Myśl dotycząca znaczenia tego szczegółu zmroziła ją niczym podmuch lodowatego wiatru. Nie mówiąc nic więcej, wyszła z sypialni i wróciła do salonu. Podeszła do miejsca, w którym znaleziono zwłoki doktora. Ze wzrokiem utkwionym w podłogę zataczała coraz szersze półkola, zwracając uwagę na układ kropel krwi.
– Rizzoli? – odezwał się Korsak.
Odwróciła się w stronę okien, oślepiona blaskiem słońca.
– Teraz jest za jasno. – Za dużo okien, żeby dało się je wszystkie zasłonić. – Musimy tu wrócić wieczorem.
– Zamierzasz użyć Lumalite?
– Potrzebne nam będzie ultrafioletowe światło.
– Czego się spodziewasz?
Wskazała na ścianę.
– Tam siedział doktor Veager, zanim umarł. – Nasz sprawca przywlókł go z sypialni. – Oparł o ścianę, z twarzą skierowaną ku środkowi pokoju.
– Tak było.
– Po co go tam posadził?
Po co zadał sobie trud ciągnięcia ofiary, która żyła? Musiał być jakiś powód.
– Jaki?
– Doktor został tutaj przywleczony, żeby być świadkiem czegoś, co miało się zdarzyć w tym pokoju. Wyraz przerażenia na twarzy Korsaka świadczył, że w końcu zrozumiał.
Spojrzał na miejsce, gdzie związany doktor Veager grał rolę jedynego widza w teatrze horroru.
– Jezu! – jęknął.
– Pani Veager.