– Czy jest tu? Chodzi mi o Garretta…

– Nie, poszedł do portu. Przyjdzie później…

– Och…

– Wiem, że sklep jest trochę zagracony, ale znajdzie tu pani wszystko, co potrzeba do nurkowania.

– Nie, dziękuję, właściwie tylko oglądałam.

– Dobrze, jeśli będzie pani chciała coś wybrać, proszę dać mi znać.

– Zrobię to – odparła.

Młody człowiek wesoło kiwnął głową i odwrócił się, chcąc odejść do kontuaru usytuowanego bliżej drzwi wejściowych do sklepu. Teresa usłyszała własny głos, zanim to sobie uświadomiła.

– Mówił pan, że Garrett jest w porcie?

Odwrócił się i podszedł ponownie do niej.

– Tak, dwie przecznice stąd. Wie pani, gdzie to jest?

– Chyba minęłam port po drodze.

– Powinien być tam jeszcze około godziny, ale jak już mówiłem, jeśli wróci pani później, będzie w sklepie. Może mu coś przekazać?

– Nie, dziękuję. Nie trzeba.

Spędziła następne trzy minuty, udając, że uważnie ogląda towary na półkach, potem wyszła, machając młodemu człowiekowi na pożegnanie.

Zamiast jednak do samochodu – skierowała się w stronę portu.

`ty

Dotarła do portu i rozejrzała się w nadziei, że dostrzeże „Happenstance”. Ogromna większość łodzi była pomalowana na biało, a ta Garretta miała barwę naturalnego drewna, więc znalazła ją bez trudu i ruszyła w kierunku właściwego doku.

Gdy szła nabrzeżem, ogarnęło ją zdenerwowanie. Pocieszała się, że przeczytane w sklepie artykuły podsunęły jej kilka tematów do rozmowy. Kiedy już go pozna, wyjaśni mu po prostu, że opis „Happenstance” zachęcił ją do obejrzenia łodzi z bliska. Brzmiało to wiarygodnie. Miała nadzieję, że uda się ten wstęp zamienić w długą pogawędkę. Wówczas zorientuje się, jakim jest człowiekiem. Potem… potem zobaczy.

Gdy podeszła do łodzi, stwierdziła, że była zamknięta, a żagiel przykryty pokrowcem. Wszystko leżało na swoim miejscu. W pobliżu nikogo nie zauważyła. Rozejrzała się jeszcze wokół, by sprawdzić, czy Garrett gdzieś się nie kręci, i przeczytała nazwę na rufie łodzi. Była to „Happenstance”. Odgarnęła włosy z twarzy i zamyśliła się na chwilę. Dziwne – pomyślała – mężczyzna w sklepie mówił, że na pewno go tutaj zastanie.

Zamiast zawrócić uważnie przyjrzała się łodzi. Była piękna, inna od łodzi zacumowanych w pobliżu. Miała swój charakter. Teresa zrozumiała teraz, dlaczego gazeta opublikowała artykuł o „Happenstance”. Na swój sposób przypominała ona piracki statek, który widziała na filmie. Teresa przeszła od dziobu do rufy, przyjrzała się łodzi pod różnymi kątami, zastanawiając się, jak bardzo była zniszczona przed odnowieniem. Większość elementów wyglądała na nowe, ale Teresa sądziła, że nie wymieniono całego drewna. Pewnie ją oczyszczono papierem ściernym. Gdy przyjrzała się z bliska, dostrzegła zadrapania na kadłubie, potwierdzające jej teorię.

Postanowiła w końcu, że później zajrzy do „Nurkowania na Wyspach”. Mężczyzna ze sklepu musiał się pomylić. Po raz ostatni rzuciła okiem na łódź i odwróciła się, by odejść.

Na nabrzeżu o kilka metrów od niej stał mężczyzna i uważnie się jej przyglądał.

Garrett…

Pocił się w porannym upale. Koszulka była mokra w kilku miejscach, oddarte rękawy odsłaniały wyrobione muskuły ramion. Miał ręce poplamione czarną mazią przypominającą smar. Zegarek do nurkowania na przegubie wydawał się zniszczony, jakby nosił go od lat. Był w krótkich piaskowych spodniach, a na bosych stopach miał sandały. Sprawiał wrażenie osoby, która większość życia, a może nawet całe spędziła nad oceanem.

Pod wpływem jego wzroku Teresa bezwiednie cofnęła się o krok.

– Może w czymś pani pomóc? – zapytał. Uśmiechnął się, ale nie podszedł bliżej, jakby obawiał się, że ona może odnieść wrażenie, iż znalazła się w pułapce.

Właśnie tak się poczuła, gdy spotkały się ich spojrzenia.

Przez chwilę mogła tylko wpatrywać się w niego bez słowa. Widziała jego zdjęcie, ale wyglądał lepiej, niż się spodziewała, chociaż nie wiedziała dlaczego. Był wysoki i miał szerokie bary. Nie był uderzająco przystojny, miał ogorzałą, surową twarz, jak gdyby słońce i morze zostawiły na niej swój ślad. Jego wzrok nie wywierał tak hipnotyzującego wpływu jak spojrzenie Davida, ale przykuwał uwagę. Było coś niezwykle męskiego w jego postawie.

Przypomniała sobie swój plan. Wzięła głęboki oddech. Wskazała ręką „Happenstance”.

– Podziwiałam pańską łódź. Jest naprawdę piękna.

Pocierał dłonie, jakby chciał się pozbyć smaru.

– Dziękuję, to bardzo miłe z pani strony.

Nieruchome spojrzenie jego oczu zdawało się podkreślać realizm sytuacji. Nagle wszystko do niej wróciło – znalezienie butelki, rosnące zaciekawienie, poszukiwania, podróż do Wilmington i wreszcie to spotkanie: twarzą w twarz. Ogarnęło ją dziwne uczucie. Zamknęła oczy, próbując odzyskać panowanie nad sobą. Nie spodziewała się, że wszystko potoczy się tak szybko. Nagle poczuła strach.

Postąpił mały krok do przodu.

– Dobrze się pani czuje? – zapytał z troską.

Odetchnęła głęboko i zmusiła się do spokoju.

– Tak, chyba tak. Zakręciło mi się trochę w głowie.

– Na pewno?

Zawstydzona, odgarnęła włosy.

– Tak. Nic mi nie jest. Naprawdę.

– To dobrze – powiedział takim tonem, jakby chciał sprawdzić, czy ona mówi prawdę. Potem, gdy już się upewnił, że nie skłamała, zapytał z zaciekawieniem:

– Czy już się kiedyś spotkaliśmy?

Teresa pokręciła przecząco głową.

– Nie sądzę.

– Skąd pani wiedziała, że to moja łódź?

– Och… zobaczyłam pańską fotografię w sklepie – odpowiedziała z ulgą. – Były tam zdjęcia łodzi. Młody człowiek powiedział, że tu pana zastanę, więc pomyślałam, że skoro już tu pan jest, mogłabym przyjść i obejrzeć łódź.

– Powiedział, że będę tutaj?

Umilkła i przypomniała sobie słowa sprzedawcy.

– Właściwie wspomniał o dokach. Sądziłam, że to znaczy, iż będzie pan tutaj.

Skinął głową.

– Byłem na innej łodzi, której używamy do nurkowania.

Przepływając obok, mały rybacki kuter uruchomił syrenę. Garrett odwrócił się i pomachał do mężczyzny stojącego na pokładzie. Kuter popłynął dalej, a Garrett wrócił spojrzeniem do niej. Uderzyła go jej uroda. Z bliska była ładniejsza niż wtedy, gdy patrzył na nią z przeciwnej strony nabrzeża. Spuścił wzrok i sięgnął po czerwoną chustkę wetkniętą w tylną kieszeń szortów. Otarł pot z czoła.

– Wspaniale pan ją odnowił – powiedziała Teresa.

Uśmiechnął się blado i schował chustkę.

– Dziękuję za uprzejme słowa.

Teresa zerknęła na „Happenstance”, potem popatrzyła na Garretta.

– Wiem, że to nie moja sprawa – zaczęła swobodnie – ale skoro już pan tu jest, czy mogłabym zadać panu kilka pytań na temat łodzi?

Z jego miny zorientowała się, że nie pierwszy raz go o to proszono.

– Co chciałaby pani wiedzieć?

Starając się, żeby zabrzmiało to naturalnie, spytała:

– Czy była w bardzo złym stanie, kiedy pan ją kupił, tak jak napisano w artykule?

– Właściwie to było nawet gorzej. – Podszedł bliżej i wskazywał miejsca, o których mówił. – Na dziobie było bardzo dużo zbutwiałego drewna, w burcie znaleźliśmy kilka przecieków. To był prawdziwy cud, że unosiła się na wodzie. Skończyło się na wymianie sporej części kadłuba, a to, co z niego zostało, trzeba było dokładnie oszlifować, uszczelnić i ponownie pomalować. Musieliśmy zrobić również wnętrze i to trwało o wiele dłużej.

W jego odpowiedzi wyłowiła słowo „musieliśmy”, ale postanowiła tego nie komentować.

– Była to chyba ogromna praca. – Uśmiechnęła się, mówiąc to, a Garrett poczuł ucisk w żołądku. Cholera, ale ona jest ładna.

– Owszem, ale warto było. O wiele przyjemniej żegluje się na tej łodzi niż na innych.

– Dlaczego?

– Ponieważ zbudowali ją ludzie, którzy na niej zarabiali na życie. Zaprojektowali ją bardzo starannie i dzięki temu żeglowanie jest o wiele prostsze.

– Rozumiem, że żegluje pan od dawna.

– Od dzieciństwa.

Pokiwała głową. Po krótkim namyśle zrobiła mały krok w kierunku łodzi.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: