– Powiedz, że będziesz ich pilnować jak oka w głowie.

– To mogę je wziąć?

– Tak. Ufam ci. Na pewno docenisz ich wartość i odpowiednio je potraktujesz.

– Daisy, zaskoczyłaś mnie. To o wiele więcej, niż się spodziewałam.

Uniosła rękę w geście “nie ma o czym mówić”.

Przez chwilę żadna z nas nic nie mówiła. Nie mogłam się doczekać chwili, kiedy wyjdę i będę mogła się zająć dziennikami. Przypomniałam sobie jednak o siostrzenicy siostry Julienne. I o słowach Sandy.

– Daisy, czy mogłabym zapytać cię o coś, co dotyczy Anny Goyette?

– Oczywiście. – Nie przestała się uśmiechać, ale w oczach pojawiła się nieufność.

– Jak wiesz, pracuję z siostrą Julienne, która jest ciotką Anny.

– Nie wiedziałam, że są spokrewnione.

– Tak. Siostra dzwoniła do mnie, aby mi powiedzieć, że Anna nie wróciła od wczoraj do domu i jej matka się martwi.

Przez cały czas naszej rozmowy byłam świadoma obecności Sandy, która zajęta była czasopismami. Nagle znieruchomiała, co zauważyłyśmy obie z Jeannotte.

– Sandy, na pewno jesteś zmęczona. Zrób sobie małą przerwę.

– Czuję się świe…

– Proszę.

Nasze spojrzenia z Sandy spotkały się, kiedy, zmierzając w kierunku wyjścia, przechodziła tuż obok. Ale nic nie wyczytałam z jej twarzy.

– Anna to bardzo zdolna dziewczyna – ciągnęła Jeannotte. – Nieco nerwowa, ale świetny umysł. Na pewno nic jej nie jest – orzekła.

– Jej ciotka twierdzi, że takie znikanie nie jest dla Anny typowe.

– Prawdopodobnie potrzebowała trochę czasu dla siebie. Wiem, że zaistniała pewna różnica zdań między nią a jej matką. Pewnie wyjechała na kilka dni.

Sandy wspomniała, że Jeannotte była w stosunku do swoich studentów opiekuńcza. Czego ja tu teraz szukałam? Czy ona wiedziała o czymś, o czym nie chciała mi powiedzieć?

– Przypuszczam, że reaguję trochę zbyt nerwowo, ale w mojej pracy widzę wiele młodych kobiet, którym coś się przytrafia…

Jeannotte spojrzała na swoje dłonie. Przez chwilę siedziała nieruchomo, a potem powiedziała z uśmiechem:

– Anna Goyette próbuje uwolnić się od wpływu, jaki ma na nią sytuacja w domu. Tylko tyle mogę powiedzieć, ale zapewniam cię, że wszystko z nią w porządku i jest szczęśliwa.

Dlaczego jest taka pewna? Czy ja też powinnam być? Do diabła. Nie dałam za wygraną, bo chciałam zobaczyć jej reakcję.

– Daisy, wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale słyszałam też, że Anna wplątała się w jakąś sektę satanistyczną.

Uśmiech zniknął z jej twarzy.

– Nawet nie zapytam, skąd masz takie informacje. Nie dziwi mnie to. – Potrząsnęła głową. – Molestujący dzieci. Mordercy psychopaci. Zdeprawowani mesjasze. Prorocy zapowiadający dzień Sądu Ostatecznego. Sataniści. Zły sąsiad, który w Halloween rozdaje dzieciom słodycze z arszenikiem.

– Ale takie rzeczy się naprawdę zdarzają. – Ze zdziwieniem uniosłam brwi.

– Rzeczywiście? A może to tylko miejskie legendy? Memoraty nowoczesnych czasów?

– Memoraty? – Zastanawiałam się, co Anna może mieć z tym wspólnego.

– Pojęcie używane przez ludoznawców określające sposób, w jaki ludzie łączą swoje obawy z popularnymi legendami. W ten sposób tłumaczone są niecodzienne doświadczenia,

Wyraz mojej twarzy świadczył o tym, że wciąż nic nie rozumiałam.

– Każda kultura ma swoje bajki i ludowe legendy, które są wyrazem powszechnych obaw i niepokojów. Strach przed upiorami, obcymi, kosmitami. Zniknięcia dzieci. Jeżeli dzieje się coś, czego nie rozumiemy, tworzymy nowe wersje starych baśni. Czarownica porwała Jasia i Małgosię. Człowiek w centrum handlowym porwał dziecko które odeszło od matki. W ten sposób niesamowite historie stają się prawdopodobne. Ludzie opowiadają o porwaniach przez UFO, o tym, że ktoś widział Elvisa, o zatruciach w Halloween. To się zawsze przydarza przyjaciółce przyjaciółki, kuzynowi albo synowi szefa.

– To nie było zatruć podczas Halloween?

– Pewien socjolog przejrzał relacje prasowe z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych i odkrył, że w tym czasie zdarzyły się tylko dwa otrucia, w obu przypadkach sprawcami okazali się członkowie rodziny. Nie udokumentowano prawie żadnych innych przypadków. Ale legenda urosła, bo występują tu głęboko zakorzenione lęki: utrata dzieci, strach przed nocą i nieznajomymi…

Pozwoliłam jej mówić, czekając, kiedy wróci do Anny.

– Słyszałaś o mitach wywrotowych? Antropolodzy uwielbiają dyskutować o takich sprawach.

Sięgnęłam w pamięci do mojego seminarium na temat mitologii.

– Zrzucanie winy. Historie, które mają na celu znalezienie kozła ofiarnego w przypadku problemu.

– Dokładnie tak. Winni to autsajderzy – rasowe, etniczne albo religijne grupy, które niepokoją innych. Rzymianie oskarżali pierwszych chrześcijan o kazirodztwo i ofiary z dzieci. Późniejsi chrześcijanie oskarżali siebie wzajemnie, a potem Żydów. Przy okazji zginęły tysiące ludzi. Pomyśl o polowaniach na czarownice. Albo o Holokauście. A to nie są stare historie. Po buntach studentów we Francji w późnych latach sześćdziesiątych żydowscy sklepikarze oskarżani byli o porywanie nastolatek z przebieralni w butikach.

Coś sobie o tym przypomniałam.

– A ostatnio chodziło o tureckich i północnoafrykańskich imigrantów. Kilka lat temu we Francji rodzice oskarżali ich o porywanie, zabijanie i patroszenie dzieci, chociaż prawie nie notowano wtedy żadnych zaginięć. I mit się utrzymuje, nawet tutaj, w Montrealu, tylko że teraz chodzi o wampira, który jako część rytuału stosuje mordowanie dzieci. – Pochyliła się ku mnie i szerzej otwierając oczy wręcz wysyczała: – To właśnie sataniści.

Nigdy nie widziałam, żeby była aż tak ożywiona. Pod wpływem jej słów w moim umyśle pojawiły się obrazy. Malachy leżący na stole z nierdzewnej stali…

– To naprawdę nie jest nic dziwnego – ciągnęła. – Zaabsorbowanie demonologią zawsze się zwiększa, kiedy zachodzą jakieś ważne zmiany społeczne. Albo pod koniec tysiąclecia. A tym razem chodzi o szatana.

– Czy w dużej mierze to nie zasługa Hollywood?

– Nie robili tego specjalnie, to oczywiste, ale zapewne się przyczynili. Ludzie w Hollywood chcą po prostu robić kasowe filmy. Ale istnieje odwieczne pytanie: czy sztuka kształtuje swoje czasy, czy je tylko odzwierciedla? Dziecko Rosemary, Omen, Egzorcysta. Co robią te filmy? Za pomocą demonicznych obrazów tłumaczą niepokoje społeczne. A ludzie oglądają i słuchają…

– Ale czy nie jest to częścią zwiększającego się zainteresowania mistycyzmem, obserwowanego w kulturze amerykańskiej w ciągu ostatniego trzydziestolecia?

– Jasne, że tak. A jaki jest drugi trend typowy dla ostatniego pokolenia? Czułam się, jakbym brała udział w jakimś quizie. Co to wszystko miało wspólnego z Anną? Pokręciłam głową.

– Wzrost popularności fundamentalistycznego chrześcijaństwa. Miała na to wpływ ekonomia, oczywiście. Zwolnienia. Zamykanie fabryk. Redukcje miejsc pracy. Ubóstwo i niepewność finansowa są bardzo stresogenne. Ludzie biedni zaniepokojeni są zmieniającymi się normami społecznymi. Zmieniły się relacje między kobietami i mężczyznami, między członkami rodzin i pokoleniami.

Wymieniała to na palcach.

– Stare tłumaczenia już się nie sprawdzają, a nowe się jeszcze nie przyjęły. Kościoły fundamentalistyczne przynoszą pocieszenie poprzez proponowanie prostych odpowiedzi na trudne pytania.

– Jak szatan.

– Jak szatan. Całe zło tego świata przypisuje się szatanowi. Nastolatki wciągane są w sekty. Dzieci są porywane i zabijane podczas demonicznych rytuałów. W całym kraju zabijane są zwierzęta, które składa się w ofierze szatanowi. Logo firmy Proctor and Gamble zawiera ukryty szatański symbol. W tych plotkach zamyka się cała frustracja, która jeszcze to wszystko podsyca.

– A więc uważasz, że kult szatana nie istnieje?

– Tego nie powiedziałam. Jest kilka, powiedzmy, popularnych zorganizowanych grup satanistycznych, jak ta Antona LaVeya.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: