Nazajutrz Gallagher i Ali Jordan poszli na posterunek policji, żeby przekazać dokumenty generałowi Biglari. Po drodze Gallagher zapytał Jordana, czy jego zdaniem Paul i Bill mogą zostać oskarżeni o jakieś przestępstwo.

– Bardzo wątpię – odpowiedział Jordan.

Na posterunku policji generał ostrzegł Jordana, że ambasada poniesie pełną odpowiedzialność, jeśli Paul i Bill jakimś sposobem uciekną z kraju – na przykład na pokładzie amerykańskiego samolotu wojskowego.

Następnego dnia – ósmego grudnia, w dzień ewakuacji – Lou Goeltz zadzwonił do EDS. Dowiedział się przez swoją wtyczkę w irańskim Ministerstwie Sprawiedliwości, że dochodzenie, którego koronnymi świadkami mieli być Paul i Bill, dotyczyło oskarżenia o korupcję wobec uwięzionego ministra zdrowia, doktora Sheikholeslamizadeha.

Dowiedziawszy się wreszcie, o co chodzi, Paul doznał pewnej ulgi. Na szczęście mógł powiedzieć policji prawdę: EDS nie dawała łapówek. Wątpił zresztą, czy ktokolwiek je wręczał. Urzędnicy irańscy byli z reguły skorumpowani, ale dr Sheik – jak w skrócie nazywał go Paul – wydawał się ulepiony z innej gliny.

Z wykształcenia chirurg ortopeda, miał chłonny umysł oraz imponujące zdolności organizacyjne. W Ministerstwie Zdrowia otaczał się młodymi, zdolnymi menedżerami, którzy potrafili pokonywać biurokratyczne trudności. Projekt EDS był tylko częścią jego ambitnego planu: dr Sheik chciał, żeby irańska służba zdrowia dorównała amerykańskiej. Paul nie przypuszczał, żeby taki człowiek mógł brać łapówki.

Paul nie miał się czego bać – o ile informacje wtyczki Goeltza były prawdziwe. Ale czy na pewno były? Dr Sheik został aresztowany przed trzema miesiącami. Byłby to dziwny zbieg okoliczności, gdyby Irańczycy przypomnieli sobie o Paulu i Billu akurat wtedy, gdy Paul zagroził przerwaniem przez EDS pracy, jeśli ministerstwo nie zapłaci rachunków.

Po ewakuacji pozostali w Iranie pracownicy EDS przeprowadzili się do dwóch domów i święto Ashura – 10 i 11 grudnia – spędzili na grze w pokera. W jednym domu grano wysoko, a w drugim nisko. Paul i Bill grali wysoko. Dla bezpieczeństwa zaprosili dwóch „ochroniarzy” znajomych Coburna z wojskowego wywiadu – którzy mieli broń. Przy stolikach nie pozwalano na noszenie broni, toteż „ochroniarze” pozostawili ją w hallu.

Wbrew oczekiwaniom święto Ashura minęło stosunkowo spokojnie: miliony Irańczyków wzięły udział w antyrządowych demonstracjach na terenie całego kraju, ale aktów przemocy było niewiele.

Kiedy święto się skończyło, Paul i Bill ponownie zaczęli się zbierać do wyjazdu, spotkała ich jednak przykra niespodzianka. Na początek, poprosili Lou Goeltza z ambasady, aby zwrócił im paszporty. Goeltz oznajmił, że w takim razie będzie musiał poinformować o tym generała Biglari, czyli innymi słowy uprzedzić policję, że Paul i Bill planują ucieczkę.

Goeltz twierdził, że przyjmując paszporty uprzedził pracowników EDS, że taki właśnie układ zawarł z policją. Widocznie jednak powiedział to bardzo cicho, gdyż nikt sobie tego nie przypominał.

Paul był wściekły. Dlaczego Goeltz w ogóle musiał zawierać jakiś układ z policją? Nie musiał im mówić, co zrobił z amerykańskimi paszportami. Przecież, na miłość boską, nie wysłano go tutaj, żeby pomagał policji! Ambasada miała pomagać Amerykanom, nie?

Czy Goeltz mógłby machnąć ręką na tę głupią umowę i zwrócić im paszporty po cichu albo przynajmniej zawiadomić policję dopiero wtedy, kiedy Paul i Bill będą już bezpieczni w domu? Absolutnie wykluczone – oświadczył Goeltz. Gdyby naraził się policji, wszyscy mieliby kłopoty, a on sam musiał troszczyć się o pozostałe dwanaście tysięcy Amerykanów przebywających w Iranie. Poza tym nazwiska Paula i Billa umieszczono na czarnej liście ochrony lotniska i gdyby nawet mieli wszystkie dokumenty w porządku, kontrola paszportowa nigdy by ich nie przepuściła.

Gdy do Dallas dotarła wiadomość, że Paul i Bill na dobre utknęli w Iranie, EDS i prawnicy rozpoczęli energiczną akcję. Nie mieli już tak dobrych kontaktów w Waszyngtonie jak dawniej, za czasów administracji republikanów, ale zostało tam jeszcze paru ich przyjaciół. Rozmawiali z Bobem Straussem, głównym arbitrem od spornych spraw w Białym Domu, który przypadkiem pochodził z Teksasu. Z admirałem Tomem Moorerem, byłym Szefem Połączonych Sztabów Marynarki, Lotnictwa i Wojsk Lądowych, który znał wielu generałów kierujących obecnie wojskowym rządem w Iranie. Z Richardem Helmsem, byłym dyrektorem CIA i poprzednim ambasadorem USA w Iranie. Na skutek nacisku, jaki EDS wywierała na Departament Stanu, ambasador amerykański w Iranie William Sullivan poruszył sprawę Paula i Billa na spotkaniu z premierem Iranu, generałem Azhari.

Nic nie pomogło.

Minęło trzydzieści dni – termin, jaki Paul dał Irańczykom na zapłacenie długu. 16 grudnia Paul przesłał doktorowi Emrani formalne wypowiedzenie kontraktu. Ale jeszcze nie zrezygnował do końca. Zaproponował, żeby kilku już ewakuowanych urzędników wróciło do Teheranu, okazując tym gotowość EDS do ponownego nawiązania rozmów z ministerstwem. Niektórzy z nich, ośmieleni spokojnym przebiegiem święta Ashura, sprowadzili nawet swe rodziny.

Ani ambasada, ani pracownicy EDS w Teheranie nie mogli się dowiedzieć, kto wydał rozkaz zatrzymania Paula i Billa. Informację tę zdobył w końcu od generała Biglari Majid, ojciec Fary. Dochodzenie prowadził sędzia śledczy Hosain Dadgar, urzędnik średniego szczebla w prokuraturze, zatrudniony w wydziale, który zajmował się przestępstwami administracyjnymi i posiadał bardzo szerokie uprawnienia. Dadgar kierował śledztwem w sprawie dr Sheika, uwięzionego byłego ministra zdrowia.

Skoro ambasada nie potrafiła przekonać Irańczyków, żeby wypuścili Paula i Billa z kraju i nie mogła też oddać im paszportów, to czy nie mogłaby przynajmniej załatwić, żeby ten Dadgar przesłuchał ich jak najszybciej i zwolnił jeszcze przed Bożym Narodzeniem? Boże Narodzenie niewiele znaczy dla Irańczyków – odpowiedział Goeltz – ale Nowy Rok, to co innego, spróbuję więc – dodał – załatwić przesłuchanie przed Nowym Rokiem.

W drugiej połowie grudnia ponownie wybuchły zamieszki. Pracownicy EDS natychmiast opracowali plan drugiej ewakuacji. Trwał strajk generalny. Eksport nafty, główne źródło dochodów rządu, został całkowicie wstrzymany, co zredukowało do zera szansę EDS na otrzymanie zapłaty. Tak niewielu Irańczyków zgłaszało się do pracy w ministerstwie, że ludzie z EDS nie mieli nic do roboty i Paul odesłał połowę z nich do Stanów na święta.

Paul spakował bagaże, zamknął dom i przeniósł się do hotelu Hiltona, gotów do wyjazdu przy pierwszej sposobności.

Miasto huczało od pogłosek. Jay Coburn wyławiał najbardziej interesujące i przekazywał Paulowi. Najbardziej niepokojącą wiadomość przekazała Bunny Fleischaker, Amerykanka mająca przyjaciół w Ministerstwie Sprawiedliwości. Bunny pracowała dawniej dla EDS w Stanach i chociaż w Teheranie zajmowała się czymś innym, nadal utrzymywała kontakty z firmą. Zadzwoniła do Coburna, żeby mu powiedzieć, że Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza aresztować Paula i Billa.

Paul przedyskutował to z Coburnem. Ambasada USA nie potwierdziła wiadomości. Zgodzili się obaj, że ambasada z pewnością ma lepsze rozeznanie niż Bunny Fleischaker. Postanowili nie podejmować żadnych działań.

Paul spędził spokojnie Wigilię z kilkoma kolegami w domu Pata Sculleya, młodego kierownika z EDS, który z własnej woli wrócił do Teheranu. Żona Sculleya, Mary, wróciła razem z nim i to ona przygotowała wigilijną kolację. Paul tęsknił za Ruthie i dzieciakami.

Dwa dni po Bożym Narodzeniu odezwała się ambasada. Udało im się zorganizować spotkanie Paula i Billa z sędzią śledczym Hosainem Dadgarem. Spotkanie miało się odbyć następnego ranka, 28 grudnia, w budynku Ministerstwa Zdrowia przy alei Eisenhowera.

Bill Gaylord wszedł do gabinetu Paula parę minut po dziewiątej z filiżanką kawy. Ubrany był w tradycyjny strój EDS: garnitur, białą koszulę, dyskretny krawat i czarne półbuty.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: