Nieubłagana Wisło, próżno wstrząsasz rogi191,
Próżno brzegom gwałt czynisz i hamujesz drogi;
Nalazł fortel król August192, jako cię miał pożyć,
A ty musisz tę swoje dobrą mayśl położyć193,
Bo krom wioseł, krom prumów już dziś suchą nogą
Twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą.
Na tenże194
Nie woła dziś przewoźnik: „Wsiadaj, kto ma wsiadać!
Niebezpieczno się wozić, gdy mrok pocznie padać.”
Słysz, mam ja zegar w mieszku, który póki bije195,
Póty też i gospodarz, co go nosi, pije.
A ty spi, przewoźniku, nie dbając na goście;
Byś i darmo chciał przewieźć, ja wolę po moście.
Na tenże196
To jest on brzeg szczęśliwy, gdzie na czasy wieczne
Litwa i Polska mają sejmy mieć społeczne197.
A ten, który to wielkim swym staraniem sprawił,
Aby już więc żadnego wstrętu nie zostawił,
Wisłę, która nie zawżdy przewoźnika słucha,
Mostem spętał; bród wielki, ale droga sucha.
Na obraz Andrzeja Patrycego
Na wszytkim Patrycemu ten obraz jest równy,
Chyba to, że ten milczy, a owo wymowny.
Na Piotra
Nie przeto pytam, Pietrze, gdzie się chcesz przechodzić,
Abych się miał na jednę drogę z tobą zgodzić.
Ale gdziekolwiek ty chcesz, to mnie tam nie w drogę,
Bo twego kiepstwa słuchać już dalej nie mogę.
Na pszczoły budziwiskie198
Do Jego Mił. P. Wojewody Wileńskiego
Patrzaj, jako płodnych pszczół niesłychane roje
Okładły, zacny panie, miodem ściany twoje.
Dobry to znak, jeśli Bóg dał wieszczą myśl komu,
Że dostatek i wieczne potomstwo w twym domu.
Na różą
Nadobny sobie kwiat Wenus obrała,
Kiedy by jego krasa dłużej trwała;
Lecz co zakwitnie, jako słońce wznidzie,
To zasię spadnie, ledwie wieczór przydzie.
Rwi, panno, różą za nowego kwiata,
A pomni, że tak bieżą twoje lata!
Na rym nierozmyślny
Kto mi każe rym pisać nierozmyślnie, taki
Ma wolą przyjąć, chocia będzie leda jaki.
Na wieniec
Ten wianeczek ruciany piękna Greta wiła,
Aby weń nadobnego Klimka przystroiła.
A jako wieniec tak się miłość jej zieleni,
A chocia wieniec zwiędnie, miłość się nie zmieni.
Na zachowanie
Co bez przyjaciół za żywot? Więzienie,
W którym niesmaczne żadne dobre mienie.
Bo jeslić się co przeciw myśli stanie,
Już jako możesz, sam przechowaj, panie!
Nikt nie poradzi, nikt nie pożałuje;
Takżeć, jeslić się dobrze poszańcuje,
Żaden się z tobą nie będzie radował,
Sam sobie będziesz w komorze smakował.
Co ludzi widzisz, wszytko podęjźrzani,
W oczy cię chwali, a na stronie gani.
Nie słyszysz prawdy, nie słyszysz przestrogi,
Być wierę miały uróść na łbie rogi.
Uchowaj Boże takiego żywota,
Daj raczej miłość, a chocia mniej złota!
O Aleksandrzech
Aleksander sławną Troję skaził199,
Aleksander Persy z państwa zraził200,
Aleksander ufrasował żaki201,
Aleksander powadził Polaki202.
O Bekwarku
By lutnia mówić umiała,
Tak by nam w głos powiedziała:
„Wszyscy inszy w dudy grajcie,
Mnie Bekwarkowi niechajcie!”
Odpowiedź
Dla pijanic źle się z tym odkryć leda komu,
Tobie w ucho powiemy: „Czujem tu miód w domu.”
Ofiara
Pafijej203 swe zwierciadło Lais poświęciła.
Nie chce się widzieć, czym jest; nie może, czym była.
Na toż204
Gładkość od ciebie, Wenus, ale nie trwa w mierze,
Bo co ty dasz, to zasię z nienagła czas bierze.
Ponieważ tedy widzę, że mię twój dar mija,
Weźmiż i świadka daru swego, o Pafija!
Ofiara
Ten pas Greta, podstarzawszy sobie,
Poświęciła, można Wenus, tobie.
Tomku złoty, twoja wie kaleta,
Skąd dostała tego pasa Greta!
Ofiara
Tę sieć Mikołaj świętym ofiaruje,
Bo mniej w starości co dzień mocy czuje.
Teraz pod wodą grajcie, ryby, śmiele,
Mikołaj zdycha, sieć wisi w kościele!
O fraszkach
Próżno mnie do dziewiąci lat swe fraszki chować205,
Jako ksiąg mądrzy ludzi zwykli poprawować,
Bo tu moją pilnością już nic nie przybędzie:
Bych kreślił i nadkreślił, fraszka fraszką będzie.
O Gąsce206
Albo Staś, albo Gąska207, przedsię ktoś niemądry,
Częstował panią (nie wiem, jako to rzec) jądry.
Trafił się tam do tego, co jej też rad służył,
Ale jeszcze był tego bytu z nią nie użył.
Ujźrzawszy poszedł nazad. Błazen za nim z lochu:
„Nie gniewajcie się, będzieć i wam, panie Włochu.”
O gościu
Gość napisał na murze, że coś paniej czynił;
Drugi, źle wyczytawszy, jako złego winił:
„Otóż widzisz — powiada — czyńże dobrze komu,
A to tu drugi snąć bił gospodynią w domu.”
A sługa stojąc za nim: „Przypatrzcie się, panie!
Widzi mi się, że swad zbił stoi tam na ścianie.”
O kapelanie
Królowa do mszej chciała, ale kapelana
Dorna nie naleziono, bo pilnował dzbana.
Przyjdzie potym nierychło w czerwonym ornacie.
A królowa: „Ksze miły, długo to sypiacie!”
A mój dobry kapelan na ono łajanie:
„Jeszczem ci się dziś nie kładł, co za długie spanie?”
O drugim208
Co się wam widzi ten drugi?
„Księże, nie bądź ze mszą długi!”
„Ba, to łacno odniesiecie,
Nie będzie jej, jeśli chcecie.”
O kaznodziei
Pytano kaznodzieje: „Czemu to, prałacie,
Nie tak sami żywiecie, jako nauczacie?”
(A miał doma kucharkę.) I rzecze: „Mój panie,
Kazaniu się nie dziwuj, bo mam pięćset na nie;
A nie wziąłbych tysiąca, mogę to rzec śmiele,
Bych tak miał czynić, jako nauczam w kościele.”
O Koźle209
Kozieł, kto go zna, piwszy do północy,
Nie mógł do domu trafić o swej mocy;
Ujźrzawszy kogoś: „Słuchaj, panie młody,
Proszę cię, nie wiesz ty mojej gospody?”
A ten: „Niech cię znam, tedy się dowiewa210.”
„Jam — pry — jest Kozieł.” „Idźże spać do chlewa!”
O łazarzowych księgach211
Coć wymyślili ci heretykowie?
(Bo tak filozof luterana zowie.)
Łazarz on święty, kiedy znowu ożył,
Napisał księgi, w które wszytko włożył,
Cokolwiek widział albo co i słyszał
Na onym świecie, gdy pod ziemią dyszał.
Ale ich nie chciał pokazać nikomu,
Ani obcemu, ani swoim w domu.
Aż gdy miał umrzeć, natenczas tam wskazał
Po filozofa212 i temuż ukazał
One swe księgi, ale zawiązane213
I nadto jeszcze zapieczętowane.
I rzecze k’niemu: „Ja śmierć bliską czuję,
A tak cię tymi księgami daruję214,
Gdziem wszytko włożył, com widział i słyszał