Rozdział 9
ERYTRO
Zdarzały się takie okresy, co prawda rzadko, coraz rzadziej wraz z upływem lat (a może tak mu się wydawało), gdy Janus Pitt znajdował czas na wygodne rozparcie się w fotelu i odpoczynek. W takiej chwili nie musiał wydawać rozkazów, rozpatrywać napływających informacji, podejmować szybkich decyzji, odwiedzać farm, udawać się na inspekcję fabryk, penetrować nowych regionów przestrzeni, spotykać się z nikim, słuchać nikogo, nikogo ganić czy też podtrzymywać na duchu…
I zawsze, gdy nadchodził taki okres, Pitt pozwalał sobie na największy, a jednocześnie najmniej wyczerpujący luksus, jakim było użalanie się nad sobą. Nie chodziło mu o to, że chciałby mieć coś, czego nie miał. Przez całe swoje dorosłe życie marzył, żeby zostać komisarzem, ponieważ był przekonany, że nikt inny nie potrafi rządzić Rotorem lepiej od niego. Teraz, gdy był już komisarzem, również tak myślał.
Lecz dlaczego pośród idiotów zamieszkujących Rotora nie znajdzie się żaden o tak dalekosiężnym spojrzeniu jak on? Minęło już czternaście lat od Odlotu i nikt jakoś nie dostrzegał podstawowej konieczności, chociaż wyjaśniał ją wiele razy.
Któregoś dnia w Układzie Słonecznym — i to raczej szybciej niż później — ktoś wreszcie opracuje technologię hiperwspomagania, tak jak uczynili to wcześniej hiperspecjaliści na Rotorze. Być może nowa technologia okaże się nawet lepszą. Któregoś dnia setki i tysiące Osiedli, miliony i miliardy ludzi wyruszą, by skolonizować Galaktykę.
Nadejdą ciężkie czasy.
Tak, Galaktyka jest ogromna. Ile razy już to słyszał? Istnieją też inne Galaktyki. Jednak ludzkość nie będzie podążać we wszystkich kierunkach. Zawsze, zawsze znajdą się takie systemy gwiezdne, które z tej czy innej przyczyny okażą się lepsze od innych. I o nie właśnie będzie toczyła się walka. Gdyby istniało tylko dziesięć systemów gwiezdnych i dziesięć kolonizujących grup, wszystkie one skupią się na jednej gwieździe i tylko jednej.
Prędzej czy później odkryją Nemezis i zdecydują się na jej kolonizację. Jak wtedy przetrwa Rotor? Rotor musi mieć bardzo dużo czasu, by stworzyć silną cywilizację, objąć nią inne światy. Mając wystarczająco dużo czasu, będą mogli wziąć w posiadanie grupę gwiazd. Jeśli nie, wystarczy im Nemezis, która musi się stać niezdobyta.
Pitt nie marzył o kosmicznych podbojach, w ogóle nie marzył o podbojach. Chciał jedynie mieć swoją wyspę spokoju i bezpieczeństwa w chwili, gdy Galaktyka stanie w płomieniach, i wszystko ogarnie chaos wywołany przez sprzeczne ambicje.
Był niestety jedyną osobą, która zdawała sobie z tego sprawę. Sam dźwigał to brzemię. Być może dane mu będzie przeżyć kolejne ćwierćwiecze i zachować władzę komisarza lub doświadczonego polityka, obdarzonego decydującym głosem. Jednak w końcu umrze — i kto podejmie ciężar jego dalekosiężnych zamiarów?
Poczuł ogarniającą go litość dla samego siebie. Pracował już od tylu lat, będzie pracował w dalszym ciągu — i nikt, doprawdy nikt nie potrafił tego docenić. I wszystko w końcu zostanie zaprzepaszczone. Ideę pochłonie ocean przeciętności, który bezustannie podmywa stopy tym, którzy śmiało patrzą w przyszłość.
Minęło czternaście lat od Odlotu i ani przez chwilę nie dane mu było nacieszyć się sukcesem. Co noc kładł się spać z obawą, te zostanie obudzony przed świtem wiadomością o przybyciu innego Osiedla, które odkryło Nemezis.
Mijały dni i przez cały czas jakaś ukryta część jego umysłu wchłonięta była nasłuchiwaniem, czy przypadkiem nie zostały wypowiedziane najgroźniejsze ze słów: inne Osiedla.
Czternaście lat i ciągle nie byli bezpieczni. Powstało jedno nowe Osiedle — Nowy Rotor. Mieszkali na nim ludzie, lecz wszędzie żuło się tymczasowość. Wszędzie pachniało farbą, jak mówi stare przysłowie. Budowano także trzy nowe Osiedla.
Wkrótce — być może za dziesięć lat — zwiększy się liczba powstających Osiedli i wszystkie one usłyszą najstarsze z przykazań: Rozradzajcie się i rozmnażajcie!
Prokreacja w przestrzeni kosmicznej zawsze podlegała najściślejszej kontroli — nie brano przykładu z Ziemi, każde Osiedle bowiem miało niewielką i nie dającą się przekroczyć pojemność. Niezmienne prawa arytmetyki walczyły z trudnymi do opanowania siłami instynktu, jednak niezmienność zwyciężyła. Lecz wraz ze zwiększającą się liczbą Osiedli, zwiększy się również zapotrzebowanie na ludzi — zwiększy w znacznym stopniu — można więc będzie dać upust potrzebie prokreacji.
Czasowo, oczywiście. Bez względu na liczbę istniejących Osiedli, można je bez wysiłku zapełnić dowolną populacją, która z łatwością zdołałaby podwoić się co trzydzieści pięć lat lub nawet prędzej. A kiedy nadejdzie dzień, gdy liczba formujących się Osiedli przekroczy punkt infeksji i zacznie się zmniejszać, może okazać się, że zamknięcie dżina w butelce jest znacznie trudniejsze niż wypuszczenie go.
Lecz kto będzie w stanie to przewidzieć, przygotować się do tego, gdy zabraknie Pitta?
No i jeszcze Erytro. Planeta, wokół której krążył Rotor tworząc skomplikowany układ z olbrzymim Megasem i gniewną Nemezis. Erytro! Znak zapytania od samego początku.
Pitt dobrze pamiętał pierwsze dni ich pobytu w Systemie Nemezis. Krok po kroku odkrywali wewnętrzną strukturę rodziny Nemezis, podczas gdy Rotor zbliżał się do czerwonego karła.
Megas został odkryty w odległości czterech milionów kilometrów od Nemezis — była to jedna piętnasta odległości Merkurego od Słońca. Megas otrzymywał podobną ilość energii co Ziemia od swojego Słońca, lecz mniej było tu widzialnego światła, a więcej podczerwieni.
Megas nie nadawał się do zasiedlenia — widać to było na pierwszy rzut oka. Był gazowym gigantem, odwróconym jedną stroną w kierunku Nemezis. Jego obrót wokół gwiazdy jak i wokół osi trwał dwadzieścia dni.
Wieczna noc panująca na jednej połowie Megasa chłodziła go w nieznacznym stopniu. Wieczny dzień goszczący na drugiej połowie był nieznośnie gorący. Megas mimo tego posiadał atmosferę, a wynikało to z faktu, że jego masa była większa, a promień mniejszy niż odpowiednie wartości Jowisza. Ciążenie na powierzchni było piętnaście razy większe niż na Jowiszu i czterdzieści razy większe niż na Ziemi.
I była to jedyna planeta wokół Nemezis.
Lecz wkrótce potem, gdy Rotor zbliżył się do Megasa i widziano go w całej okazałości, sytuacja ponownie się zmieniła.
Pierwsza pojawiła się z wiadomością Eugenia Insygna. Nie oznaczało to, że sama dokonała odkrycia. Wszyscy widzieli komputerowo powiększoną fotografię, którą przyniesiono do niej, jako że pełniła funkcję naczelnego astronoma. I to właśnie ona — z wiecznym podnieceniem — dostarczyła zdjęcie Pittowi w jego biurze komisarza.
Zaczęła mówić bardzo zrozumiale, starając się panować nad drżącym z emocji głosem.
— Megas ma satelitę — powiedziała. Pitt uniósł lekko brwi i powiedział:
— Czyż nie oczekiwaliśmy tego? Gazowe giganty w Układzie Słonecznym mają po kilkanaście satelitów.
— Oczywiście, Janus. Ale to nie jest zwykły satelita. Jest duży. Pitt starał się zachować powściągliwość.
— Jowisz ma cztery duże satelity.
— Ale ten jest naprawdę duży. Jest niemal tych samych rozmiarów i masy co Ziemia.
— Rozumiem. Brzmi to interesująco.
— To coś znacznie więcej. O wiele więcej, Janus. Gdyby ten satelita obracał się bezpośrednio wokół Nemezis, ruchy pływów sprawiłyby, że tylko jedna strona satelity zwrócona byłaby do Nemezis. W takiej sytuacji nie nadawałby się do zamieszkania. Ten jednak zwrócony jest w kierunku Megasa — znacznie chłodniejszego niż Nemezis. Co więcej jego orbita jest mocno odchylona od równika Megasa. Oznacza to, że na niebie satelity Megas widoczny jest tylko na jednej półkuli. Porusza się z północy na południe w cyklu trwającym około jednego dnia, podczas gdy Nemezis porusza się przez całe niebo, wschodzi i zachodzi, i to nów w ciągu jednego dnia. Jedna półkula ma dwanaście godzin ciemności i dwanaście godzin dnia. Druga półkula tak samo, lecz podczas dnia widać na niej zaciemnienie Nemezis, trwające do pół godziny za każdym razem. Ewentualne ochłodzenia podczas zaciemnień nadrabia Megas swoim ciepłem. Podczas zaciemnień na półkuli, o której mowa, ciemności rozprasza odbite światło Megasa.