W pokoju zgasło światło.

Kamera Micka pstrykała raz po raz, utrwalając ciemną plamkę na jasnym, fluoryzującym tle dywanu.

Zamordowany lekarz siedzi z opuszczoną głową, jego krew ścieka po ścianie, a ty naśladujesz rytuał innego mordercy. Składasz koszulę nocną pani Veager i umieszczasz ją na widocznym miejscu w sypialni, tak jak to robił Warren Hoyt.

To jednak nie wszystko – zaledwie koniec pierwszego aktu. Przed tobą dalszy ciąg przyjemności, dalsze przerażające rozkosze. Żeby się w nich pławić, zabierasz z sobą kobietę.

Światła w pokoju znów się zapaliły, ich blask był jak ukłucie oczu igłą. Ogarnęło ją przerażenie, jakiego nie doznała od wielu miesięcy; czuła się oszołomiona i roztrzęsiona, a na domiar złego poniżona, gdyż obaj mężczyźni musieli zauważyć jej bladość i drżenie rąk.

W pewnym momencie poczuła, że brak jej tchu. Wyszła z pokoju, a potem na zewnątrz domu. Stojąc we frontowym ogrodzie, rozpaczliwie chwytała powietrze. Usłyszała czyjeś kroki, ale nie odwróciła się, żeby zobaczyć kto to.

– Źle się czujesz, Rizzoli? – poznała głos Korsaka.

– Nie, wszystko w porządku.

– Nie udawaj.

– To tylko lekki zawrót głowy.

– Przypomniałaś sobie sprawę Hoyta, prawda? Doznałaś wstrząsu, widząc to, co tu się stało.

– Skąd wiesz?

Umilkł.

Po chwili, chrząknąwszy, powiedział: – Masz rację.

Skąd, do diabła, mam to wiedzieć?

– Zaczął iść w stronę domu.

Odwróciła się i zawołała za nim.

– Korsak?

– Co?

Przez chwilę patrzyli sobie w oczy.

Powietrze było przyjemnie chłodne, wilgotna trawa pachniała słodko, ale panująca w domu groza przyprawiała ją o mdłości.

– Wiem, co ona czuje – powiedziała cicho.

– Wiem, przez co teraz przechodzi.

– Pani Veager?

– Musisz ją odnaleźć.

Porusz wszystkie sprężyny.

– Jej zdjęcie jest we wszystkich mediach.

Sprawdzamy każdy cynk, każdą wiadomość telefoniczną.

– Westchnąwszy, pokręcił głową.

– Ale zdajesz sobie sprawę, jak mało prawdopodobne jest to, że on ją utrzymuje przy życiu.

– Utrzymuje.

Wiem, że utrzymuje.

– Skąd ta pewność?

Objęła się rękami, żeby opanować drżenie, i spojrzała na dom.

– Tak postąpiłby Warren Hoyt.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: