– Czy on ich zna? – zapytał Bob.
Jupiter szczypnął dolną wargę, starając się przypomnieć sobie każdy szczegół sceny.
– Trudno mi powiedzieć z pewnością, czy się nawzajem rozpoznali. Kierowca, który sprawiał wrażenie Europejczyka, pytało drogę, a pasażera, dziwnego, kompletnie łysego człowieka, coś jakby podekscytowało. Rozmawiał chwilę z kierowcą w jakimś obcym języku. Garncarz stał obok mnie i zacisnął rękę na medalionie, który zawsze nosi. Kiedy tamci odjechali, powiedział, że się źle czuje. Poszedłem przynieść mu wodę, a kiedy wróciłem, już go nie było.
– Czy kiedy przyjechał do składu, czuł się dobrze? – zapytał Bob.
– Bardzo dobrze. Oczekiwał gości i to go chyba cieszyło. Ale po zjawieniu się tych dwóch, jadących do Domu na Wzgórzu…
– …znikł! – dokończył Bob.
– Tak. Teraz się zastanawiam, czy chwycił ten medalion odruchowo, czy też starał się go ukryć?
– Na tym medalionie jest orzeł, prawda? – zapytał Bob.
– Tak, orzeł z dwiema głowami – potwierdził Jupiter. – Może to nie mieć żadnego znaczenia, ale równie dobrze może to być jakiś rodzaj symbolu, rozpoznawalny dla tych mężczyzn z samochodu.
– Może to jakiś herb – dodał Bob. – Europejczycy lubują się w herbach. Mają herby z lwem, jednorożcem, sokołem, najrozmaitsze.
– Czy możesz to sprawdzić? – zapytał Jupe. – Pamiętasz, jak wygląda orzeł garncarza?
Bob skinął głową.
– W bibliotece mamy nową książkę o heraldyce. Jeżeli znajdę w niej herb z dwugłowym orłem, poznam, czy to ten sam.
– Dobrze – powiedział Jupiter i zwrócił się do Pete'a: – Znasz, zdaje się, pana Holtzera.
– Tego od nieruchomości? Koszę mu od czasu do czasu trawnik. Dlaczego o to pytasz?
– Jest jedynym agentem handlu nieruchomościami w Rocky Beach. Jeśli ktoś się wprowadził do Domu na Wzgórzu, pan Holtzer powinien o tym wiedzieć. Może wie także, kim są ci ludzie.
– Jutro chyba nie będzie mnie potrzebował do koszenia trawy, ale jego agencja jest otwarta w niedzielę. Wpadnę do niego.
– Świetnie – powiedział Jupiter. – Ciocia Matylda, o ile się nie mylę, wybiera się jutro do pani Dobson do gospody “Morska Bryza” w charakterze jednoosobowego komitetu powitalnego. Pojadę z nią i przy okazji będę miał na oku rybaka-amatora z brązowym fordem.
– Kolejny podejrzany przybysz? – zapytał Bob.
Jupiter wzruszył ramionami.
– Być może. Możliwe też, że przyjechał z Los Angeles tylko na jeden dzień. Jeśli jednak zatrzymał się na dłużej, a Dom na Wzgórzu został wynajęty, mamy w Rocky Beach pięciu nowo przybyłych. Przyjechali tutaj tego samego dnia i któryś z nich włamał się do domu garncarza.