Spojrzałem na Shaunę.

– Przecież na filmie wyglądała inaczej – upierałem się. – Była starsza.

– Farrell? – powiedziała Shauna.

Stuknął w inny klawisz. Znów pojawił się Bogie. Kiedy tym razem kamera pokazała Ingrid Bergman, Shauna wyglądała na siedemdziesięcioletnią staruszkę.

– Oprogramowanie postarzające – wyjaśnił Farrell. – Najczęściej wykorzystywane do sporządzania portretów zaginionych dzieci, lecz teraz w każdym sklepie komputerowym można kupić program tego typu do domowego użytku. Mogę również zmienić dowolną cechę wizerunku Shauny: jej fryzurę, kolor oczu, wielkość nosa. Mogę zrobić jej cieńsze lub grubsze wargi, tatuaż, cokolwiek.

– Dziękuję, Farrell. – Shauna obdarzyła go spojrzeniem, które zrozumiałby nawet ślepiec.

– Przepraszam – rzucił i pospiesznie wyszedł.

Nie mogłem zebrać myśli.

Kiedy Farrell znikł z pola widzenia, zwróciła się do mnie.

– Przypomniałam sobie sesję fotograficzną, którą miałam w zeszłym miesiącu. Jedno ujęcie wyszło doskonale… sponsorowi bardzo się podobało… tylko że klips zsunął mi się z ucha. Przynieśliśmy to zdjęcie tutaj. Farrell błyskawicznie je przemontował i voilà, klips znalazł się na właściwym miejscu.

Pokręciłem głową.

– Pomyśl, Beck. Federalni uważają, że to ty zabiłeś Elizabeth, ale mają trudności z udowodnieniem. Hester mówiła, że rozpaczliwie starają się tego dowieść. Zaczęłam się zastanawiać. Może usiłują cię podejść. Czy byłby lepszy sposób niż podsyłanie ci takich e-maili?

– A czas całusa?

– Co z nim?

– Skąd wiedzieliby o czasie całusa?

– Ja o tym wiem. Linda wie. Założę się, że Rebecca wie także, a może rodzice Elizabeth też. Federalni mogli się dowiedzieć.

Poczułem, że łzy cisną mi się do oczu. Usiłowałem zapanować nad nimi i zdołałem wykrztusić:

– To montaż?

– Nie wiem, Beck. Naprawdę nie wiem. Lecz pomyślmy rozsądnie. Gdyby Elizabeth żyła, gdzie podziewałaby się przez osiem lat? Dlaczego akurat teraz miałaby powstać z grobu… dziwnym zbiegiem okoliczności w tym samym czasie, kiedy FBI zaczęło podejrzewać, że to ty ją zamordowałeś? Poza tym… czy naprawdę wierzysz, że ona żyje? Wiem, że bardzo tego pragniesz. Do diabła, ja też. Spróbujmy jednak zachować rozsądek. Pomyśl o tym i odpowiedz na pytanie: który scenariusz wydaje się bardziej prawdopodobny?

Kolana ugięły się pode mną i opadłem na krzesło. Świat rozsypywał się w gruzy. Znów zacząłem tracić nadzieję.

Montaż. Czyżby to był tylko podstęp?

17

Rozsiadłszy się w pracowni Rebekki Schayes, Larry Gandle zadzwonił z telefonu komórkowego do swojej żony.

– Późno wrócę do domu – powiedział.

– Nie zapomnij zażyć tabletki – przypomniała mu Party. Gandle miał łagodną cukrzycę, której rozwojowi dawało się zapobiec dzięki diecie i tabletkom. Nie brał insuliny.

– Nie zapomnę.

Eric Wu, nie zdejmując słuchawek walkmana, starannie rozłożył na podłodze winylową folię.

Gandle schował telefon i nałożył gumowe rękawiczki. Rozpoczęli dokładne i czasochłonne poszukiwania. Jak większość fotografów, Rebecca Schayes przechowywała tony negatywów. Cztery metalowe szafy kartotekowe były nimi zapchane. Sprawdzili jej plan dnia. Kończyła zdjęcia. Za godzinę powinna wrócić, żeby popracować w ciemni. Za mało czasu.

– Wiesz, co by nam pomogło? – powiedział Wu.

– Co?

– Gdybyśmy mieli choć blade pojęcie, czego właściwie szukamy.

– Beck otrzymuje tajemnicze e-maile – rzekł Gandle. – I co robi? Po raz pierwszy od ośmiu lat biegnie zobaczyć się z najlepszą przyjaciółką żony. Musimy się dowiedzieć po co. Wu przyglądał mu się przez chwilę.

– Dlaczego po prostu nie zaczekamy na nią i nie zapytamy oto?

– Zrobimy tak, Eric.

Wu pokiwał głową i odwrócił się.

Gandle dostrzegł długi metalowy stół w ciemni. Sprawdził go. Mocny. I odpowiednich rozmiarów. Można kogoś na nim rozciągnąć i przywiązać kończyny do nóg stołu.

