– Czytałem, że Cabot natrafił na Indian używających słów, które mogły się wywodzić z języka baskijskiego.
Aguirrez dostał wypieków z podniecenia.
– Nie ma co do tego wątpliwości! Moje badania wskazują, że w pobliżu Channel-Port aux Basques w Nowej Fundlandii są niespenetrowane jaskinie. Zostawiłem tam jacht. Wrócę na jego pokład, kiedy tylko załatwię tutaj wszystkie sprawy. Jestem pewien, że niedługo odzyskam miecz i róg Rolanda.
Austin zastanawiał się, jak delikatnie przekazać Baskowi to, co wie.
– Może być z tym pewien problem.
Aguirrez przyjrzał mu się uważnie.
– Co pan ma na myśli?
Austin wręczył Baskowi kopertę z kopią manuskryptu Blackthorne’a.
– Ten dokument sugeruje, że relikwii może nie być tam, gdzie pan się spodziewa.
Powtórzył Aguirrezowi to, co usłyszał od Perlmuttera. Bask spochmurniał.
– Znam St. Juliena Perlmuttera z moich badań. Jest bardzo ceniony jako historyk morski.
– Nikt nie wie więcej niż on.
Aguirrez uderzył pięścią w otwartą dłoń.
– Wiedziałem, że Diego nie zginął z ręki Brasero. Uciekł z relikwiami.
– To nie wszystko – odrzekł Austin i wręczył Baskowi wycinek prasowy z wywiadem udzielonym przez uratowanego członka załogi zeppelina.
– Nadal nie rozumiem – powiedział Aguirrez po przeczytaniu artykułu.
– Zeppelin, którego załoga znalazła statek pańskiego przodka uwięziony w lodzie, jest teraz własnością Oceanusa.
– Uważa pan, że relikwie ma Oceanus?
– Tak to wygląda.
– Czy nie można dogadać się z Oceanusem w tej sprawie?
Austin zaśmiał się ponuro.
– Wątpię, czy z Oceanusem można się dogadać w jakiejkolwiek sprawie. Pamięta pan mój wypadek na łodzi? Muszę panu coś wyznać. Wyleciała w powietrze od eksplozji granatu wrzuconego do środka przez jednego z ochroniarzy Oceanusa.
– A ja muszę powiedzieć, że nie uwierzyłem w bajkę o wybuchu oparów paliwa.
– Skoro jesteśmy w nastroju do zwierzeń, może mógłby mi pan wyjaśnić, dlaczego pańscy ludzie śledzili mnie w Kopenhadze.
– Na wszelki wypadek. Szczerze mówiąc, nie mogłem pana rozgryźć. Dowiedziałem się z pańskiej legitymacji służbowej, że pracuje pan w NUMA, ale nie wiedziałem, dlaczego węszył pan na terenie Oceanusa. Zaciekawiło mnie to, więc postanowiłem mieć pana na oku. Kiedy pana zaatakowano, moi ludzie akurat byli w pobliżu. A przy okazji, jak się miewa młoda dama, która była wtedy z panem?
– Dobrze, dzięki czujności pańskich ludzi.
– Więc nie jest pan zły, że pana śledziliśmy?
– Nie, ale wolałbym, żeby nie weszło wam to w nawyk.
– Rozumiem – odrzekł Aguirrez i zamyślił się na chwilę. – Czy zaatakowali pana ludzie z Oceanusa?
– Chyba tak. Z wyglądu przypominali tamtych ochroniarzy Oceanusa z Wysp Owczych.
– Dwa razy chcieli pana zabić. Niech pan będzie ostrożny, mój przyjacielu. Mogą znów spróbować.
– Już spróbowali.
Aguirrez nie zapytał o szczegóły. Najwyraźniej myślał o czymś innym. Wstał i zaczął spacerować po pokoju z kopią manuskryptu Blackthorne’a w ręku.
– Ludzie w tym budynku nie mogą się dowiedzieć o tej historii. Bez relikwii rząd hiszpański nie zechce przyznać Baskom autonomii. Ale chodzi tu nie tylko o politykę – dodał. – Zawiodę mojego przodka Diego, jeśli nie znajdę relikwii.
– Może jeszcze jest na to sposób.
Aguirrez przystanął i utkwił w Austinie badawcze spojrzenie.
– Jaki?
– Obaj chcemy przygwoździć Oceanusa. Pogadajmy o tym we wspólnym interesie.
Bask uniósł krzaczaste brwi, ale jego twarz nie zmieniła wyrazu. Podszedł do barku, skąd przyniósł dwa małe kieliszki i butelkę zielonkawo-żółtego alkoholu. Napełnił kieliszki i podał jeden gościowi.
Godzinę później Austin usiadł za kierownicą swojego samochodu. Zastanawiał się, czy zawarł korzystną umowę. Ufał jednak swojemu instynktowi. Obaj mieli ten sam cel, więc byłoby głupotą nie utworzyć sojuszu.
Sprawdził komórkę. Były do niego dwa telefony. Pierwszy od Troutów. Ulżyło mu, że się odezwali. Pracował z nimi w zespole specjalnym i wiedział, że Paul i Gamay potrafią sobie radzić, ale wyruszyli tropić Oceanusa, nie znając skali zagrożenia.
Oddzwonił do nich. Odebrała Gamay. Wrócili z Kanady przed kilkoma godzinami. Zostawili w domu bagaże i przyjechali do centrali NUMA na spotkanie z Zavalą, który miał ich zapoznać z aktualną sytuacją.
– Dostaliście się na teren Oceanusa? – zapytał Austin.
– Nie – odrzekła Gamay. – Ale spotkaliśmy się z jego ludźmi.
Powiedziała to trochę zbyt nonszalancko.
– Wiem z własnego doświadczenia, że spotkania z nimi mogą się źle skończyć. Nic wam się nie stało?
– Wszystko gra. Miałam tylko lekki wstrząs mózgu, a Paul złamał nadgarstek. Skaleczenia i siniaki dobrze się goją.
Austin zaklął pod nosem. Był zły na siebie, że naraził swoich partnerów na niebezpieczeństwo.
– Nie zdawałem sobie sprawy, w co was pakuję. Przepraszam.
– Nie ma za co. Prosiłeś tylko, żebyśmy spróbowali się czegoś dowiedzieć o Oceanusie. Wyprawa do Kanady i wtykanie nosa tam, gdzie nie byliśmy mile widziani, to był nasz pomysł. Ale opłaciło się. Inaczej nie dowiedzielibyśmy się o diabłorybach.
Jedyną diabłorybą, o jakiej Austin kiedykolwiek słyszał, była manta.
– Na pewno wyleczyłaś się już z tamtego wstrząsu?
– Nigdy nie miałam jaśniejszej głowy, Kurt, W ciągu całej mojej kariery biologa morskiego jeszcze nie spotkałam się z czymś takim. Paul nazwał to “białą śmiercią”.
Austina przeszedł dreszcz na wspomnienie spotkania z wielkim, zębatym stworzeniem w hodowli ryb Oceanusa.
– Opowiecie mi wszystko, kiedy przyjadę.
Wyłączył się i wystukał numer Gunna.
– Cześć, Rudi – powiedział bez zwykłej wymiany uprzejmości. – Chyba czas, żebyśmy się spotkali z Sandeckerem.
29
Wielki ekran wideo w sali konferencyjnej żarzył się przez moment na niebiesko, potem pojawił się obraz. W sieci błysnęła srebrzysto-biała łuska i Mike Neal krzyknął: Cofnijcie się, ludzie, mamy ostrą sztukę! Ryba upadła na pokład i na zbliżeniu zębaty pysk przegryzł harpun. W tle słychać było zdumione głosy Troutów.
Paul zatrzymał pilotem obraz. Zapaliło się światło i energiczny, władczy głos powiedział:
– Wygląda na to, że Szczęki mają groźną konkurencję.
Admirał James Sandecker, szef NUMA, siedział przy długim stole konferencyjnym. Wokół jego głowy kłębił się dym z grubego cygara, które trzymał w ręku.
– Ten stwór na ekranie to coś niezwykłego, panie admirale – odparła Gamay, siedząc przy stole z Austinem, Zavalą i Rudim Gunnem. – Wielki biały rekin atakuje, kiedy jest głodny lub czuje się zagrożony. Stworzenie, które tu widzieliśmy, to urodzony zabójca, samo zło.
Sandecker wypuścił kłąb dymu i spojrzał na obecnych.
– Wyjaśnijcie mi łaskawie, co ten potwór ma wspólnego z gipsem na nadgarstku Paula.
Gamay i Paul opowiedzieli o swojej kanadyjskiej przygodzie. Zaczęli od wyprawy do przetwórni rybnej Oceanusa, skończyli na rozmowie z genetykami na Uniwersytecie McGilla.
– Spotkałaś Fredericka Barkera? – wtrącił się Austin.
Gamay przytaknęła.
– Znasz go?
– To przelotna znajomość. Wczoraj wieczorem jego ludzie próbowali mnie zabić.
Austin szybko zdał relację ze swojego spotkania z Barkerem i szaleńczego wyścigu psich zaprzęgów przez Mali.
– Moje gratulacje, Kurt. Karambol, który spowodowałeś, trafił na pierwszą stronę “Washington Post”. – Sandecker urwał i zamyślił się. – Nie wiem, czy wszystko dobrze rozumiem. Uważasz, że Oceanus zorganizował zatonięcie okrętu i statku na wodach farerskich, żeby odwrócić uwagę od tajnego projektu, kierowanego przez Barkera, mającego coś wspólnego z rybami mutantami. Z takimi jak ta, na którą Paul i Gamay natrafili w Kanadzie. A ludzie z tego bandyckiego plemienia eskimoskiego próbowali cię zabić na Wyspach Owczych, w Kopenhadze i w Waszyngtonie.