– Tak. Oczywiście. Przecież po to tam poszłam. Czekałam na tę chwilę od dawna.
Parker uniósł głowę i Alex dostrzegł jego przelotne, triumfujące spojrzenie.
– Więc przyznaje się pani do zabicia Stefana Vincy, wczoraj w godzinach wieczornych, w jego garderobie znajdującej się na terenie Chamber Theatre? – Ton inspektora nabrał urzędowego brzmienia.
– Nie mam nic więcej do powiedzenia poza tym, co panowie usłyszeliście.
Angelica Dodd podniosła się z miejsca, jak gdyby chcąc im dać do zrozumienia, że damę można skazać na śmierć, ale nie należy indagować jej wbrew jej woli.
– Chwileczkę… -mruknął Alex. – I zabiła go pani sztyletem?
– Tak… Sztyletem o złoconej rękojeści, na której był napis Pamiętaj, że masz przyjaciela.
– A dlaczego pani to zrobiła?
– Obawiam się, że tego panowie nigdy się nie dowiecie.
– Przeciwnie – Alex stał naprzeciw przyglądając się jej spokojnie. – Wiem już, dlaczego. Stefan Vincy szantażował panią i wymógł, aby przyszła pani do teatru na przedstawienie Krzeseł dla załatwienia pewnej transakcji. Zgodziła się pani odwiedzić go w przerwie lub po przedstawieniu, aby wręczyć mu kosztowności i pieniądze, których domagał się natychmiast, grożąc, że inaczej zaszkodzi pani córce. Dlatego zabrała pani tak wielką torebkę. W tych maleńkich cackach teatralnych nie mieści się nic poza lornetką i chusteczką. Tak było, prawda?
Angelica Dodd patrzyła na niego oczyma rozszerzonymi zdumieniem. Ale nie odpowiedziała.
– To zresztą było jasne od początku śledztwa. – Alex lekko strzepnął palcami. – Interesuje mnie co innego: kiedy zdążyła pani przeczytać napis na sztylecie?.
– Czytałam go tysiąc razy… – pani Dodd odzyskała spokój. – Znam ten sztylet na pamięć.
– A czy wyjęła go pani z szuflady?
Znowu spojrzała na niego ze zdumieniem, ale natychmiast kiwnęła potakująco głową.
– Tak. Z szuflady biurka mego męża.
– Co? – powiedział Parker, ale Alex uniósł rękę uciszającym gestem.
– Czy mogłaby nam pani wskazać miejsce, z którego pani wzięła sztylet?
– Tak… oczywiście… – Mąż trzymał go razem z wieloma zbytecznymi drobiazgami, jakie ma każdy mężczyzna. Znajdował się on tu, w tym biurku.
– Gdzie dokładnie?
Pani Dodd raz jeszcze lekko wzruszyła ramionami, a potem podeszła do biurka i wyciągnęła środkową szufladę.
– Leżał o tu, na samym wierzchu… Wyciągnęła rękę, a później odruchowo poszła za nią spojrzeniem. Przez chwilę stała nieruchomo jak skamieniała. Później zachwiała się. Parker podbiegł i podtrzymał ją.
– Zemdlała, zdaje się… – powiedział i spojrzał w głąb szuflady. I on znieruchomiał. Alex podszedł i pokiwał ze zrozumieniem głową.
Na dnie szuflady leżał sztylet absolutnie taki sam jak ten, który wbito w pierś aktora Stefana Vincy.
X. Rodzice Anny Dodd
Alex rozejrzał się, wziął ze stołu karafkę, nalał wody do szklanki i przytknął ją do ust pani Dodd, która w tej samej chwili otworzyła oczy. Wyswobodziła się z podtrzymującego ją ramienia Parkera i chwiejnym krokiem podeszła do krzesła. Potem usiadła i ukryła twarz w dłoniach. Plecy jej zaczęły drgać i rozpłakała się cicho.
Parker spojrzał na Alexa ponad głową łkającej kobiety. W jego oczach było tyle bezradności i tak ogromne zdumienie, że Joe uśmiechnął się prawie niedostrzegalnie. Pozostawiając panią Dodd jej łzom, zbliżył się do otwartej szuflady i wyjął z niej sztylet. Parker zbliżył się.
– Jest identyczny… – szepnął.
Nagle odwrócili się obaj. W otwartych drzwiach stał siwiejący, niewysoki, szczupły mężczyzna w piżamie i narzuconym na nią szlafroku.
– Co się tu dzieje? – zapytał spokojnie. – Czy panowie jesteście włamywaczami?
– Przeciwnie. – Parker podszedł do niego. – Jestem inspektorem Scotland Yardu, a ten pan jest moim współpracownikiem. Przybyliśmy do państwa w związku z morderstwem popełnionym na aktorze, Stefanie Vincy.
– Co? – powiedział mężczyzna w szlafroku. – Stefan zabity? – Oparł się ręką o framugę drzwi. Przez chwilę Alex przypuszczał, że zemdleje, podobnie jak przedtem jego żona. Ale sir Thomas Dodd opanował się. Wyprostowany wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Dopiero teraz, kiedy znalazł się w kręgu światła, obaj stojący dostrzegli, jak bardzo jest blady. Poza tym musiał być rzeczywiście bardzo chory, bo cera jego była ziemista, a oczy płonęły trochę gorączkowym blaskiem. Angelica Dodd uniosła głowę, szybko otarła łzy i wstała.
– Dlaczego wstałeś, Tom? Przecież wiesz, że nie wolno ci przerywać wypoczynku! – Zerwała się, podbiegła do niego i ująwszy go pod ramię, podprowadziła do krzesła. Ale sir Thomas wyswobodził się, usiadł sam i obdarzył przy tym żonę uśmiechem.
– Wiesz przecież, że to zupełnie nieistotne – mruknął. Potem spojrzał na Alexa trzymającego wciąż jeszcze w ręce sztylet. – A czemu pan wyjął to z mojej szuflady?
– Proszę państwa – Parker zawahał się. – Bardzo mi jest przykro, że muszę dalej występować tutaj w mojej oficjalnej roli, ale niestety, zbrodnia została popełniona i musimy dowiedzieć się prawdy. Pańska żona przed chwilą przyznała się do zamordowania Stefana Vincy…
– Absurd! – przerwał sir Thomas i rozkazującym ruchem nakazał milczenie. – Czy powiedziałaś coś podobnego, kochanie? Jeżeli ten człowiek kłamie, natychmiast porozumiem się z sekretarzem stanu do tych spraw i…
– Ten pan mówi prawdę. Powiedziałam to.
– Co takiego? – twarz znakomitego archeologa stała się jeszcze bledsza. – Jak to? Dlaczego?
– Bo… bo…
– Więc odwołuje pani to, co pani powiedziała poprzednio? – zapytał Parker!
– Tak. Odwołuję. – Otarła ostatni ślad łez chusteczką. Była w tej chwili znowu zupełnie opanowana.
– No, dobrze… – Parker także wyjął chustkę i otarł nią pot z czoła. – Bardzo mi jest przykro, proszę pana. Wiem, że był pan operowany niedawno i że stan pańskiego zdrowia jest nie najlepszy. Nie chciałbym pośrodku nocy przeciągać tej koszmarnej sceny. Ale tu jest masa spraw, które musi nam pani wyjaśnić. Z tego, co pani powiedziała, wynika niezbicie, że była pani na miejscu zbrodni. Powiedziała mi pani nawet, jakim narzędziem został zabity Vincy. Później chciała mi pani wskazać miejsce, z którego wzięła pani to narzędzie, i rzeczywiście ukazała mi pani identyczny sztylet. Wtedy pani zemdlała. Chcę, żebyście sobie państwo zdali sprawę, że muszę usłyszeć całą prawdę, inaczej z największym żalem będę zmuszony zaaresztować panią pod zarzutem popełnienia morderstwa, a jutro cała prasa angielska obwieści o tym, dając na pierwszych stronach półkolumnowe zdjęcia pani i nurzając rodzinę państwa w błocie po szyję. Jeżeli więc nie zabiła pani Stefana Vincy i ma pani szansę udowodnienia tego, proszę mówić. Proszę mi także powiedzieć, jakim cudem w posiadaniu państwa znajduje się taki sam sztylet, jakim zamordowano Vincy’ego? Sztylet ten był w dodatku jego własnością od lat. Proszę mi powiedzieć, co było w wypchanej torebce, którą przyniosła pani do garderoby Vincy’ego i dlaczego w ogóle znalazła się pani w jego garderobie, ukrywszy ten fakt przed córką i przyszłym zięciem. Chcę znać całą prawdę i obowiązkiem moim jest uzyskać ją za wszelką cenę. Tylko znając prawdę – znajdę mordercę. Czy chce więc pani powiedzieć nam prawdę, czy woli pani, aby ta prawda wyszła i tak na jaw, ale nieco później, w połączeniu z ogromnym skandalem, bo przecież zabójstwo aktora takiego jak Vincy odbije się szerokim echem i będzie nie lada sensacją dla gazet.
– Może ja panu opowiem… – powiedział cicho sir Thomas Dodd.
– Tom! – zawołała jego żona. – Ci ludzie nie mają prawa. Nikt nie może…
– Obawiam się, moja droga, że w końcu i tak dojdą prawdy – jej mąż rozłożył ręce. – Istnieją daty, dokumenty… Kiedy policja zacznie śledzić, wyśledzi w końcu wszystko… A przecież nie chcesz być chyba oskarżona o to zabójstwo teraz? – wskazał na trzymany przez Alexa sztylet i uśmiechając się do niej serdecznie szepnął: – Moje biedne, głupiutkie dziecko… A przecież wystarczyło zapytać mnie…