– Tak bardzo ją kochałem.
Kochałem, pomyślał Myron, tym razem nie mówiąc tego na głos. Powiedział kochałem, a nie kocham. Jakby czytając w jego myślach, Erik dodał:
– Wciąż ją kocham. Może bardziej niż kiedykolwiek. Myron czekał na „ale”.
Erik uśmiechnął się.
– Zakładam, że słyszałeś już dobre wieści?
– O czym?
– O Aimee. W istocie powinniśmy ci podziękować.
– Za co?
– Została przyjęta na Duke.
– Hej, to wspaniale.
– Dowiedzieliśmy się dwa dni temu.
– Gratulacje.
– Twój list polecający chyba przeważył szalę.
– Eee tam – rzekł Myron, chociaż zapewne było w tym więcej prawdy, niż Erik przypuszczał.
Myron nie tylko napisał list polecający, ale również zadzwonił do jednego ze swoich starych kolegów, który obecnie pracował w komisji rekrutacyjnej.
– Nie, naprawdę – ciągnął Erik. – Najlepsze uczelnie mają tylu kandydatów. Jestem pewien, że twoja rekomendacja miała wielkie znaczenie. Dziękuję.
– Aimee to dobry dzieciak. Zrobiłem to z przyjemnością. Mecz się skończył. Erik wstał.
– Gotowy?
– Chyba mam dość na dziś – rzekł Myron.
– Obolały, co?
– Trochę.
– Starzejemy się, Myronie.
– Wiem.
– Coraz częściej boli nas to i owo.
Myron skinął głową.
– Sądzę, że kiedy nas coś boli, mamy wybór – rzekł Erik. – Można siedzieć na ławce albo spróbować grać mimo bólu.
Odbiegł, zostawiając Myrona zastanawiającego się, czy Erik nadal mówił o koszykówce.