzo mi przykro, ale Atlas anatomiczny - ssaki znajduje się w księgozbiorze podręcznym i nie można pożyczać go do domu – powiedziała, drapiąc się długopisem po skroni.

– Proszę pani – nalegałem – to jest bardzo ważna sprawa. Zwrócę tę książkę jutro do południa, proszę mi zaufać, naprawdę, tylko na jeden dzień.

– Nie mogę, dużo ludzi korzysta z atlasów, gdyby ktoś się dowiedział…

– Tylko na jeden dzień. Na pewno nikt się nie dowie.

Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna, jakby się zastanawiała, opierała przy tym język o wewnętrzną stronę dolnych zębów. Język był różowy i bardzo ładny.

– No dobrze. Ale proszę przynieść go jutro, do wpół do dziesiątej rano.

– Dziękuję bardzo – powiedziałem.

– Nie ma za co – odparła.

– Chciałbym się pani jakoś odwdzięczyć. Czy jest coś, co mógłbym dla pani zrobić?

– Owszem, naprzeciwko jest lodziarnia Thirty One, czy mógłby mi pan kupić loda? Na podwójnej porcji płatków kukurydzianych, na dole pistacjowe, a na górze kawowe. Zapamiętał pan?

– Podwójne płatki, na górze kawowe, na dole pistacjowe? – upewniłem się.

Dziewczyna wyszła do magazynu po książki, a ja tymczasem kupiłem loda. Nie było jej jeszcze, kiedy wróciłem. Czekałem, stojąc nieruchomo z lodem w wyciągniętej ręce. Na szczęście lód był twardy i nie topił się, ale widok człowieka, który trzyma w ręce loda, lecz go nie je, jakoś dziwnie drażni, toteż starcy czytający nieopodal gazety co chwila obrzucali mnie niespokojnym wzrokiem.

Na biurku, w pozie, która przypominała małego zajączka, leżała rozpoczęta przez nią książka. Podróżnik w czasie - drugi tom biografii H.G. Wellsa. Obok leżały trzy ołówki i siedem czy osiem spinaczy. Dlaczego wszędzie, gdzie tylko się pojawię, muszą znajdować się spinacze?

Może to tylko przypadek i niepotrzebnie zwracam na to uwagę? Było w tym jednak coś dziwnego, zupełnie jak z tą czaszką. Poczułem nagle, że coś łączy te dwie rzeczy. Ale co, na zdrowy rozum, mogło łączyć zwierzęcą czaszkę ze spinaczami do papieru?

– Dziękuję – powiedziała dziewczyna, odbierając loda. W zamian wręczyła mi trzy książki, po czym odwróciła się tyłem, żeby nie było widać, że je w czasie pracy loda.

– To ja dziękuję – odparłem. – A swoją drogą, do czego używa pani spinaczy?

– Do papieru spinaczy? – powtórzyła jakby wierszem. – Do spinania papieru. Nie wie pan? Spinacze są wszędzie, każdy ich używa.

Miała rację. Podziękowałem, wziąłem książki i wyszedłem z biblioteki. Spinacze są wszędzie. Za tysiąc jenów można kupić sobie tyle spinaczy, że wystarczy na cale życie. Wstąpiłem do papierniczego i kupiłem sobie spinaczy za tysiąc jenów. Następnie wróciłem do domu.

Najpierw schowałem żywność do lodówki. Mięso i rybę zawinąłem w celofan i wsadziłem do zamrażalnika. Zamroziłem też chleb i kawę. Serek sojowy tofu włożyłem do miski z wodą, a starsze warzywa przełożyłem na wierzch. Powiesiłem ubranie w szafie i postawiłem płyn do mycia naczyń na półce w kuchni. Obok czaszki na telewizorze rozsypałem garść spinaczy.

вернуться

[1] W lutym 1972 roku w letniskowej miejscowości Karuizawa przez kilka dni trwała wymiana ognia między policją a członkami komunistycznej organizacji Japońska Armia Czerwona, która powstała w latach sześćdziesiątych na bazie protestacyjnego ruchu studenckiego, a po jego stłumieniu, w latach siedemdziesiątych, przerodziła się w organizację terrorystyczną (przyp. tłum.).


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: