Podniósł rękę i dotknął jej twarzy. Zrobił to tak delikatnie, że miała wrażenie, jakby piórko musnęło jej skórę. Pod jego dotknięciem zamknęła oczy i choć nadal była niepewna, pozwoliła, aby dreszcz przeszył jej ciało, rozgrzewając szyję i piersi.
Nagle znalazła się na swoim miejscu. Wspólna kolacja, spacer plażą, jego spojrzenie. Nie potrafiła sobie wyobrazić nic lepszego niż to, co właśnie się jej przydarzyło.
Fale zalewały brzeg, mocząc im stopy. Ciepły letni wiatr rozwiewał jej włosy, pogłębiając wrażenie wywołane jego dotknięciem. Księżyc rzucał delikatne światło na wodę, a chmury zostawiały cienie na plaży. Świat wydawał się nierzeczywisty.
Wtedy poddali się uczuciu, które zrodziło się już w chwili poznania. Teresa przytuliła się mocno do Garretta, poczuła ciepło jego ciała, a on otoczył ją powoli ramionami, przyciągnął i pocałował lekko w usta. Odsunął ją od siebie, żeby na nią popatrzeć, i znowu łagodnie pocałował. Oddała mu pocałunek, poczuła, jak jego dłoń przesuwa się po jej plecach do góry, dociera do włosów, jak się w nich zanurza.
Stali objęci i całowali się w świetle księżyca, nie zważając, że ktoś mógłby ich zobaczyć. Oboje zbyt długo czekali na ten moment. Kiedy wreszcie odsunęli się od siebie, popatrzyli sobie w oczy w milczeniu. Potem Teresa wzięła Garretta za rękę i zaprowadziła z powrotem do domu.
Przypominało to sen. Weszli do środka. Garrett pocałował ją natychmiast po zamknięciu drzwi, tym razem bardziej namiętnie. Teresa poczuła, że jej ciało drży z oczekiwania. Poszła do kuchni, zabrała świece ze stołu i zaprowadziła go do sypialni. Postawiła świece na małym stoliku, a Garrett wyciągnął z kieszeni zapałki i zapalił je. Ona tymczasem podeszła do okna i zasunęła zasłony.
Garrett stał przy stoliku, gdy do niego wróciła. Przystanęła blisko, przesunęła palcami po jego piersi. Czuła pod materiałem naprężone mięśnie. Zatracała się w namiętności. Nie odrywając wzroku od jego oczu, wyciągnęła mu koszulę spod paska i powoli ściągając, zdjęła i rzuciła na ziemię. Pocałowała go w pierś, potem w szyję. Zadrżała, gdy poczuła jego dłoń na bluzce. Odsunęła się lekko, gdy powoli rozpinał guzik po guziku.
Mocno przyciągnął Teresę do siebie. Poczuł ciepło jej skóry przy swojej piersi. Całował jej kark, delikatnie chwytał zębami uszy, przesuwał dłońmi w dół pleców. Rozchyliła wargi, napawając się łagodną pieszczotą. Jego palce zatrzymały się na zapięciu stanika. Rozpiął go z szybkością eksperta. Całował ją dalej, zsunął ramiączka w dół i uwolnił piersi. Pochylił się i musnął wargami każdą z nich z osobna. Odchyliła głowę do tyłu. Czuła jego gorący oddech i dotyk wilgotnych ust.
Zabrakło jej tchu, gdy sięgnęła po zapięcie w jego dżinsach. Spojrzała mu w oczy, odpięła guzik i rozsunęła zamek. Musnęła paznokciem pępek, potem wsunęła palce pod pasek spodni. Cofnął się, żeby je zdjąć. Postąpił krok do przodu, pocałował ją, wziął na ręce, ostrożnie przeszedł przez pokój i położył na łóżku.
Leżała obok niego, przesuwając palcami po jego piersi, mokrej teraz od potu. Pozwoliła, by zsunął jej dżinsy. Rozpiął je, uniósł lekko jej pośladki. Tymczasem jego palce odkrywały jej ciało. Pogładziła jego plecy, delikatnie ugryzła w szyję. Usłyszała jego przyśpieszony oddech. Ściągnął bokserki, a ona zsunęła majteczki – byli całkiem nadzy. Przytulili się mocno do siebie.
Widział ją w świetle świec. Była piękna. Musnął językiem zagłębienie między piersiami, przesunął się w dół brzucha, obok pępka i znowu w górę. Skóra była miękka i gładka. Poczuł jej dłonie na plecach. Przyciągała go mocniej do siebie.
Nieśpiesznie całował jej ciało. Przyłożył policzek do jej brzucha, otarł się łagodnie. Podniecało ją dotknięcie zarostu o skórę. Leżała na plecach, wplotła palce w jego włosy. Nie przerywał, aż nie mogła tego dłużej znieść, wtedy przeniósł się wyżej i zaczął ocierać się o jej piersi.
Przyciągnęła go do siebie, wyginając się w łuk, gdy powoli przykrywał ją sobą. Całował czubki jej palców, a gdy wreszcie przywarli mocno do siebie, z westchnieniem zamknęła oczy. Wymieniając pocałunki, kochali się z namiętnością tłumioną przez ostatnie lata.
Ich ciała poruszały się w zgodnym rytmie. Próbowali się wzajemnie zaspokoić. Garrett całował Teresę niemal bez przerwy, zostawiał wilgotny ślad wszędzie tam, gdzie dotarły jego usta. Poczuła, że jej ciało przeszywa dreszcz oczekiwania na coś cudownego. Kiedy to się wreszcie stało, wbiła mu palce w plecy, ale gdy fala rozkoszy przepłynęła, zaczęła się następna, a po niej jeszcze jedna. Gdy przestali się kochać, Teresa całkiem opadła z sił. Otoczyła Garretta ramionami i przytuliła mocno do siebie. Uspokajała się powoli. Łagodnie przesuwał palcami po jej skórze. Patrzyła, jak dopalają się świece, przypominając o chwili, którą właśnie przeżyła.
Tej nocy kochali się jeszcze kilka razy. Teresa zasnęła w jego ramionach. Czuła się cudownie. Garrett przyglądał się jej, jak śpi obok niego. Zanim zasnął, ostrożnie odgarnął jej włosy, próbując zapamiętać każdy szczegół jej twarzy.
Tuż przed świtem Teresa otworzyła oczy i od razu zorientowała się, że Garrett wstał. Odwróciła się na bok, szukając go spojrzeniem. Nie zobaczyła go, więc podniosła się, podeszła do szafy i znalazła szlafrok. Otuliła się nim, wyszła z sypialni i zajrzała do kuchni. Tam też go nie było, podobnie jak w saloniku. Nagle nabrała pewności, że wie, gdzie on może być.
Wyszła na ganek. Znalazła go siedzącego na krześle, tylko w bokserkach i szarej bluzie. Odwrócił się i uśmiechnął lekko.
– Cześć.
Podeszła do niego. Wskazał gestem, że ma usiąść mu na kolanach. Pocałował ją, przyciągając do siebie. Otoczyła go ramionami. Odsunęła się, kiedy wyczuła, że coś jest nie w porządku. Dotknęła jego policzka.
– Nic ci nie jest?
Odpowiedział dopiero po dłuższej chwili.
– Nic – odparł, odwracając wzrok.
– Jesteś pewien?
Znowu skinął głową, nie patrząc jej w oczy. Obróciła jego twarz ku sobie.
– Wydajesz się trochę… smutny.
Garrett uśmiechnął się blado i nie odpowiedział.
– Jesteś smutny z powodu tego, co się stało?
– Nie – zaprzeczył. – Wcale. Niczego nie żałuję.
– Więc o co chodzi?
Nie doczekała się odpowiedzi. Odwrócił spojrzenie.
– Jesteś tutaj z powodu Catherine?
Milczał. Potem wziął ją za rękę i spojrzał jej w oczy.
– Nie. Nie jestem tutaj z powodu Catherine – szepnął. – Jestem tutaj z twojego powodu.
Potem z czułością, która przypomniała jej małe dziecko, łagodnie przytulił ją do siebie i trzymał w objęciach, nie mówiąc ani słowa więcej, aż niebo się rozjaśniło, a na plaży pojawił się pierwszy człowiek.
Rozdział dziewiąty
– Co to znaczy, że nie możesz zjeść dzisiaj ze mną lunchu? Robimy to od lat. Jak mogłeś zapomnieć?
– Nie zapomniałem, tato. Po prostu dzisiaj nie mogę. Nadrobimy to w przyszłym tygodniu, dobrze?
Jeb Blake umilkł. Bębnił palcami w blat stołu.
– Dlaczego odnoszę wrażenie, że czegoś mi nie mówisz?
– Nie mam nic do powiedzenia.
– Jesteś pewien?
– Tak, jestem pewien.
Teresa, która brała w łazience prysznic, zawołała do Garretta, prosząc, żeby przyniósł jej ręcznik. Przykrył dłonią słuchawkę i powiedział, że zaraz przyjdzie. Kiedy chciał wrócić do rozmowy, usłyszał, że ojciec gwałtownie wciąga powietrze.
– Co to było?
– Nic.
– Ta dziewczyna, ta Teresa jeszcze jest, prawda? – powiedział takim tonem, jakby nagle zrozumiał.
Garrett wiedział, że nie może dłużej ukrywać prawdy.
– Tak, jest tutaj.
Jeb zagwizdał z wyraźnym zadowoleniem.
– Najwyższy czas.
Garrett próbował go ostudzić.
– Tato, nie rób z tego wielkiej sprawy… – poprosił.
– Nie zrobię, obiecuję.
– Dzięki.
– A mogę o coś zapytać?
– Jasne – zgodził się Garrett i westchnął.
– Czy jesteś przy niej szczęśliwy?