– Mówi pan zagadkami – powiedział Ryan.
– Legenda głosi, że Kiolya narodzili się w zorzy polarnej, której Innuici bali się jako źródła nieszczęść. Pan i pańscy przyjaciele przekonacie się niedługo, że ich strach był uzasadniony.
– Chce pan nas zabić?
– Kiolya nie trzymają nieprzydatnych więźniów.
– A co z wieśniakami?
– Powiedziałem, że nie trzymamy więźniów.
– Skoro nasz los jest przesądzony, może zaspokoi pan naszą ciekawość i powie nam, jak do tej całej sprawy pasuje ten latający antyk?
Blade wargi wykrzywiły się w lodowatym uśmiechu.
– Właśnie w takim momencie filmowy bohater wykorzystuje próżność bandyty w nadziei, że przybędzie na odsiecz kawaleria. Szkoda pańskiego czasu. Pan i pańscy przyjaciele zginiecie natychmiast, kiedy przestaniecie być mi potrzebni.
– Nie interesuje pana, co wiemy o pańskich planach?
W odpowiedzi Barker zagadał coś w dziwnym języku. Szef ochroniarzy wystąpił naprzód i wręczył mu jeden z ładunków C-4, przygotowanych starannie przez Mercera.
– Zamierzaliście coś zaminować?
– Oczywiście! – wypalił Ryan. – Planowaliśmy zniszczyć waszą operację, tak jak wy zniszczyliście nasz statek!
– Jak zwykle szczery i konkretny pan Ryan. Wątpię jednak, żebyście mieli szansę urządzić pokaz fajerwerków na czwartego lipca – odparł pogardliwie Barker. Rzucił materiał wybuchowy swojemu człowiekowi. – A co właściwie wiecie o naszej “operacji”?
– Wiemy wszystko o pańskich eksperymentach z rybami.
– Dlatego próbowałem storpedować wasz protest na Wyspach Owczych – odrzekł Barker. – Może byłoby dla was lepiej, gdyby mi się udało. Pozwólcie, że wyjaśnię wam, co przyniesie przyszłość. Dziś w nocy ten sterowiec uniesie się w powietrze i poleci na wschód. Jego ładownie będą pełne zmodyfikowanych genetycznie ryb kilku gatunków, które stworzyłem. Rozrzuci je po morzu jak rolnik obsiewający pole. Po kilku miesiącach naturalne gatunki zostaną wytrzebione. Jeśli ten pilotażowy projekt powiedzie się, podobnego zasiewu dokonamy na wszystkich morzach świata. Z czasem większość ryb na światowych rynkach będzie produkowana przez nasze banki opatentowanych genów. Staniemy się monopolistami.
Ryan roześmiał się.
– Pan naprawdę myśli, że ten szalony pomysł ma rację bytu?
– Nie ma w nim nic szalonego. Każda symulacja komputerowa wskazuje na wielki sukces. Naturalna populacja ryb i tak jest skazana na wyginięcie z powodu rabunkowych połowów i skażenia przemysłowego. Ja po prostu przyspieszam dzień, w którym oceany zamienią się w rozległe gospodarstwa rybne. Poza tym wrzucanie ryb do morza nie jest działaniem wbrew prawu.
– Ale prawo nie pozwala zabijać ludzi – odparł z gniewem Ryan. – Zabiliście mojego przyjaciela, Josha Greena.
– Nie tylko jego – dodała Therri. – Zabiliście reportera telewizyjnego na pokładzie “Sentinela”. Zastrzeliliście w Kopenhadze jednego z waszych ludzi. Zamordowaliście kuzyna Bena Nighthawka i próbowaliście zabić senatora Grahama. Przetrzymujecie ludzi jako niewolników.
Rysy Barkera stężały, ton jego słów stał się opryskliwy,
– Firmowa prawniczka ma cięty język! Szkoda, że nie było pani wówczas, kiedy Kiolya umierali z głodu, bo biali ludzie dziesiątkowali morsy. Albo kiedy plemię, zmuszone siłą do opuszczenia swoich tradycyjnych terenów łowieckich, rozproszyło się po Kanadzie i trafiło do miast z dala od swoich rodzinnych stron.
– Nie daje to panu prawa do zabijania ludzi ani robienia szkód w morzach dla własnego zysku! – odparowała z furią Therri. – Może pan terroryzować garstkę biednych Indian i wyżywać się na nas, ale będzie pan musiał zmierzyć się z NUMA.
– Banda dziwaków admirała Sandeckera nie spędza mi snu z powiek.
– A Kurt Austin? – zapytał Ryan.
– Wiem o nim wszystko. To niebezpieczny typ, ale NUMA uważa SOS za organizację wyjętą spod prawa. Pan i pańscy przyjaciele jesteście tutaj sami. Nikt was nie będzie ratował. – Wytatuowany człowiek Barkera powiedział coś w języku Kiolya. – Umealiq przypomniał mi właśnie, że chcecie zobaczyć nasze kochane zwierzątka.
Barker ruszył przodem. Otworzył boczne drzwi. Po chwili znaleźli się w budynku, gdzie SOS podłożyła ładunki wybuchowe. Jednak tym razem wnętrze było jasno oświetlone.
Barker zatrzymał się przy jednym z akwariów. Ryba w środku miała niemal trzy metry długości. Przekrzywił głowę jak artysta malarz, patrzący na swoje płótno.
– Większość moich wczesnych eksperymentów robiłem na łososiach – wyjaśnił. – Tworzenie takich olbrzymów, jak ten, było stosunkowo łatwe. Choć ostatnio wyhodowałem prawie dwudziestotrzykilogramową sardynkę, która przeżyła kilka miesięcy.
Podszedł do następnego akwarium. Na widok stworzenia wewnątrz Therri wstrzymała oddech. Łosoś był o połowę mniejszy od poprzedniego, ale miał dwie identyczne głowy.
– Ten mi nie wyszedł tak, jak planowałem. Ale musicie przyznać, że jest interesujący.
Ryba w trzecim akwarium była jeszcze bardziej zdeformowana. Jej ciało pokrywały okrągłe guzy, przypominające otoczaki. Wyglądała odrażająco.
W kolejnym akwarium pływała ryba z wystającymi, wyłupiastymi oczami. Takie same deformacje powtarzały się u innych gatunków – dorsza, łupacza i śledzia.
– Ohydne – powiedział Ryan.
– Rzecz gustu. – Barker przystanął przed akwarium z półtorametrową, srebrzystobiałą rybą. – To wczesny prototyp, który opracowałem, zanim odkryłem, że agresja i wielkość wymykają się spod kontroli w czasie eksperymentów. Wypuściłem kilka na wolność, żeby zobaczyć, co się stanie. Niestety po wytrzebieniu lokalnych gatunków moje ryby zaczęły pożerać się nawzajem.
– To potwory – odrzekł Ryan. – Dlaczego pozwala im pan żyć?
– Współczuje pan rybom? Przesada, nawet jak na SOS. Opowiem panu o tym osobniku. Jest bardzo przydatny. Wrzuciliśmy do akwarium ciała Indianina i pańskiego przyjaciela. Błyskawicznie oczyścił je do kości. Kazaliśmy reszcie wieśniaków patrzeć na to i od tamtej pory nie mamy z nimi żadnych kłopotów.
Ryan stracił panowanie nad sobą i rzucił się na Barkera. Zaciskał palce na jego szyi, gdy szef strażników wyrwał karabin jednemu ze swoich ludzi i uderzył Ryana kolbą w głowę. Na Therri prysnęła krew, Ryan osunął się na podłogę.
Therri poczuła ucisk w żołądku, kiedy zrozumiała powód strachu w oczach Jesse’a Nighthawka. Usłyszała słowa Barkera:
– Skoro pan Ryan i jego towarzysze tak się przejmują losem swoich pływających przyjaciół, to może zorganizujemy dla nich kolację?
Strażnicy zbliżyli się.
34
Eurocopter z Austinem, Zavalą, Benem Nighthawkiem i dwoma Baskami uniósł się z pokładu “Navarry” i zatoczył nad jachtem szeroki krąg. Kilka minut później do krążącej maszyny dołączyła sea cobra. Oba helikoptery poleciały obok siebie ku zachodzącemu słońcu,
Austin siedział obok pilota. Przyglądał się groźnej sylwetce sea cobry, lecącej niedaleko eurocoptera. Uzbrojenie śmigłowca bojowego wystarczyłoby do zrównania z ziemią małego miasta. Jednak Austin nie miał złudzeń, że Oceanus będzie łatwym przeciwnikiem.
Helikoptery utrzymywały prędkość stu dwudziestu pięciu węzłów. Wkrótce minęły skalistą linię brzegową, zostawiając z tyłu morze. Leciały obok siebie nad gęstym, jodłowym lasem, trzymając się blisko wierzchołków drzew w nadziei, że unikną wykrycia. Austin sprawdził swój rewolwer, a potem wyciągnął się w fotelu, zamknął oczy i jeszcze raz przemyślał plan działania.
Zavala czasem żartobliwie zarzucał Austinowi, że przed każdą akcją przygotowuje się na najgorsze. Było w tym trochę prawdy. Austin wiedział, że nie wszystko można zaplanować. Wychował się na wodzie i korzystał ze swoich morskich doświadczeń. Każda operacja przypominała wpłynięcie łodzią w strefę sztormu. Nie można sobie pozwolić na żaden błąd. Dobry żeglarz ma wyklarowane liny i czerpak do wylewania wody pod ręką.
Austin trzymał się zasady, żeby nie komplikować sytuacji. Jego głównym celem było bezpieczne uwolnienie rodziny i przyjaciół Bena. Sea cobra nie mogła po prostu zejść w dół i rozwalić wszystkiego w polu widzenia. Wiedział, że nie istnieje coś takiego, jak atak z chirurgiczną precyzją. Uzbrojenie śmigłowca bojowego musiało być użyte w sposób rozsądny, co oznaczało ograniczenie jego możliwości. Zmarszczył brwi. Zastanawiał się, w co go wpakował ten fanatyczny idiota, Marcus Ryan. Nie chciał, żeby sympatia do Therri Weld utrudniała mu ocenę sytuacji.