On nie znosi kart, a ona kicha na kosmetyki? Świetnie, zmieniamy przynętę1

Może być: – orgia wyszukanego żarcia, – instrumenty muzyczne, dęte i szarpane, – rozpłomieniony kolekcjoner tego samego, co ona lub on zbiera, zagłębiający już w jej lub jego kolekcję drżące chciwością dłonie, Tego, jak Boga kocham, nie zniesie nikt1

– całkiem nowa szał – kobieta, szukająca porady u niego, – całkiem nowy szał – mężczyzna, szukający pomocy u niej, – Powódź, zalewająca mieszkanie, pochodząca z pralki, – całkowity brak pożywienia, – rodzina z prowincji, nocująca u nas, – dawny przyjaciel, proponujący znakomity interes i diabli wiedzą co tam jeszcze, grunt, żeby było nie do odparcia zachęcające, względnie nie do zniesienia obrzydliwe.

Rzecz oczywista, pierwszym efektem naszych działań będzie jego (jej) wściekła furia. Furia ma to do siebie, że bywa ślepa.

Ponadto wielokierunkowa.

Drugim efektem byłaby ucieczka z domu, gdyby nie owe wstręty przyjemne.

Na furię reagujemy różnie, zależnie od naszego charakteru. A zatem: od: nie zwracać żadnej uwagi do: zabić tasakiem (ewentualnie zadusić gołymi rękami.

W tym ostatnim, skrajnym, przypadku kwestia wytrzymywania przestaje wchodzić w rachubę.

Po drodze, między zerem a szczytem, mamy najprzeróżniejsze możliwości na przykład: 1. Ciche dni.

2. Łagodne przytakiwanie awanturze, bez względu na jej treść.

3. Racjonalne wyjaśnienia.

4. Rzewny płacz.

5. Objawy skruchy.

Zwracamy uprzejmie uwagę, że rzewny płacz dotyczy raczej kobiet, bo do płaczącego rzewnie mężczyzny należałoby wezwać pogotowie. Objawy skruchy natomiast są biseksualne.

6. Postawienie bez słowa na stole jego ukochanej potrawy.

7. Położenie bez słowa na stole diamentowego naszyjnika.

8. Opuszczenie domu. (A nasze furioso niech się awanturuje samotnie.) 9. Wybuchnięcie awanturą wzajemną.

I tym podobne.

Wskazane jest reagować w sposób dla nas przyjemny, a dla naszej Istoty nieznośny. Bowiem: Doznawanie samych nieprzyjemności rychło nakłoni Istotę do odruchowego szukania odmiany. Być może, przestanie się awanturować.

Furia w Istocie wzrośnie i odbije się na otoczeniu, w tym na obrzydliwej osobie postronnej.

Osoba postronna w końcu tego nie zniesie.

Istnieje, oczywiście, niebezpieczeństwo, że osoba dysponuje przestrzenią mieszkalną, która naszej Istocie objawi się jako azyl niebiański i wówczas krewa. Zostajemy porzuceni w przyśpieszonym tempie. Dobrze byłoby zatem zorientować się w warunkach życiowych osoby przed podjęciem decyzji w kwestii naszych sposobów działania.

Z drugiej jednakże strony czynimy założenie, iż chęć wytrzymywania ze sobą ma być wzajemna.

Zatem nasza Istota nigdzie nie poleci, tylko podejmie starania.

Wielokierunkowość furii może okazać się dla nas korzystna z nader prostego powodu.

Otóż jednostki całkowicie obce, nie mające najmniejszych powodów do wytrzymywania z naszą Istotą, stawią opór, zniecierpliwią się i okażą się niebotycznie wstrętne. Na ich tle możemy zabłysnąć niczym gwiazda na firmamencie i przybrać postać anioła bez skazy Ponadto na wszystkim ucierpi osoba postronna, bo na co komu takie coś, co się wiecznie spóźnia albo nie przychodzi wcale, jeśli zaś przyjdzie, zajęte jest głównie wypychaniem z siebie stresu. Dla osoby żadna frajda1

W tym całym interesie istnieją dwie, nader istotne korzyści dodatkowe. Primo, mamy szansę skłócić naszą Istotę z osobą, a secundo, zyskujemy znakomitą rozrywkę. Już samo obmyślanie wstrętów dostarczy nam miłego zajęcia, później zaś wnikliwa obserwacja rezultatów da pokarm naszej duszy.

Upragnione te rezultaty czy nie, w każdym razie pouczające.

Dzięki czemu z naszym obiektem doświadczalnym zaczynamy wytrzymywać bez trudu i prawie nie chcemy, żeby porzucał osobę1

Tak między nami mówiąc, po drugiej stronie medalu możemy się znaleźć MY i NASZA osoba postronna.

No i proszę, tu się pojawia zgryzota1

Jak, do diabła, wytrzymać w naszym własnym domu z tą zarazą, która zatruwa nam najpiękniejsze chwile?

Z tym strażnikiem więziennym, który nas trzyma w czterech ścianach? Z tym psem policyjnym, który wywęsza na nas bodaj cień obcej woni? Z tym koszmarem, który zmusza nas do wkraczania w nasze własne progi ze wstrzymanym oddechem i butami w ręku, który rzuca w nas salaterką z parówkami w sosie pomidorowym, który płacze histerycznie i drapie nas po twarzy, który trzyma się nas niczym pijawka wszędzie i przy każdej okazji…?

Ze smutkiem zwracamy uwagę, że większość wyżej wymienionych nieprzyjemności bywa udziałem mężczyzn. Kobiety załatwiają te sprawy dyplomatyczniej i buty w ręku nie wchodzą w rachubę.

A wszak chcieliśmy tylko odrobinę upiększyć i opromienić naszą nudną i szarą egzystencję…

Miejmyż rozum, do licha1

Skoro wyłącznie opromienić na boku, a nie radykalnie zmieniać, skoro na współżyciu z naszą Istotą w gruncie rzeczy nam zależy, zastanówmy się trochę i opromieniajmy subtelniej.

A zatem: Żadnych publicznych demonstracji1

Żadnych spotkań w cztery oczy tam, gdzie nas wszyscy znają.

Żadnych błysków w oku w towarzystwie.

Żadnego odprowadzania pod dom i odnoszenia paczuszek z zakupami, podczas gdy nasza żona dyguje torbiska z pożywieniem i bieliznę z pralni.

Żadnego naprawiania niczego (kranu, gniazdka, wtyczki, urwanego wieszaka), podczas gdy nasza żona doprosić się nie może o domknięcie nieszczelnego okna.

Szczególnie, że nie zabiegi natury technicznej najlepiej służą opromienianiu…

Żadnej dyskredytacji naszego męża w ludzkich oczach.

I odwrotnie.

Żadnej krytyki naszej żony jak wyżej.

Żadnych kąśliwych uwag, kiedy nasza żona jest zarazem partnerką przy brydżu.

I odwrotnie.

Żadnych objawów niechęci w tańcu z naszym mężem, choćbyśmy były stonogą, a on podeptałby nam wszystkie pary obuwia.

Odwrotnie nie wchodzi w grę. Kobiety na ogół umieją tańczyć.

Itd. wręcz przeciwnie.

Jeśli chcemy sobie opromieniać, zarazem wytrzymując bez trudu z naszą Istotą, nader wskazane jest ustawiać Istotę na piedestale, nie bacząc na ząb, złamany przy zgrzytaniu.

Same pochwały, same starania, same zachwyty.

Jeśli nasza Istota stwierdzi przy ludziach, że niegdyś ten podlec, Johnson, wygryzł ze stanowiska biednego Bieruta, ewentualnie, że huk przy przekraczaniu bariery dźwięku pochodzi z pęknięcia samolotu, radośnie piejemy nad jej osobliwym poczuciem humoru.

Jeśli nasza Istota wkracza w grono osób znajomych i obcych wprost od fryzjera – eksperymentatora, wyglądając jak przerażające straszydło, upieramy się, że to właśnie najbardziej nam się podoba, i z rozczuleniem całujemy jej rączki.

Jeśli nasza Istota po raz osiemdziesiąty opowiada ten sam kretyński dowcip, wybuchamy perlistym śmiechem, zapewniając, iż bawi nas on coraz bardziej i nikt na świecie nie opowiada tego lepiej.

Jeśli nasza Istota w szlachetnej chęci poprawienia i w głębokim przekonaniu, że umie, psuje cudzy komputer (samochód, radio, telefon, zabytkowy zegar…), Winą energicznie obarczamy tego kretyna, konstruktora urządzenia, ewentualnie idiotę, który wcześniej usiłował poprawiać.

Jeśli nasza Istota topi się na płytkiej wodzie, stanowczo twierdzimy, że udaje, bo tak naprawdę świetnie pływa.

I tym podobne.

Przenigdy (!) nie mówimy ze wzgardą: Bo przecież on ma dwie lewe ręce…

Bo przecież ona spaskudzi najprostszą potrawę…

Bo on znowu straci pieniądze na jakąś głupotę…

Bo ona znowu zrobi z siebie mazepę…

Ogier się znalazł, cha cha…

Ognista miłośnica, cha cha…

Znów mi będzie stękał na zgagę…

Znów będzie stękała na wątrobę…

Ponadto: 1. Nie przerywamy w środku zdania, jeśli nasza Istota coś opowiada.

Chyba że wyjawia szczegóły zaplanowanego przez nas skoku na bank.

2. Nie wyrywamy Istocie z rąk wioseł z krzykiem, że przewróci łódź i wszystkich potopi.

Chyba że przed nami już słychać wodospad Niagara.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: