– Czyli? – W telewizji nadszedł czas na reklamy. Zrobiło się jeszcze głośniej, by dzieci mieszkające po drugiej stronie ulicy też mogły poznać zalety wspaniałych płatków śniadaniowych z dodatkiem witamin, które smakują jak ambrozja.
– Czy nie sądzisz, że Crystal zachowuje się dziwnie? – spytała Blanche.
Czytanie z ruchu warg przychodziło mi z wielkim trudem, więc jej uwaga nie w pełni do mnie dotarła.
– Blanche, czy możemy przyciszyć telewizor?
– Przepraszam. – Sięgnęła po pilota i wyłączyła dźwięk. Zapadła kojąca cisza. Dzieci siedziały dalej na podłodze, otaczając telewizor niczym płonące gdzieś na polanie ognisko. Na ekranie migały fantastyczne obrazy w barwach tak ostrych, że kiedy odwracałam wzrok, nadal miałam przed oczami kolorową plamę.
Blanche wróciła do przerwanej rozmowy.
– Nie wiem, jakie ty odniosłaś wrażenie, ale według mnie Crystal w ogóle nie przejęła się tą tragedią. Jest chłodna i opanowana, co dla mnie jest nie do pomyślenia.
– Minęło już dziewięć tygodni. Nikt chyba nie może żyć w ciągłym napięciu aż tak długo. Zaczynają działać mechanizmy obronne. Trzeba próbować jakoś się z tym pogodzić, bo inaczej można oszaleć.
– Moim zdaniem to ciekawe, że Crystal nie zdecydowała się wystąpić publicznie i poprosić o informacje w sprawie taty. Nie wyznaczyła też nagrody. Nie rozesłała żadnych ulotek. Nie skonsultowała się z żadnym medium…
Wyprostowałam się gwałtownie.
– Myślisz, że to by pomogło?
– Na pewno by nie zaszkodziło – odparła. – Moja przyjaciółka Nancy jest naprawdę niesamowita. Ma niezwykły, rzadko spotykany dar.
– Jest medium? Dlatego proponowałaś mi jej usługi przez telefon?
– Oczywiście. Kiedy zgubiłam pierścionek z brylantem, od razu wskazała miejsce, gdzie on jest.
– A jak tego dokonała? Jestem bardzo ciekawa.
– Trudno to dokładnie opisać. Powiedziała, że czuje coś słodkiego. Widziała jakieś białe ślady, może coś związanego z morzem. Odbyła dwie oddzielne… nazwijmy to sesje… i obrazy były dokładnie takie same. Zaraz potem przypomniałam sobie, że kiedy ostatni raz widziałam pierścionek, zdjęłam go, żeby umyć ręce w umywalce w łazience. Szukałam go tam wiele razy. Okazało się, że położyłam pierścionek na mydelniczce i przykleił się od spodu do kostki mydła. Nancy wyczuła to dokładnie.
– A te białe ślady? Czy to była umywalka?
– Nie w tej łazience. Umywalka jest tam zgniłozielona, ale za to mydło było białe.
– Rozumiem. A skąd to morze?
Blanche przyjęła obronny ton.
– Nie należy wszystkiego brać aż tak dosłownie. Niektóre obrazy są czysto metaforyczne… no wiesz, trzeba dopiero wyciągnąć odpowiednie wnioski.
– Morze… woda w kranie – zasugerowałam nieśmiało.
– Chodzi o to, że Nancy zaproponowała Crystal pomoc, ale ona odmówiła.
– Może nie wierzy w takie rzeczy.
– Ale Nancy jest absolutnie rewelacyjna, zaręczam ci.
– Ile bierze?
– Nie chce ani grosza. Zwykle pobiera opłatę, ale chce to zrobić z czystej przyjaźni dla mnie.
– Dlaczego Crystal musi brać w tym udział? Czy Nancy nie może po prostu odbyć sesji i powiedzieć, co widzi?
– Musi mieć dostęp do domu, żeby wyczuć otaczające tatę fluidy, jego psychiczną energię. Zabrałam ją do jego biura i posadziłam w jego fotelu. Stale widziała go, jak zbliża się do domu i przechodzi przez frontowe drzwi. A potem nic. To musiał być dom na plaży, bo wyraźnie widziała piasek.
– To mogła być też pustynia.
Blanche zamrugała oczami.
– Chyba tak.
– Mów dalej. Przepraszam, że ci przerwałam.
– Ale to wszystko. Nancy widzi drzwi i potem już nic. Pustka. Bez pomocy Crystal nie może już nic więcej zrobić. Sądzimy, że wyszedł z biura i jak zwykle pojechał do domu na plaży, ale potem wydarzyło się coś złego. Crystal oczywiście zaprzecza. Twierdzi, że tata nigdy nie dotarł do domu, ale to tylko jej słowa.
– Sądzisz więc, że ona wie, gdzie on jest, i ukrywa tę informację?
– Tak – odparła zaskoczona, że w ogóle o to pytam. – Nancy wyraźnie wyczuwa jego obecność. Odnosi silne wrażenie, że został ranny. Otacza go ciemność. Nancy twierdzi, że on próbuje się z nami skontaktować, ale coś mu na to nie pozwala.
– Żyje?
– Jest tego pewna. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Twierdzi jednak, że w grę wchodzą bardzo negatywne siły. Tata jest bardzo zaniepokojony, bo nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. Otaczają go wrogie fluidy. Nancy wyczuwa jego niepokój, ale nic więcej. Twierdzi, że Crystal jest z tym wszystkim powiązana. Prawdopodobnie to za jej sprawą tata znalazł się w tym straszliwym położeniu.
– Jak?
– Mogła go pozbawić przytomności, a potem gdzieś wywieźć.
– A co zrobiła z jego samochodem? Nie chcę się z tobą spierać, ale rzeczywiście dałaś mi wiele do myślenia.
– Mogła mieć wspólnika. Albo kogoś wynająć. Skąd mam to wiedzieć? Ale możesz mi wierzyć, że nic nie sprawiłoby jej większej przyjemności niż pozbycie się taty.
– Dlaczego? Załóżmy, czysto teoretycznie, że kazała go uprowadzić i ojciec trzymany jest gdzieś w odosobnieniu. Jaki mogła mieć motyw? Raczej nie chodziło jej o pieniądze. Nikt nie żądał okupu ani nie chciał się w żaden sposób dogadać.
Blanche pochyliła się w moją stronę.
– Zanim Crystal wyszła za mojego ojca, podpisała umowę przedślubną, na mocy której w przypadku rozwodu nie dostanie ani grosza.
– Spokojnie. Poczekaj chwilę. Nie wyjaśniłaś mi jeszcze, jakie korzyści może jej przynieść zorganizowanie porwania męża.
– Nie powiedziałam wcale, że kazała go porwać, tylko że wie, gdzie on jest.
– A co to ma wspólnego z umową przedślubną?
– Ona ma romans.
– Twoja matka też o tym wspominała. To Clint Augustine, prawda?
– Tak. Teraz zapragnęła być znów wolna, ale chce też mieć pieniądze. Jeśli spróbuje się rozwieść, nie dostanie nic. Skorzysta tylko na śmierci taty.
– Ale zgodnie z wizją Nancy on jeszcze żyje.
– Zgadza się.
– Dlaczego miałaby ryzykować coś tak oczywistego jak romans ze swoim prywatnym trenerem? Czy to by się szybko nie rozniosło?
– On był kiedyś jej trenerem, ale już nie jest. Kiedy zaczęła się z nim pieprzyć, postanowili przestać pokazywać się razem. Ale nie zapobiegło to plotkom.
– Jak się o tym dowiedziałaś?
– Od przyjaciółki mamy, Dany Glazier. Razem z mężem mają dom w Horton Ravine. Joel jest jednym z…
– Pracodawców twojego ojca, słyszałam o tym.
– Ich posiadłość przylega do ogrodu taty, oddziela je tylko płot. Glazierowie mają tam na tyłach mały domek dla gości. Crystal spytała ich pewnego dnia, czy mogliby go wynająć jej przyjacielowi. Twierdziła, że kupił niedawno dom, ale musi go wyremontować i prace dobiegną końca dopiero jesienią. To było w styczniu. Glazierowie i tak nie korzystali z domku, więc pomyśleli: czemu nie? Zaśpiewali osiemset dolarów miesięcznie, a facet nawet nie mrugnął okiem. Oczywiście kiedy Dana zrozumiała, co się dzieje, była przerażona. Uznała tę sytuację za odrażającą, z tym większym bólem powiedziała o tym mamie.
– A dlaczego powiedziała o tym tobie?
– Nie powiedziała. Usłyszałam o tym od przyjaciółki. Dana oczywiście wszystko potwierdziła, ale dopiero wtedy, gdy zaczęłam naciskać. Wierz mi, nie znoszę plotek.
– Mnóstwo osób ich nie znosi. Co oczywiście nie powstrzymuje ich przed przekazywaniem ich dalej. Dlaczego Dana nie wyrzuciła lokatora, skoro uznała sytuację za odrażającą?
– Podpisali umowę na pół roku. Ale teraz już się stamtąd wyniósł. I dobrze. Możesz z nią porozmawiać, jeśli mi nie wierzysz. Dana o wszystkim wie. To przecież działo się pod jej nosem. Biedna mama. Nadal jest przekonana, że tata do niej wróci. Nie dość, że porzucił ją dla takiej… zdziry, to jeszcze ta przyprawiła mu rogi. Wyszedł na głupca.
– Jaki wniosek możemy wyciągnąć z całej tej historii?
– Crystal pragnie jego śmierci. Chce się go pozbyć – powiedziała, po raz pierwszy naprawdę poruszona. Drżały jej wargi i mrugała nerwowo oczami. Spojrzała w stronę holu, próbując się opanować. Pod cienkim materiałem tuniki dostrzegłam nagle tworzące się wybrzuszenie. Była to prawdopodobnie stopka dziecka. Zrozumiałam, dlaczego ludzie tak często pragną położyć dłoń na brzuchu przyszłej matki. Blanche mówiła teraz do przeciwległej ściany. – Wierz mi, wyszła za ojca dla pieniędzy. Umowa przedślubna była z jej strony tylko grą. Może podpisała ją świadomie, ale potem poznała Clinta i wdała się z nim w romans. Kiedy tata umrze, Crystal odziedziczy prawie wszystko. W razie rozwodu nie dostanie ani grosza. To proste.