– Nie mam pojęcia. Z całą pewnością mam konkurencję, wrogów, rywali, których stać na taki wydatek żeby mi dokuczyć. Znam sporo ludzi, którzy mają osobiste powody, by mnie nienawidzić.

– Ilu z nich uznałoby, że morderstwo nie jest zbyt wygórowaną ceną?

– W interesach?- Uniósł ręce. – Mam wielu wrogów, to pewne, ale zwykle toczymy boje w salach konferencyjnych, nad księgami rachunkowymi. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że któryś z nich mógł osiągnąć kres wytrzymałości i postanowił mnie wyeliminować z rynku, ale logicznie rzecz biorąc, zabójstwo pokojówki pracującym w moim hotelu nie jest najlepszym sposobem.

– Roarke, przecież nie zawsze toczyłeś boje tylko w salach konferencyjnych.

– To prawda, ale wtedy były inne czasy. Jeśli mamy do czynienia ze stara sprawą, to i tak ja powinienem być celem. Nawet jej nie znałem.

– Właśnie.- Eve podeszła do męża wpatrując się w jego twarz. – I o to mi chodzi. Jej śmierć cię boli, zajmuje twoje myśli. Wkurza cię.

– Istnieją inne sposoby, by to osiągnąć. Nie trzeba od razu zabijać niewinnych dziewczyn.

– A komu to przeszkadza? – drążyła dalej. – Pomyśl o przeszłości i o9 dniu dzisiejszym. Czy masz na oku jakieś większe transakcje, których wynik zależy od twojej koncentracji? Powiedzmy, że będziesz rozproszony, zarobi na tym kto inny. Może chodzi o Olympus? Pamiętasz, kiedy w ubiegłym tygodniu wziąłeś kilka dni wolnego, po powrocie spędziłeś sporo czasu, doprowadzając wszystko do normy.

– W przedsięwzięciach na taką skalę to się zdarza. Teraz sprawy są pod kontrolą.

– A gdybyś nie był tak skupiony?

Zastanowił się nad jej pytaniem.

– Cóż, możliwe, że pojawiłyby się jakieś przeszkody, jakieś dodatkowe koszty, ale nad tym projektem pracuje sztab moich najlepszych ludzi. Tak jak w poważnej firmie. Eve nie jestem niezastąpiony.

– Chrzanisz.- Zaskoczyła go swoją pewnością. – Przez cały czas trzymasz rękę na pulsie, to ty naciskasz każdy guzik. Racja, karuzela kręciłaby się i bez ciebie, ale nie z tą prędkością. Jesteś w tym wszystkim najważniejszy. Kto gra przeciwko tobie? Kto nie zgadza się na twoje reguły?

– Nikt konkretny. A poza tym, gdyby komuś zależało na odwróceniu mojej uwagi mierzyłby w ciebie.

– Nie sądzę. Wtedy ty ścigałbyś go do upadłego, a kiedy już byś go dopadł, zostałaby z niego kupka prochu.

Palec Roarke’a błądził po jej szyi, w końcu zatrzymał się na jej podbródku.

– Masz rację.

– Jeśli nie przychodzi ci do głowy żaden z aktualnych konkurentów, pomyśl o przeszłości. Czasami to wraca, choćbyś nie wiem jak bardzo chciał się od tego odciąć. Oboje o tym wiemy. Część twojej przeszłości chlapie się teraz w naszym basenie.

– To prawda.

– Roarke – Eve zawahała się na moment, postanowiła jednak podzielić się z mężem obawami – tak długo się nie widzieliście. Nie wiesz, kim jest, co prze te wszystkie lata robił. Nagle zjawia się w twoim hotelu, na kilka godzin po tym jak popełniono tu morderstwo.

– Myślisz, że Mick ma z tym coś wspólnego?- Znów się uśmiechnął, potrząsając głową. – To złodziej, naciągacz i kłamca, zgoda, ale nie morderca. W nim tego nie ma. Eve, oboje o tym wiemy, że człowiek albo jest zimny i wyrachowany, albo nie. Mick nie jest.

– Możliwe. Ale ludzie się zmieniają. Forsa za takie zlecenie niejednego mogła skusić.

– Tak, ale nie Micka. – Przynajmniej w tej jednej kwestii nie miał wątpliwości. – Masz rację, mógł się zmienić, ale nie aż tak. To się nigdy nie zmienia. Owszem, bez mrugnięcia okiem oskubałby ze wszystkiego własną babkę, ale nie zabiłby nawet bezpańskiego psa. Za nic nie przyłożyłby do tego ręki. Kiedy szło o czyjeś życie zawsze był zbyt miękki.

– No dobrze. – Eve i tak postanowiła mieć oko na Micka Connelly’ego. – W takim razie to ktoś inny. Skup się Roarke. Przypomnij sobie interesy, które robiłeś, wszystkie, te ostatnie też. Pomyśl i pozwól mi nad tym popracować.

– Obiecuję, że się tym zajmę.

– Świetnie. Wzmocnij ochronę osobistą.

– Aż tak?

– Miała nadzieję, że nie podejmie tego tematu, ale w głębi duszy wiedziała, że to się nie uda.

– To ty jesteś celem. Możliwe, że Darlene była tylko ostrzeżeniem. „ Spójrz jak blisko mogę podejść. To takie proste.” Następny możesz być ty.

– Albo ty. A ty wzmocniłaś własną ochronę?

– Ja nie mam żadnej ochrony, Roarke.

– No właśnie.

– Jestem policjantką.

– A ja sypiam z policjantką. – objął ją. – Szczęściarz ze mnie, co?

– Przestań. To nie są żarty.

– Wiem. A co do tych bzdur z ochroną, to zajmę się tym tylko dlatego, że nie chcę, żeby moja żona się złościła, kiedy będziemy mieć gości na kolacji. Milcz.- rzucił, widząc, że Eve otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Upewnił się, że go posłucha.

Pocałunek był długi władczy, zupełnie nie przypominał tych z gatunku uwodzicielskich. Kiedy się od niego oderwała, czujnie zmrużyła oczy.

– Mogę ci dać obstawę- rzuciła.

– Możesz – przytaknął. – Ale sama przecież wiesz, że mogę łatwo ją zgubić. Jesteś jedyną gliną, jaką chcę mieć przy sobie. Właściwie, pani porucznik… – zanim się zorientowała, zdążył do połowy rozpiąć jej koszulę.

Odtrąciła jego dłonie.

– W tej chwili przestań. Nie mam teraz czasu.

Roarke uśmiechnął się.

– W takim razie będę szybki.

– Powiedziałam… – Nie dokończyła, bo w tym momencie poczuła na szyi lekkie muśnięcie jego zębów. Jej ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz. Choć oczy zdradzały, że kłamie, dała mu kuksańca w żebra. – Przestań.

– Nie mogę. Będę jak błyskawica. – Ze śmiechem rozpiął rozporek jej spodni i zamknął jej usta pocałunkiem.

Zamierzała go kopnąć, ale nogi jej się zaplątały, zresztą wcale nie chciała tego zrobić naprawdę. Westchnęła, kiedy usadowił ją na jej biurku, ale nikt nie uznałby tego za głos protestu.

– Jej oddech urywał się. Na wpół naga oparła się na łokciach.

– No dobrze – szepnęła- zrób to.

Pochylił się nad nią i uniósł jej brodę.

– Słyszałem twoje westchnienie.

– To był smiech.

– Czyżby? – Rozbawiony, podniecony, drażnił ja gryząc jej dolną wargę. – Zawsze mam kłopot z odróżnieniem. A to jaki odgłoś?

– Który?

Wszedł w nia jednym silnym pchnięciem, wywołując okrzyk zaskoczenia.

– Ten. – Pochylił głowę, rozkoszując się ciepłem jej podnieconego ciała. Biodra Eve uniosły się.- I ten.

Z trudem odzyskała oddech.

To tolerancja – wykrztusiła.

– Noskowo tak… zaczął się wycofywać, ale ona poderwała się i przytuliła się do niego.

– Musze częściej ćwiczyć tolerancję. – Odgarnęła mu włosy z twarzy i przylgnęła do jego ust.

Kiedy odezwał się sygnał domowego łacza, Roarke nie przerywając, sięgnął do aparatu i przełączył na „czekaj”.

Okazało się, że nie jest taki szybki, jak myślał. Kiedy Eve już była pewna, że utrzyma się na własnych nogach, odsunęła się od biurka i stanęła przed nim w samych butach, rozpiętej bluzce i szelkach od pistoletu.

Absurdalnie seksowna policjantka.

– Pewnie nie zechcesz zaczekać tu, aż przyniosę kamerę?

Spojrzała na siebie, a upewniwszy się jak wygląda, wydęła usta.

– Koniec zabawy. – Pochyliła się by podnieść spodnie, i zastygła w tej pozycji. – Człowieku, przez ciebie kręci mi się w głowie.

– Dziękuję, kochanie. To nie wszystko na co mnie stać, ale niestety mój czas jest piekielnie ograniczony.

Opierając ręce na kolanach, uniosła głowę. Roarke wyglądał na zadowolonego; włosy miał potargane, jego błękitne oczy nabrały sennego wyrazu.

– Może później pozwolę ci spróbować jeszcze raz – rzekła Eve.

– Jesteś dla mnie zbyt dobra. – Przechodząc obok niej pieszczotliwie klepnął ją w tyłek. – Lepiej się przygotujmy, zaraz zaczną się schodzić goście.

Eve odkryła, że podczas eleganckich proszonych kolacji nie chodzi jedynie o to, by podawać współbiesiadnikom talerz z ziemniakami. Należy zachować cały uroczysty rytuał, począwszy od odpowiedniego stroju i ozdób, poprzez wymianę uprzejmości, nawet kiedy nie ma się nastroju, aż po konsumpcję alkoholu przed posiłkiem i zakąski serwowane w innym pomieszczeniu niż to, w którym ma się odbyć kolacja.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: