Wszystko ma swoją zabawną stronę, jeśli pozwolimy sobie na jej dostrzeżenie. W czasie całej tej historii mąż Brendy martwił się tylko o to, żeby nie zgubić kluczy. Nawet przez chwilę nie pomyślał o niej, ani o innych ludziach biorących w tym udział, ani o uszkodzeniu samochodu. Brendzie wydawało się, że czas wlecze się niemiłosiernie, ale w końcu wrócili do domu. Mąż poszedł spać, a ona, nie mogąc zasnąć, gdzieś się zaszyła. Wkrótce potem usłyszała dzwonek do drzwi. Była to policja. Tak, pamiętał o kluczach do tego stopnia, że zabrał też kluczyki od wozu policyjnego. Pytali czy będzie tak miła i im je zwróci. Chociaż mówili jej, że powinna być cicho, śmiała się nadal, patrząc jak potulnie wychodzą na ulicę z kluczykami, o których nie zapomniał jej mąż.

POCZUCIE WINY

Wina jest stałym mieszkańcem w domu alkoholika. Alkoholik jest potwornie sterroryzowany przez poczucie winy. Nie chce zachowywać się tak, jak się zachowuje i nie lubi osoby, którą jest po pijanemu. Nie rozumie, że nie jest w stanie panować nad swym zachowaniem, gdy jest pijany. Obiecuje, że skończy z piciem, ponieważ naprawdę kocha swoją rodzinę i chce utrzymać pracę. On nie kłamie. Naprawdę tak myśli w chwili, gdy o tym mówi. Ale nie ma innej możliwości. Tak więc rozczarowuje siebie i tych, którym jest bliski lub potrzebny. Wywołuje to w nim silne poczucie winy. Ponieważ nie umie stanąć w obliczu bólu, musi go zmniejszyć i w rezultacie pije coraz więcej. To wywołuje w nim jeszcze większe poczucie winy. Potem Ty czujesz się winna, ponieważ częściowo przyczyniasz się do wywołania w nim poczucia winy, a on czuje się jeszcze bardziej winny…i znów wygrywa butelka. On staje się coraz bardziej chory i Ty także stajesz się coraz bardziej chora.

Cechy, które omówiłam nie dotyczą wszystkich alkoholików ani też nie wszystkie muszą charakteryzować każdego alkoholika. Ponadto nie dotyczą one wyłącznie alkoholików. Są to jednak cechy, które, jak się zdaje, u alkoholików występują dużo częściej niż u przedstawicieli bardziej typowej populacji.

II. CO DZIEJE SIĘ Z TOBĄ?

Nie możesz żyć z aktywnym alkoholikiem nie ulegając głębokim zmianom. Każda ludzka istota, którą poddawano by codziennie takiemu bombardowaniu jak Ciebie, byłaby godna podziwu ze względu na sam fakt przeżycia. Zasługujesz na medal, choćby dlatego, że jesteś w pobliżu tej historii. Wiem, że to nie jest łatwe. Nie wiesz czego oczekiwać za dzień – a nawet za godzinę. Wyobrażasz sobie najróżniejsze okropieństwa, które mogą się zdarzyć i równie często się w tym mylisz, co masz rację. Prześladuje Cię myśl o tym, co się zdarzy, gdy on wróci do domu (jeżeli w ogóle wróci). Cały dzień jesteś pobudzona, ciągle spięta. Nie możesz spać. Nie odżywiasz się właściwie. Wyglądasz okropnie. Oddalasz się od swoich przyjaciół. Wrzeszczysz na swoje dzieci.

Jesteś chora. Rozwinęła się w Tobie choroba, którą nazywamy współuzależnieniem i która jest w każdym calu równie szkodliwa jak sam alkoholizm. Ma ona swoje charakterystyczne objawy, podobnie jak alkoholizm. Każdy, kto pozostaje w bliskich kontaktach z alkoholikiem jest dotknięty tą chorobą w stopniu, który zależy bezpośrednio od jego emocjonalnej bliskości do alkoholika. Ponieważ masz najbardziej trwały i znaczący kontakt z mężem, właśnie Ty jesteś najbardziej narażona na zranienie. Istnieją pewne wzory Twoich reakcji, podobnie jak wzory zachowań u alkoholika. Będąc blisko z alkoholikiem nie uniknie się reagowania przynajmniej na kilka sposobów spośród tych, które będę omawiała. Różny może być tylko stopień nasilenia reakcji. Symptomy współuzależnienia są następujące: opiekuńczość, pełne litości skoncentrowanie się na alkoholiku; zakłopotanie; unikanie okazji do picia; przesunięcie we wzajemnych kontaktach; poczucie winy; obsesja; stałe zamartwianie się; niepokój; kłamstwa; fałszywe nadzieje; rozczarowanie; euforia; zamęt; problemy seksualne; złość; letarg; poczucie beznadziejności; poczucie krzywdy; rozpacz. Gdy będziesz czytała o tych symptomach, spróbuj wyodrębnić te, które występują u Ciebie. Rozpoznanie problemów jest pierwszym krokiem prowadzącym do ich wyeliminowania.

ZAPRZECZANIE

Zaprzeczanie jest Twoim największym wrogiem, a uznanie faktu, że jesteś związana z alkoholikiem wydaje się wręcz niemożliwe. To po prostu nie może być prawda. Jeżeli nie może, to nie jest. Wierzysz w to, w co chcesz wierzyć. Ignorujesz rzeczywistość. Ponieważ alkoholik jeszcze bardziej od Ciebie nie chce spojrzeć prawdzie w oczy, wspiera Twój brak realizmu. Zaprzeczanie jest częścią choroby Was obojga – Twojej i Twojego męża. Poświęca on dużą ilość energii zaprzeczając faktom, zaprzeczając temu, że nie może kontrolować swojego picia. Wydaje mu się, że potrafi kontrolować swoje picie przez długi czas. Wraz z postępem choroby okresy te stają się coraz krótsze, ale wciąż będzie on przekonywał Ciebie i siebie, że jest panem butelki. Zwykłe fantazje! Alkoholik nie szuka pomocy, aż do momentu gdy nie może już dłużej zaprzeczać swojemu brakowi kontroli i gdy rezultaty jego zachowania są tak straszne, że czuje ból pomimo używania alkoholu.

Ty także nie patrzysz na problem uczciwie. Nie szukasz pomocy, aż do chwili gdy ogarnia Cię przemożny strach przed przemocą, gdy brakuje pieniędzy, gdy już nie wiesz, co może przynieść kolejny dzień. Z postępem choroby przyjmujesz na siebie coraz większą odpowiedzialność za rodzinę. Starasz się panować nad sytuacją i działasz tak, jakby wszystko było możliwe do opanowania. Zaprzeczasz temu zamętowi, który panuje zarówno w Tobie, jak i na zewnątrz, a robisz to, ponieważ zaprzeczanie jest najbardziej znośnym sposobem stawienia czoła sytuacji, która inaczej byłaby nie do wytrzymania. Kręcisz się w kółko, aż do momentu gdy zaprzeczanie już dłużej nie działa. Nie masz innego wyjścia poza spojrzeniem prawdzie w oczy, gdy przytłoczy Cię ciężar zdarzeń, a ból stanie się nie do wytrzymania. Zaprzeczanie stanowi część całego procesu, umożliwiającego rozwój choroby. Dotyczy to każdej choroby. Ileż osób niepotrzebnie umarło dlatego, że nie chciało pogodzić się z chorobą nowotworową? Choroba rozkwita w warunkach zaprzeczania.

Aby zwalczyć współuzależnienie musisz najpierw przyznać, że problem istnieje. Łatwo to powiedzieć, ale wiem jak jest to ciężkie. Cindy M. opowiada tak:

„Miałam wyjątkową wprawę w zaprzeczaniu. Nie mogłam uznać, że w ogóle istnieje jakiś problem. Nie potrafiłam pozbyć się myśli, że mogę znaleźć sposób, żeby problem zniknął jak zły sen. Zaprzeczałam w obliczu niezaprzeczalnych faktów. Mój mąż miał problemy z piciem zanim zostaliśmy małżeństwem. Zawsze, gdy zrywałam z nim, był to rezultat pijackiego epizodu. Nie zwracałam na to uwagi, ponieważ kochałam go.

Lekceważyłam to, aż mniej więcej pięć lat temu okazało się, że już nic innego nie mogę zrobić. Był to trzynasty rok naszego małżeństwa. Wciąż go usprawiedliwiałam. Miał bardzo trudną pracę i potrzebował kilku drinków, aby się odprężyć. To miało sens. Chciałam nawet sama przygotowywać drinki. Skarżył się na pracę i wciąż powtarzał tę samą historię, nigdy nie znajdując żadnego innego rozwiązania. Siedziałam z nim, bardzo mu współczując. Zawsze chodziłam spać później niż powinnam, ale przecież on mnie potrzebował.

Zaprzeczałam, że problemem był alkohol. Trudno uwierzyć jak byłam naiwna. Gdy próbowałam położyć się spać, wtedy on mnie budził. Wolałam raczej wstać niż ryzykować obudzenie dzieci. Zdarzało się to noc w noc. Nie mówiłam o tym nikomu. Komu mogłam zaufać? Tworzyłam pozory idealnego małżeństwa i nie chciałam tego niszczyć. Nie chciałam, żeby ktokolwiek myślał o nim źle. Zaczął być gwałtowny. Jednym ruchem mógł zmieść wszystko ze stołu albo potłuc wszystko na półce. Potem nie spałam przez resztę nocy, zbierając potłuczone szklanki i czyszcząc ściany pochlapane musztardą. Nie chciałam, żeby dzieci zobaczyły to, gdy obudzą się rano. Musiałam je chronić.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: