21
Jessica odsłuchała z sekretarki wiadomość.
– Cześć, Jessico. Mówi Nancy Serat. Z żalem dowiedziałam się o śmierci twojego ojca. Taki miły człowiek. Nie mogę uwierzyć. Odwiedził mnie rano w dniu, w którym zginaj. Niesamowite. Był w bardzo nostalgicznym nastroju. Opowiedział mi o ulubionym żółtym swetrze, który podarował Kathy. Śliczna historia. Szkoda, że nie mogę bardziej pomóc. Trudno mi uwierzyć… przepraszam, plotę bez sensu. Jak zwykle, gdy jestem zdenerwowana. W każdym razie nie będzie mnie do dziesiątej wieczorem. Wpadnij do mnie albo zadzwoń. Do widzenia.
Jessica przewinęła taśmę i ponownie odtworzyła nagranie. A potem trzeci raz. Nancy Serat widziała się z jej ojcem w dniu, w którym go zamordowano.
Jeszcze jeden przypadek?
Raczej nie.
Myron zadzwonił do matki.
– Nie będzie mnie kilka dni w domu – powiedział.
– Słucham?
– Będę u Wina.
– W mieście?
– Tak.
– W Nowym Jorku?
– Skądże, mamo. W Kuwejcie.
– Nie odszczekuj się matce, zostaw to dla kolegów. Dlaczego zostajesz w mieście?
Hm. Miał powiedzieć prawdę? Dlatego, mamusiu, że ja gangster wydał na mnie wyrok śmierci, a nie chcę narażać ciebie i taty. Nie. Pewnie by się zmartwiła.
– Przez kilka wieczorów będę pracował do późna – odparł.
– Na pewno?
– Tak.
– Uważaj na siebie, Myron. Nie chodź sam po nocy. Otworzyły się drzwi.
– Pilna rozmowa na linii trzeciej – oznajmiła Esperanza tak głośno, żeby usłyszała to jego matka.
– Muszę kończyć, mamo. Mam telefon.
– Zadzwoń do nas.
– Na pewno. – Myron skończył rozmowę i spojrzał Esperanzę. – Dziękuję.
– Nie ma za co.
– Ktoś naprawdę dzwoni? Skinęła głową.
– Znowu Timmy Simpson. Próbowałam załatwić to sama, ale uparł się, że sprawa wymaga twojej interwencji.
Timmy Simpson był świeżo upieczonym, wyjątkowo upierdliwym graczem drużyny bejsbolowej Red Sox.
– Cześć, Timmy.
– Cześć, Myron. Czekałem na twój telefon całe dwie godziny!
– Nie było mnie. O co chodzi?
– Jestem w Toronto, w Hiltonie. I w tym hotelu nie ciepłej wody.
Myron odczekał chwilę.
– Czy dobrze cię usłyszałem, Timmy? – spytał. Twierdzisz, że…
– Niewiarygodne, kurwa mać! Włażę pod prysznic, czekami pięć, dziesięć minut. A ta pieprzona woda zimna, Myron. Lodowata! No to w końcu dzwonię do recepcji. A tam jakiś zasrany kierowniczek tłumaczy mi, że mają problem z kanalizacją. Z kanalizacją! Tak jakbym się zatrzymał w przyczepie na kempingu. Więc się go pytam, kiedy to naprawią. A ten nawija mi długo i namiętnie, że nie wie. Dasz, kurwa, wiarę? Nie dam, pomyślał Myron.
– W jakiej sprawie dzwonisz? – spytał.
– Jasny gwint, Myron, jestem zawodowcem! A utknąłem w burdelu, w którym nie ma ciepłej wody! Czy w moim kontrakcie jest coś na ten temat?
– Paragraf o ciepłej wodzie?
– Lub coś w tym stylu. Zrób coś, Myron. Do czego to podobne?! Przed meczem muszę wziąć gorący prysznic. Czy to za duże wymagania? Co mam zrobić?
Wsadź łeb do kibla i spuść wodę, pomyślał Myron, masując skronie.
– Zobaczę, co da się zrobić, Timmy.
– Pogadaj z dyrektorem hotelu. Uświadom mu, jakie to ważne.
– Jasne, w porównaniu z tym problem sierot w Rumunii to drobiazg. Gdyby jednak nie puścili ci szybko gorącej wody, zmień hotel. Rachunek poślemy Red Sox.
– Dobry pomysł. Dziękuję. W słuchawce trzasnęło.
Nie do wiary, pomyślał Myron ze wzrokiem wbitym w telefon. Zagłębił się w fotelu i zajął trzema poważnym problemami: nagłym odejściem Chaza Landreaux, możliwym zmartwychwstaniem Kathy Culver i zepsutą kanalizacją w Hiltonie w Toronto. Z tym ostatnim dał sobie spokój. Nie wszystko mógł załatwić.
Problem numer jeden: Chaz Landreaux szedł w tango z Frankiem Ache’em. Pozostawało tylko jedno – pogadać ze starszym bratem Franka, Hermanem.
Wystukał numer. Nadal znał go na pamięć.
– Tawerna Clancy’ego – odezwał się po pierwszym sygnale głos.
– Mówi Myron Bolitar. Chciałbym się spotkać z Hermanem.
– Chwila… Jutro – oznajmił głos pięć minut później. – O drugiej.
Trzasnęło. Gość nie musiał czekać na odpowiedź. Z Hermanem Ache’em spotykałeś się w terminie, który ci wyznaczył.
Problem numer dwa: Kathy Culver. Cyce nadano z poczty w kampusie. Przesłano je nie tylko Christianowi Steele’owi, ale i dziekanowi Harrisonowi Gordonowi. Dlaczego? Kathy pracowała dla dziekana. Czy tylko przy porządkowaniu dokumentów? A może romansowali? A co z urodziwą żoną Gordona? Czy pod suknią nosiła bieliznę?
Zbaczał z tematu.
Katalizatorem w tej sprawie było ogłoszenie w Cycach. Gary Grady twierdził, że nie ma z tym nic wspólnego. Być może. Tak czy owak zdjęcie dziewczyny musiało przejść przez ręce Freda Nicklera. Poczciwy Freddy tkwił w tym po uszy.
Myron odszukał numer telefonu i zadzwonił.
– Gorąca Prasa. Czym mogę służyć?
– Chciałbym mówić z Fredem Nicklerem.
– Kto dzwoni?
– Myron Bolitar.
– Proszę zaczekać.
– Halo? – odezwał się po minucie Fred Nickler.
– Pan Nickler? Tu Myron Bolitar.
– Tak. O co chodzi?
– Chciałbym przyjechać i zadać panu jeszcze kilka pytań w związku z tym ogłoszeniem.
– Niestety, w tej chwili jestem bardzo zajęty. Mógłby pan zadzwonić jutro? Jakoś się umówimy.
Myron nie odpowiedział.
– Halo? Jest pan tam?
– Czy wie pan, kto zrobił to zdjęcie, panie Nickler?
– Ależ skąd.
– Pański znajomy, Jerry, twierdzi, że nie ma z nim nic wspólnego.
– Myron, przecież nie urodził się pan wczoraj. Jakiej odpowiedzi pan po nim oczekiwał?
– Twierdzi, że to nie on umieścił je w ogłoszeniu.
– Niemożliwe. To on dał ogłoszenie. I on dostarczył zdjęcie.
– A więc ma pan odbitkę?
– Na pewno jest gdzieś w aktach – odparł po chwili Nickler.
– To może ją pan wyjmie, a ja po nią przyjadę.
– Nie lubię być niegrzeczny, ale doprawdy nie mam w tej chwili czasu. To zdjęcie będzie takie samo jak w gazecie.
– Zdjęcie Kathy ukazało się tylko w Cycach.
– Słucham?
– Jej zdjęcia nie było w żadnym innym z pańskich pism. Tylko w Cycach.
– I co z tego? – spytał po chwili Nickler, nagle spuszczając z tonu.
– To, że we wszystkich sześciu magazynach było to samo ogłoszenie. Identyczna strona z identycznymi fotkami. Z jedną malutką zmianą w Cycach. Ktoś podmienił jedno zdjęcie w dolnym rzędzie. Podmienił je w tym jednym magazynie, w innych nie. Dlaczego?
Fred Nickler kaszlnął.
– Naprawdę nie wiem. Wie pan co, sprawdzę to i się odezwę. Mam tysiąc rozmów. Śpieszy mi się. Do widzenia.
W słuchawce trzasnęło.
Myron usiadł wygodnie. Fred Nickler zaczął panikować.
Trzęsącą się ręką Fred Nickler wybrał numer.
– Policja powiatowa – usłyszał po trzech sygnałach. Odchrząknął.
– Z Paulem Duncanem, proszę – powiedział.