– Piękne – przyznała Meredith.
– To jest najpopularniejsza talia kart tarota, tak zwana Waite, od nazwiska twórcy.
Druga miała na rewersie zwykłą czerwono-czarną siatkę.
– Ta z kolei jest pod wieloma względami uważana za klasyczną. Nazywana jest tarotem marsylskim. Powstała w szesnastym wieku. Używam jej niekiedy, ale przyznaję, jak na dzisiejsze gusta wydaje się mało interesująca. Większość pytających woli bardziej współczesne zestawy.
– Kto to jest pytający? zdziwiła się Meredith.
– Och, przepraszam. – Laura uśmiechnęła się szeroko. – Pytający to osoba, która przychodzi po wróżbę, zadająca pytania.
– Rozumiem. – Dziewczyna przyjrzała się kartom i wskazała talię nieco mniejszą niż pozostałe. Wyróżniała się ona także pięknym odcieniem zieleni na koszulkach, pociętym filigranowymi kreseczkami w różnych odcieniach złota i srebra.
– A ta?
– To jest tarot Bousqueta.
– Bousquet… – Meredith była pewna, że gdzieś już słyszała to nazwisko, ale nie potrafiła go umiejscowić. – On je narysował?
– Nie. Tak nazywał się pierwszy wydawca talii tych kart. Nie wiemy,
kto je zamówił. Pochodzą gdzieś z południowego zachodu Francji, zostały stworzone w latach dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku.
Meredith poczuła gęsią skórkę na ramionach. A dokładnie gdzie?
– Nie wiem na pewno, ale wydaje mi się, ze w okolicy Carcassonne
– Znam ten rejon – powiedziała Meredith, odtwarzając w pamięci ma-
pę tamtego fragmentu Francji. W samym jego środku leżało Rennes-les-Bains. Raptem zdała sobie sprawę, że wróżka przygląda jej się z uwagą.
– Czy coś może…? – spytała Laura.
– Nie, nie. Zdawało mi się, że znam to nazwisko, ale się pomyliłam. -Zakończyła temat miłym uśmiechem. – Przerwałam ci.
– Oryginalna talia… Kilka kart pochodzi z czasów dużo wcześniejszych niż dziewiętnasty wiek. Dzisiaj nie sposób określić, które rysunki są autentyczne, ale wydaje się, że arkana większe powstały później niż reszta. Albo zostały zmienione. Arkana mniejsze niewiele się różnią od klasyki, tymczasem stroje na arkanach większych są zdecydowanie w stylu fin de siecle'u.
– Arkana mniejsze? – Meredith przekrzywiła głowę. – Arkana większe? – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Przykro mi, ale nic nie rozumiem. Mogę zadać kilka pytań, zanim przejdziemy dalej?
– Oczywiście.
– Wobec tego najpierw chciałabym wiedzieć, ile kart jest w talii tarota.
– Poza nielicznymi wyjątkami siedemdziesiąt osiem. Dzielą się na arkana większe i mniejsze. Łacińskie słowo arcana oznacza „sekrety". Arkana większe, dwadzieścia dwie sztuki, ponumerowane są od jednego do dwudziestu jeden, a ostatnia, czy jak kto woli, pierwsza, Głupiec, oznaczona jest cyfrą zero albo żadną. Ta karta istnieje wyłącznie w talii tarota. Na każdej z tych dwudziestu dwóch kart znajduje się alegoryczny rysunek oraz podpis.
Meredith przyjrzała się Sprawiedliwości na ulotce.
– Rozumiem.
– Pozostałe pięćdziesiąt sześć kart, arkana mniejsze, zwane także blotkami, dzieli się na cztery kolory, czyli dwory. Przypominają one zwykłe karty do gry, tyle ze w każdym dworze mamy jedną figurę więcej. Bo oprócz króla, damy i waleta jest także jeździec lub, jak kto woli, paź. Stoi przed dziesiątką. W różnych taliach różnie się nazywa kolory. Karo to denary lub monety, kiery – kielichy albo puchary, trefie to pałki czy też buławy, a piki – miecze.
– Jasne.
– Większość znawców zgadza się co do tego, że najwcześniejsze karty tarota, w dużym stopniu przypominające te, jakimi posługujemy się dzisiaj, mają swoje korzenie we Włoszech i powstały w połowie piętnastego wieku. Współczesny tarot odrodził się na przełomie wieku dziewiętnastego i dwudziestego, gdy brytyjski okultysta, Arthur Edward Waite, stworzył zupełnie nową talię, w której ilustrowane były wszystkie karty, również arkana mniejsze, a nie tylko większe. Wcześniej blotki miały tylko numery.
– A co z tarotem Bousqueta?
– Co dziwne, karty dworskie są ilustrowane. Styl obrazów podpowiada, że powstały u schyłku szesnastego wieku. Z pewnością jeszcze przed Waite'em. Natomiast arkana większe są w zupełnie innym stylu. Jak powiedziałam, sądząc po strojach, można je z dużym prawdopodobieństwem datować na schyłek dziewiętnastego wieku w Europie.
– Jak to możliwe?
– Przyjmujemy, że wydawca, pan Bousąuet, nie dysponował pełną talią, więc albo kazał namalować arkana większe, albo skopiował jakieś istniejące rysunki w stylu pozostałych kart.
– Z czego skopiował?
– Trudno zgadnąć. Z fragmentów ocalałych kart albo z ilustracji talii z jakiejś książki… Nie mam pewności, nie jestem znawcą.
Meredith przeniosła wzrok na głęboką zieleń, ozdobioną połyskującą siateczką.
– Fantastyczna robota.
Wróżka rozłożyła denary w kształt wachlarza. Karta po karcie, zaczynając od asa, na królu kończąc. Następnie oddzieliła kilka kart od arkanów większych i także położyła je na stole.
– Widzisz różnicę?
Meredith pokiwała głową.
– Tak, oczywiście. Chociaż rysunki są podobne w stylu, zwłaszcza jeśli
chodzi o kolory.
Laura stuknęła palcem w jedną z kart.
– Tu masz przykład jeszcze jednej wyjątkowej cechy w tarocie Bousqueta. Zmieniono nazwy postaci. Królowa stała się Maitresse, a więc zyskała szersze znaczenie, bo w tym słowie zawiera się i władczyni, i kochanka, i nauczycielka. Na podobnej zasadzie król zmienił się w Maitre'a. Jeśli się przyjrzysz. dostrzeżesz zmiany w arkanach większych. Na przykład ta karta, oznaczona numerem II, zwykle nazywana jest Arcykapłanką albo Papieżycą. Tu jest La Pretresse, więc po prostu Kapłanka. A tutaj, na VI, jako jedno z Kochanków – Les Amoureux – widnieje ta sama postać. I spójrz na XV, na Diabła. Znów pojawia się ta sama kobieta, tym razem przykuta łańcuchem.
– Jest w tym coś dziwnego?
– W wielu taliach łączy się kartę VI i XV, ale II zwyczajowo nie jest przypisywana do tej pary.
– Wobec tego ktoś – powiedziała Meredith, myśląc głośno – albo z własnej woli, albo na polecenie, zadał sobie sporo trudu, żeby te karty były wyjątkowe.
– To prawda. Czasem zastanawiałam się, czy arkana większe nie są tutaj wzorowane na konkretnych osobach. Zobacz, jakie mają rysy twarzy. Prawdziwe jak na portrecie.
Dziewczyna przyjrzała się La Justice widocznej na ulotce.
– To jest moja twarz.
Podniosła wzrok na Laurę. Miała chęć powiedzieć coś na temat osobistych powodów wyprawy na południe Francji. O tym, że dosłownie za kilka godzin wyruszy do Rennes-les-Bains.
Zanim jednak otworzyła usta, Laura podjęła wątek – i chwila przepadła.
– Tarot Bousqueta utrzymuje tradycyjne powiązania. Na przykład miecze to kolor związany z żywiołem powietrza, reprezentujący inteligencję i rozum, buławy, które należą do żywiołu ognia – energię i konflikt, puchary, żywioł wody, to świat uczuć, i w końcu denary – stuknęła palcem
w kartę, gdzie król siedział na tronie otoczonym złotymi monetami – żywioł ziemi, a więc świat materialny, rzeczywisty.
Meredith przyjrzała się ilustracjom z uwagą, jakby chciała je sobie wyryć w pamięci. Po jakimś czasie kiwnęła głową, gotowa słuchać dalej.
Wróżka zebrała blotki, odłożyła na bok. Natomiast arkana większe ułożyła w trzech rzędach po siedem, zwrócone w stronę klientki, od najmłodszej do najstarszej. Kartę oznaczoną cyfrą zero, Głupca pozbawionego wartości, umieściła na samej górze.
– Lubię patrzeć na arkana większe przez pryzmat podróży – powiedziała. – Mówią o sprawach trudnych do zdefiniowania, nieuchwytnych, wielkich życiowych zagadnieniach, których nie można zmienić, z którymi nie sposób walczyć. Ułożone w ten sposób reprezentują w każdym rzędzie inny poziom rozwoju: świadomość, podświadomość i świadomość wyższą.
Aha, więc skończyły się fakty. Czas na odrobinę sceptycyzmu.
– Na początku każdego rzędu jest postać o ogromnej mocy. Najpierw Kuglarz albo, jak kto woli, Czarodziej. W drugim rzędzie – Siła, La Force. I wreszcie w trzecim, na początku, znajduje się karta piętnasta, Le Diable.
Coś przyciągnęło uwagę Meredith, jakiś rys w wykrzywionej twarzy demona. Przyjrzała się kobiecie i mężczyźnie przykutym do kamienia. Pojawił się cień zrozumienia. I od razu zniknął.
– Taki sposób rozłożenia arkanów większych nie tylko ukazuje podróż Głupca od ignorancji do oświecenia, ale także otwiera pionowe połączenia między kartami. Jak widzisz, Siła jest oktawę od Czarodzieja, a Diabeł odsunięty od niej o następną oktawę. To nie koniec. Zarówno Czarodziej, jak i Siła mają nad głową znak nieskończoności. Diabeł podnosi rękę w podobnym geście jak Czarodziej…
– Jak dwie połowy tej samej osoby.
– Na przykład. – Laura pokiwała głową. Tarot jest zbieżnością wzorów, zależnością między kartami.
Meredith słuchała jednym uchem. Coś z tego, czego się przed chwilą dowiedziała, poruszyło w niej czułą strunę. Musiała się chwilę zastanowić. Mam. Oktawy.
– Czy zawsze tłumaczysz te zasady, używając terminów muzycznych? -spyt ała.
– Nie. Wszystko zależy od pytającego. Interpretacji tarota można dokonywać na wiele sposobów. A dlaczego spytałaś?
– Bo jestem związana z muzyką. Ciekawa byłam, czy się tego jakoś domyśliłaś. – Umilkła na moment. Chyba o tym nie wspomniałam.
Laura uśmiechnęła się leciutko.
– Przeszkadza ci to?
– Że się domyśliłaś? Nie – skłamała. Czuła się z tym źle i wcale jej się to nie podobało. Serce podpowiadało, że mogłaby się o sobie czegoś dowiedzieć, sprawdzić, kim jest naprawdę. A rozum twierdził, że to wszystko jeden wielki stek bzdur.
Wskazała Sprawiedliwość.
– Ma nuty przy sukni. Dziwne.
– Cóż, jak to ujęła moja córka, nie ma czegoś takiego jak przypadek.
Meredith zaśmiała się, choć wcale jej nie było do śmiechu.
Wszystkie metody wróżenia – podjęła Laura – opierają się na wzorach, szkicach, rysunkach. Tak samo jak muzyka. Był w Stanach Zjednoczonych taki kartomanta, Paul Foster Case, ukuł całą teorię, według której poszczególne arkana większe są powiązane z konkretnymi nutami na pięciolinii.