Jedno w się wino jako w beczkę leją.”
Prawda, że wielka w sługach dziś odmiana,
Ale też trudno o takiego pana,
O jakich nam więc starszy powiadali;
Oni się w męstwie, w dzielności kochali,
Dziś leda Żyda z workiem pieprzu wolą —
Nie dziw, że rzadko za tarczami kolą.
Na pieszczone ziemiany
Gniewam się na te pieszczone ziemiany,
Co piwu radzi szukają przygany.
Nie pij, aż ci się pierwej będzie chciało,
Tedyć się każde dobrym będzie zdało.
Na pijanego
Nie darmo Bakcha37 z rogami malują,
Bo pijanego i dzieci poczują.
Niech głowa, niech mu służą dobrze nogi —
Sama postawa ukazuje rogi38.
Na poduszkę
Szlachetne płótno, na którym leżało
Owo tak piękne w oczu moich ciało,
Przecz39 tego smutny u Fortuny sobie
Zjednać nie mogę, aby głowie obie
Pospołu40 na twym wdzięcznym mchu leżały,
A zobopólnych41 rozmów używały?
Więcej nie śmiem rzec, bo i tak się boję,
Że z tych słów Zazdrość myśl rozumie moję.
Na posła papieskiego
Pośle papieski rzymskiego narodu,
Uczysz nas drogi, a sam chybiasz brodu.
Nawracaj42 lepiej niżli twój woźnica,
Strzeż nas tam zawieźć, gdzie płacz i tesknica43.
Na Sokalskie mogiły
Tuśmy44 się mężnie prze ojczyznę bili
I na ostatek gardła położyli.
Nie masz przecz, gościu, złez nad nami tracić,
Taką śmierć mógłbyś sam drogo zapłacić.
Na starą
Teraz by ze mną zygrywać45 się chciała,
Kiedyś, niebogo, sobie podstarzała.
Daj pokój, prze Bóg!46 Sama baczysz snadnie47,
Że nic po cierniu, kiedy róża spadnie.
Na starość
Biedna starości, wszyscy cię żądamy,
A kiedy przydziesz, to zaś narzekamy.
Na stryja48
Nie bądź mi stryjem49, Rzymianie mawiali,
Kiedy się komu karać nie dawali.
Bądź ty mnie Stryjem przedsię po staremu,
Jedno nic nie bierz synowcowi swemu.
Na swoje księgi
Nie dbają moje papiery
O przeważne50 bohatery;
Nic u nich Mars, chocia srogi,
I Achilles prędkonogi51;
Ale śmiechy, ale żarty
Zwykły zbierać moje karty.
Pieśni, tańce i biesiady
Schadzają się do nich rady52.
Statek tych czasów nie płaci53,
Pracą człowiek próżno traci.
Przy fraszkach mi wżdy naleją,
A to wniwecz, co się śmieją.
Na Ślasę
Stań ku słońcu, a rozdziew gębę, panie Ślasa,
A już nie będziem szukać inszego kompasa54:
Bo ten nos, coć to gęby już ledwe nie minie,
Na zębach nam okaże, o której godzinie.
Na śmierć
Obłudny świecie, jakoć się tu widzi,
Doszedłem portu; już więc z inszych szydzi!
Na Świętego Ojca55
Świętym cię zwać nie mogę, ojcem się nie wstydzę,
Kiedy, wielki kapłanie, syny twoje widzę.
Na ucztę
Szeląg56 dam od wychodu57, nie zjem, jeno jaje58:
Drożej sram, niźli jadam; złe to obyczaje.
Na utratne59
Na przykrej skale, gdzie nikt nie dochodzi,
Zielone drzewo słodkie figi rodzi,
Których z wronami krucy zażywają,
Ludzie żadnego pożytku nie mają;
Takżeć nie wiem, z kim wszytko drudzy zjedzą,
A ludzie godni gdzieś na stronie siedzą.
O chłopcu
Pan sobie kazał przywieść białągłowę,
Aby z nią mógł mieć tajemną rozmowę.
Czekawszy chłopca dobrze długą chwilę,
Tak żeby drugi uszedł był i milę,
Pojźrzy pod okno, a ci sobie radzi!
I rzecze z góry do onej czeladzi:
„Po diable, synku, folgujesz tej paniej:
Jam kazał przywieść, a ty jedziesz na niej.”
O chmielu
Co to za sałata rana,
Rózynkami posypana?60
Chmiel, jeśli dobrze smakuję;
Przetociem go w głowie czuję.
O dobrym panie
Dobry pan jakiś, jadąc sobie w drogę,
Ujźrzał u dziewki w polu bossą nogę.
„Nie chodź — powiada — bez butów, ma rada,
Bo macierzyzna tak zwietrzeje rada.”
„Łaskawy panie, nic jej to nie wadzi,
Chyba, żebyście pijali z niej radzi.”
O Doktorze Hiszpanie61
„Nasz dobry doktor spać się od nas bierze62,
Ani chce z nami doczekać wieczerze.”
„Dajcie mu pokój! najdziem go w pościeli,
A sami przedsię bywajmy weseli!”
„Już po wieczerzy, pódźmy do Hiszpana!”
„Ba, wierę, pódźmy, ale nie bez dzbana.”
„Puszczaj, doktorze, towarzyszu miły!”
Doktor nie puścił, ale drzwi puściły63.
„Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!”
„By jeno jedna” — doktor na to powie.
Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,
A doktorowi mózg się we łbie mąci.
„Trudny — powiada — mój rząd z tymi pany:
Szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany.”
Ofiara
Łuk i sajdak twój, Febe64, niech będzie, lecz strzały
W sercach nieprzyjacielskich w dzień boju zostały.
O fraszkach
Komu sto fraszek zda się przeczyść65 mało,
Ten siła złego wytrwać może cało.
O fraszkach
Najdziesz tu fraszkę dobrą, najdziesz złą i śrzednią,
Nie wszytkoć mury wiodą materyją przednią;
Z boków cegłę rumieńszą i kamień ciosany,
W pośrzodek sztuki kładą i gruz brakowany.
O gospodyniej66
Proszono jednej wielkimi prośbami,
Nie powiem o co, zgadniecie to sami67.
A iż stateczna68 była białagłowa69,
Nie wdawała się z gościem w długie słowa,
Ale mu z mężem do łaźniej kazała,
Aby mu swoję myśl rozumieć dała.
Wnidą do łaźniej, a gospodarz miły
Chodzi by w raju70, nie zakrywszy żyły71.
A słusznie, bo miał bindasz72 tak dostały,
Żeby był nie wlazł w żadne famurały73.
Gość poglądając dobrze żyw74, a ono75
Barzo nierówno pany podzielono76.
Nie mył się długo77 i jechał tym chutniej78:
Nie każdy weźmie po Bekwarku79 lutniej80.
O gospodyniej
Starosta jednej paniej rozkazał objawić,
Że legata rzymskiego u niej miał postawić.
„Ba, toć — pry — legat prawy, co go stawiać trzeba81,
Ale w mym domu takim nie dawają chleba.”
O Hannie
Serce mi zbiegło, a nie wiem inaczej,
Jedno do Hanny, tam bywa naraczej82.
Tom był zakazał, by nie przyjmowała
W dom tego zbiega, owszem, wypychała.
Pójdę go szukać, lecz się i sam boję
Tam zostać. Wenus, powiedz radę swoję!
O Hannie
Tu góra drzewy natkniona,
A pod nią łąka zielona;
Tu zdrój przeźroczystej wody
Podróżnemu dla ochłody;