– Ile mamy taśmy izolacyjnej?

– Wystarczy – odparł Wu.

– No to wyświadcz mi grzeczność – powiedział Gandle. – Przenieś tę folię pod stół.

Pół godziny później odebrałem wiadomość z Bat Street.

Przygotowany przez Shaunę pokaz ogłuszył mnie jak niespodziewany lewy sierpowy. Byłem oszołomiony i leżałem aż do dziesięciu. Potem jednak zdarzyło się coś dziwnego. Podniosłem tyłek z desek. Wstałem, otrząsnąłem się i znów zacząłem walczyć.

Siedzieliśmy w moim samochodzie. Shauna uparła się, że pojedzie ze mną do domu. Za parę godzin przyjedzie po nią limuzyna. Wiedziałem, że chciała mnie pocieszyć, ale domyślałem się również, że jeszcze nie miała ochoty wracać do swojego mieszkania.

– Czegoś nie łapię – oznajmiłem. Spojrzała na mnie.

– Federalni myślą, że zabiłem Elizabeth, tak?

– Właśnie.

– To dlaczego przysyłają mi e-maile sugerujące, że ona żyje? – Shauna nie miała na to szybkiej odpowiedzi. – Zastanów się – nalegałem. – Twierdzisz, że to jakaś skomplikowana intryga, prowadzona po to, bym podjął działania, które mnie zdemaskują. A przecież gdybym zabił Elizabeth, wiedziałbym, że to podstęp.

– Chcą cię sprowokować.

– To nie ma sensu. Gdyby ktoś naprawdę chciał mnie sprowokować, powinien przysłać wiadomość, udając kogoś, kto… Sam nie wiem, może kogoś, kto był świadkiem morderstwa.

Zastanowiła się.

– Sądzę, że oni po prostu chcą wytrącić cię z równowagi, Beck.

– Taak, ale mimo wszystko. To nie trzyma się kupy.

– W porządku, ile zostało czasu do następnej wiadomości?

Spojrzałem na zegarek.

– Dwadzieścia minut. Usiadła wygodniej.

– Zaczekamy i zobaczymy.

Eric Wu postawił swój laptop na podłodze w kącie pracowni Rebekki Schayes.

Najpierw sprawdził komputer w gabinecie Davida Becka. Wciąż nic. Zegar wskazywał kilka minut po ósmej. Przychodnia od dawna była zamknięta. Przełączył się na domowy komputer. Przez kilka sekund nic, a potem…

– Beck właśnie się zalogował – oznajmił Wu.

Larry Gandle pospiesznie podszedł do niego.

– Czy możemy się podłączyć i przeczytać tę wiadomość przed nim?

– To nie byłby dobry pomysł.

– Dlaczego?

– Jeśli się podłączymy i on też spróbuje to zrobić, serwer zamelduje mu, że ktoś już używa tego pseudonimu.

– I zorientuje się, że jest pilnowany?

– Tak. Ale to bez znaczenia. Mamy podgląd tego, co robi, w czasie rzeczywistym. Kiedy przeczyta wiadomość, my też ją zobaczymy.

– W porządku, powiedz mi, jak tylko ją zobaczysz. Wu zmrużył oczy, wpatrując się w ekran.

– Właśnie wszedł na serwer Bigfoota. Za kilka sekund powinien odczytać wiadomość.

Wystukałem bigfoot.com i nacisnąłem enter.

Zaczęła mi drżeć lewa noga. Zdarza mi się to, kiedy jestem zdenerwowany. Shauna położyła dłoń na moim kolanie. Noga przestała mi dygotać. Cofnęła rękę. Moja noga przez minutę pozostała nieruchoma, a potem znów zaczęła podrygiwać. Shauna ponownie położyła na niej dłoń. Cały cykl się powtórzył.

Shauna zachowywała spokój, ale widziałem, że wciąż na mnie zerka. Była moją najlepszą przyjaciółką. Będzie podtrzymywać mnie na duchu. A przecież tylko głupiec martwi się o połączenie kolejowe, jeśli winda staje na każdym piętrze. Powiadają, że szaleństwo jest dziedziczne – podobnie jak choroby krążenia czy inteligencja. Ta myśl raz po raz przychodziła mi do głowy, od kiedy zobaczyłem obraz Elizabeth w ulicznej kamerze. Niezbyt podnosiło mnie to na duchu.

Mój ojciec zginął w wypadku samochodowym, kiedy miałem dwadzieścia lat. Jego samochód spadł z nabrzeża do morza. Według zeznania świadka – kierowcy ciężarówki z Wyoming – buick mojego ojca uderzył czołowo w barierkę. Była zimna noc. Szosa, chociaż odśnieżona, była śliska.

Wielu sugerowało – a raczej napomykało szeptem – że popełnił samobójstwo. Nie wierzyłem w to. Owszem, przez ostatnie miesiące był dziwnie zgaszony i cichy. Tak, często zastanawiałem się, czy nie było to jedną z przyczyn tego wypadku. Ale samobójstwo? Wykluczone.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: