– Może w zwykłej rodzinie. Ale w przypadku ludzi z taką przeszłością? Daj spokój. Nie jesteś głupia, potrafisz to sobie poukładać. Twoi rodzice stracili już jedno dziecko. A ty straciłaś całą rodzinę. Ojciec praktycznie wydziedziczył twojego brata. Nie sądzisz, że to uruchomiło te same mechanizmy? Czy ty, twoja matka, a może nawet stary dobry tatko nie poczuliście, że wszystko znowu się rozpada? Stare lęki, stare obawy…

Melanie poszarzała na twarzy.

– O Boże – szepnęła. – Może od razu wyrwiesz mi serce?

– Nie wyrywam ci serca. Ale ktoś usiłuje ci przywrócić pamięć.

– Ale dlaczego? Kto?

– Ktoś, kto wie, co się stało z Meagan. Ktoś, kto miał dostęp do zabawki. Ktoś, kto wie o tobie dość, by przewidzieć, że zapach gardenii wyzwoli wspomnienia o Meagan.

Melanie skinęła powoli głową.

– Larry Digger.

– Nie. Larry Digger nie ma o tym wszystkim bladego pojęcia. Gdyby coś wiedział, już by napisał artykuł. Nie bawiłby się w stawianie świeczek.

– Russell Lee Holmes?

– Dawno gryzie ziemię. No, przecież wiesz, o kim mówię. Natychmiast się zjeżyła.

– Nie wiem! Moja rodzina nie ma z tym nic wspólnego!

– Larry Digger zapewnił, że coś ukrywają…

– Larry Digger to pijak!

– Larry Digger znał ich w Teksasie, zanim ty ich poznałaś. Dlaczego twój ojciec znalazł się w szpitalu w chwili, gdy cię znaleziono? Dlaczego pamiętasz Meagan Stokes? Musisz mieć coś wspólnego z Russellem Lee Holmesem, a Larry Digger twierdzi, że twoi rodzice o tym wiedzą. Nie adoptowali pierwszej z brzegu dziewczynki, lecz córkę Russella Lee Holmesa.

– To nie ma sensu! – Poderwała się z łóżka. Stali twarzą w twarz i żadne nie cofnęło się ani o krok. – Rodzice kochali Meagan! Nie mogliby zaadoptować córki jej mordercy!

– Skąd wiesz? Skąd wiesz?

Przez chwilę wyglądała tak, jakby chciała go uderzyć. Chyba sama nie wiedziała, dlaczego tego nie zrobiła. Powietrze między nimi zgęstniało. Potem jej spojrzenie padło na usta Davida i w atmosferze pojawiło się boś nowego. Melanie zacisnęła wargi i cofnęła się gwałtownie.

– Dobrze – powiedziała zimno. – Przyjmijmy, że tak jest. Moi ukochani rodzice rzeczywiście adoptowali córkę Russella Lee Holmesa. Może w jakiś chory i pokrętny sposób doszli do wniosku, że w ten sposób wyrównają rachunki. Byłam nafaszerowana narkotykami, więc nie pamiętałam, skąd pochodzę. Mój ojciec zajrzał do szpitala i hop! Wszystko poszło zgodnie z planem. Ja dostałam rodzinę, oni córkę. Wszyscy byli szczęśliwi. Zgadza się?

– Tak – mruknął podejrzliwie. Ani przez chwilę nie sądził, że w to uwierzyła.

– A po dwudziestu latach, co się dzieje? Moi rodzice nagle wyjawiają prawdę? A może jeszcze lepiej, ustawiają mi w pokoju ołtarz w nadziei, że sobie wszystko przypomnę, uświadomię sobie, kim jestem i co im zawdzięczam? Nie żartuj. Najpierw w tajemnicy adoptują córkę mordercy, a potem po kryjomu wyjawiają tę pierwszą tajemnicę. Bez sensu.

Zmarszczył brwi.

– Tak, to nie ma sensu.

– Co ty powiesz.

– Chyba, że…

– Nie!

– Chyba, że tylko jedna osoba usiłuje wyjawić prawdę. Zastanów się. Pół roku temu cała rodzina stanęła na głowie. Ojciec oddalił się od twojego brata, matka od ojca, nawet ty od Briana. Wyglądało na to, że wszystko się zmienia. Może w tym rzecz. Może pół roku temu ktoś postanowił wyjawić prawdę i zadzwonił do Larry’ego Diggera. Co ty na to?

Zamilkła. Na to nie miała gotowej odpowiedzi. Przez ostatnie pół roku w jej rodzinie zmieniło się wszystko. Dobrze o tym wiedziała.

– Powinniśmy rozpatrzyć kandydatury wszystkich członków twojej rodziny.

– Nie.

– Zrobisz to ze mną albo z Chenneyem. Matka może wrócić lada chwila.

– Wiesz co? Potrafisz być prawdziwym sukinsynem.

– Tak, ale to ten sukinsyn zauważył, że jakiś lump wyciąga cię z domu. I to ten sukinsyn poleciał ci na pomoc, kiedy zemdlałaś w korytarzu. Więc może nie jest taki zły.

