– Może przy okazji sprawdzę.
Laura zebrała karty, wygładziła brzegi talii. Spojrzała Meredith głęboko w oczy i w tej jednej chwili dziewczyna zyskała pewność, że wróżka przejrzała ją na wylot, poznała każde drżenie jej serca: niepokój i zwątpienie, a także nadzieję.
– Zaczniemy? – spytała Laura. Klientka miała serce w gardle.
– Pewnie – rzuciła odważnie. – Zaczynajmy.
ROZDZIAŁ 15
– Zostaniemy przy talii Bousqueta? – spytała Laura. – Moim zdaniem, najbardziej ci pasuje.
Meredith opuściła wzrok na karty. Ciemna zieleń przywodziła jej na myśl las wokół domu Mary w Chapel Hill. Przemieszane barwy lata i jesieni. Tak różne od cichych przedmieść Milwaukee, gdzie dorastała.
– Dobrze.
Wróżka zdjęła ze stołu pozostałe talie i ulotkę.
– Tak jak ustaliłyśmy, powróżę ci ogólnie. Wykorzystamy moją wersję krzyża celtyckiego, trochę bardziej rozbudowaną niż klasyczna. Ciągnie nie dziesięciu kart z pełnej talii. Zyskamy dość pełny przegląd tego, gdzie teraz jesteś, co się zdarzyło w niedalekiej przeszłości i co może przynieść przyszłość.
Aha. Czyli zaczynamy bujać w obłokach.
Tyle tylko, że chciała usłyszeć, co wróżka ma do powiedzenia.
– W czasie gdy drukowano talię Bousqueta, pod koniec dziewiętnastego wieku, tarot ciągle jeszcze był sztuką tajemną, dostępną jedynie dla elit.
– Laura uśmiechnęła się kącikiem ust. – Dziś sprawa wygląda inaczej.
Współcześni wróże chcą dać ludziom pewność siebie, wyposażyć ich w odpowiednie narzędzia lub, jeśli wolisz, dodać im odwagi do dokonywania zmian w życiu i w nich samych. Wróżenie ma tym większą wartość, im bardziej pytający uświadamia sobie swoje ukryte motywacje albo nie uświadomione wzorce zachowania.
Meredith pokiwała głową.
– Najistotniejsze – ciągnęła Laura że istnieje w zasadzie nieskończona liczba interpretacji. Jedni twierdzą, na przykład, że jeśli we wróżbie przeważają arkana większe, to znaczy, że sytuacja wymyka się spod kontroli, natomiast gdy arkana mniejsze, pytający rzeczywiście jest kowalem własnego losu. Ja umiem powiedzieć jedynie, że moim zdaniem wróżba nie mówi, co się stanie, ale odsłania to, co może się zdarzyć.
– Rozumiem.
Laura położyła talię na środku stołu.
– Potasuj, proszę. Nie śpiesz się. Tasując myśl o tym, czego się chcesz
dowiedzieć, co cię tu dzisiaj sprowadziło. Niekiedy pomaga zamknięcie
oczu.
Przez okno wpłynął lekki powiew, wyzwolenie od lepkiej wilgoci. Meredith sięgnęła po karty. Zaczęła je tasować. Powoli, spokojnie. Zapamiętała się w monotonnym ruchu, zapomniała o teraźniejszości.
Pojawiły jej się przed oczami obrazy i twarze z przeszłości, stonowane w sepii i odcieniach szarości. Wyblakły, odpłynęły. Jej piękna, tak podatna na zranienia matka. Babka Louisa siedząca przy fortepianie. Poważny miody człowiek w mundurze.
Cała rodzina, jaką znała.
Przez chwilę miała wrażenie, jak gdyby w stanie nieważkości uniosła się w powietrze. Widziała stolik, dwa krzesła, kolorowe ściany, a nawet siebie samą z zupełnie innej perspektywy.
– Wystarczy. Otwórz oczy. – Głos Laury dobiegł z daleka, niby wyraźny, ale ledwo słyszalny, trochę jak dźwięki muzyki, gdy wybrzmi ostatni akord.
Dziewczyna zamrugała, bo pokój gwałtownie wrócił na miejsce, z początku lekko rozmazany, ale po chwili jaśniejszy i wyraźniejszy niż wcześniej.
– Połóż talię na stole i lewą ręką podziel ją na trzy stosy, ułożone w pionie.
Meredith wykonała polecenie.
– Teraz na środkowy stos połóż najpierw górny, potem dolny. – Odczekała, aż karty zostały złożone razem. – Wybierz dowolną kartę. Tę pierwszą nazywamy sygnifikatorem. Reprezentuje ciebie, pytającego, mówi o tym, jaka jesteś. Płeć postaci na rysunku nie ma znaczenia, ponieważ każdy obraz odnosi się i do kobiety, i do mężczyzny.
Meredith wysunęła kartę mniej więcej ze środka talii i położyła ją przed sobą.
– La Filie d'Epees – powiedziała Laura. – Córka Mieczy. Miecze to
kolor powiązany z żywiołem powietrza, reprezentuje świat myśli, inteligencji, rozumu. W tarocie Bousqueta Córka Mieczy jest potężną figurą, myślicielką, postacią bardzo silną. Jednocześnie bywa odsunięta od innych. Może ze względu na jej młody wiek… ta karta często wskazuje młodą osobę, a może z powodu decyzji, jakie podejmuje. Czasami symbolizu
je osobę ruszającą w podróż.
Meredith przyjrzała się rysunkowi. Niewysoka, szczupła kobieta, ubrana w czerwoną sukienkę do kolan. Czarne włosy do ramion. Kojarzyła się z tancerką. W dłoniach trzymała miecz. Nie groziła ani się nie broniła, ale jakby czegoś strzegła. Za nią widniał postrzępiony górski szczyt na tle jaskrawoniebieskiego nieba, poznaczonego białymi obłoczkami.
– To karta aktywna – podjęła Laura – bezdyskusyjnie pozytywna. Jest
zaledwie kilka tak niedwuznacznych.
Meredith pokiwała głową. Widziała, że wróżka mówi prawdę.
– Wyciągnij następną i połóż kartę pod La Filie d'Epees, po lewej,
druga karta określa twoją aktualną sytuację. Otoczenie, w którym pracu
jesz albo żyjesz, wpływ, jaki na ciebie wywiera.
Druga odkryta karta znalazła się na właściwym miejscu.
– Dziesiątka pucharów. Puchary to kolor żywiołu wody, świat uczuć i emocji. Kolejna pozytywna karta. Liczba spełnienia. Oznacza koniec jednego cyklu i początek drugiego. Sugeruje, że stoisz na progu, jesteś gotowa iść dalej, bo osiągnęłaś sukces. To oznaka nadchodzących zmian.
– Jakiej dziedziny życia dotyczy?
– Na razie trudno powiedzieć. Może to być praca albo życie osobiste, albo jedno i drugie. Powinno się to wyjaśnić później, jeszcze zobaczymy. Wyciągnij następną.
Dziewczyna wzięła do ręki trzecią kartę.
– Połóż ją pod sygnifikatorem, tym razem po prawej – poleciła Laura.
– Tutaj widzimy ewentualne przeszkody, jakie możesz napotkać w drodze.
Przedmioty, okoliczności, nawet ludzi, którzy mogą ci przeszkadzać w rozwoju, w zaprowadzaniu zmian, w osiąganiu celu.
Meredith położyła kartonik na stole.
– Kuglarz. Karta numer I. Czarodziej.
– Czy odnosi się do osoby?
– Zwykle tak.
– Można Czarodziejowi ufać?
– To zależy. Może być po twojej stronie, ale nie musi. Często symbolizuje potężny katalizator, bodziec do przemian, chociaż trzeba pamiętać, że ta karta zawsze łączy się z odrobiną niepewności, z jakimś podstępem, równoważeniem wiedzy za pomocą intuicji. Czarodziej sprawuje władzę nad wszystkimi czterema żywiołami: wodą, powietrzem, ogniem i ziemią, a także nad czterema kolorami w kartach: denarami, buławami, pucharami i mieczami. Jego odsłonięcie może przedstawiać osobę, która ewentualnie wykorzysta swoje umiejętności językowe albo wiedzę dla twojego dobra. Ale z drugiej strony, ta sama osoba może tych samych talentów użyć po to, by ci rzucać kłody pod nogi.
Meredith przyjrzała się twarzy na rysunku. Przeszywające spojrzenie błękitnych oczu.
– Czy jest w twoim życiu ktoś – spytała Laura – kto mógłby odgrywać taką rolę?
– Nie widzę takiej osoby.
– Może to być jakaś postać z przeszłości, która, choć nie jest obecna w twoim życiu, stanowi o tym, jak siebie postrzegasz. Ktoś, kto nie istnieje fizycznie, ale jest negatywnym wpływem. Albo, z drugiej strony, osoba, którą dopiero poznasz. A równie dobrze ktoś, kogo znasz, tylko jego wpływ na twoje życie jeszcze się nie ujawnił albo dotąd jest mało znaczący.
Dziewczyna ponownie opuściła wzrok na kartę. Ciekawe, ciekawe…
Bardzo chciała coś odkryć, odszukać w rysunku jakieś znaczenie. Nic. Żadnego skojarzenia.
Pociągnęła następną kartę i tym razem nie musiała się doszukiwać wrażeń. Od razu poczuła sympatię do postaci uwidocznionej na rysunku. Była to młoda dziewczyna, stojąca obok lwa. Nad jej głową, zupełnie jak korona, widniał symbol nieskończoności. Miała na sobie staromodną suknię, raczej nie ubiór codzienny, zieloną z pionowym białym pasem i bufiastymi rękawami. Miedziane włosy spływały w lokach aż do szczupłej talii. Właśnie tak Meredith zawsze wyobrażała sobie,.La damoiselle elue" Debussy'ego, pannę wybraną. W połowie dzieło Rossettiego, w połowie Moreau.
Ciągle pamiętając słowa Laury, nie miała wątpliwości, że ta konkretna ilustracja została stworzona na podstawie obrazu osoby prawdziwej, a nie zmyślonej. Przeczytała imię karty. La Force. Siła. Numer osiem. Dziewczyna o zielonych oczach.
Im dłużej jej się przyglądała, tym bardziej nabierała pewności, że gdzieś już widziała ten rysunek. A może bardzo podobną twarz. Na fotografii? Na obrazie? W jakiejś książce? Czyste szaleństwo. A jednak…
Podniosła wzrok na wróżkę.
– Opowiedz mi o niej – poprosiła.
ROZDZIAŁ 16
– Karta numer VIII, Siła, jest związana z astrologicznym Lwem, Leo.
A jako czwarta karta odczytu ma wskazywać jedną, najważniejszą rządzą
cą twoim życiem kwestię, często nieuświadomioną, niedostrzeganą przez
pytającego, która nierzadko zdecydowała o przyjściu do wróżki. Potężny
bodziec motywacyjny. Coś, co pytającego prowadzi.
– Ale ja nie chciałam… – zaprotestowała Meredith odruchowo.
Laura zatrzymała jej słowa uniesieniem ręki.
Tak, wiem. Powiedziałaś mi, że trafiłaś tu przypadkiem. Wczoraj moja córka wetknęła ci w rękę ulotkę, dzisiaj zjawiłaś się całkiem niechcący, spacerując dla zabicia czasu. Ale z drugiej strony… może to jednak rzeczywiście nie jest przypadek? Przyszłaś tutaj. Siedzisz przy stoliku wróżki. – Umilkła na moment. – Mogłaś pójść dalej. Nie zaglądać do środka.
– Mogłam. – Zastanowiła się chwilę. – Naprawdę sama już nie wiem.
– Czy kojarzy ci się z tą kartą jakaś konkretna sytuacja albo osoba?
– W zasadzie nie, ale…
– … ale?
– Ta dziewczyna… Jej twarz wydaje mi się znajoma, chociaż nie potrafię tego sprecyzować.
Laura ściągnęła brwi.
– O co chodzi? – spytała Meredith.
Wróżka przyjrzała się kartom leżącym na stole.
– Czytanie na podstawie krzyża celtyckiego ma charakter prostej sekwencji. – W głosie wróżki brzmiało wahanie. – Zwykle na tym etapie potrafię już określić, które zdarzenia należą do przeszłości, a które do przyszłości i teraźniejszości. – Umilkła. – W tym wypadku, nie wiem dlaczego, linia czasu wydaje się zaburzona. Brakuje ciągłości zdarzeń, sprawy się zamazują… Przeszłość miesza się z teraźniejszością.