– A zatem niech pierwszy ci pogratuluję.

– Dziękuję – powiedział Feliks ozięble. – Ale właściwie dlaczego dzwonisz?

– Och… widzisz, nie chcę ci przeszkadzać w świętowaniu, to może poczekać do rana.

– W porządku. Do widzenia.

Rostow rozłączył się i ostrożnie stawiał aparat na podłodze. Jeżeli by syn jakiegoś biurokraty czy funkcjonariusza partyjnego dostał się do szkoły przez protekcję, Rostow potrafiłby sobie z tym poradzić. Każdy ma jakiegoś haka w aktach. Ale nic nie był w stanie poradzić, gdy w grę wchodził wyższy od niego rangą funkcjonariusz KGB. Nie istniał sposób na to, by zmienić obowiązującą w tym roku hierarchię uprzywilejowanych osób. Cóż, Władimir będzie musiał starać się o przyjęcie w roku przyszłym. Ale to samo może się zdarzyć po raz drugi. Chyba że on, Rostow, w ciągu tego roku zdobędzie pozycję, której Woroncow nie będzie w stanie zakwestionować. W następnym roku Rostow postąpi zupełnie inaczej. Najpierw zadzwoni do biura, które na użytek KGB prowadzi akta personalne nauczycieli. Następnie otrzyma pełny spis kandydatów i rozpracuje każdego, kto mógłby stanowić zagrożenie. Będzie miał do dyspozycji nagranie rozmów telefonicznych i kopie listów i dowie się, kto wywiera presję.

Ale najpierw musi osiągnąć silną, niezachwianą pozycję. Oto nagle zdał sobie sprawę, że jego samozadowolenie w kwestii własnej kariery było błędem. Jeśli tak go załatwili, to znaczy, że jego gwiazda szybko gaśnie. Sprawa, o której od pewnego czasu myślał wymagała podjęcia konkretnych działań.

Siedział w nie oświetlonym pokoju i planował pierwsze ruchy. Po chwili weszła Maria i siadła bez słowa za jego plecami. Przyniosła mu jedzenie na półmisku. Po chwili spytała, czy chce oglądać telewizję. Pokręcił przecząco głową i odsunął talerz. Nieco później Maria wyszła cicho, by się położyć.

Jurij wrócił do domu o północy, trochę wstawiony. Zajrzał do pokoju i zapalił światło. Zdziwił się na widok ojca. Przestraszony, chciał się wycofać. Rostow wstał. Patrząc na starszego syna, przypomniał sobie niepokoje własnej młodości, nie ukierunkowaną złość, naiwną wizję dobra i zła, łatwe upokorzenia i powolne gromadzenie doświadczeń życiowych.

– Synu – powiedział – chcę cię przeprosić za to, że cię uderzyłem.

Jurij rozpłakał się. Rostow otoczył ramieniem jego szerokie plecy i zaprowadził go do jego pokoju.

– Obaj nie mieliśmy racji, ty i ja – ciągnął. – Twoja matka także. Niedługo znów wyjeżdżam. Może ci przywiozę nową gitarę.

Chciał pocałować syna, lecz obaj – jak ludzie z Zachodu – krępowali się pocałunków. Łagodnie popchnął go do sypialni i zamknął za nim drzwi.

Gdy wracał do living-roomu, uświadomił sobie, że jego plany nabrały wyraźniejszych kształtów. Znów usiadł w fotelu, tym razem z miękkim ołówkiem w ręce i kartką papieru. Zaczął redagować tekst pisma.

DO: Przewodniczący Komitetu ds. Bezpieczeństwa Państwa

OD: Szef operacyjny. Biuro ds. Europy.

DATA: 24 maja 1968.

Towarzyszu Andropow,

Szef mojego departamentu, Feliks Woroncow, jest dziś nieobecny, ja zaś sądzę, że sprawy, o których piszę niżej, są niezwykle pilne i nie można czekać na jego powrót.

Agent z Luksemburga zameldował o przybyciu tam izraelskiego szpiega Nathaniela (“Nata”) Dawida Jonathana Dicksteina, alias Edwarda (“Ed”) Rodgersa, znanego pod pseudonimem Pirat.

Dickstein urodził się w Stepney, wschodniej dzielnicy Londynu, w 1925 roku jako syn sklepikarza. Ojciec jego zmarł w roku 1938, matka w 1951. Dickstein wstąpił do armii brytyjskiej w roku 1943, walczył we Włoszech, awansował do stopnia sierżanta i został wzięty do niewoli w La Molina. Po wojnie wstąpił na uniwersytet w Oksfordzie, aby studiować języki semickie. W 1948 opuścił Oksford, nie uzyskawszy dyplomu, i wyemigrował do Palestyny, gdzie prawie natychmiast zaczął pracować dla Mosadu.

Na początek został włączony do akcji kradzieży i tajnego zakupu broni dla państwa syjonistycznego. W latach pięćdziesiątych organizował operację przeciwko popieranej przez Egipt grupie palestyńskich bojowników o wolność w strefie Gazy i był osobiście odpowiedzialny za zamach bombowy, w którym zginął kapitan Ali. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych był czołowym uczestnikiem grupy, która zajmowała się ściganiem zbiegłych hitlerowców. Kierował działaniami terrorystycznymi przeciwko niemieckim naukowcom-specjalistom od broni rakietowej, pracującym na rzecz Egiptu w 1963-64.

W jego aktach w rubryce “słabe punkty” wpisano: “nieznane”. Prawdopodobnie nie posiada rodziny ani w Izraelu, ani gdzie indziej. Nie interesuje go alkohol, narkotyki ani hazard. Nie wiadomo nic o żadnych jego romansach; ze zgromadzonych w aktach informacji może wynikać, że jest seksualnie oziębły, co może być wynikiem poddania go przez hitlerowskich naukowców eksperymentom medycznym.

Osobiście znalem Dicksteina w latach 1947-48, gdy razem studiowaliśmy na uniwersytecie w Oksfordzie. Grywałem z nim w szachy. Założyłem mu teczkę personalną. Śledziłem jego karierę ze szczególnym zainteresowaniem. Jak się okazuje, teraz działa on na terytorium, w którym ja się specjalizowałem przez dwadzieścia lat. Wątpię, czy wśród 110 000 pracowników Waszego komitetu znajdzie się ktoś, kto ma większe niż ja kwalifikacje, by stawić czoło temu groźnemu syjonistycznemu agentowi.

Dlatego zwracam się z prośbą o wyznaczenie mi zadania, polegającego na odkryciu celu misji Dicksteina, i jeśli to będzie konieczne, powstrzymania go od zamierzonych działań.

(podpisano)

Dawid Rostow.

DO: Szef operacyjny. Biuro ds. Europy.

OD: Przewodniczący Komitetu ds. Bezpieczeństwa Państwa

KOPIA DLA: Szef Biura ds. Europy.

DATA: 24 maja 1968

Towarzyszu Rostow,

Wasza propozycja została przyjęta.

(podpisano)

Jurij Andropow

DO: Przewodniczący Komitetu ds. Bezpieczeństwa Państwa

OD: Szef Biura ds. Europy

KOPIA DLA: Zastępca Szefa Biura ds. Europy

DATA: 26 maja 1968

Towarzyszu Andropow,

Pragnę ustosunkować się do wymiany korespondencji między Wami a moim zastępcą Dawidem Rostowem podczas mojej niedawnej krótkiej nieobecności w związku z wizytą w Nowosybirsku.

Naturalnie popieram gorąco propozycję tow. Rostowa i Waszą dla tej propozycji aprobatę, choć myślę, że nie ma powodu, dla którego tow. Rostow musiał się aż tak spieszyć. Jako agent terenowy, Rostow nie postrzega oczywiście spraw w równie szerokiej perspektywie, jak jego przełożeni; istnieje pewien aspekt sytuacji, na który nie potrafił zwrócić Waszej uwagi.

Obecną inwigilację Dicksteina podjęli nasi egipscy sojusznicy i do dnia dzisiejszego akcja ta pozostaje wyłącznie w ich gestii. Z powodów politycznych nie zalecałbym odsuwania ich od tej sprawy bez głębszego namysłu, co zdaje się sugerować Rostow. W najlepszym wypadku możemy im zaproponować współpracę.

Zbędne byłoby dodawać, że takie przedsięwzięcie, wymagające powiązań międzynarodowych między służbami wywiadowczymi, winno być realizowane raczej na szczeblu szefa biura, niż na szczeblu zastępcy szefa.

(podpisano)

Feliks Woroncow

DO: Szef Biura ds. Europy

OD: Gabinet Przewodniczącego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Państwa

KOPIA DLA: Zastępca Szefa Biura ds. Europy

DATA: 28 maja 1968

Towarzyszu Woroncow,

Towarzysz Andropow prosił mnie o przekazanie odpowiedzi na wasze pismo z 26 maja br.

Zgadza się on, że polityczne implikacje propozycji Rostowa winny być wzięte pod uwagę, niechętnie jednak widziałby pozostawienie inicjatywy Egipcjanom, podczas gdy my mielibyśmy zaledwie z nimi “współpracować”. Właśnie rozmawiałem z naszymi sojusznikami w Kairze; wyrazili oni zgodę na to, by Rostow kierował zespołem inwigilującym Dicksteina pod warunkiem, że jeden z ich agentów zostanie pełnoprawnym członkiem zespołu.

(podpisano)

Maksim Bykow, sekretarz osobisty Przewodniczącego

(dopisek ołówkiem)

Feliksie, nie angażuj mnie w to, dopóki są rezultaty. Nie spuszczaj oka z Rostowa – chce zająć twoje stanowisko, i jeśli się nie sprawdzisz, powierzę mu je. Jurij.

DO: Z-ca Szefa Biura ds. Europy

OD: Gabinet Przewodniczącego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Państwa

KOPIA DLA: Szef Biura ds. Europy

DATA: 29 maja 1968

Towarzyszu Rostow,

Kair wyznaczył agenta do pracy w Waszym zespole, powołanym do obserwacji Dicksteina. Jest to ten sam agent, który pierwszy natknął się na niego w Luksemburgu. Nazywa się Jasif Hasan.

(podpisano)

Maksim Bykow, sekretarz Przewodniczącego

***

Na swoich wykładach dla przyszłych agentów Pierre Borg zwykł mawiać:

– Dzwoń, zawsze dzwoń. Nie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujesz, ale codziennie, jeśli to tylko możliwe. Musimy wiedzieć, co robisz, możemy też mieć dla ciebie informacje o istotnym znaczeniu.

Potem adepci szli do baru, gdzie dowiadywali się, że motto Dicksteina brzmi: “Nigdy nie dzwoń za mniej niż sto tysięcy funtów”.

Borg był zły na Dicksteina. Złość nachodziła go łatwo, gdy nie wiedział, co się dzieje. Na szczęście rzadko miewało to wpływ na jego sądy. Był też zły na Kauasza. Mógł zrozumieć, dlaczego Kauasz nalegał na spotkanie w Rzymie – Egipcjanie mają tam dużą ekipę i Kauasz łatwo mógł znaleźć pretekst do wizyty – ale nie było powodu, dla którego musieli się spotykać w tej cholernej łaźni.

Borga złościło siedzenie w biurze w Tel-Awiwie i ciągłe rozmyślania, ciągła troska o Dicksteina, Kauasza i innych, ciągłe czekanie na wiadomości. Aż zaczął myśleć, że nie dzwonią, ponieważ go nie lubią. Wtedy wpadł w szał: połamał ołówki i wyrzucił z pracy swoją sekretarkę.

Łaźnia w Rzymie. Na miłość boską! W takim miejscu aż się roi od pedałów. Poza tym Borg nie lubił swojego ciała. Sypiał w piżamie, nigdy nie pływał, nigdy nie przymierzał ubrań w sklepie, nigdy nie chodził nago, jeśli nie liczyć porannego prysznica. A teraz stał wśród kłębów pary, w owiniętym wokół bioder ręczniku, największym, jaki udało mu się znaleźć, ze świadomością, że jest biały z wyjątkiem twarzy i rąk, że ma wielki brzuch i siwiejące włosy na plecach.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: