– A jeśli go złapią, zanim my to zrobimy?
– W tym wypadku nigdy się o tym nie dowiemy. Zabójstwa się skończą, a my będziemy się dziwić dlaczego.
– Takie rozwiązanie mnie nie satysfakcjonuje – oświadczyła.
– Nie.
– Ty żądasz sprawiedliwości. Zaaresztowania, rozprawy sądowej, wyroku skazującego… według wszelkich kanonów prawa.
– Mówisz tak, jakbym prosiła o gwiazdkę z nieba.
– W tych okolicznościach tak to właśnie jest.
– Czy po to mnie tu ściągnąłeś? Żeby mi powiedzieć, że nigdy nie ujmę mordercy?
Pochylił się ku niej; dostrzegła w jego oczach determinację.
– Chcemy tego samego, Jane. Pełnego przewodu sądowego. Śledzę tego człowieka od Kosowa. Myślisz, że zgodziłbym się na mniej?
– Teraz już pani rozumie, dlaczego ją ściągnęliśmy – rzekł pojednawczo Conway.
– Z potrzeby dochowania tajemnicy.
– Mamy jej aż za dużo.
– W tej chwili to jedyna możliwość doprowadzenia sprawy do końca, czego, jak sądzę, wszyscy sobie życzymy.
Nie odpowiedziała. Przez moment przyglądała się senatorowi.
– To pan zapłacił za mój przyjazd, prawda? Za bilety, przejazdy samochodami, piękny hotel? To nie było na koszt FBI?
Conway skinął głową i uśmiechnął się łobuzersko.
– Załatwianie ważnych spraw wymaga dyskrecji, aby nie zostawiać śladów – rzekł.