W jego głosie brzmiała uraza, na którą nie powinien sobie pozwolić. Melanie odwróciła spojrzenie, wyraźnie znękana.

– Nie – powiedziała w końcu. – Nie jesteś taki zły.

Przestąpił z nogi na nogę, trochę udobruchany, ale nieprzejednany. Nie przyszedł tu, żeby wysłuchiwać komplementów.

– Jesteśmy bardzo skryci – dodała po chwili. – Moi rodzice dość już wycierpieli. Nie chcę, żebyś ich traktował jak przestępców.

– Wiem. Obiecuję, że o tym nie zapomnę. Zacznijmy od ojca i brata. Wszyscy wiedzą, że doktor Stokes wykluczył Briana z testamentu. Może go tym rozwścieczył?

– Brian nie jest taki. Nie będę udawać, że między nim a ojcem wszystko układa się idealnie, ale gdyby chciał go zranić, nie wykorzystywałby Meagan.

To zbyt okrutne dla niego samego. Widziałeś go, kiedy wszedł do mojego pokoju. Był bardziej nawet wstrząśnięty niż ja. Zrozum, zobaczył zabawkę swojej siostry. Tej samej siostry, o której śmierć się obwinia.

– Bardzo wrażliwy chłopak.

– Meagan została porwana i zamordowana. Miał wtedy dziewięć lat, czyli był na tyle duży, że rozumiał, co się dzieje, ale nie potrafił nic na to poradzić. Śmierć Meagan była dla tej rodziny ciosem, rozumiesz? Gdyby się z tego otrząsnęli, to by dopiero było dziwne!

Nie skomentował tego. W głębi ducha uważał, że w odniesieniu do Stokesów „dziwne” to łagodne określenie.

– A twoja matka? Nie pochwala decyzji Harpera. Zaczęła pić…

– Tak, ale wszystko zaczęło się od porwania Meagan. Śmierć córki ją złamała. Do dziś się nie podniosła po tym ciosie. Czasem w nocy staje przed portretem i dotyka go tak, jakby czuła ciepło ciała Meagan. Wtedy wystarczy spojrzeć jej w oczy, żeby zobaczyć pytanie: co takiego zrobiłam źle? Czy mogłam być lepszą matką? Wiem, że czasem patrzy na mnie i Briana i umiera ze strachu. Nie czepiaj się mojej matki. Ona zapłaciła straszną cenę.

– Cała rodzina się nad nią trzęsie. A jest dorosłą kobietą.

– Kochamy ją! Martwimy się o nią!

– A ojca nie kochacie?

– To co innego. Ojciec potrafi o siebie zadbać. A mama…

– Ma kłopoty. Depresja, alkoholizm. Ataki lęku. Patricia Stokes bywa wspaniałą kobietą, może nawet kochającą matką, ale jeśli chodzi o zdrowie psychiczne…

– Moja matka jest wspaniała i kocha nas. Ale… brakuje jej Meagan. Uniósł brew i spojrzał jej w oczy. Nie odwróciła wzroku.

– A twój ojciec? Jak się zachowuje?

– Ach, tato to tato. – Po raz pierwszy wyraźnie się odprężyła. – To prawdziwy mężczyzna. Śmieje się, kiedy chce mu się płakać, i nigdy się nie przyznaje, że coś go boli. Bardzo poważnie traktuje rolę jedynego żywiciela rodziny i dba o nasze finanse. Wiesz, rola pana domu. Pewnie rozumiesz go lepiej ode mnie.

– A wydziedziczenie własnego syna?

Skrzywiła się.

– Tato nie potrafi przyznać się do błędu. – Milczała przez chwilę. Potem dodała spokojnie: – Jest człowiekiem, który leczy. Leczy ludzi, leczy problemy. Niestety, trudno uleczyć ból, żal i poczucie winy. Wiem, że nie rozumie tego, co się dzieje z mamą, a po oświadczeniu Briana zupełnie stracił głowę. W jego świecie synowie po prostu nie bywają gejami. Musi mieć czas, żeby się z tym oswoić. To naprawdę dobry ojciec.

– Bardzo się szczyci swoimi zarobkami.

– Owszem, zarabia dobrze.

– Czy nie za dobrze?

– Nie rozumiem. Ostentacyjnie wzruszył ramionami.

– Ile kosztuje taki dom na Beacon Street? Milion? Dwa miliony? A meble, samochody, letnie domki? Dzieła sztuki, antyki, jedwabne zasłony… Bardzo dostatnie życie, nawet jak na lekarza.

Znowu się zjeżyła.

– Nie wydaje mi się, żeby dochody mojego ojca miały tu jakieś znaczenie.

– Większość zbrodni popełnia się z miłości lub dla pieniędzy. A Larry Digger wspomniał, że w Teksasie twoi rodzice żyli na zbyt wysokiej stopie.

– Larry Digger jest zazdrosny. I tyle.

Odczekał chwilę. W pokoju zapadła niezręczna cisza, ale Melanie się nie ugięła. Stokesowie mieli wspaniałą córkę, choć może na nią nie zasługiwali. Mieli ją dzięki Russellowi Lee Holmesowi. Cholera, przeszedł go dreszcz.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: