– Billy'ego?
– Tak. On powozi.
Chase uniósł głowę, ale znów oślepiło go słońce.
– Połóż się na brzuchu. Tak kazał lekarz – powiedziała ostro.
Zmarszczył brwi.
– Jaki znów lekarz? – spytał z irytacją w głosie. – Nigdy nie sypiam na brzuchu. Na pewno czułbym się o wiele lepiej, gdybym dotąd leżał na plecach.
– Nie mam cierpliwości do twoich fochów! – odparła ze złością. – Leż na brzuchu albo na boku, byle nie na plecach!
– Dlaczego?
– Skoro nie wiesz, to znaczy, że nie wytrzeźwiałeś na tyle, aby było warto z tobą rozmawiać.
Chase ze złością przewrócił się na bok. Uczynił to jednak wolno i ostrożnie.
Jessie umilkła. Awanturę postanowiła zrobić później, po ustąpieniu mdłości. Miała przynajmniej na co czekać.
Rozdział 28
Obudziła się w końcu na wołanie Billy'ego i rozejrzała nieprzytomnie. Leżała nieruchomo jeszcze chwilę, dopóki nie dotarła do niej informacja, że są już prawie w domu. Usiadła, dziękując losowi, że może znów się poruszać bez obawy o żołądek. Nastało już jednak późne popołudnie, a o takiej porze nie dokuczały jej mdłości. Nie zamierzała przespać całego dnia. Czy z Billym wszystko w porządku? Chyba tak. Chase wciąż spał. Jego czoło wydawało się naturalnie ciepłe. W chwili gdy położyła mu rękę na głowie, Summers ścisnął jej nogę. Jessie chciała powiedzieć mu parę ostrych słów, lecz zorientowała się szybko, iż był to tylko odruch. Summers spał nadal, z policzkiem wtulonym w jej łono.
Oczy Jessie ciskały błyskawice. Ruch mężczyzny wywołał niepożądaną reakcję w dolnych partiach jej ciała, choć – jak właśnie sobie pomyślała – nic podobnego nie powinno się zdarzać. Jak można bowiem gardzić mężczyzną, a jednocześnie go pragnąć? Jak można?!
Roztrząsanie tego problemu pochłonęło ją do tego stopnia, że nie zauważyła nawet, iż zajechali pod dom. Rachel wyszła na ganek, rzuciła okiem na Chase'a i weszła z powrotem do środka. Jessie wzruszyła ramionami. Rachel przecież nie wiedziała, że Chase jest ranny. Gdyby zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, na pewno zachowałaby się inaczej. Oby tak się w końcu stało! – pomyślała. Nie zamierzała pielęgnować rannego sama.
– Pobiegnij po Jeba, Billy, i zobacz, czy nie. kręcą się w pobliżu jacyś inni mężczyźni, którzy mogliby zanieść Chase'a do domu – rozkazała. – Dziękuję za powożenie. Wspaniale się spisałeś.
Billy uśmiechnął się z zadowoleniem i poszedł szukać Harta. Za chwilę pojawił się znowu, niemal ciągnąc za sobą staruszka.
– No i co tu mamy? – spytał ciekawie Jeb. – Myślałem, że już go nigdy więcej nie zobaczę.
– Nie ty jeden – mruknęła Jessie z niesmakiem, przeczołgując się na tył wozu. – Został ranny podczas mego pobytu w mieście, a Doc Meddly wiedział o naszej znajomości i wrobił mnie w pielęgnację chorego.
– Nie mów! – zachichotał Jeb.
– Nie widzę w tym nic śmiesznego – odparła.
– Co on do tej pory robił w mieście?
– Grał w karty, chlał i zadawał się z dziwkami.
– Nie mów! – powtórzył stary z rozbawieniem.
– Przestań i pomóż mi wnieść go do środka.
– W szałasie podobno nie ma nikogo – oznajmił Billy. -Tak przynajmniej twierdzi Jeb.
– Damy sobie radę we trójkę – mruknął Jeb. – On w ogóle nie może chodzić?
– Będzie musiał – odparła dziewczyna. – Nóg nie połamał. Billy, idź przygotuj łóżko – zakomenderowała. -Ja i Jeb pomożemy mu jakoś dowlec się na miejsce.
– Jak ciężko jest ranny? – spytał poważnie Jeb, gdy Billy pomknął w kierunku domu.
Jessie opowiedziała, co się stało.
– Powinien leżeć przez parę dni, co oznacza, że ktoś musi się nim opiekować. W innym przypadku nigdy bym go tutaj nie przywiozła.
Potrząsnęła Chase'em i westchnęła, gdy ten przetoczył się na plecy.
– Na pewno pozrywa sobie szwy. Mam nadzieję, że nadal potrafisz posługiwać się igłą.
– Nie mów, że oberwał w plecy! – Jeb podniósł głos w oburzeniu.
– Niestety, oberwał, ale resztę wyjaśnię ci później. Na razie postarajmy się ściągnąć go z wozu.
Jakoś im się to udało, ale nie od razu. Dopóki jego stopy nie stanęły na ziemi, Chase nawet nie otworzył oczu. Miał takie kłopoty z utrzymaniem równowagi, że musieli go niemal ciągnąć.
Zarzuciwszy sobie ręce rannego na ramiona, dotarli z trudnością do dawnego pokoju Thomasa Blaira. Billy przygotował już posłanie i czekał na nich niespokojnie. Na szczęście łóżko nie było wysokie i nie miało podestu.
– Ustaw go tak, by ukląkł, a potem opuścimy go na brzuch – instruowała Jessie.
– Chryste, nie! – jęknął Chase.
– Zamknij się! – nakazała niecierpliwie dziewczyna. – Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak wyrzekał na spanie na brzuchu.
– Gdyby bulgotały ci w żołądku dwie kwarty czystej whisky, też byś narzekała, młoda damo.
Jessie puściła jego ramię i zrobiła krok wstecz.
– Zdaje się, że po południu zdołałeś się jej pozbyć -rzekła rozbawionym tonem, rozcierając obolały bark.
Uśmiechnął się boleśnie.
– A ty wymiotowałaś tuż obok, więc mogłabyś mi przynajmniej okazać trochę współczucia.
Jeb i Billy popatrzyli dziwnie na Jessie, co jeszcze bardziej wyprowadziło ją z równowagi.
– Zachowujesz stanowczo zbyt wielką jasność umysłu jak na człowieka, którego musiałam tu wlec jak worek kartofli.
Chase uniósł głowę. Na jego wargach błądził lekki uśmiech.
– Miałem wam pomóc? Nikt mnie o to nie prosił.
Jeb prychnął pogardliwie i wyszedł z pokoju, mamrocząc coś pod nosem. Billy chichotał, dopóki Jessie nie spiorunowała go wzrokiem.
– Pozbieram… rzeczy z wozu – zaproponował szybko i zniknął.
Jessie zwróciła na Chase'a płonące oczy.
– Powoli dochodzę do wniosku, że wcale nie jesteś tak chory, jak twierdził Doc – rzekła zimno. – W tej sytuacji Jeb zabierze cię do miasta, gdy będzie oddawał wóz.
– Kolejna taka podróż?! – wykrzyknął. – Nigdy w życiu! Co zresztą znaczy ta cała gadanina o doktorze? Mam straszliwego kaca i tyle, na co mi lekarz?
– Nie pamiętasz, co się stało, prawda? Chase przymknął oczy.
– Po prostu się uchlałem. Pewnie trochę bardziej niż zwykle, ale co z tego? Ostatnio w ogóle dużo piłem.
– A może imię Annie przywróci ci pamięć? Zaniepokoiła go gniewna nuta w tonie Jessie. Jedyną Annie, jaką znał, była…
Przyłożył dłonie do skroni, co spowodowało natychmiast przeszywający ból w plecach. Nie wiedział, co gorsze: cierpienia fizyczne czy też wspomnienie wędrówki po schodach w towarzystwie Srebrnej Annie. Przez cały czas marzył o tym, by iść obok Jessie, by z nią się za chwilę kochać. Czy naprawdę wylądował w pokoju prostytutki?
Otworzył szeroko oczy. Widział, że Jessie jest bardzo zła. Stała przy ścianie, z rękami skrzyżowanymi na piersiach, sztywna i napięta. Próbowała zamaskować swe uczucia pogardą, ale przez cały czas piorunowała Chase'a wzrokiem.
Wiedziała. Skądś wiedziała. Trzęsła się z oburzenia. A on nie mógł się zdecydować, czy to powód do radości, czy smutku.
– Chyba potrafię ci wytłumaczyć… – zaczął nieśmiało.
– Czyżby? – spytała zimno. – Miejsce, w którym cię znaleziono, wyjaśnia wszystko.
– Miejsce, w którym mnie znaleziono? Poszłaś do saloonu? Niemożliwe!
– Owszem, byłam tam. Ja i jeszcze pół miasta. Cała historia znajdzie się w gazetach! Już widzę te nagłówki: „Pijak napadnięty i obrabowany w pokoju nierządnicy", „Złodziej uciekł ze spodniami ofiary, gdyż nieszczęśnik nie miał ich na sobie w chwili, gdy go zaatakowano".
Chase przymrużył powieki.
– Uważasz, że to zabawne?
– Nic nie uważam, ale tak to wygląda. Czy też może nie pamiętasz, że pchnięto cię nożem w plecy?
Spróbował zmienić ułożenie ciała, ale nie dał rady.
– Więc dlatego tak bardzo mnie boli?
– Na pewno.
– Rana jest poważna?
– Doc Meddly twierdzi, że powinieneś przez parę dni poleżeć, gdyż straciłeś dużo krwi. Gdyby nie to, doszedłbyś do formy o wiele szybciej.