– Ma teraz wiele stresów. Może to tylko nerwy.

Przecząco pokręciła głową.

– To nie stres. Wiesz, że Duane uwielbia sportową rywalizację. Jednak od jakichś dwóch dni zachowuje się dziwnie. Najwyraźniej czymś bardzo się niepokoi.

– Nie domyślasz się czym?

– Nie.

Myron nachylił się do Wandy.

– Pozwól, że zadam ci pytanie, które samo się nasuwa: czy Valerie Simpson dzwoniła do Duane’a?

Wanda zastanowiła się.

– Nie wiem.

– Czy on ją znał?

– Tego też nie wiem. Jednak znam Duane’a. Jesteśmy razem od trzech lat, od kiedy oboje skończyliśmy osiemnaście. Poznaliśmy się, gdy był dzieckiem ulicy. Mój ojciec wściekł się, gdy się o tym dowiedział. Jest kręgarzem. Dobrze zarabia i ciężko pracował, starając się dobrze nas wychować. A ja zaczęłam chodzić z bezdomnym ulicznikiem.

Zachichotała na samo wspomnienie. Myron siedział i czekał.

– Wszyscy uważali, że to nic poważnego – ciągnęła. – Przerwałam naukę w college’u i poszłam do pracy, żeby on mógł grać w tenisa. Teraz opłaca moje studia na uniwersytecie. Kochamy się. Kochaliśmy się, zanim zaczął odnosić sukcesy w tenisie i będziemy się kochali jeszcze długo po tym, jak na dobre odłoży rakietę. A mimo to po raz pierwszy nie chce mi się zwierzyć.

– Uważasz, że to w jakiś sposób wiąże się z Valerie Simpson?

Zawahała się.

– Chyba tak.

– W jaki?

– Nie mam pojęcia.

– Czego ode mnie oczekujesz?

Wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju.

– Słyszałam, jak ci policjanci rozmawiali ze sobą. Mówili, że kiedyś pracowałeś dla rządu. Ty i Win. Podobno wykonywałeś jakieś tajne zadania dla FBI po tym, jak wyleczyłeś kontuzjowane kolano. Czy to prawda?

– Tak.

– Pomyślałam, że mógłbyś… sama nie wiem… przyjrzeć się temu?

– Chcesz, żebym sprawdził Duane’a?

– On coś ukrywa, Myronie. Trzeba to wyjaśnić.

– Może nie spodobać ci się to, co odkryję – rzekł, powtarzając to, co wcześniej usłyszał od Wina.

– Bardziej obawiam się tego, że miałoby być tak jak teraz. – Wanda spojrzała na niego. – Pomożesz mu?

Skinął głową.

– Zrobię, co będę mógł.

7

Zadzwonił telefon.

Myron na oślep wyciągnął rękę, powoli wynurzając się z sennej rzeczywistości. Chwycił słuchawkę i wychrypiał:

– Halo?

– Czy to firma „Ogier na Telefon”?

Jej głos podziałał na niego jak wstrząs elektryczny.

– Jess?

– O, cholera – powiedziała Jessica. – Spałeś, prawda?

– Spałem? – Myron mrużąc oczy, spojrzał na swój kwarcowy zegarek. – O wpół do piątej rano? Kapitan nocny marek miałby spać? Chyba żartujesz.

– Przepraszam. Zapomniałam o różnicy czasów.

Usiadł na łóżku.

– Gdzie jesteś?

– W Grecji – odparła. – Tęsknię za tobą.

– Po prostu jesteś napalona.

– No, troszeczkę.

– Kapitan nocny marek chętnie ci pomoże.

– Mój nieustraszony bohater. Ty pewnie nie jesteś ani trochę napalony.

– Kapitan żyje cnotliwie.

– To część jego wizerunku?

– Właśnie.

– Bez ciebie wcale się tu dobrze nie bawię.

Podniosła go na duchu.

– No to wracaj do domu.

– Zamierzam.

– Kiedy?

– Wkrótce.

Jessica Culver, mistrzyni USA w dziedzinie precyzyjnych sformułowań.

– Opowiedz mi, co u ciebie – zażądała.

– Słyszałaś o strzelaninie na stadionie?

– Jasne. W hotelu jest CNN.

Myron opowiedział jej o Valerie Simpson. Kiedy skończył, zauważyła:

– Wcale nie musiałeś wykręcać kciuka temu tumanowi.

– Jednak dzięki temu poczułem się prawdziwym macho – rzekł Myron.

– Jestem pewna, że to cię podkręciło.

– Jakbyś przy tym była.

– Jakbym. A zatem zamierzasz złapać mordercę?

– Zamierzam spróbować.

– Ze względu na Valerie? Czy dla Wandy i Duane’a?

– Chyba dla nich wszystkich. Jednak głównie z powodu Valerie. Szkoda, że jej nie poznałaś, Jess. Starała się być ponura i nieprzyjemna. Taka młoda dziewczyna nie powinna sprawiać takiego wrażenia.

– Masz jakiś plan?

– Oczywiście. Najpierw zamierzam odwiedzić matkę Valerie. Zrobię to jutro rano. Ona mieszka w Filadelfii.

– A potem?

– No cóż, jeszcze nie ustaliłem wszystkich szczegółów mojego planu. Jednak pracuję nad tym.

– Proszę, bądź ostrożny.

– Kapitan nocny marek zawsze jest ostrożny.

– Nie o niego się martwię, tylko o jego alter ego.

– A któż to taki?

– Mój kochany Misiaczek.

Myron uśmiechnął się do słuchawki.

– Hej, Jess, czy wiedziałaś, że Joan Collins wystąpiła w Batmanie?

– Oczywiście – powiedziała Jessica. – Grała Syrenę.

– Ach tak? A kogo grał Liberace?

8

Myron przez resztę nocy śnił o Jessice, choć jak zwykle rano pamiętał tylko nieskładne strzępy tych snów. Jessica znów stała się częścią jego życia, lecz dla niego wciąż było to czymś nowym. Zbyt nowym. Starał się opanować, działać rozważnie. Obawiał się, że Jessica znów podepcze jego uczucia, przytrzaśnie jego serce w drzwiach miłości.

Drzwiach miłości. Chryste. Zaczynał sypać cytatami z kiepskich piosenek country.

Skierował się na południe, w kierunku słynnej New Jersey Turnpike. Szaroniebieski cadillac z kanarkowym dachem jechał cztery samochody za nim. Ten odcinek drogi szybkiego ruchu bardziej niż cokolwiek innego był pożywką dla licznych dowcipów o New Jersey. Myron minął lotnisko Newark. Niezbyt ładne, ale które lotnisko jest inne? Potem przejechał obok głównej atrakcji albo gwoździa programu, jeśli tak wolicie nazwać tę – znajdującą się między dwunastym a trzynastym zjazdem – ogromną elektrownię, która przypomina rekwizyt z koszmarnego świata przyszłości ukazanego na początku filmu Teminator. Gęsty dym sączył się z każdego jej otworu. Nawet w jasnym słońcu wyglądała ponuro, metalicznie, groźnie i złowieszczo.

W radiu kapela rockowa o nazwie The Motels monotonnie śpiewała refren: „Zabierz mił z miłości, a zostaną ości”. Głębokie. Trochę wydumane, ale głębokie. Motels. Co się z nimi stało?

Myron wyjął telefon komórkowy i wybrał numer. Odpowiedział znajomy głos.

– Mówi szeryf Courter.

– Cześć, Jake, tu Myron.

– Przykro mi. Pomylił pan numer. Żegnam.

– A to dobre – powiedział Myron. – Chyba te wieczorowe kursy dla komediantów w końcu coś ci dały.

– Czego chcesz, Myronie?

– Nie można po prostu zadzwonić do przyjaciela, żeby zamienić kilka słów?

– A zatem to towarzyska rozmowa? – spytał Jake.

– Owszem.

– Czuję się zaszczycony.

– Poczekaj. To nie wszystko. Za parę godzin wpadnę na to twoje zadupie.

– Chyba dostanę zawału.

– Pomyślałem, że moglibyśmy zjeść razem lunch. Ja stawiam.

– Uhm. Przyjedziesz z Winem?

– Nie.

– No to w porządku. Na widok tego faceta przechodzą mnie ciarki.

– Nawet go nie znasz.

– I niech tak zostanie. No, czego ode mnie chcesz, Myronie? Może to cię zaskoczy, ale muszę zarabiać na życie.

– Wciąż masz przyjaciół w filadelfijskiej policji?

– Jasne.

– Czy któryś mógłby ci przesłać faksem akta sprawy o zabójstwo?

– Niedawne?

– No, niezupełnie.

– Sprzed ilu lat?

– Sześciu – odparł Myron.

– Żartujesz, prawda?

– Będzie gorzej. Ofiarą był Alexander Cross.

– Chłopak senatora?

– Właśnie.

– Po ci to, do cholery?

– Powiem ci, kiedy tam dojadę.

– Ten ktoś będzie chciał usłyszeć jakieś wyjaśnienie.

– Wymyśl coś.

Jake żuł coś – sądząc po odgłosach, mogła to być kora drzewa.

– Taak, w porządku. O której tu będziesz?

– Mniej więcej około pierwszej. Zadzwonię do ciebie.

– Będziesz mi winien przysługę, Myronie. Dużą.

– Czy nie wspomniałem, że stawiam lunch?

Jake rozłączył się.

Myron skierował się w stronę zjazdu numer sześć. Opłata wyniosła prawie cztery dolary. Miał ochotę zapłacić również za cadillaca, ale cztery dolary to trochę za dużo na taki żart. Wręczył kasjerowi pieniądze.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: