– Dobrze – powiedział Matthews – uruchomię Ustawę Shannona. Wydani zgodę na zakup z funduszu federalnego całej przewidywanej nadwyżki pięćdziesięciu milionów ton ziarna.

Poklewski miał powody do satysfakcji.

– Nie będzie pan tego żałował, panie prezydencie. Tym razem mamy ich na widelcu. Nie będą mieli wyjścia.

Inaczej myślał Jefrem Wiszniajew. Ledwie zaczęło się kolejne posiedzenie Politbiura, poprosił o głos.

– Nikt z nas, towarzysze, nie przeczy, że głód, jaki nam grozi, byłby czymś niedopuszczalnym. Nikt też nie przeczy, że ten zdegenerowany kapitalistyczny Zachód ma jednak w tym roku nadwyżki żywnościowe. Sugerowano tutaj, że nie pozostaje nam nic innego, jak ukorzyć się, być może pójść nawet na ustępstwa w dziedzinie militarnej, a tym samym wstrzymać zwycięski marsz marksizmu-leninizmu, byle tylko te nadwyżki przepłynęły do nas.

Towarzysze! Nie zgadzam się z tą sugestią. Apeluję, byśmy zgodnie odrzucili linię ustępstw wobec szantażu i zdrady ideałów naszego wielkiego przewodnika, Włodzimierza Iljicza Lenina. Istnieje inna droga. Istnieje inny sposób, by zagwarantować akceptację przez cały nasz naród żelaznego reżimu reglamentacji na poziomie minimalnym. To ogólnonarodowy zryw patriotyzmu i ofiarności, poddanie się dyscyplinie, bez której nie przetrwamy głodu, jaki nas nieuchronnie czeka. Otóż trzeba wykorzystać wszystko, co zbierzemy do jesieni, chociaż będzie tego mało. Następnie zużyć także całą rezerwę państwową. Obliczam, że nastąpi to przed wiosną. Kiedy zabraknie już zboża, jeść zamiast niego mięso, nawet kosztem naszych stad podstawowych. A kiedy zjemy już wszystko, obrócić wzrok na Europę Zachodnią, gdzie są jeziora mleka, góry wołowiny i masła, wielkie rezerwy państwowe dziesięciu bogatych narodów.

– I kupić to wszystko? – spytał z ironią minister spraw zagranicznych Ryków.

– Nie, towarzyszu – odparł Wiszniajew spokojnie. – Zabrać. Oddaję teraz głos towarzyszowi marszałkowi Kierenskiemu. Ma on tu dokumentację, z którą wszyscy powinniśmy się zapoznać.

Na stole przed każdym z nich znalazła się gruba teczka. Kierenski otworzył swoją i zaczął czytać. Rudin nie spojrzał nawet na swoją teczkę: palił zaciekle, niczym lokomotywa. Także Iwanienko pozostawił swoją teczkę zamkniętą i spokojnie przyglądał się mówiącemu Kierenskiemu. I on, i Rudin znali już od czterech dni jej zawartość. Działając w porozumieniu z Wiszniajewem, Kierenski wyciągnął z pancernej szafy sztabu generalnego plan pod kryptonimem “Borys”, nazwany tak na cześć cara Borysa Godunowa. Teraz ów plan stawał się aktualny.

Opracowanie, które Kierenski czytał przez bite dwie godziny, robiło wielkie wrażenie. W maju następnego roku tradycyjne coroczne manewry Armii Czerwonej w NRD będą nie tylko większe niż kiedykolwiek, ale i nieco inne. Bo też nie będzie to gra wojenna, ale rzeczywistość. Na rozkaz z Moskwy 30000 czołgów i dział samobieżnych, opancerzonych transporterów i amfibii ruszy na zachód, przekroczy Łabę, wedrze się do Niemiec Zachodnich i dalej do Francji, aż do portów nad kanałem La Manche.

Na przedpolu tego frontu wylądują w ponad pięćdziesięciu miejscach spadochroniarze, by zająć główne bazy taktycznej broni jądrowej: francuskiej we Francji, amerykańskiej i brytyjskiej w Niemczech. Dalsze tysiące spadochroniarzy wyląduje w czterech krajach skandynawskich, by opanować główne miasta i arterie komunikacyjne. Dostaną oni silne wsparcie marynarki wojennej.

Uderzenie wojskowe ominie Włochy i Półwysep Iberyjski. Tamtejsze rządy, w których uczestniczą eurokomuniści, otrzymają od ambasadorów ZSRR wyraźne ostrzeżenie, by trzymać się z dala od walk, pod groźbą unicestwienia. Najdalej za pięć lat i tak wpadną nam w ręce jak dojrzałe śliwki. To samo dotyczy Grecji, Turcji, Jugosławii. Oszczędzona będzie Szwajcaria, Austria wykorzystana jedynie jako droga przemarszu. Obie będą później niegroźnymi wyspami w naszym morzu – choć i to nie potrwa długo.

Główną strefą ataku i okupacji będą trzy kraje Beneluksu, Francja i Niemcy Zachodnie. Wielką Brytanię sparaliżuje się na razie falą strajków i zamieszek organizowanych przez lewicę, która na dany z Moskwy znak podniesie natychmiast wielki krzyk na rzecz nieinterwencji. Londyn zostanie poinformowany, że jeśli użyje swoich sił uderzeniowych przeciwko celom położonym na wschód od Łaby, Brytania zostanie starta z mapy.

W czasie całej tej operacji Związek Radziecki będzie głośno domagał się – we wszystkich stolicach świata i Organizacji Narodów Zjednoczonych – natychmiastowego przerwania ognia, utrzymując, że walki mają charakter lokalny i chwilowy, i że zostały sprowokowane całkowicie przez RFN, która wysłała swoje wojska na Berlin. Większość europejskiej lewicy poza Niemcami łatwo uwierzy w te twierdzenia, a nawet będzie je rozpowszechniać.

– No a Stany Zjednoczone? – przerwał Pietrow.

Kierenski był najwyraźniej wściekły, że po dziewięćdziesięciu minutach referatu, kiedy właśnie wzniósł się na szczyty elokwencji, ktoś psuje mu robotę. Kontynuował jednak:

– Nie można oczywiście wykluczyć użycia taktycznej broni nuklearnej nad Niemcami. Ale większość tych bomb zniszczy Zachodnie i Wschodnie Niemcy oraz Polskę, nie czyniąc żadnej szkody Związkowi. Dzięki niezdecydowaniu Waszyngtonu nie ma w Europie jeszcze pocisków Cruise ani bomb neutronowych. Nasze straty wojskowe oceniamy na maksimum sto do dwustu tysięcy, co stanowi całkiem dopuszczalny procent, zważywszy, że w akcji we wszystkich rodzajach broni weźmie udział dwa miliony żołnierzy.

– Ile czasu zabierze operacja? – spytał Iwanienko.

– Czołówki pierwszych zmotoryzowanych armii wejdą do portów nad Kanałem w sto godzin po sforsowaniu Łaby. W tym momencie możemy sobie pozwolić na zawieszenie broni. Akcję można wykończyć już w trakcie rozejmu.

– Czy te plany czasowe są realne? – odezwał się Petrianow. Tym razem niespodziewanie odpowiedział Rudin:

– Owszem, są realne. Wiszniajew popatrzył nań podejrzliwie.

– Nie uzyskałem nadal odpowiedzi na moje pytanie – zwrócił uwagę Pietrow. – A Stany Zjednoczone, ich siły uderzeniowe? Nie taktyczne, ale strategiczne? Ładunki wodorowe w międzykontynentalnych rakietach balistycznych, w samolotach i w pociskach sterowanych na łodziach podwodnych?

Oczy wszystkich zebranych spoczęły na Wiszniajewie. Wstał ponownie i przemówił:

– Amerykański prezydent powinien od samego początku wiedzieć trzy rzeczy. Po pierwsze, musi mieć bezwzględnie wiarygodną gwarancję, że ZSRR nie użyje pierwszy broni termojądrowej. Po drugie, musi mieć jasność, że jeśli trzysta tysięcy żołnierzy amerykańskich rozlokowanych w Europie Zachodniej podejmie walkę, będą skazani na konfrontację swoich sił konwencjonalnych i taktyczno-nuklearnych z naszymi dużo liczniejszymi siłami. Po trzecie, musi wiedzieć, że jeśli Stany Zjednoczone użyją swoich rakiet balistycznych wycelowanych w ZSRR, sto największych miast USA przestanie istnieć. Towarzysze! Prezydent Matthews nie ' przehandluje Nowego Jorku za jakiś nędzny Paryż ani Los Angeles za Frankfurt. Nie będzie amerykańskiego odwetu termojądrowego.

Cisza gęstniała, w miarę jak zebrani upajali się tą perspektywą: Europa Zachodnia, wielki magazyn żywności, w tym także zboża, pełen dóbr przemysłowych i technologii, nareszcie otwarty. Rychły upadek Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Austrii, Grecji i Jugosławii. Rozbite skarbce pod ulicami szwajcarskich miast. Coraz większe osamotnienie Brytanii i Irlandii w sąsiedztwie imperium; wreszcie pełna dominacja nad Arabami i Trzecim Światem. I to bez jednego wystrzału. Ten koktajl mógł uderzyć do głowy.

– To świetny scenariusz – odezwał się w końcu Rudin – tyle że, jak się zdaje, oparty w całości na jednym założeniu. Na tym mianowicie, że USA nie zasypią nas swoimi głowicami nuklearnymi, jeśli tylko obiecamy nie użyć swoich. Bardzo byłbym wdzięczny towarzyszowi Wiszniajewowi, gdyby powiedział nam, na czym opiera tę swoją niezłomną nadzieję: na faktach czy na pobożnych życzeniach?

– To coś więcej niż nadzieja – odpowiedział natychmiast Wiszniajew – to realistyczna kalkulacja. Amerykanie to kapitaliści i nacjonalistyczni burżuje, i zawsze myślą przede wszystkim o własnej skórze. To papierowe tygrysy, słabe i niezdecydowane. A co najważniejsze, kiedy w grę wchodzi ryzyko utraty życia, okazują się tchórzami.

– Naprawdę? – Rudin zawiesił głos. – No cóż, towarzysze, pozwólcie, że spróbuję to skomentować. Scenariusz towarzysza Wiszniajewa jest pod każdym względem realistyczny, ale w całości opiera się na nadziei… przepraszam, na kalkulacji… że Amerykanie nie użyją “w odwecie swojej najcięższej broni termonuklearnej. Szkoda, że nie wierzyliśmy w to wcześniej, bo z pewnością już dawno zakończylibyśmy proces wyzwalania uciemiężonych mas Europy Zachodniej z pęt faszyzmu i kapitalizmu. Niestety, osobiście nie widzę żadnego nowego elementu, który uzasadniałby kalkulację towarzysza Wiszniajewa. Poza tym on sam i towarzysz marszałek nie mieli nigdy osobistych kontaktów z Amerykanami ani też nie byli na Zachodzie. A ja byłem i trochę ich znam. Ale posłuchajmy lepiej, co ma do powiedzenia na ten temat towarzysz Ryków. Sędziwy weteran dyplomacji, odwieczny minister spraw zagranicznych, był blady jak ściana.

– Wszystko to trąci chruszczowizmem, takim samym jak w przypadku Kuby. Spędziłem w służbie dyplomatycznej ponad trzydzieści lat. To mnie, a nie towarzyszowi Wiszniajewowi, składają raporty wszyscy nasi ambasadorowie. I wszyscy oni, wszyscy co do jednego… podobnie jak wszyscy eksperci z mojego ministerstwa i wreszcie ja sam… nie mają najmniejszych wątpliwości, że prezydent USA użyłby w odwecie przeciw nam broni termojądrowej. Tutaj, towarzysze, gra nie idzie już o takie czy inne miasto. Przecież także Matthews doskonale wie, że wojna przeprowadzona według tego scenariusza dałaby nam panowanie nad całym niemal światem. I byłby to koniec Ameryki… jako supermocarstwa, jako mocarstwa, jako bytu historycznego. Toteż zanim Amerykanie zgodzą się oddać Europę Zachodnią, a tym samym cały świat, zniszczą Związek Radziecki.

– A my, co warto podkreślić – dodał Rudin – nie potrafimy im w tym na razie przeszkodzić. Nasze lasery, rozmieszczone w kosmosie, nie osiągnęły jeszcze sprawności operacyjnej. W przyszłości będziemy mogli zamienić w parę ich rakiety, zanim dolecą do nas. Ale jeszcze nie dziś. Najnowsze oceny naszych ekspertów… ekspertów, towarzyszu Wiszniajew, a nie optymistów… wskazują, że zmasowany anglo-amerykański atak termojądrowy zabiłby sto milionów naszych obywateli, w większości Rosjan, i zamienił w perzynę sześćdziesiąt procent terytorium między Polską a Uralem. Towarzyszu Iwanienko, wy przecież także znacie Zachód. Jakie jest wasze zdanie na ten temat?


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: