– Nie mogę się ruszyć – powiedział.

Austin przypomniał sobie ostrzeżenie Dodsona przed “ruchomymi piaskami”. Znalazł ułamaną gałąź i wyciągnął ją w kierunku Razowa.

– Złap się tego.

Zanurzony po pachy Razow nie zareagował na jego wołanie.

– Rzuć tę cholerną koronę! – wrzasnął Austin.

– Nie. Za długo na nią czekałem. Nie puszczę jej.

– Nie jest warta twojego życia – odparł Austin.

Woda sięgnęła Razowowi do brody i nie zrozumieli jego odpowiedzi. Uniósł wysoko koronę i włożył na głowę. Po chwili głowa zniknęła i na powierzchni została sama korona. Wyglądała tak, jakby unosiła się na wodzie. W rzece odbijał się srebrzysty blask. W końcu korona też zniknęła.

– Dios mia – odezwał się Zavala w ojczystym hiszpańskim języku. – Co za śmierć!

Usłyszeli sapanie. Biegł do nich Dodson z odzyskaną strzelbą i latarką.

– Gdzie ta kanalia? – zawołał.

Austin rzucił do rzeki niepotrzebną gałąź.

– Tam. Korona też.

– Mój Boże! – szepnął Dodson i oświetlił latarką brunatną mętną wodę. Pozycję Razowa znaczyło tylko kilka pęcherzy powietrza, ale one też wkrótce zniknęły w leniwym nurcie.

– Niech żyje car – powiedział Austin.

Odwrócili się i poszli z powrotem do domu.

38

Waszyngton

Austin wiosłował w zamglonym złocistym świetle. Był tym tak pochłonięty, że ledwo zauważył motorówkę, która przecięła rzekę i zajęła pozycję za nim. Zatrzymał się. Motorówka też. Otarł pot z czoła, łyknął wody z plastikowej butelki, oparł się na wiosłach i zmrużył oczy przed blaskiem.

Patrząc na nieruchomą motorówkę, zastanawiał się, czy to znów jakieś macki potężnej organizacji Razowa.

Na próbę zaczął wiosłować. Motorówka natychmiast ruszyła za nim. Utrzymywała stałą odległość. Pozwolił, żeby skul wytracił prędkość. Motorówka też stanęła.

Austin zerknął szybko w dół i w górę rzeki. Był zdany na siebie. O tej porze nie pływały żadne łodzie. Zawrócił szerokim łukiem i skierował ostry dziób skulą tam, skąd przypłynął. Złapał rytm, pamiętając o tym, że wiosłowanie to bardziej sprawa techniki niż siły. Z mniejszej odległości zobaczył, że motorówka ma biały kadłub. Nie widział, ile osób jest na pokładzie. Zwiększył tempo. Skul pomknął w stronę łodzi jak pocisk rakietowy.

Zbliżał się do miejsca, gdzie linia brzegowa wybrzuszała się, powodując wiry i przeciwne prądy. Austin pozornie płynął wprost przed siebie, w rzeczywistości zbaczał w stronę lądu.

W pewnym momencie gwałtownie skręcił, cudem unikając wywrotki, i powiosłował w kierunku brzegu.

Usłyszał wściekłe wycie silnika.

Miał nadzieję, że sprytny manewr zaskoczy tamtego człowieka, nie spodziewał się takiej szybkiej reakcji. Motorówka rosła w oczach. Austin już wiedział, że nie zdąży do brzegu. Jeśli pozostanie zwrócony burtą do łodzi, będzie zupełnie bezbronny.

Zrezygnował z poprzedniego planu, wykonał następny szybki skręt i skierował skulą prosto na pędzącą z przeciwka motorówkę.

Łódź była trochę krótsza od skula, ale z poziomu wody wyglądała jak,,Queen Elizabeth II”. Kolizja byłaby równie groźna jak spotkanie z transatlantykiem. Austin miał nadzieję, że motorówka skręci w ostatniej chwili. W najgorszym razie otrą się burtami. Kiedy zderzenie wydawało się nieuniknione, uniósł jedno wiosło i oparł na ramieniu jak do rzutu oszczepem.

Sternik łodzi przymknął przepustnicę i opór wody wyhamował motorówkę. Austin usłyszał znajomy rechot, podniósł wzrok i zobaczył Pietrowa. Rosjanin był w czapce baseballowej i hawajskiej koszuli z palmami i dziewczynami w bikini.

Austin włożył wiosło w dulkę. Jeszcze waliło mu serce.

– Cześć, Iwan. Zastanawiałem się, kiedy znów się pokażesz. Jak mnie tu znalazłeś?

Pietrow wzruszył ramionami.

Austin uśmiechnął się.

– Może zainteresuje cię wiadomość, że ja też sprawdziłem twoje dossier. Wygląda na to, że dopiero od kilku lat nazywasz się Iwan Pietrow.

– Jak powiedział poeta: cóż znaczy nazwisko?

– Kiedy wracasz do domu?

– Jutro. Wasz prezydent zwrócił carski skarb mojemu krajowi. Wrócę do Rosji jako bohater. Mówi się nawet, że zechcą ze mnie zrobić poważnego polityka. Po zniknięciu Razowa jego Kozacy są w rozsypce i umiarkowani mają szansę utrzymać się przy władzy.

– Gratuluję. Zasługujesz na to.

– Dzięki. Czy jednak naprawdę widzi mnie pan w parlamencie?

– Chyba nie – przyznał Austin. – Zawsze będziesz czuł się lepiej, stojąc w cieniu.

– Bo tam jest moje miejsce.

– Może mógłbyś odpowiedzieć na parę pytań, zanim znów zmienisz tożsamość? Czy Razow rzeczywiście był potomkiem cara?

– Tak mu powiedział ojciec na łożu śmierci. Kiedy Razow spotkał Borysa, szalony mnich uznał to za zrządzenie losu. Mamy niezbity dowód, że Borys był w prostej linii potomkiem Rasputina.

Austin z niedowierzaniem pokręcił głową.

– A Razow?

– Jego ojca oszukano. Wiejski pop, który przechowywał archiwa rodzinne, był pijaczyną. Usłyszał, że córka cara przeżyła, i wykorzystywał tę historię do wyciągania od ojca Razowa forsy na gorzałę.

– Więc wielka księżna Maria nie miała dzieci?

Pietrow uśmiechnął się tajemniczo.

– Tego nie powiedziałem.

Austin uniósł brwi.

– Miała dwójkę dzieci. Oboje żyją. To mężczyzna i kobieta. Rozmawiałem z nimi. Dobrze im się powodzi i wiedzą, co by się działo, gdyby się ujawnili. Chcą pozostać anonimowi i uszanuję ich wolę. Teraz ja mam pytanie. Skąd pan wiedział, że Razow pojedzie do lorda Dodsona?

– Przeszukaliśmy jego jacht i znaleźliśmy dokumenty wskazujące na to, że korona trafiła w ręce dziadka Dodsona. Odrzutowcem NUMA polecieliśmy do Anglii. Na szczęście Razow przyjechał sam. Pewnie nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział, że ukradł koronę. Niestety, nie zdołaliśmy jej uratować.

– Dobrze, że właśnie tak się stało. Za każdy z tamtych klejnotów zapłacono krwią i potem niewolników. – Pietrow popatrzył na jastrzębia, zataczającego leniwy krąg nad rzeką. -No cóż, panie Austin…

– Skończ wreszcie z tymi formalnościami. Mów mi Kurt.

Pietrow zasalutował.

– Do następnego spotkania. Kurt.

Pchnął przepustnicę i pomknął w dół rzeki. Wkrótce motorówka zniknęła za zakrętem. Austin wrócił do wiosłowania i po kilku minutach przybił do przystani. Schował skuła i wszedł po schodach na piętro. Rozebrał się do szortów, zaparzył dzbanek jamajskiej kawy i przygotował sobie śniadanie.

– Naprawdę ranny ptaszek z ciebie.

Austin odwrócił się. Kaela Dorn schodziła po schodach z sypialni w wieżyczce. Miała na sobie górę od jedwabnej piżamy.

– Mam nadzieję, że cię nie obudziłem – powiedział Austin.

Podeszła i powąchała aromatyczną kawę.

– Trudno sobie wyobrazić przyjemniejsze przebudzenie.

Dotknęła palcami blizn na opalonych plecach Austina i zmarszczyła czoło.

– Nie widziałam tego w nocy.

– Miałaś zamknięte oczy.

– Ty też. Muszę powiedzieć, że nadrobiliśmy wszystkie niedoszłe randki.

– Mam nadzieję, że warto było zaczekać.

Pocałowała go lekko.

– Na pewno.

Kawa była gotowa. Austin napełnił dwa parujące kubki i wyszli na pomost z widokiem na lśniącą rzekę. Powietrze było świeże i czyste. Austin uniósł kubek w toaście.

– Za twoją karierę w CNN.

– Dzięki. Nie dostałabym się tam, nie mając wyłączności na historię Atamana. Choć będzie mi brakowało Mickeya i Dundee. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.

– Już to zrobiłaś.

– Chcesz powiedzieć, że dałeś mi wyłączność, żebym poszła z tobą do łóżka?

– A mógł być lepszy powód?

Dotknęła palcem policzka i przechyliła głowę.

– Nie.

Austin zadzwonił do Kaeli przed odlotem z Londynu, informując ją, że wraca do domu. Umówili się w Waszyngtonie po jego wizycie w NUMA. Zgodnie z obietnicą dał jej wyłączność na historię Razowa. Musiał pominąć kilka szczegółów, ale wystarczyło jej tropów do zebrania materiału. Temat ten przez trzy wieczory zapełniał wszystkie kanary. Kaela stała się nagle najpopularniejszą dziennikarką w mieście. Zaskoczyła Austina telefonem z propozycją wspólnej kolacji w cichej wiejskiej gospodzie w Wirginii. Potem przenieśli się do domu Austina.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: