Mimo że Myron się na to przygotował, jej słowa ugodziły go jak spadający meteoryt. Zakręciło mu się w głowie i chwycił się stołu. Brenda milczała. Jej twarz się nie zmieniła, ale zaczęła szybko łykać powietrze.
– Zdaję sobie sprawę – ciągnęła McLaughlin, nie tracąc czasu na kondolencje – że jest to dla ciebie bardzo trudny moment, ale naprawdę musimy zadać kilka pytań.
– Wyjdźcie – powiedział Myron.
– Słucham?
– Koniec rozmowy! Pani i ten Stalin macie w tej chwili stąd wyjść!
– Masz coś do ukrycia, Bolitar? – spytał Glazur.
– Właśnie, wilkołaku. Dlatego stąd wyjdź.
Siedząca bez ruchu Brenda spojrzała na McLaughlin i wydusiła z siebie tylko jedno słowo:
– Jak?
– Co jak?
Przełknęła ślinę.
– Jak go zamordowano?
Glazur dopadł ją jednym skokiem.
– A skąd wiesz, że go zamordowano?! – spytał.
– Słucham?
– Nic nie mówiliśmy o morderstwie – dodał, bardzo z siebie zadowolony. – Tylko że twój ojciec nie żyje.
Myron przewrócił oczami.
– Przyłapałeś nas, Glazur. Dwóch łapsów, strugających Sipowicza i Simone’a, przywozi nas tu ciupasem, a my skądś wiemy, że jej ojciec nie zmarł śmiercią naturalną. A zatem albo jesteśmy jasnowidzami, albo go zabiliśmy.
– Zamknij dziób, bucu!
Myron zerwał się z krzesła, przewracając je, i stanął oko w oko z Glazurem.
– Wyjdź stąd!
– Bo co?
– Chcesz mnie załatwić, Glazur?
– Z rozkoszą, ważniaku.
– Coś za bardzo tryskacie dziś testosteronem, chłopcy. Cofnąć się, obaj! – Maureen McLaughlin wkroczyła między nich.
Myron nie zdjął oczu z Glazura. Wziął kilka głębokich oddechów. Zachowywał się bez sensu. Głupio tracić opanowanie. Musiał się wziąć w garść. Horace nie żył. Brenda miała kłopoty. Musiał zachować spokój.
Podniósł krzesło z podłogi i usiadł.
– Moja klientka nie będzie z wami rozmawiać, dopóki się nie naradzimy.
– Dlaczego? – spytała Brenda. – O co właściwie ta heca?
– Oni myślą, że ty to zrobiłaś – odparł.
– Jestem podejrzana? – spytała zaskoczona, zwracając się do Maureen McLaughlin.
McLaughlin przyjacielsko wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć „jestem po twojej stronie”.
– Za wcześnie, żeby kogoś podejrzewać lub wykluczyć z grona podejrzanych – odparła.
– W języku policjantów oznacza to „tak” – rzekł Myron.
– Zamknij dziób, bucu! – powtórzył Glazur.
Myron puścił to mimo uszu.
– Proszę odpowiedzieć pani Slaughter na pytanie – zwrócił się do McLaughlin. – Jak zginął jej ojciec?
Maureen McLaughlin odchyliła się na krześle, rozważając odpowiedź.
– Horace Slaughter zginął od strzału w głowę.
Brenda zamknęła oczy.
– Z bliska – dodał Dan Glazur, znów do niej doskakując.
– Tak, z bliska. W tył głowy.
– Z bliska – powtórzył Glazur i pochylił się, kładąc pięści na stole. – Wygląda, że znał mordercę. Wygląda, że był to ktoś, komu ufał.
– Masz jedzenie na wąsach. – Myron wskazał palcem. – To chyba jajecznica.
Glazur pochylił się tak mocno, że ich nosy prawie się zetknęły. Miał duże pory. Naprawdę wielkie. Myron bał się, że w któryś z nich wpadnie.
– Nie podoba mi się twoje zachowanie, dupku! – warknął Glazur.
Myron też się odrobinę pochylił. A potem pokręcił głową, dotykając nosem jego nosa.
– Gdybyśmy byli Eskimosami, już byśmy się zaręczyli – powiedział.
Glazur cofnął się.
– Twoje pajacowanie nie zmieni faktów – odparł, gdy doszedł do siebie. – Horace Slaughter zginął od strzału z bliska.
– To nic nie znaczy. Gdybyś był prawdziwym policjantem, to wiedziałbyś, że płatni zabójcy przeważnie zabijają z bliska. A bliscy krewni odwrotnie.
Myron nie miał pojęcia, czy to prawda, ale brzmiało dobrze. Brenda odchrząknęła.
– Gdzie go postrzelono? – spytała.
– Słucham? – nie zrozumiała McLaughlin.
– Gdzie go postrzelono?
– Już mówiłam. W głowę.
– Nie, nie. Pytam, gdzie. W jakim mieście?
Doskonale wiedzieli, o co pyta. Ale nie chcieli powiedzieć, licząc, że popełni błąd. Sam więc odpowiedział na pytanie.
– Znaleziono go tu, w Mahwah. – Spojrzał na Glazura. – Świadczy o tym to, uprzedzam kolejny strzał z grubej rury, że przywieziono nas na ten posterunek. Jesteśmy tu wyłącznie dlatego, bo zwłoki znaleziono w Mahwah.
McLaughlin nie odpowiedziała. Splotła przed sobą dłonie.
– Kiedy po raz ostatni widziałaś ojca, Brendo? – spytała.
– Nie odpowiadaj – ostrzegł Myron.
– Brendo.
Brenda spojrzała na Myrona. Oczy miała szeroko rozwarte, wzrok rozkojarzony. Próbowała nad sobą zapanować, lecz już widać było po niej stres.
– Załatwmy to, dobrze? – powiedziała niemal błagalnym tonem.
– Odradzam.
– Dobra rada – pochwalił Glazur. – Jeśli ma się coś do ukrycia.
Myron spojrzał na niego.
– Mam pytanie. To, co masz na górnej wardze, to wąsy czy włosy z nosa?
McLaughlin – najlepsza kumpelka zbrodniarek – zachowała śmiertelną powagę.
– Sprawa ma się tak – zaczęła. – Jeżeli odpowiesz na pytania, to na tym zakończymy. Ale jeśli odmówisz odpowiedzi, da nam to do myślenia. Sprawi złe wrażenie. Będzie wyglądać, jakbyś chciała coś przed nami ukryć, Brendo. Do tego dojdą media.
– Co takiego?!
Myron wyciągnął w proteście rękę.
– To proste, bucu – odparł Glazur. – Namówisz ją do milczenia, to powiemy mediom, że jest podejrzana i nie chce współpracować z policją. – Uśmiechnął się. – A wtedy pani Slaughter będzie mogła w najlepszym razie reklamować kondomy.
Na chwilę zapadła cisza. Uderz agenta w najczulszy punkt.
– Kiedy po raz ostatni widziałaś ojca, Brendo?
Myron już chciał się wtrącić, ale Brenda zamknęła mu usta, kładąc dłoń na jego przedramieniu.
– Dziewięć dni temu – odparła.
– W jakich okolicznościach?
– W jego mieszkaniu.
– Kontynuuj.
– Co ma kontynuować?! – wtrącił Myron. Dwudziesta szósta zasada adwokata: nie pozwól przesłuchującemu policjantowi lub prokuratorowi rozkręcić się. – Padło pytanie, kiedy ostatni raz widziała ojca. I odpowiedziała.
– Spytałam o okoliczności – powiedziała McLaughlin. – Co zaszło podczas tej wizyty, Brendo?
– Wiesz, co zaszło – odparła Brenda, uprzedzając protest Myrona.
Maureen McLaughlin skinęła głową.
– Mam twoją skargę złożoną pod przysięgą. – Przesunęła po metalowym blacie kartkę. – To twój podpis, Brendo?
– Tak.
Myron wziął dokument i przebiegł go wzrokiem.
– Czy zawiera dokładny opis twojego ostatniego spotkania z ojcem?
Oczy Brendy zhardziały.
– Tak.
– Podczas spotkania w jego mieszkaniu, kiedy widziałaś go po raz ostatni, ojciec zaatakował cię słownie i fizycznie. Tak?
Myron milczał.
– Odepchnął mnie – odparła Brenda.
– Na tyle mocno, że zażądałaś, by wydano mu zakaz zbliżania się do ciebie?
Myron, który starał się dotrzymać tempa pytaniom, poczuł się jak boja na wzburzonej fali. Horace Slaughter zaatakował własną córkę i stracił życie. Należało powstrzymać przesłuchanie, przejąć inicjatywę.
– Dość tego nękania – powiedział cicho i z wysiłkiem. – Macie dokumenty, więc się ich trzymajcie.
– Opowiedz mi, Brendo, co zrobił twój ojciec.
– Popchnął mnie.
– Możesz powiedzieć dlaczego?
– Nie.
– Nie chcesz mi powiedzieć? Czy może nie wiesz dlaczego?
– Nie wiem.
– Po prostu cię odepchnął?
– Tak.
– Weszłaś do jego mieszkania. Powiedziałaś: „Cześć, tato”. A on obrzucił cię wyzwiskami i zaatakował. Czy to chcesz nam powiedzieć?
Choć Brenda niczego po sobie nie okazywała, była tak roztrzęsiona, że fasada jej spokoju mogła w każdej chwili pęknąć.
– Wystarczy – powiedział Myron.
– Czy właśnie to chcesz nam powiedzieć? – powtórzyła niezwłocznie McLaughlin. – Że ojciec zaatakował cię bez powodu?
– Brenda nie powie wam niczego. Dość tego naciskania.
– Brendo…
– Wychodzimy.
Myron chwycił Brendę za rękę i poderwał ją z krzesła. Glazur ruszył do drzwi, chcąc je zablokować.