— Gdy ma się już hiperprzestrzeń — mówił — nie trzeba dokonywać żadnych przełomów myślowych. Reszta to prosta robota inżynieryjna.

Być może! Jednak pozostali hiperspecjaliści nie traktowali tego byt poważnie.

Gdy wreszcie zrozumiała prawdę, Insygna pośpiesznie udała się do Pitta. Podczas ostatniego roku nie miał dla niej zbyt wiele czasu — co było całkiem zrozumiałe. Gdy znikło początkowe podekscytowanie podróżą, na Rotorze zaczęło narastać napięcie — Ludzie zdali sobie sprawę, że za kilka miesięcy znajdą się w pobliżu innej gwiazdy. Stanęli przed problemem przetrwania nie wiadomo jak długo w pobliżu dziwnego, czerwonego karła, bez gwarancji na istnienie rozsądnej ilości materiału planetarnego mogącego posłużyć jako rodło zapasów, nie wspominając już o znalezieniu nadającej się do zamieszkania planety.

Janus Pitt nie przypominał już młodzieńca, chociaż jego włosy ile zaczęły jeszcze siwieć, a twarz pozbawiona była zmarszczek. minęły cztery lata, odkąd przyszła do niego po raz pierwszy z wiadomością o istnieniu Nemezis. W oczach Pitta dostrzegła udrękę, ego spojrzenie świadczyło, że opuściła go radość, a pozostały jedynie troski wystawione teraz na widok publiczny.

Pitt był już komisarzem-elektem. Być może przygniatała go odpowiedzialność związana ze stanowiskiem, kto wie? Insygna nie miała pojęcia, czym jest prawdziwa władza — tym bardziej nie dawała sobie sprawy z towarzyszącej jej odpowiedzialności — lecz coś podpowiadało jej, że smak władzy bywa niekiedy gorzki.

Pitt uśmiechnął się do niej zdawkowo. Zmuszeni byli trzymać się razem wtedy, gdy dzielili we dwójkę sekret, do którego później także dopuszczono nielicznych. Umieli kiedyś rozmawiać ze sobą bez skrępowania — nie mogli tego robić z nikim innym. Gdy tajemnica została ujawniona, tuż po Odjeździe, ich drogi rozeszły się.

— Janus — zaczęła — jest pewna rzecz, która nie daje mi spokoju, i z którą musiałam przyjść do ciebie. Chodzi o Nemezis.

— Czy zaszło coś nowego? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie ma jej tam, gdzie według ciebie powinna być?

Widziałem ją, jest w odległości szesnastu miliardów kilometrów, wszyscy widzieli.

— Tak, wiem. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam ją, oddaloną o dwa lata świetlne, przyjęłam, że Nemezis jest gwiazdą towarzyszącą, to znaczy, że ona i Słońce okrążają wspólny środek grawitacji. Coś, co było tak blisko Słońca, chcąc nie chcąc, musiałoby zachowywać się w ten sposób. Nie wiem, jak to powiedzieć?

— W porządku. Jestem przygotowany na najgorsze.

— Pomimo swojej bliskości w stosunku do Słońca, Nemezis jest w dalszym ciągu za daleko jak na gwiazdę towarzyszącą. Oddziaływanie grawitacyjne pomiędzy Słońcem i Nemezis jest wyjątkowo słabe, tak słabe, że perturbacje grawitacyjne pobliskich gwiazd mogą zdestabilizować orbitę Nemezis.

— Ale ona tam jest.

— Tak, pomiędzy nami i Alfa Centauri.

— Co ma do tego Alfa Centaur!?

— Chodzi o to, że odległość Nemezis w stosunku do Alfa Centauri jest tylko niewiele większa niż do Słońca. Wygląda na to, że Nemezis równie dobrze może być gwiazdą towarzyszącą Alfa Centauri, lub — co jeszcze bardziej prawdopodobne — bez względu na przynależność do systemu, obecność Alfy destabilizuje Nemezis, jeśli już tego nie zrobiła.

Pitt popatrzył w zamyśleniu na Insygnę i zaczął bębnić palcami po oparciu fotela.

— Jak długo trwa obrót Nemezis wokół Słońca, zakładając, że jest to gwiazda towarzysząca Słońcu?

— Nie wiem. Muszę opracować jej orbitę. Powinnam była zrobić to przed Odjazdem, ale było tyle innych rzeczy, teraz też zresztą… to nie jest wytłumaczenie.

— Spróbuj zgadnąć.

— Jeśli jest to orbita kołowa — powiedziała — to Nemezis potrzebuje nieco ponad pięćdziesiąt milionów lat na okrążenie Słońca, a raczej środka grawitacji systemu, ponieważ Słońce robi dokładnie to samo. Linia prosta łącząca obydwa poruszające się ciała zawsze przechodzi przez ich wspólny środek ciążenia. Z drugiej strony, jeśli Nemezis porusza się po orbicie eliptycznej i obecnie znajduje się w jej najdalszym punkcie — co wydaje się absolutnie konieczne, jeśli bowiem oddali się jeszcze bardziej przestanie być towarzyszką Słońca — to interesujący nas okres

może wynosić jedynie dwadzieścia pięć milionów lat.

— To znaczy, że gdy Nemezis znajdowała się w takiej pozycji po raz ostatni — chodzi mi o jej położenie pomiędzy Alfa Centauri a Słońcem — Alfa Centauri była w zupełnie innym miejscu niż jest teraz. Dwadzieścia pięć do pięćdziesięciu milionów lat musiało wpłynąć na usytuowanie Alfa Centauri, czyż nie tak? Pytanie, jak bardzo? Byłby to spory ułamek roku świetlnego.

— Czy to oznacza, że Słońce i Alfa Centaur! walczą o Nemezis nie po raz pierwszy? Że do tej pory nic nie zakłócało jej obrotu?

— Absolutnie nie, Janus. Nawet jeśli pominiemy Alfa Centauri, są jeszcze inne gwiazdy. Teraz jest to akurat Alfa, innym razem mogły to być bardziej odległe gwiazdy, które zakłócały orbitę w jakimś innym punkcie.

Chodzi o to, że orbita jest po prostu niestabilna.

| — No więc co robi Nemezis w naszym sąsiedztwie, jeśli nie orbituje wokół Słońca?

— Właśnie — powiedziała Insygna.

— Co znaczy „właśnie”?

— Gdyby Nemezis orbitowała wokół Słońca, poruszałaby się szybkością relatywną wynoszącą od osiemdziesięciu do stu merów na sekundę, w zależności od masy własnej. To jest bardzo niewielka prędkość jak na gwiazdę i w związku z tym Nemezis sprawiałaby wrażenie pozostawania w tym samym miejscu przez bardzo długi okres. Pozostawałaby bardzo długo za chmurą, szczególnie jeśli przyjmiemy, że chmura porusza się w tym samym kierunku w stosunku do Słońca. Nic dziwnego, że nikt do tej pory nie zauważył Nemezis — jest to niezwykle trudne przy tej prędkości i dodatkowym zaciemnieniu. Jednakże… — przerwała.

Pitt, który nawet nie udawał zainteresowania, westchnął i powiedział:

— Czy mogłabyś się streszczać?

— Tak. No cóż. jeżeli Nemezis nie orbituje wokół Słońca, to znaczy, że jej ruch jest niezależny i w związku z tym jej prędkość w stosunku do Słońca wzrasta do stu kilometrów na sekundę. czyli jest tysiąc razy większa niż szybkość orbitalna. Nemezis przypadkowo znalazła się w naszym sąsiedztwie, lecz leci dalej, minie Słońce i nigdy nie wróci.

W dalszym ciągu przesłonięta jest chmurą i raczej nie zmienia pozycji.

— Dlaczego?

— Istnieje tylko jedno wytłumaczenie, dlaczego ciało poruszające się z dużą szybkością nie wydaje się zmieniać swojej pozycji na niebie.

— Nie chcesz chyba powiedzieć, że wibruje w tę i z powrotem. Insygna zacisnęła wargi.

— To nie czas na żarty, Janus. To wcale nie jest śmieszne. Nemezis porusza się prawdopodobnie prosto w kierunku Słońca. Nie zmienia kierunku ani w prawo, ani w lewo, leci prosto na nas. To znaczy prosto na Układ Słoneczny.

Pitt spojrzał na nią kompletnie zaskoczony.

— Czy są na to jakieś dowody?

— Jeszcze nie. Nie było potrzeby badania spektrum Nemezis do tej pory. Dopiero gdy określiłam paralaksę, analiza spektralna zaczęła mieć sens, ja jednak odłożyłam to na później. Jeśli pamiętasz, zrobiłeś mnie kierownikiem projektu pracującego nad Sondą i nakazałeś odwracanie uwagi wszystkich od Nemezis. Nie mogłam wtedy przeprowadzić dokładnej analizy spektralnej i od Odjazdu… no cóż, nie zrobiłam tego. Teraz jednak zbadam tę sprawę, możesz być pewny.

— Pozwól, że zadam ci pytanie. Czy gdyby Nemezis poruszała się w odwrotnym kierunku, nie ku, lecz od Słońca, to wrażenie bezruchu nie byłoby takie samo? W tej chwili istnieje pięćdziesiąt procent prawdopodobieństwa, że leci ku Słońcu, prawda?

— Odpowie na to analiza spektralna. Przesunięcie ku czerwieni linii spektrum będzie oznaczało oddalanie się, przesunięcie ku fioletom zbliżanie.

— Ale teraz jest już za późno! Analiza spektralna zawsze pokaże ci zbliżenie, ponieważ my przez cały czas zbliżamy się do Nemezis.

— Zgadza się, dlatego też nie będę analizowała spektrum Nemezis, tylko Słońca. Jeśli Nemezis zbliża się do Słońca, to Słońce będzie bliższe Nemezis, jeśli odliczy się nasz ruch. Poza tym, lecimy coraz wolniej i za miesiąc nasz ruch będzie można całkowicie pominąć w analizie spektralnej. — Pitt pogrążył się w myślach. Trwał tak przez około pół minuty, wpatrując się w nienagannie czystą powierzchnię biurka. Uderzał delikatnie dłonią w terminal komputera. A potem, nie podnosząc głowy, powiedział:


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: