Zaraz, nie o to chodzi w tym miejscu i nie w tym dzieło, do karmienia samców przystąpię później i wątpię-czy chętnie. Przedstawia ono sobą duże niebezpieczeństwo…
No mówię przecież, nie w tej chwili! Atawizm, czy co…?
Mężczyźni kochają milczeć.
Bywają dziko gadatliwi, co ogólnej cesze nie przeczy, gadatliwi są inaczej, do kobiety ci gadatliwi też będą milczeć. Plotkują między sobą jak szatany, aż bryzg idzie, nie szkodzi, plotki swoją drogą, a milczenie swoją. Jeden na sto tysięcy… jakich znowu tysięcy, jeden na sto milionów chce ze swoją kobietą rozmawiać, bo nie do rozmów, ich zdaniem, kobiety zostały stworzone. Może taki, ostatecznie, rozmawiać z kobietą obcą na różne tematy konkretne, służbowe na przykład, polityczne, o pogodzie niech będzie, snuć wspomnienia z dzieciństwa, lub też chlubnej przeszłości wojennej, z obcą w ogóle o czymkolwiek, ale nie ze swoją o wzajemnym związku uczuciowym. W tym miejscu milczą niczym grób.
Poza, oczywiście, wstępnymi czułościami w rodzaju „kocham cię, tylko z tobą całe życie, tyś moje szczęście jedyne, moja gwiazdeczko, świneczko, małpeczko” i tak dalej. Później, kiedy związek już istnieje, tajemnicza siła wpycha im knebel do gęby i prędzej człowiek przeniesie Giewont do Gdańska, niż wydrze z takiego ludzką mowę, obojętne w jakim języku.
Szczególnie,
jeśli chłód poczyna mrozić
ich uczucia do nas,
niegdyś ogniste i wulkaniczne.
A tu oto atmosfera wydziela z siebie podejrzaną woń.
On coś nie taki, jak był i każda kobieta to widzi. Kiedyś cierpliwie znosił, teraz się złości i awanturuje. Kiedyś zauważał, teraz jak ślepy. Kiedyś chciał z nami, teraz woli sam. Kiedyś żarem iskrzył, ledwo łóżko zobaczył, teraz w minutę zasypia martwym bykiem, jakby drąg przypróchniały leżał obok niego. Kiedyś chwytał nas w objęcia przy każdej okazji, przeważnie wybierając niewłaściwe, teraz usuwa się z drogi, którą przechodzimy.
Kiedyś zwierzał się nam i radził, teraz od osób trzecich dowiadujemy się, że jego zakład pracy się spalił, a on sam dostał pochwałę na piśmie za uratowanie z płomieni sekretarki dyrektora.
Ejże, czyżby ta sekretarka…?
Żadne takie, sekretarka ukończyła pięćdziesiąt dwie wiosny, a piękna z pewnością i przed ćwierćwieczem nie była. Wyłącznie siła fachowa, wysoko kwalifikowana. Zatem nie serce, tylko rozum, jak, do licha, mamy taki rozum rozumieć…?
A ten nasz łajdak milczy. Milczy i milczy, aż się niedobrze robi. Nieprzyjemny bywa, albo obojętny, nie wiadomo co gorsze. Albo o byle co robi piekło na ziemi, no i cóż takiego, że udało nam się ścierkę kuchenną zostawić na telefonie, wielkie mecyje, ktoś zadzwonił w trakcie zmywania i tyle. A otóż nie, słyszymy, że koniec świata, chlew w całym domu, wstręt bierze! Albo na delikatną uwagę, iż buty należy wycierać przed progiem, a nie za, dowiadujemy się gdzie mieszkamy. Nie w domu, a więzieniu, lochy są to, kazamaty, galery, zaopatrzone w sadystycznego dozorcę! Żyć tu się nie da…!
Oj, niedobrze.
A potem podlec milczy.
No i co z takim zrobić? Żadne pytania: czułe, błagalne, podstępne, łzawe, stanowcze i rzeczowe, gniewne i awanturnicze, nie dają rezultatu. Albo wykręci kota ogonem, albo powie, że jest ogólnie zdenerwowany, bo ma problem służbowy, albo nic nie powie i będzie milczał nadal. Zabić go? Nie, do kitu, zabiwszy, już się nigdy od niego niczego nie dowiemy i nasze życie będzie zatrute do końca świata, a nawet jeszcze trochę dłużej.
Może dlatego kobiety rzadko zabijają mężczyzn…?
Uporczywego milczenia w podejrzanej atmosferze nie zniesie żadna normalna kobieta. Własne tak, ale nie jego. Własne jest w pełni uzasadnione i ma swoje racjonalne przyczyny, jego wręcz przeciwnie.
Każda zatem chce pojąc, o co właściwie chodzi i wygrzebać z niego zawartość idiotycznie milczącego wnętrza, czyni starania i osiąga ten skutek, że:
1. sytuacja pogarsza się z godziny na godzinę, bo on jeszcze nie dojrzał do gadania,
2. traci go z oczu i zasięgu pazurów, bo on, wiedziony instynktem samozachowawczym, przestaje wracać do domu przed północą,
3. dowiaduje się brutalnie, iż została porzucona i ma wyzuć się z wszelkiej nadziei,
4. słyszy różne głupie łgarstwa,
5. obydwoje zabijają się wzajemnie.
Ostatnia ewentualność przytrafia się rzadko, bo na ogół jedna osoba zawsze zdoła zabić drugą, sama pozostając przy życiu.
Upiornie milczący drań przełamie wreszcie sam z siebie swoje milczenie tylko po to, żeby uszczęśliwić kobietę komunikatem o definitywnym zejściu jego uczuć do grobu. Milczał, ponieważ myślał, przemyślał sprawę i stwierdził, że dawna miłość padła trupem, on sam zaś podaży teraz w siną dal.
Niektórzy rezygnują z grobów i trupów i zapierają się zadnimi łapami, iż swojej kobiety nigdy nie kochali, udawali tylko wśród trudów i znojów i w końcu im to ostatecznie dojadło. Bywa w tym nieco prawdy.
Niektórzy zaś przy tej okazji wygadują rozmaite głupoty o przyjaźni, opiece, utrzymaniu znajomości, wzajemnych doskonałych stosunkach, oraz inne, tym podobne. Głupoty jednakże wygadują tak często, że można nie zwracać na nie uwagi.
Rzecz oczywista, czarowna informacja zostaje udzielona w chwili, kiedy na jakiekolwiek przeciwdziałanie jest już za późno. Mężczyzna ugruntował w sobie poglądy, udeptał porządnie i wybetonował. Bomby trzeba… Nieszczęsna kobieta bez bomby może najwyżej wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy i z tej przyczyny nie powinno się zostawiać im zbyt wiele czasu. Byka za rogi trzeba brać wcześniej.
Wzięcie byka za rogi polega na zadaniu właściwego pytania we właściwym momencie i z właściwym naciskiem. Na takie pytanie otrzymujemy odpowiedź i bodaj nam przedtem język odpadł.
W głębi duszy pewna, co usłyszę, wciąż jednak z resztkami ledwo zipiącej nadziei, w obłoku woni gęsich wątróbek, właściwe pytanie zadałam, odpowiedź uzyskałam i nareszcie mogłam ucieszyć się, że już nie jestem oszukiwana, oraz przystąpić / \ do wylewania łez.
Oburzający był fakt,
że on swoje wątróbki spożył.
Z apetytem.
W żadnym absolutnie wypadku nie należy popełniać błędu z wyborem chwili dla tego byka.
Niepomiernie zdenerwowana kobieta, węsząc nieszczęście, zajmuje się wyłącznie swoimi wątpliwościami, obawami, nadziejami, niepokojami, trzęsą się jej ręce, rozlatują szare komórki i wzdrygają rozmaite organa wewnętrzne, racjonalna myśl natomiast nie ma do niej dostępu. W szczytowej fazie skomplikowanych doznań przestaje panować nad sobą, dociera do kresu wytrzymałości, bielma dostaje na oczach i szczękościsku, i taki właśnie moment służy jej eksplozywnie do chwytania byczych rogów. W najmniejszym stopniu nieprzygotowana na cios, bez pojęcia o tym, co ma nastąpić dalej, niezdolna do niczego, traci grunt pod nogami i popada w rozpacz.