Indianin szedł coraz ostrożniej, prawie bezszelestnie. Było już słychać szum płynącej rzeki. Wkrótce też ukazał się jej brzeg, jeszcze bardziej ożywiony niż gąszcz dżungli. Smuga przyczaił się za krzewem. Naraz, gdzieś w koronach wysokich drzew rozległo się głośne, charakterystyczne klekotanie, podobne do bocianiego. Potem z gwałtownym trzepotem skrzydeł tukany pomarańczowe [24]uciekły na widok myśliwych. Opodal, nad brzegiem rzeki złośliwe, swarliwe czaple [25]przybierały najdziwaczniejsze pozy, wypatrując ryb w wodzie. Skradającym się krokiem chodziły jakby na szczudłach. Szyje trzymały głęboko wciągnięte między skrzydła, by w odpowiedniej chwili wyprostowawszy je gwałtownie, niby celnie rzuconym oszczepem, uderzyć w zdobycz.

Indianin dał Smudze znak. Niebawem przykucnęli za pniem drzewa. Mały Tropiciel w milczeniu wskazał ręką. Na brzegu rzeki buszowało kilka zwierząt pokrytych szczeciniastą sierścią o barwie brunatnej z odcieniem rudawym. Jedne skubały trawę i objadały korę z młodych drzewek, inne siedziały nad wodą na tylnych nogach, podobnie jak czynią to psy. Głosy kapibar przypominały chrząkanie świń. Długość tułowia dorosłych sztuk dochodziła do jednego metra, a wysokość w karku do około pięćdziesięciu centymetrów. Kapibary biegały niezbyt szybko, lecz Smuga wiedział, że przestraszone potrafią uciekać błyskawicznymi susami. Nie tracił więc czasu. Wypatrywał młodszej sztuki. Wkrótce uniósł sztucer. Nacisnął spust. Celnie trafione zwierzę padło na ziemię, pozostałe natychmiast rzuciły się do rzeki i, wspaniale nurkując, rychło zniknęły z pola widzenia.

Zanim myśliwi zdążyli podejść do zdobyczy, nadleciały wielkie urubu [26], czyli czarnogłowe sępy o częściowo nagiej głowie i szyi. Posępne, ociężałe ptaszyska z trzepotem dużych skrzydeł opadły na gałęzie drzew, a niektóre nawet wprost na ziemię w pobliżu martwej kapibary. Pojawienie się Smugi z Indianiątkiem zmusiło żarłoczne sępy do cierpliwego oczekiwania na swoją kolej w rozpoczęciu uczty.

Smuga postanowił zabrać do obozu całą kapibarę, której skóra nadawała się do wyrobu siodeł i pasów, a wytopiony tłuszcz miał podobno właściwości lecznicze. Indianin, pożyczonym od Smugi nożem uciął grubą gałąź, a następnie lianami przymocował do niej upolowane zwierzę. W ten sposób łatwiej mogli nieść łup, który ważył około pięćdziesięciu kilogramów.

Smuga zamyślony obserwował pracującego chłopca. Zamierzał powierzyć go opiece Wilsona, a później zatrudnić w kompanii w Manaos. Wiedział, że większość Indian lubi trzymać w swych domach różne zwierzęta i ptaki, toteż chcąc, aby chłopiec nie czuł się tak bardzo osamotniony, zagadnąłŕ- Słuchaj, Mały Tropicielu, czy nie chciałbyś mieć własnego psa? Mam zmyślnego szczeniaka w Manaos. Mogę ci go podarować!

Krótki błysk radości zajaśniał w oczach chłopca, lecz zaraz został zamaskowany obojętnym wyrazem twarzy. Chłopiec umiał już skrywać swe uczucia, jak dorosły Indianin.

– Sim, senhor, chciałbym – odparł powściągliwie.

– A więc dobrze, psiak jest twój. Przyślę go tutaj z najbliższym transportem żywności. Na tego psa wołam Nero, lecz możesz nazwać go według swego upodobania. Młody jeszcze, szybko się przyzwyczai.

– Czy on lubi Indian? – zaciekawił się Mały Tropiciel.

– Dlaczego miałby nie lubić takiego miłego chłopca jak ty? – pytaniem odparł Smuga.

Mały Tropiciel umilkł, dopiero po dłuższej chwili szepnąłŕ- Pies senhora Mateo nienawidził Indian. Nie mogłem nawet podejść do niego.

– Widocznie wytresowano go w ten niemądry sposób – odparł Smuga i urwał rozmowę. Rozmyślał przez chwilę, po czym znów zagadnął: – Co zrobił Mateo z tym psem? Prócz indiańskich psów nie widziałem innego w obozie.

– Zabrał go do lasu na polowanie – wyjaśnił chłopiec. – Potem po powrocie powiedział, że pies mu uciekł.

– Mateo na pewno bardzo gniewał się z powodu tej ucieczki – rzekł Smuga ł roześmiał się, jakby uważał historię za zabawną. Wiedział, że cudze niepowodzenia zazwyczaj śmieszyły Indian.

– Tak, ale on tylko udawał złość – odpowiedział Indianin. – Przecież sam odwiązał psa z arkanu i odegnał w las.

– Chyba przyśniło ci się to wszystko – zażartował Smuga. – Nie mogłeś tego widzieć. Mateo na pewno nie zaprosił cię na polowanie!

– Nie, nie, senhor! Nie zabrał mnie. On także nienawidzi Indian. Ale ja akurat tropiłem jeżozwierza, gdy senhor Mateo nadszedł ze swoim psem. Ukryłem się w gąszczu i wszystko widziałem. Przymocował jakiś przedmiot do obroży psa, a potem odwiązał go z arkanu i odegnał w las.

– Czy pamiętasz może, kiedy to się stało? – zapytał Smuga, coraz bardziej zaintrygowany.

– Pamiętam, było to właśnie na jeden księżyc przed napadem na obóz.

Smuga odczuł jakiś nieokreślony niepokój. Naraz drgnął, jakby nieoczekiwanie dokonał niezwykłego odkrycia. Zaraz jednak udał, że śledzi lot urubu kołujących w powietrzu nad padliną. Dopiero po dłuższym czasie odezwał się obojętnym tonemŕ- Czy Mateo zawsze chodził na polowanie z tym swoim psem?

– W jaki sposób mógłby zawsze z nich chodzić, skoro miał go zaledwie kilka księżyców! – oburzył się chłopiec, bowiem sądził, że biali zawsze powinni wszystko wiedzieć bez pytania.

– No tak, masz rację – potaknął Smuga i uśmiechnął się. – Od kogo dostał tego psa?

– Nie wiem, przywiózł go znad Amazonki, gdy odbierał ze statku transport żywności.

– Cóż to za przedmiot przywiązał Mateo do obroży psa? – zagadnął Smuga.

– Nie spostrzegłem, nie mogłem podkraść się zbyt blisko. Bałem się, że pies mnie zwęszy.

– Czy ten pies więcej już nie powrócił do obozu?

– Nie, nie wrócił. Pewno też bał się senhora Mateo. To zły człowiek!

– Może nawet bardzo zły – potwierdził Smuga. – Nie mów mu nigdy o tym, że go wtedy śledziłeś. Mógłby zrobić ci krzywdę.

– Nie powiem, senhor. Boję się go.

Smuga przerwał rozmowę. Nabił fajkę tytoniem, po czym zapalił i począł rozmyślać. Starał się wpleść przypadkowo zdobytą informację w nikłe ślady zebrane podczas śledztwa. Dopiero późnym popołudniem powrócił z chłopcem do obozu. Tego wieczora długo nie mógł zasnąć.

Następnego ranka, jak zwykle, wstał o świcie. Szybko zjadł śniadanie, a następnie założył na biodra pas z rewolwerami i wyszedł z baraku. Zaraz natknął się na Nixona, który zawołałŕ- Hallo! Właśnie chciałem z panem porozmawiać. Czas już wracać do Manaos. Mateo sprytny chłop, podgonił robotę. Wilson może rozpoczynać zbieranie kauczuku. Nic tu po mnie.

– Kiedy chce pan wyruszyć? – zapytał Smuga.

– Jutro o świcie. Czy wraca pan ze mną? Nic więcej pan tu chyba nie wywęszy. Za wiele czasu minęło od napadu. Nie mamy żadnych dowodów przeciw Alvarezowi. Więc co, jedziemy razem?

– Odpowiem panu po południu – odparł Smuga. – Teraz chciałbym pokazać Mateowi miejsce na brzegu rzeki dogodne do zbudowania nowej przystani dla łodzi.

– Stara jeszcze nadaje się do użytku…

– Ma pan rację, ale przy tej okazji chcę pogadać z Mateem.

– Czyżby pan jescze miał nadzieję dowiedzieć się czegoś nowego?

– Chcę porozmawiać z nim na osobności.

– Jak pan uważa. Nie mogę mieszać się w pana kompetencje. Ale to chyba strata czasu.

– Być może. Mimo to porozmawiam. Wrócimy wkrótce.

Smuga podszedł do grupy Indian wykańczających mieszkalny barak. Mateo ochrypłym od ciągłego krzyczenia głosem ponaglał robotników. Smuga znał przysłowiowe lenistwo Metysów, więc wydało mu się, że Mateo przyspiesza pracę, aby tym samym jak najprędzej pozbyć się nadzoru zwierzchników. Uważnym wzrokiem obrzucił Metysa. Na jego biodrach zwisał pas z rewolwerem. Zza spodni wystawała rękojeść noża.

– Mateo! – zawołał Smuga.

– Sim, senhor! – odparł Metys podchodząc bliżej.

– Czy dzisiaj skończycie ten barak?

– Już prawie gotowy.

вернуться

[24] Tukan pomarańczowy (Rhamphastos ariel) – jak wszystkie gatunki tukanów charakteryzuje się oryginalnym, dużym dziobem, zazębionym piłowate na krańcach szczęk. Około 60 gatunków zamieszkuje podzwrotnikową Amerykę.

вернуться

[25] Rodzina czapli (Ardeidae) tworzy drugi podrząd bocianokształtnych. Zamieszkuje wszystkie części Ziemi, z wyjątkiem krajów polarnych.

вернуться

[26] Amerykę zamieszkuje pięć gatunków ścierwników, z których najbardziej znane są: czerwonogłowy (Cathartes aura) i czarnogłowy (Cathartes urubu). Obydwa gatunki mają upierzenie niepozorne, jednostajnie czarne, różniące się natomiast ubarwieniem nagich części głowy i szyi. Czerwonogłowy zamieszkuje całą Amerykę od Kanady aż do Cieśniny Magellana, głównie na wybrzeżach, podczas gdy czarnogłowy należy raczej do fauny Ameryki Południowej, sięgając Meksyku i południowych stanów USA. Z życia i obyczajów ścierwniki podobne są do innych sępów.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: