– Zapewne, proszę pana. Nie znam bieżących cen klatek cyrkowych. Jeśliby łaskawie zechciał pan wpaść, kiedy mój wuj tu będzie, może uzyskałby pan bardziej zadowalającą cenę.
– Nie mam na to czasu, chłopcze. – Klient potrząsnął głową i wyciągnął z kieszeni banknot. – Masz tu dwadzieścia dolarów za ten cały kram. Bierz, albo nic z tego. Jestem pewien, że twój wujek nie zapłacił za to więcej niż pięć. – Pomachał banknotem przed nosem Jupe'owi. – No, co powiesz? Dwadzieścia dolarów?
Jupiter wziął głęboki oddech. Wiedział, że mężczyzna ma rację. Klatki, jak i pręty, były praktycznie bezwartościowe. Ale nauczył się ufać swojemu instynktowi.
– Żałuję – powiedział, odwracając głowę. – Nie ubijemy interesu.
Dostrzegł kątem oka, że ręka mężczyzny sięgnęła błyskawicznie do kieszeni. Na długą chwilę wstrzymał oddech, zastanawiając się gorączkowo, czy nie popełnił błędu.