– Bardzo mi pomogłeś, jak zwykle. Jeszcze pogadamy. Buon appetito.
– Grazie – odrzekł Perlmutter i wyłączył się.
Znów skoncentrował się na zastawionym stole. Już miał się wziąć za półmisek marynowanych karczochów, gdy jego gospodarz, właściciel willi i okolicznych winnic, wrócił z butelką wina, po którą poszedł.
– Nie tknął pan jedzenia – zdziwił się. – Źle się pan czuje?
– Ach, nie, senior Nocci. Miałem właśnie telefon z trudnym pytaniem z dziedziny historii.
Siwy Włoch skinął głową.
– Może odświeży panu pamięć chingali z dzika. Sos jest zrobiony z trufli z moich lasów.
– Wspaniała propozycja, mój przyjacielu.
Tama pękła i Perlmutter zabrał się do jedzenia ze zwykłym apetytem. Nocci uprzejmie powstrzymywał swoją ciekawość, kiedy jego gość pochłaniał dokładki. Ale gdy Perlmutter wytarł usta i odłożył serwetkę, Nocci powiedział:
– Jestem historykiem amatorem. Trudno nim nie być, kiedy mieszka się w kraju pełnym pozostałości po niezliczonych cywilizacjach. Może mógłbym pomóc.
Perlmutter nalał sobie drugi kieliszek chianti rocznik 1997 i zrelacjonował mu swoją rozmowę z Austinem. Włoch przechylił głowę na bok.
– Nic nie wiem o tym Basku, ale pańska opowieść przypomina mi coś, na co natknąłem się podczas moich badań w Biblioteca Laurenziana.
– Byłem tam wiele lat temu. Zafascynowały mnie manuskrypty.
– Mają ich ponad dziesięć tysięcy – przytaknął Nocci. – Jak pan wie, bibliotekę założył ród Medyceuszy, by umieścić tam swoje bezcenne zbiory. Piszę pracę o Wawrzyńcu Wspaniałym, którą mam nadzieję kiedyś opublikować, choć wątpię, czy ktoś ją przeczyta.
– Ja na pewno – obiecał uroczyście Perlmutter.
– Więc mój wysiłek nie pójdzie na marne – odrzekł Włoch. – W każdym razie jednym z niebezpieczeństw badań naukowych jest pokusa zbaczania z głównego kierunku poszukiwań. Uległem jej w bibliotece i doszedłem do osoby papieża Leona X z rodu Medyceuszy. Po śmierci króla Ferdynanda w 1516 roku zaczęto naciskać, siedemnastoletniego następcę tronu, Karola V, żeby przeciwstawił się potędze inkwizycji. W rodzinie Medyceuszy istniały wielkie tradycje humanistyczne i papież chciał ograniczyć uprawnienia inkwizytorów. Jednak doradcy Karola przekonali młodego króla, że bez inkwizycji nie utrzyma się przy władzy i prześladowania trwały jeszcze przez trzysta lat.
– Smutny rozdział w historii ludzkości. To pocieszające, że Aguirrez miał odwagę wyrazić własne zdanie, ale ciemne moce były silne.
– Najgorszy był Hiszpan Martinez. Wysłał do króla list z przynagleniem do poparcia inkwizycji i rozszerzenia jej uprawnień. Udało mi się ustalić, że list został przekazany Leonowi X z prośbą o komentarz i trafił do biblioteki wraz z innymi dokumentami papieża. – Nocci pokręcił głową. – Martinez nienawidził Basków, chciał ich zetrzeć z powierzchni ziemi. Pamiętam wzmiankę o Rolandzie i przypominam sobie, że wydała mi się niezwykła w tym kontekście.
– O co w niej chodzi?
Włoch westchnął ciężko i postukał się palcem w głowę.
– Zapomniałem. Skleroza. Starzeję się.
– Może pan sobie przypomni po dolewce wina.
Nocci uśmiechnął się.
– Bardziej ufam chianti niż własnej pamięci. Zastępczyni kustosza biblioteki to moja przyjaciółka. Proszę poczekać, a ja pójdę do niej zadzwonić.
Wrócił po kilku minutach.
– Powiedziała, że w każdej chwili z przyjemnością pokaże nam ten list.
Perlmutter odsunął wielkie cielsko od stołu i wstał.
– Trochę ruchu chyba dobrze mi zrobi.
Jazda do Florencji nie trwała nawet piętnastu minut. Nocci miał fiata, ale na czas wizyty Perlmuttera wypożyczył mercedesa, żeby gościowi było wygodniej. Zaparkowali w pobliżu straganów z wyrobami skórzanymi i pamiątkami na Piazza San Lorenzo i skierowali się na lewo od starej kaplicy parafialnej rodu Medyceuszy.
Przeszli przez ciche krużganki klasztorne, zostawili za sobą ruchliwy rejon handlowy i wspięli się do czytelni po schodach będących dziełem Michała Anioła. Zwinność ogromnej postaci Perlmuttera wydawała się przeczyć prawu grawitacji. Mimo to u szczytu schodów zasapał się z wysiłku i chętnie zgodził się, gdy Nocci zaproponował, że przyprowadzi tu przyjaciółkę. Perlmutter przechadzał się między rzędami rzeźbionych ław z prostymi oparciami, pławił się w słońcu, wpadającym przez wysokie okna, i wdychał stęchły zapach staroci.
Nocci wrócił po chwili z przystojną kobietą w średnim wieku. Przedstawił ją jako Marę Maggi, zastępczynię kustosza. Mara była rudawą blondynką i miała jasną cerę jak z obrazów Botticellego.
Perlmutter uścisnął jej dłoń.
– Dziękuję, że tak szybko znalazła pani dla nas czas, seniora Maggi.
Obdarzyła go promiennym uśmiechem.
– Nie ma za co. To przyjemność udostępnić nasze zbiory tak znanej osobie. Proszę ze mną. List jest w moim biurze.
Zaprowadziła gości do pomieszczenia z widokiem na ogród klasztorny. Posadziła Perlmuttera przy wolnym biurku. W otwartej drewnianej kasetce obciągniętej skórą leżało kilka kartek pomarszczonego pergaminu. Mara zostawiła mężczyzn samych i powiedziała, żeby ją zawołali, gdyby była potrzebna.
Nocci ostrożnie wyjął pierwszą kartkę.
– Znam hiszpański całkiem nieźle. Jeśli pan pozwoli…
Perlmutter skinął głową i Włoch zaczął głośno czytać. Pełen jadu, nienawiści i żądzy krwi list był litanią oskarżeń pod adresem Basków – między innymi o czarnoksięstwo i satanizm. Jako dowodu użyto nawet odmienności ich języka. Martinez najwyraźniej był obłąkany. Ale w jego bredniach kryło się ostrzeżenie dla młodego króla z rodu Medyceuszy: ograniczenie władzy inkwizycji zagrozi potędze tronu.
– O – powiedział Nocci i poprawił okulary – tu jest ten fragment, o którym wspominałem. Martinez pisze: “Ale najbardziej obawiam się ich skłonności do rebelii. Są przywiązani do relikwii. Mają Miecz i Róg. Przypisują tym przedmiotom wielką moc. To im daje siłę do buntu. Może zagrozić potędze Kościoła i Twojego królestwa, Panie. Jest wśród nich człowiek nazwiskiem Aguirrez, przywódca spisku. Przysiągłem ścigać go choćby na koniec świata i odzyskać relikwie. Obawiam się, Panie, że jeśli nasza święta misja nie będzie mogła trwać aż do wykorzenienia herezji, dźwięk rogu Rolanda wezwie naszych wrogów do boju, a jego miecz zniszczy wszystko, co nam drogie”.
Perlmutter zmarszczył brwi.
– Interesujące. Po pierwsze, według niego relikwie naprawdę istnieją. Po drugie, ma je ten Aguirrez. To potwierdza legendę o śmierci Rolanda.
Zajrzała seniora Maggi i zapytała, czy czegoś potrzebują. Nocci podziękował i powiedział:
– To fascynujący dokument. Czy jest tu coś jeszcze, co napisał Martinez?
– Nie przypominam sobie nic takiego.
Perlmutter splótł palce.
– Martinez robi na mnie wrażenie człowieka bardzo ambitnego. Zdziwiłbym się, gdyby nie prowadził dziennika swoich działań. Byłoby wspaniale, gdybyśmy dotarli do takiego dokumentu. Może jest coś w archiwach państwowych w Sewilli.
Seniora Maggi, słuchając go niezbyt uważnie, czytała kartkę przyczepioną do pudła z innymi dokumentami.
– To lista wszystkich manuskryptów w tym zbiorze. Najwyraźniej poprzedni kustosz zabrał stąd jeden z rękopisów i wysłał do archiwów państwowych w Wenecji.
– Co to za dokument? – zapytał Perlmutter.
– Jest tu określony jako Oczyszczenie z zarzutów człowieka morza. Napisał go Anglik, kapitan Richard Blackthorne. Manuskrypt powinien tutaj wrócić, ale archiwa obejmujące tysiąc lat historii mają ponad dziewięćdziesiąt kilometrów półek, więc czasem coś może się zawieruszyć.
– Bardzo chciałbym przeczytać rękopis Blackthorna – powiedział Perlmutter. – Jutro miałem być w Mediolanie, ale może wybiorę się do Wenecji.
– Chyba nie będzie to konieczne – odrzekła Maggi. Zabrała akta do swojego gabinetu, skąd rozległo się ciche stukanie w klawiaturę komputera. Po chwili Maggi wróciła. – Skontaktowałam się z archiwum państwowym w Wenecji i poprosiłam o odszukanie dokumentu. Jak tylko się znajdzie, zrobią kopię i prześlą przez Internet.