— Viadoma, usiudy znojducca typy praktyčnaha składu. Jany havorać, što kali nie ŭdasca naładzić kantakt, to, vyvučajučy płazmu — usie hetyja varjackija žyvyja harady, što vytyrkajucca na sutki, kab zatym zniknuć, my choć by adkryjem tajamnicu materyi. Nibyta nieviadoma, što ŭsio heta samapadman; my prosta špacyrujem pa biblijatecy, zapoŭnienaj knihami na niezrazumiełaj movie, i pazirajem na kalarovyja vokładki… Voś i ŭsio!

— A takich płaniet bolš niama?

— Nieviadoma. Mahčyma, josć. My viedajem tolki adnu. Va ŭsiakim razie, takija płaniety sustrakajucca vielmi redka, nie toje što Ziamla. My banalnyja, my trava Susvietu — i hanarymsia našaj banalnasciu, tym, što jana tak raspaŭsiudžana; my dumali — usio možna padahnać pad našu banalnasć. Z takoj schiemaj my smieła i radasna rušyli ŭ šlach-darohu — u inšyja susviety! Padumaješ — inšyja susviety! Asvoim ich albo jany nas asvojać! Ničoha inšaha nie było ŭ našych niaščasnych hałovach. Ale dosyć pra heta. Nie varta.

Ja ŭstaŭ, vobmackam znajšoŭ aptečku, uziaŭ plaskaty słoičak sa snatvornym.

— Ja budu spać, kachanaja, — pramoviŭ ja i paviarnuŭsia; niedzie vysoka ŭ ciemry huŭ vientylatar. — Mnie treba paspać. Inakš… sam nie viedaju…

Ja sieŭ na łožak. Chery dakranułasia da majoj ruki. Ja abniaŭ jaje, niabačnuju, i trymaŭ, nie kratajučysia, da toj pary, pakul son nie zmaryŭ mianie.

Ranicaj, kali ja pračnuŭsia, adčuŭ siabie badziora, ekspierymient zdaŭsia mnie takim niaznačnym; jak moh ja tak chvalavacca z-za jaho?! Mianie mała turbavała i toje, što Chery pojdzie razam sa mnoj u łabaratoryju. Jaje namahanni vytrymać navat maju karotkačasovuju adsutnasć byli marnyja, i ja admoviŭsia ad dalejšych sprob, choć jana nastojvała (navat prapanoŭvała mnie začynić jaje dzie-niebudź). Ja paraiŭ joj uziać z saboj knižku.

Sama pracedura mianie cikaviła mienš, čym toje, što ja ŭbaču ŭ łabaratoryi. U bieła-błakitnaj zale nie było ničoha asablivaha — nie chapała tolki siakich-takich pradmietaŭ na stełažach i ŭ šafach (u niekatorych z ich škło było razbita, a dzviercy dzie-nidzie patreskalisia — vidać, niadaŭna tut adbyvałasia baraćba, i jaje slady choć i paspiešna, ale staranna likvidavany). Snaŭt vaziŭsia z aparaturaj, trymaŭsia, jak zaŭsiody, karektna, jon nie zdziviŭsia zjaŭlenniu Chery i pakłaniŭsia joj zdaloku. Kali Snaŭt praciraŭ maje viski i łob fizijałahičnym rastvoram, zjaviŭsia Sartoryus. Jon vyjšaŭ z ciomnaha pakoja praz nievialikija dzviery. Na im byŭ bieły chałat i čorny antyradyjacyjny fartuch amal da kostačak. Dziełavy, enierhičny Sartoryus pavitaŭsia sa mnoj, niby my byli supracoŭnikami bujnoha ziamnoha instytuta i rasstalisia litaralna ŭčora. Ja tolki ciapier zaŭvažyŭ, što niežycciovym vyraz jaho tvaru rabili kantaktnyja linzy, jakimi jon karystaŭsia zamiest akularaŭ. Skryžavaŭšy ruki na hrudziach, jon sačyŭ, jak Snaŭt prybintoŭvaje elektrody, uzvodziačy na majoj hałavie štości nakštałt čałmy. Sartoryus niekalki razoŭ abvioŭ pozirkam usiu zału; Chery jon nibyta nie zaŭvažyŭ. Jana siadzieła skurčyŭšysia, biednaja, na nievialikaj taburetcy la sciany i rabiła vyhlad, što čytaje knihu. Kali Snaŭt adyšoŭ ad majho kresła, ja paviarnuŭ hałavu ŭ ciažkim šlemie z mietału i pravadoŭ, kab ubačyć, jak jon budzie ŭklučać aparaturu, ale niečakana Sartoryus padniaŭ ruku i ŭračysta pramoviŭ:

— Doktar Kielvin! Prašu chvilinku ŭvahi! Ja nie chaču vam naviazvać svajo mierkavannie, bo heta nie pryviadzie da mety, ale vy nie pavinny dumać pra siabie, pra mianie, pra kalehu Snaŭta, naohul ni pra koha, pavinny vyklučyć vypadkovyja indyvidualnasci, peŭnyja asoby i zasiarodzicca na našaj ahulnaj spravie. Ziamla i Salarys; pakalenni daslednikaŭ, jakija składali adno cełaje, choć kožny čałaviek maje svoj pačatak i svoj kaniec; naša pasladoŭnasć u imknienni naładzić intelektualny kantakt; histaryčny šlach, što prajšło čałaviectva; upeŭnienasć u jaho dalejšym razvicci; hatoŭnasć da lubych achviar i ciažkasciej; hatoŭnasć padparadkavać našaj Misii lubyja asabistyja pačucci — voś temy, jakija pavinny całkam zapoŭnić vašu sviadomasć. Chod asacyjacyj, praŭda, nie zaležyć ad vašaj voli, ale vaša prysutnasć usio-taki dapamoža nam u ekspierymiencie. Kali ŭ vas nie budzie ŭpeŭnienasci, što vy spravilisia z zadanniem, prašu paviedamić nam, a kaleha Snaŭt paŭtoryć zapis. My majem čas…

Apošnija słovy jon pramoviŭ z abyjakavaj usmieškaj, usio hetak ža choładna. Mnie było niepryjemna ad jaho napyšlivych, traskučych fraz. Na ščascie, Snaŭt pierapyniŭ praciahłuju paŭzu.

— Krys, možna? — spytaŭ jon, abapioršysia na vysoki pult elektraencefałohrafa i krychu familarna nahnuŭšysia da mianie.

Ja byŭ udziačny jamu za toje, što jon nazvaŭ majo imia.

— Možna, — adkazaŭ ja, zapluščvajučy vočy.

Chvalavannie, jakoje achapiła mianie, kali Snaŭt, zamacavaŭšy elektrody, uziaŭsia za rubilnik, ciapier znikła; praz viejki ja ŭbačyŭ ružovaje sviatło kantrolnych lampačak na čornaj panieli aparata. Vilhotnyja i niepryjemna chałodnyja mietaličnyja elektrody, jakija, niby maniety, ablapili maju hałavu, stali ciaplejšymi. Mnie zdavałasia, što ja — šeraja, nieasvietlenaja arena. Natoŭp niabačnych hledačoŭ amfiteatram akružaŭ pusteču i maŭčannie, u jakim znikła maja iraničnaja paharda da Sartoryusa i da Misii. Napružannie ŭnutranych naziralnikaŭ, jakija imknulisia syhrać impravizavanuju rolu, spadała. „Chery?” — u dumkach, praviarajučy siabie, z nievierahodnym stracham vymaviŭ ja hetaje imia, hatovy adrazu ž adstupić. Ale maja nasciarožanaja slapaja aŭdytoryja nie pratestavała. Niejkaje imhniennie ja byŭ sama piaščota, ščyry smutak, byŭ hatovy da ciarpiennia i biaskoncych achviaraŭ: Chery, biez abrysaŭ, biez formy, biez tvaru, zapoŭniła mianie. I chutka jaje nievyraznaja adčajnaja piaščota sastupiła vobrazu Hize. Baćka salarystyki i salarystaŭ zjaviŭsia ŭ šeraj ciemry ŭ svajoj prafiesarskaj vieličy, ja dumaŭ nie pra hrazievy vybuch, nie pra smurodlivuju biezdań, jakaja prahłynuła jaho załatyja akulary i vypiestavanyja sivyja vusy, ja bačyŭ tolki hraviuru na tytulnaj staroncy manahrafii — husta zaštrychavany fon, na jakim jaho hałava zdavałasia ŭ areole; jaho tvar nie rysami, a vyjavaj dobraprystojnasci, staramodnaj razvažlivasci nahadvaŭ tvar majho baćki, i ŭ rešcie rešt ja navat nie viedaŭ, chto z ich paziraje na mianie. U abodvuch nie było mahiły — u naš čas heta zdarajecca tak časta, što nie vyklikaje asablivaha chvalavannia.

Karcina znikła, i na niejki čas (nie viedaju, na jaki) ja zabyŭsia pra Stancyju, pra ekspierymient, pra Chery, pra čorny Akijan — pra ŭsio; u mianie ŭspychnuła ŭpeŭnienasć, što hetyja dvoje — užo nie isnujučyja, biaskonca maleńkija, jakija zrabilisia tlenam — saŭładali z usim, što vypała na ich dolu… Adkryccio supakoiła mianie, i biezabličny niamy natoŭp vakol šeraj areny, jaki čakaŭ majho paražennia, rastvaryŭsia. U toje ž imhniennie niešta dvojčy pstryknuła — vyklučyli aparaturu. Štučnaje sviatło aslapiła, ja zažmuryŭsia. Sartoryus dapytliva paziraŭ na mianie, stojačy ŭ raniejšaj pastavie; Snaŭt, paviarnuŭšysia da jaho spinaj, mitusiŭsia la aparata, znarok šłepajučy tapačkami, jakija zvalvalisia z noh.

— Jak vy ličycie, doktar Kielvin, ci atrymałasia? — pačuŭsia huhniavy, niepryjemny hołas Sartoryusa.

— Dumaju, što tak, — adkazaŭ ja.

Moj pierakanany, rezki ton na imhniennie zbiŭ važnasć Sartoryusa.

— Dobra, — marmytnuŭ jon i azirnuŭsia, nie viedajučy, čym jašče zaniacca.

Snaŭt padyšoŭ da mianie i pačaŭ zdymać bint.

Ja ŭstaŭ i prajšoŭ pa zale, a tym časam Sartoryus, jaki znik u ciomnym pakoi, viarnuŭsia z prajaŭlenaj i vysušanaj plonkaj. Na dziesiaci mietrach stužki byli vidać dryhotkija zubčastyja linii, padobnyja na biełuju plesniu abo na pavucinku na čornym slizkim cełułoidzie.

Ja byŭ volny, ale isci adsiul nie chaciełasia. Snaŭt i Sartoryus ustavili ŭ aksidnuju hałoŭku madulatara plonku, kaniec jakoj nasupleny i niedavierlivy Sartoryus prahledzieŭ jašče raz, nibyta sprabujučy rasšyfravać sens trapiatkich linij.

Zaraz ekspierymient išoŭ za miežami łabaratoryi. Sartoryus i Snaŭt stajali kožny la svajho pulta i zajmalisia aparaturaj. Słaba zahuli transfarmatary, a zatym tolki ahieńčyki na viertykalnych zašklonych trubkach indykataraŭ pabiehli ŭniz, pakazvajučy, što vialiki tubus renthienaŭskaj ustanoŭki apuskajecca pa stromkaj šachcie i pavinien spynicca ŭ jaje harłavinie. U hety čas ahieńčyki zastyli na sama nižnich dzialenniach škały. Snaŭt pačaŭ pavialičvać napružannie, pakul strełki, a dakładniej, biełyja pałosy, što zamianili ich, nie zrabili pavarot uprava. Ledź čutna huło napružannie, ničoha tut nie adbyvałasia, babiny z plonkaj niabačna krucilisia pad nakryŭkaj, — ličylnik mietražu cichieńka tachkaŭ, nibyta hadzinnik.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: