– Wtedy było dużo łatwiej: tajna operacja Departamentu Stanu cuchnąca na kilometr zdechłym halibutem. Tym razem to coś zupełnie innego. Tym razem to Carlos.

– Właśnie o to mi chodzi, Aleks. To Carlos, a nie jakiś obcy głos w słuchawce. Mamy do czynienia ze znanym czynnikiem, wiemy, czego można się po nim spodziewać…

– Czyś ty oszalał? – przerwał mu Conklin, marszcząc brwi. – Jak to rozumiesz?

– Jest myśliwym, więc będzie szedł moim tropem.

– Owszem, ale najpierw dokładnie go obwącha, a potem zbada jeszcze pod mikroskopem.

– Wynika z tego, że trop musi być prawdziwy, czyż nie tak?

– Osobiście wolę określenie "wiarygodny". Co masz na myśli?

– W ewangelii świętego Aleksa jest wyraźnie napisane, że w celu zastawienia skutecznej pułapki należy tak spreparować przynętę, żeby zawierała maksymalnie dużo prawdy, nawet bardzo niebezpieczną dawkę.

– Ten rozdział i wers nawiązują do szczegółowych badań, jakim każdy doświadczony myśliwy poddaje napotkany trop. Zdaje się, że już o tym wspomniałem. Jakie to ma znaczenie?

– "Meduza" – powiedział cicho Webb. – Chcę wykorzystać "Meduzę".

– Oszalałeś! – syknął niewiele głośniej Conklin. – Ta sprawa jest równie tajna jak Jason Bourne… Nie oszukujmy się: jest bardziej tajna!

– Ale były także plotki krążące po całej Azji Południowo- Wschodniej, docierające aż do Morza Chińskiego, Koulunu i Hongkongu, dokąd większość tych zbrodniarzy uciekła ze swymi pieniędzmi. O "Meduzie" wiedziano więcej, niż ci się wydaje, Aleks.

– Plotki i nie potwierdzone pogłoski, nic więcej – odparł emerytowany oficer wywiadu. – Który z nich nie przyłożył noża do gardła lub lufy pistoletu do głowy kilkudziesięciu czy nawet kilkuset majętnym ludziom? "Meduza" składała siew dziewięćdziesięciu procentach z morderców i złodziei. Peter Holland powiedział, że kiedy działał w SEALs, nie spotkał wśród nich nikogo, kogo by nie pragnął osobiście załatwić.

– Ale gdyby nie oni, zamiast pięćdziesięciu ośmiu tysięcy zabitych byłoby z pewnością grubo ponad sześćdziesiąt. Trzeba oddać im sprawiedliwość, Aleks. Znali każdy centymetr terenu, każdy metr kwadratowy dżungli. Stworzyli…, Stworzyliśmy najlepiej funkcjonującą siatkę wywiadu spośród wszystkich, jakie udało się zmontować Dowództwu Sajgonu.

– Mnie chodzi o to, Davidzie, że nikt pod żadnym, ale to żadnym pozorem nie może skojarzyć "Meduzy" z rządem Stanów Zjednoczonych. Nie istnieją dokumenty, które wskazywałyby na nasze zaangażowanie, sama zaś nazwa była i jest otoczona ścisłą tajemnicą. W myśl prawa przestępstwa wojenne nie podlegają przedawnieniu, więc oficjalnie "Meduza" została uznana za prywatną organizację, zbieraninę przestępców pragnących skorumpować całą Azję Południowo- Wschodnią, ciągnąc z tego ogromne zyski. Gdyby kiedykolwiek odkryto ich powiązania z Waszyngtonem, natychmiast ległaby w gruzach reputacja wielu znaczących osobistości z Białego Domu i Departamentu Stanu/Dwadzieścia lat temu byli młodymi sztabowcami w Dowództwie Sajgonu, ale teraz zajmują się polityką na skalę światową. Podczas wojny posługiwanie się niezbyt etycznymi metodami może jakoś ujść na sucho, lecz w okresie pokoju trudno sobie wyobrazić cięższy zarzut niż współuczestnictwo w masowych morderstwach i defraudacja milionowych funduszy pochodzących z kieszeni podatników. Identycznie przedstawia się sprawa z tajnymi archiwami zawierającymi dokładne informacje o tym, którzy z naszych najznamienitszych bankierów finansowali poczynania nazistów. Istnieją sprawy, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. "Meduza" jest jedną z nich.

Webb ponownie zagłębił się w fotelu, ale tym razem był wyraźnie spięty.

Nie spuszczał nieruchomego spojrzenia z twarzy starego przyjaciela, który przez pewien czas był jego największym wrogiem.

– Jeżeli nie zawodzi mnie resztka pamięci, to wydaje mi się, że zgodnie

z oficjalnymi wyjaśnieniami Bourne wywodził się właśnie z "Meduzy".

– Rzeczywiście, ale to było najprostsze wyjaśnienie i najskuteczniejszy kamuflaż – potwierdził Conklin, wytrzymując jego spojrzenie. – Wróciliśmy do Tam Quan i "odkryliśmy", że Bourne był zbzikowanym awanturnikiem z Tasmanii, który zaginął bez wieści w północnowietnamskiej dżungli. Nawet najdrobniejszy szczegół w tym stworzonym ze sporą dozą wyobraźni dossier nie wskazywał na jakiekolwiek powiązania z Waszyngtonem.

– Ale to wszystko kłamstwo, prawda, Aleks? Takie powiązania istniały i nadal istnieją, i Szakal wie o tym. Wiedział o tym już wtedy, gdy znalazł ciebie i Mo w Hongkongu, a właściwie wasze nazwiska w domu na Górze Wiktorii, w którym rzekomo został zastrzelony Jason Bourne. Potwierdziliście to wczoraj w nocy, kiedy spotkaliście się z jego wysłannikami, a on odkrył obecność łudzi z Agencji. Przekonał się, że to, w co wierzył od trzynastu

lat, jest prawdą: żołnierz "Meduzy" pseudonimie Delta był Jasonem Bourne'em, a ten z kolei jest tworem amerykańskiego wywiadu i wciąż żyje. Żyje i ukrywa się, korzystając z ochrony swego rządu.

Conklin rąbnął pięścią w poręcz fotela.

– W jaki sposób udało mu się nas odszukać? Wszystko, dosłownie wszystko odbywało się w ścisłej tajemnicy! Zatroszczyłem się o to wspólnie z McAllisterem!

– Potrafiłbym chyba wymyślić kilka sposobów, ale to teraz nieistotne. Nie mamy czasu. Musimy przystąpić do działania, opierając się na tym, co wiemy… i co wie Carlos. "Meduza", Aleks.

– Chcesz działać? W jaki sposób?

– Skoro Bourne wyłonił się z "Meduzy", to jest jasne, że nasze tajne służby maczały w tym palce, bo jak inaczej znalazłyby sposób, żeby go wykorzystać? Jedyne, czego Szakal jeszcze nie wie, to do jakiego stopnia jest zdeterminowany nasz rząd, a dokładniej rzecz biorąc niektórzy jego członkowie. Dokąd są skłonni się posunąć, żeby utrzymać "Meduzę" w tajemnicy. Jak sam powiedziałeś, przy jej odsłanianiu wiele wpływowych osobistości mogłoby się dotkliwie poparzyć, a na kilku nienagannie czystych garniturach pojawiłyby się brudne plamy.

Conklin zmarszczył brwi i skinął z namysłem głową.

– I nagle, nie wiadomo skąd, mielibyśmy paru własnych Waldheimów.

– Nuy Dap Ranh – szepnął David.

Na dźwięk wypowiedzianych w orientalnym języku słów Aleks uniósł raptownie głowę.

– To jest właśnie klucz do wszystkiego, prawda? – zapytał Webb. – Nuy Dap Ranh… Królowa Wężów,

– Przypomniałeś sobie?

– Dziś rano – odparł Jason Bourne, mierząc Conklina zimnym spojrzeniem. – Kiedy samolot z Marie i dziećmi zniknął we mgle nad portem, nagie znalazłem się na pokładzie innego samolotu, w zupełnie innym czasie. Poprzez szum z głośnika radiostacji wydobywały się trzeszczące słowa: "Królowa Wężów! Królowa Wężów, słyszysz mnie? Odwołuję operację!". Wyłączyłem wtedy radio i rozejrzałem się po kabinie maszyny. Samolot trząsł się

i podskakiwał, jakby miał zamiar za chwilę się rozpaść, a ja zastanawiałem się, którzy z tych ludzi przeżyją, czyja przeżyję, a jeżeli nie, to w jaki sposób zginiemy… Zobaczyłem, że dwaj z nich podwijają rękawy i porównują małe, wstrętne tatuaże na przedramionach, obrzydliwe symbole, które stały się ich obsesją…

– Nuy Dap Ranh – powiedział cicho Conklin. – Głowa kobiety z węża mi zamiast włosów. Królowa Wężów. Ty nie dałeś sobie go zrobić.

– Nigdy nie traktowałem tego jako wyróżnienia.

– Początkowo miał stanowić znak identyfikacyjny, nie rzucający się tak bardzo w oczy jak dystynkcje na mundurze: misterny tatuaż na wewnętrznej stronie przedramienia o wzorze i barwach znanych tylko jednemu artyście w Sajgonie. Nikt nie potrafiłby go podrobić.

– Staruszek zarobił wtedy sporo forsy. Był jedyny w swoim rodzaju.

– Ten tatuaż kazali sobie zrobić wszyscy oficerowie z Kratery Głównej, którzy mieli jakikolwiek związek z, "Meduzą". Przypominali duże, szalone dzieci, bawiące się znalezionymi w pudełku płatków "tajnymi" szyframi.

– To nie były dzieci, Aleks. Na pewno szaleńcy, co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości, ale nie dzieci. Zarazili się groźną chorobą znaną pod nazwą samowola, a przy okazji wielu zbiło niezły majątek. Prawdziwe dzieciaki ginęły wtedy w dżungli, podczas gdy chodzący w nienagannie odprasowanych mundurach oficerowie z Południa wysyłali do Szwajcarii, na Bahnhofstrasse w Zurychu, coraz to nowych kurierów.

– Ostrożnie, Davidzie. Niewykluczone, że mówisz o ludziach zajmujących w naszym obecnym rządzie bardzo ważne stanowiska.

– Którzy to? – zapytał spokojnie Webb, trzymając przed sobą w obu dłoniach szklankę.

– Zatroszczyłem się o to, żeby ci, którzy siedzieli po szyję w śmieciach, zniknęli wraz z upadkiem Sajgonu, ale przez kilka lat nie było mnie tam, a możesz sobie chyba wyobrazić, że niełatwo jest uzyskać od kogokolwiek jakieś informacje na ten temat.

– Mimo to na pewno masz jakieś podejrzenia.

– Jasne, ale nic konkretnego i żadnych dowodów. Tylko domysły oparte na obserwacji stylu życia niektórych osób: rezydencje, na jakie nie powinny moc sobie pozwolić, podróże, na które nie powinno być ich stać, i pozycje zajmowane przez te osoby w radach nadzorczych różnych firm i korporacji, nie uzasadnione w najmniejszym stopniu ani wiedzą, ani doświadczeniem.

– Z twoich słów wynika, że to cała sieć – powiedział David cichym, napiętym głosem Jasona Bourne'a.

– Bardzo misterna i nadzwyczaj elitarna – zgodził się Conklin,

– Przygotuj mi listę, Aleks.

– Będzie niekompletna.

– Więc ogranicz ją na razie do tych ważnych ludzi z rządu, którzy byli przydzieleni do Dowództwa Sajgonu. Ewentualnie dołącz do niej jeszcze tych z ogromnymi majątkami i pełniących w prywatnym sektorze funkcje, jakich nie powinni otrzymać.

– Powtarzam jeszcze raz: taka lista będzie zupełnie bezużyteczna.

– Na pewno nie wtedy, jeśli zdasz się na swój instynkt.

– Co to, do diabła, ma mieć wspólnego z Carlosem?

– Chodzi o część prawdy, Aleks. O niebezpieczną część, możesz być tego pewien, ale autentyczną i dlatego tak bardzo atrakcyjną dla Szakala.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: