– To Stary Myśliwy, ojciec detektywa Yu – wyjaśnił.
– On też pracuje dla pana?
– Nie, jest na emeryturze. Pomaga mi w innej sprawie. – Wstał. – Pora się pożegnać.
Nie mógł zostać dłużej. Rohn nic nie wiedziała o jego drugiej sprawie, a on nie zamierzał jej w nią wtajemniczać. To nie jej interes.
Kiedy usiłowała się podnieść, delikatnie oparł rękę na jej ramieniu.
– Niech pani odpoczywa, inspektor Rohn. Jutro czeka nas mnóstwo pracy. Dobranoc.
Zamknął za sobą drzwi.
Echo jego kroków ucichło w głębi korytarza.
Rozległ się dźwięk zatrzymującej się windy; po chwili zaczęła zjeżdżać na dół.
Wprawdzie inspektor Rohn wciąż mogła mieć zastrzeżenia do swojego chińskiego partnera i jego ewentualnego udziału w tuszowaniu sprawy, ale za ten wieczór była mu wdzięczna.
Rozdział 11
Chenowi nie udało się skontaktować ze Starym Myśliwym. Zapomniał spytać, skąd staruszek dzwoni. Był zbyt zajęty opowiadaniem historii chińskiego doktora Żywago swojej jednoosobowej amerykańskiej publiczności. Postanowił pójść do domu pieszo. Być może zanim tam dojdzie, Stary Myśliwy znów się skontaktuje.
Telefon zadzwonił na rogu ulicy Syczuan, ale odezwał się detektyw Yu.
– Doigraliśmy się, szefie.
– Co takiego?
Yu opowiedział o zatrutej potrawie w hotelu i zakończył:
– Gang ma powiązania z policją w Fujianie.
– Pewnie masz rację – przyznał Chen, powstrzymując się od dodania „nie tylko w Fujianie". – To śledztwo jest co prawda wspólną operacją, ale nie musimy meldować miejscowym glinom o wszystkim i na każdym kroku. Sam podejmuj działania. Nie przejmuj się ich reakcją. Biorę na siebie pełną odpowiedzialność.
– Rozumiem, starszy inspektorze Chen.
– Od tej pory dzwoń do mnie do domu albo na moją komórkę. Faksy też wysyłaj pod domowy numer. W razie nagłej potrzeby skontaktuj się z Małym Zhou. Musisz być bardzo ostrożny.
– Wy też miejcie się na baczności.
Sprawa zatrucia pokarmowego przypomniała Chenowi incydenty związane z inspektor Rohn. Najpierw motocykl, potem wypadek na schodach.
Mogli być śledzeni. A kiedy rozmawiali z Zhu, ktoś uszkodził schody. W innych okolicznościach starszy inspektor Chen uznałby to za niewiarygodną historię rodem z Liaozhai [1],ale mieli przecież do czynienia z triadami.
Wszystko należało brać pod uwagę.
Triada mogła działać na dwóch frontach – w Szanghaju i Fujianie. Gangsterzy okazali się sprytniejsi, niż przypuszczał. I bardziej wyrachowani. Zamachy, jeżeli rzeczywiście to były zamachy, zorganizowano tak, by wyglądały jak wypadki i aby żaden ślad nie prowadził do zleceniodawców.
Przez chwilę zastanawiał się, czy ostrzec inspektor Rohn, ale zrezygnował. Co by jej powiedział? Wszechobecność gangsterów nie wpłynęłaby dobrze na wizerunek współczesnych Chin. Bez względu na okoliczności musiał pamiętać, że działa w interesie narodowym. Rohn nie powinna mięć negatywnego wyobrażenia o chińskiej policji czy Chinach.
Spojrzał na zegarek i zadzwonił do domu sekretarza Li, ten zaś zaprosił go na rozmowę.
Li mieszkał przy ulicy Wuxing, w otoczonym murem kompleksie mieszkalnym dla kadry wyższego szczebla. Przy bramie stał uzbrojony żołnierz, który energicznie zasalutował Chenowi.
Sekretarz Li czekał w obszernym salonie apartamentu z trzema sypialniami. Pokój był nowocześnie umeblowany i większy niż cały dom Lihuy. Chen usiadł na krześle obok donicy ze wspaniałymi orchideami. Kwiaty kołysały się lekko w powiewach wiatru wpadającego przez okno, a ich delikatny aromat wypełniał cały pokój.
Na ścianie wisiał długi zwój z dwoma wersami napisanymi kaligrafią kai:
Stary koń odpoczywający w stajni wciąż pragnie galopować przez tysiące mil.
Był to cytat ze Spoglądając na morzeChao Cao, subtelna aluzja do sytuacji samego Li. Do połowy lat osiemdziesiątych wysocy rangą funkcjonariusze chińscy nigdy nie odchodzili na emeryturę i trwali na stanowiskach do końca, ale po wprowadzonych przez Deng Xiaopinga zmianach systemowych ich również zaczął obowiązywać wiek emerytalny. Zatem za parę lat także Li będzie musiał opuścić swój urząd. Chen poznał odciśniętą pod wersami czerwoną pieczęć słynnego kaligrafa. Zwój jego autorstwa na międzynarodowym rynku kosztował fortunę.
– Przepraszam, że niepokoję was w domu o tak późnej porze, sekretarzu Li – powiedział Chen.
– Nie ma sprawy. Jestem dziś wieczór sam. Żona pojechała do syna.
– Wasz syn się przeprowadził?
Li miał córkę i syna, oboje w wieku około dwudziestu pięciu lat. Na początku ubiegłego roku, dzięki stopniowi służbowemu Li, córka otrzymała mieszkanie z komendy. Funkcjonariusz wysokiego stopnia miał prawo do dodatkowego mieszkania, ponieważ potrzebował więcej przestrzeni, żeby pracować dla socjalistycznego państwa. Ludzie gderali za jego plecami, ale nikt nie odważył się poruszyć tej sprawy na zebraniu komisji kwaterunkowej. Zaskakujące jednak, że syn Li, świeżo upieczony absolwent college'u, również dostał własne mieszkanie.
– Przeprowadził się w ubiegłym miesiącu. Żona dziś u niego przenocuje. Zajmuje się urządzaniem jego nowego lokum.
– Gratuluję, towarzyszu sekretarzu Li. To prawdziwe święto.
– Cóż, jego wuj wpłacił zaliczkę na małe mieszkanie i pozwolił mu się wprowadzić – wyjaśnił Li. – Reforma gospodarcza wprowadziła wiele zmian w naszym mieście.
– Rozumiem. – Chen skinął głową. A więc to był rezultat reformy mieszkaniowej. Rząd zaczął zachęcać ludzi, aby kupowali własne mieszkania, nie czekając na przydziały komisji kwaterunkowej, ale niewielu mogło sobie na to pozwolić, poza nowobogackimi. – Jego wujowi musi dobrze powodzić się w interesach.
– Ma mały bar.
Chen przypomniał sobie opowieść Starego Myśliwego o nietykalnym szwagrze Li. Ci parweniusze odnosili sukcesy nie dzięki swoim talentom biznesowym, ale dzięki guanxi.
– Herbata czy kawa? – spytał z uśmiechem Li.
– Kawa.
– Ale mam tylko rozpuszczalną.
Chen opowiedział Li o próbie otrucia w Fujianie.
– Nie bądźcie zbyt podejrzliwi – stwierdził Li. – Niektórzy z naszych kolegów w Fujianie pewnie są niezbyt zadowoleni z obecności detektywa Yu. Zdaję sobie sprawę, że to ich teren. Ale oskarżanie tamtejszych funkcjonariuszy o związki z gangami to przesada. Nie macie żadnych dowodów, starszy inspektorze Chen.
– Nie twierdzę, że wszyscy są powiązani z triadami, ale jeden kret może wyrządzić wiele szkód.
– Odpocznijcie trochę, towarzyszu. Yu i wy jesteście przepracowani. Nie ma potrzeby wyobrażać sobie, że walczycie w górach Bagong, gdzie każde drzewo i krzew są żołnierzem wroga.
Li zrobił aluzję do bitwy za panowania dynastii Jin, kiedy to wyobraźnia wodza ogarniętego paniką zmieniła wszystko dookoła w nieprzyjaciela ścigającego go w górach. Chen podejrzewał jednak, że to Li stracił przeciwnika z oczu. Nie było czasu na odpoczynek. Dostrzegł delikatną zmianę w podejściu Li do śledztwa i zastanawiał się, czy przypadkiem nie zrobił coś więcej, niż oczekiwał jego partyjny przełożony.
Chen zaczął mówić o współpracy z inspektor Rohn, jednym z głównych powodów niepokoju Li.
– Amerykanie prowadzą śledztwo, realizując własne interesy – skomentował Li. – To oczywiste, że ona współpracuje. Dopóki będą wiedzieli, że robimy wszystko, co w naszej mocy, nie musimy się martwić, na razie tylko tym powinniśmy się zajmować.
– Tylko tym? – Chen nie zdołał ukryć zdziwienia.
– Oczywiście, będziemy się starali odnaleźć Wen, ale to może nie być łatwe w tak krótkim czasie, jaki nam sami wyznaczyli. Nie musimy z ich powodu zbaczać z naszej drogi.
– Nigdy dotąd nie zajmowałem się tak delikatnym przypadkiem o międzynarodowym charakterze. Proszę przekazać mi trochę więcej szczegółów, towarzyszu sekretarzu Li.
– Wykonujecie wspaniała pracę. Amerykanie muszą mieć pewność, że staramy się z całych sił. To bardzo ważne.