Kiedy doszli do wody, tak jak rano, zsunęli buty i zostawili je na piasku. Nikogo nie było w pobliżu. Szli nieśpiesznie, blisko siebie. Garrett zaskoczył ją, biorąc za rękę. Poczuła ciepło jego dłoni i przez chwilę wyobraziła sobie, że dotyka jej skóry. Myśl wywołała nagły skurcz żołądka. Zerknęła na niego, ciekawa, czy wie, co jej chodzi po głowie.

Szli dalej, rozkoszując się wieczorem.

– Już dawno nie spędziłem tak dnia – powiedział w końcu Garrett, jakby nagle coś sobie przypomniał.

– Ani ja.

Szli po zimnym piasku bosymi stopami.

– Garrett, pamiętasz, jak zaprosiłeś mnie na łódź? – spytała Teresa.

– Tak.

– Dlaczego zaproponowałeś, żebym z tobą popłynęła?

Spojrzał na nią zaciekawiony.

– Czemu pytasz?

– Miałeś taką minę, jakbyś od razu zaczął żałować, że to powiedziałeś.

Wzruszył ramionami.

– Nie jestem pewny, czy słowo „żałować” jest właściwe. Chyba byłem zdziwiony, że cię zaprosiłem, ale nie żałowałem.

Uśmiechnęła się lekko.

– Czyżby?

– Na pewno. Musisz pamiętać, że od ponad trzech lat pływałem sam. Kiedy powiedziałaś, że nigdy nie żeglowałaś, dotarło do mnie, że już jestem zmęczony samotnością.

– Czyżbym znalazła się we właściwym miejscu o właściwej porze?

Potrząsnął głową.

– Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Chodziło mi o ciebie, nie sądzę, żebym zaproponował komuś innemu. Poza tym wszystko ułożyło się znacznie lepiej, niż przewidywałem. Już od bardzo długiego czasu nie przeżyłem takich dni jak te dwa ostatnie.

Zrobiło się jej lekko na sercu, gdy usłyszała jego słowa. Szli dalej obok siebie. Nagle jego kciuk zaczął zataczać małe kółka na skórze jej dłoni.

– Czy przewidywałaś, że będziesz miała takie wakacje?

Zawahała się i doszła do wniosku, że to nie jest najlepsza pora na wyznanie mu prawdy.

– Nie.

Spacerowali dalej. Oprócz nich na plaży było jeszcze kilka osób, ich sylwetki rysowały się w oddali. Teresa dostrzegała tylko cienie.

– Jak sądzisz, czy przyjedziesz tu jeszcze kiedyś? Na przykład na następne wakacje?

– Nie wiem. Dlaczego pytasz?

– Bo chyba miałem nadzieję, że tak się stanie.

Daleko przed sobą widziała światełka na molo. Znowu poczuła poruszenie jego palców w swojej dłoni.

– Przygotujesz kolację?

– Przyszykuję wszystko, co chcesz. Pod warunkiem, że będzie to stek.

Roześmiała się cicho.

– Zastanowię się. Obiecuję.

– A jeśli dorzucę kilka lekcji nurkowania?

– Kevin ucieszyłby się bardziej ode mnie.

– To zabierz go ze sobą.

Spojrzała na niego.

– Nie miałbyś nic przeciwko temu?

– Nic a nic. Z przyjemnością go poznam.

– Założę się, że byś go polubił.

– Wiem, że tak.

Szli w milczeniu obok siebie. Przerwała je Teresa.

– Garrett, mogę cię o coś spytać?

– Jasne.

– Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale… – Zawahała się, a on popatrzył na nią pytająco.

– Co?

– Powiedz mi, czy dopuściłeś się w życiu czegoś złego?

Wybuchnął śmiechem.

– A co to za pytanie?

– Chcę wiedzieć. Zawsze o to pytam. Dzięki temu wiem, jaki ten ktoś jest naprawdę.

Zamyślił się na chwilę.

– Pamiętam, że doszło do tego pewnej grudniowej nocy. Z paczką przyjaciół popijaliśmy i zdrowo rozrabialiśmy. Skończyło się na szaleńczej jeździe ulicą udekorowaną na święta Bożego Narodzenia. Zaparkowaliśmy, a potem wykręciliśmy i ukradliśmy wszystkie żarówki, do których mogliśmy dosięgnąć.

– Nie mogliście tego zrobić!

– Zrobiliśmy. Było nas pięciu. Żarówkami załadowaliśmy cały tył ciężarówki, a przewody zostawiliśmy. To było najgorsze, ponieważ wyglądało tak, jakby jakiś potwór z bajki przeszedł ulicą. Spędziliśmy tam prawie dwie godziny, zarykując się ze śmiechu. Poprzedniego dnia opisano w gazetach tę ulicę jako jedną z najładniej udekorowanych w mieście… A kiedy skończyliśmy… Nie potrafię sobie wyobrazić, co ludzie o tym myśleli. Musieli być wściekli.

– To straszne!

– Wiem. Zachowaliśmy się okropnie, ale wtedy było cudownie.

– A ja myślałam, że taki miły z ciebie chłopiec…

– Jestem miły…

– Nie, byłeś potworem z bajki. Co jeszcze wyprawiałeś z przyjaciółmi? – dopytywała się zaciekawiona.

– Naprawdę chcesz wiedzieć?

– Chcę.

Opowiedział jej o innych przygodach z okresu dorastania – od mazania mydłem szyb samochodowych po podglądanie dziewczyn. Raz był na randce. Nagle zauważył kolegę, który przejeżdżał obok. Kolega wskazał mu gestem, żeby odkręcił szybę. Kiedy to zrobił, ten wrzucił mu do samochodu petardę, która wybuchła mu u stóp. Przytoczył też inne historyjki, a gdy po dwudziestu minutach skończył, zadał jej pytanie, które zaczęło tę rozmowę.

– Nigdy nic takiego jak ty nie zrobiłam – odparła skromnie. – Zawsze byłam grzeczną dziewczynką.

Roześmiał się, czuł się trochę oszukany, ale mu to nie przeszkadzało. Wiedział, że nie powiedziała całej prawdy.

** ** **

Przeszli całą długość plaży, wspominając dzieciństwo i młodość. Teresa próbowała go sobie wyobrazić jako młodego chłopca. Zastanawiała się, co by o nim pomyślała, gdyby poznała go na studiach. Czy uznałaby go za tak atrakcyjnego jak teraz? Czy ponownie zakochałaby się w Davidzie? Chciała wierzyć, że doceniłaby dzielące ich różnice, ale czy na pewno? David wydawał się taki doskonały.

Przystanęli na chwilę i popatrzyli na wodę. Stał obok niej, dotykali się lekko ramionami.

– O czym myślisz? – spytał Garrett.

– O tym, jak dobrze się z tobą milczy.

Uśmiechnął się lekko.

– Właśnie uświadomiłem sobie, że powiedziałem ci mnóstwo rzeczy, których nikomu nie zdradziłem.

– Czy dlatego, że wracam do Bostonu i wiesz, że nikomu nie powiem?

Zaśmiał się krótko.

– Nie, to nie tak.

– Więc jak?

Spojrzał na nią zdziwiony.

– Nie wiesz?

– Nie – odparła z uśmiechem, który miał go zachęcić do zwierzeń.

Zastanawiał się, jak wyjaśnić coś, czego sam do końca nie rozumie. Trochę trwało, zanim uporządkował myśli i zaczął mówić.

– Chyba dlatego, że chciałbym, abyś wiedziała, jaki jestem naprawdę. Jeśli mnie poznasz i nadal będziesz chciała spędzić ze mną trochę czasu…

Teresa nie zareagowała, ale zdawała sobie sprawę, co próbuje jej powiedzieć. Garrett odwrócił głowę.

– Przepraszam. Nie chciałem postawić cię w niezręcznej sytuacji.

– Nie znalazłam się w niezręcznej sytuacji – uspokoiła go Teresa. – Cieszę się, że to powiedziałeś.

Po krótkiej chwili ruszyli dalej.

– Ale nie czujesz tego co ja.

Spojrzała na niego.

– Garrett… ja…

– Nie musisz mi nic mówić.

– Muszę. – Nie pozwoliła mu dokończyć. – Oczekujesz odpowiedzi, a ja chcę ci jej udzielić… – urwała, zastanawiając się, jak najlepiej wyrazić swoje uczucia. Głęboko zaczerpnęła powietrza. – Po rozstaniu z Davidem nastał dla mnie okropny czas. Kiedy uznałam, że mam go już za sobą, zaczęłam umawiać się na randki. Ale mężczyźni, których spotykałam… Nagle okazało się, że świat zmienił się w czasie trwania mojego małżeństwa. Wszyscy pragnęli coś dostać, nikt nie chciał nic dać. Chyba rozczarowałam się do mężczyzn w ogóle.

– Nie wiem, co powiedzieć…

– Garrett, nie mówię ci o tym dlatego, że uważam, że ty też taki jesteś. Sądzę, że jesteś zupełnie inny. To mnie trochę przeraża. Jeśli ci powiem, jak bardzo mi na tobie zależy… odsłonię się przed tobą, a tym samym narażę się na zranienie.

– Nigdy bym cię nie skrzywdził – powiedział łagodnie.

Zatrzymała się i popatrzyła mu prosto w twarz.

– Wiem, że w to wierzysz, Garrett. Przez ostatnie trzy lata walczyłeś z własnymi upiorami. Nie wiem, czy jesteś już gotów żyć dalej, a jeśli nie, to właśnie mnie skrzywdzisz.

Mówiła bez ogródek… Upłynęła dłuższa chwila, nim odpowiedział. Zmusił się do spojrzenia jej w oczy.

– Tereso… od kiedy się poznaliśmy… sam nie wiem… – urwał i uświadomił sobie, że nie potrafi opisać swoich uczuć.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: