– Jaki to był pickup?

– Mało się znam na samochodach. – Kobieta dźwignęła się do góry i z pomocą chodzika dołączyła do Christine. – Był stary, niebieski, trochę odrapany i pordzewiały. Wie pani, na dole. Miał stopnie. Pamiętam to, bo Danny wspiął się po nich do środka. No i miał drewnianą skrzynkę z tyłu, własnej roboty. Taką jak mają farmerzy, kiedy coś przewożą. Aha, jeden reflektor nie świecił.

Jeśli kobieta cierpiała na uwiąd starczy, miała wyjątkowo bujną wyobraźnię. Christine notowała wszystko drobiazgowo.

– Widziała pani stąd numer rejestracyjny?

– Nie, aż tak dobre to moje oczy już nie są.

Na dole trzasnęły drzwi, mała dziewczynka wybiegła na podwórko po drugiej stronie ogrodzenia. Wskoczyła na huśtawkę i zawołała coś do mężczyzny, który wyszedł za nią. Miał długie włosy i brodę, ubrany był w niebieskie dżinsy i długą, podobną do tuniki koszulę.

– Wprowadzili się w zeszłym miesiącu. – Pani Krichek skinęła głową, kiedy mężczyzna pchnął huśtawkę, a dziewczynka zapiszczała z uciechy. – Jak go pierwszy raz zobaczyłam, to powiem pani, pomyślałam, że widzę samego Pana Boga. Nie uważa pani, że wygląda jak Chrystus?

Christine uśmiechnęła się i przytaknęła.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY

Maggie patrzyła na Nicka, który ostrożnie stąpał wokół rozłożonych na podłodze dokumentów. Zrobił miejsce dla gorącej pizzy i zimnej pepsi. Potem dołączył do Maggie, wyciągając obok niej swoje długie nogi. Jego stopa prawie dotykała jej uda. Cały dzień Maggie nie mogła przestać o nim myśleć. Zdawało jej się, że jest zbyt zmęczona, żeby czuć cokolwiek, ale ciało robiło jej niespodziankę za każdym razem, kiedy jego łokieć przypadkiem ocierał się o jej ramię albo jego ręka muskała w przelocie jej udo, gdy zmieniał bieg w dżipie.

Zrzuciła buty parę godzin wcześniej i siedziała na piętach tak długo, aż nogi jej ścierpły. Masowała je teraz po kolei, czytając raporty koronera w sprawie Aarona Harpera i Erica Paltrowa, dwu chłopców, za których zabicie Jeffreys zapłacił być może niesłusznie.

Pizza pachniała nieźle, niezależnie od ponurych szczegółów raportu. Maggie podniosła wzrok na Nicka, który patrzył akurat na stopę, którą sobie masowała. Natychmiast odwrócił wzrok, jakby przyłapała go na czymś wstydliwym. Strzeliło wieczko puszki z pepsi, Nick podał ją Maggie.

– Dzięki. – Była naprawdę głodna. Kanapka z szynką i serem z „Wanda’s Diner” długo leżała na talerzu ledwie nadgryziona. Młody zastępca Preston był tak dobry, że pozbawił Maggie tego balastu. Od tamtej chwili minęło kilka godzin. Za oknem zrobiło się czarno. Ucichły telefony na dole. Ubyło ludzi w biurze. Niektórym kazano odpocząć, innych wysłano na poszukiwanie chłopca, który, zdawało się, zniknął z powierzchni ziemi.

Nick położył cienki kawałek pizzy na papierowym talerzu i podał go Maggie. Czuła woń zielonego pieprzu, włoskiego sosu i sera. Nick miał dobry pomysł. Odgryzła za duży kęs, ser spadł, sos pobrudził jej brodę.

– Jezu, O’Dell. Całą twarz masz w sosie.

Oblizała usta, a on się przyglądał.

– Z drugiej strony. – Pokazał jej. – I na brodzie.

Miała ręce pełne pizzy i raportów koronera. Zlizała sos z drugiej strony.

– Nie, wyżej – instruował. – Pozwól, ja to zrobię.

Gdy tylko dotknął kciukiem kącika jej ust, spotkali się wzrokiem. Przecierał palcami jej brodę. Kciuk wędrował po dolnej wardze, gdzie, była tego pewna, nie było sosu ani sera. Jego oczy zaiskrzyły niespodzianie, palce zatrzymały się pod ustami dłużej niż to konieczne, po czym przesunęły się do góry, pieszcząc policzek. Jego kciuk nie chciał oderwać się od jej wargi i bez końca wycierał kącik ust. Ogłupiała własną reakcją, odsunęła się.

– Dziękuję – wykrztusiła, uciekając wzrokiem. Cisnęła w bok talerzem z pizzą, złapała serwetkę i wytarła się do końca, zażarcie trąc, jakby miała do usunięcia nie tylko resztki jedzenia.

– Chyba przyda nam się więcej serwetek i pepsi – stwierdził Nick, gramoląc się do góry.

Maggie spojrzała na niego. Wyglądał, jakby był podniecony. Z małej lodówki w kącie pokoju wyciągnął dwie puszki i dołożył serwetki. Kiedy usiadł, tym razem zachowywał dystans. Nie uszło jej uwagi, że przestał z nią flirtować, odkąd dowiedział się, że jest mężatką. Dotyk i pieszczota również i jego musiały więc zbić z tropu.

– Tyle tu sprzeczności – odezwała się, starając się skupić na raporcie koronera. – Na jakiej podstawie ktoś stwierdził, że Jeffreys zabił trzech chłopców? Te zabójstwa do siebie nie pasują.

– Seryjni mordercy też wprowadzają zmiany.

– Tak, czasem coś dodają. Eksperymentują. Jeffrey Dahmer na przykład wypróbowywał różne sposoby na utrzymanie swoich ofiar przy życiu. Wiercił im dziury w głowach, które uniemożliwiały normalne funkcjonowanie, ale nie zabijały.

– Może Jeffreys też eksperymentował?

– Coś tu jest nie tak. Harper i Paltrow zginęli w ten sam sposób. Obaj byli związani, ręce mieli skrępowane z tyłu sznurem. Uduszono ich i podcięto im gardła. Mieli prawie identyczne rany na piersiach i prawie taką samą liczbę ran kłutych. Tym samym nożem wycięto im X na klatce piersiowej. Żaden z nich nie miał śladów molestowania seksualnego. Oba ciała znalezione zostały na odludziu w pobliżu rzeki.

Maggie mówiła to wszystko na podstawie rozłożonych przed sobą papierów. Była już bardzo zmęczona. Widziała jak przez mgłę, patrząc na mało czytelne zapiski koronera. George Tillie nie był tak dokładny jak powinien. Tylko raport w sprawie Paltrowa wspominał, że ciało zostało umyte, ponieważ nie było na nim żadnych brudów ani śladów. Żaden raport nie wspominał z kolei o smudze oleju na czole lub jakimkolwiek innym miejscu na ciele.

Maggie zerknęła na Nicka. Siedział oparty bezwładnie o ciężką szafę i przecierał oczy. Miał zmierzwione włosy, wciąż grzebał w nich palcami. Rękawy zawinął do łokci, odkrywając atletyczne przedramiona. Pozbył się krawatu i odpiął kilka guzików pomiętej koszuli, wystawiając na pokaz niepokojący widok. Maggie potrząsnęła głową, chwyciła raport z podłogi i starała się skoncentrować.

– Wilson z kolei…

– Wiem – przerwał Nick, pochylając się do przodu. – Miał ręce związane z przodu taśmą, a nie sznurem. Zmarł od ciosów nożem, nie został uduszony. Nie miał podciętego gardła. Morderca posłużył się nożem myśliwskim. Miał sporo ran kłutych…

– Dwadzieścia dwie.

– Dwadzieścia dwie rany kłute, ale żadnych ciętych.

– No i Wilson został zgwałcony, i to wielokrotnie.

– A jego ciało znaleziono w parku Dumpster, a nie przy brzegu. Chryste, rzygać mi się chce. – Odłożył pizzę, chwycił puszkę pepsi i opróżnił ją do dna, wycierając usta wierzchem dłoni. – Okej, jest mnóstwo różnic. Ale czy Jeffreys nie mógł wprowadzić zmian? Weźmy sodomię, czy to nie może… Sam nie wiem… nie można tego traktować jako eskalacji?

– Tak, można. Pamiętaj jednak kolejność: Harper, Wilson, Paltrow. Byłoby dziwne, gdyby morderca eksperymentował, a potem wracał do starego rytuału. Posługuje się jednym nożem z niewielkim ostrzem, być może takim do ryb. Potem zamienia go na nóż myśliwski, żeby wreszcie wrócić do poprzedniego noża. Tych mordów dokonano w różny sposób. Morderstwa Harpera i Paltrowa są skrupulatne w każdym szczególe. Morderca wyraźnie się nie spieszył, zadawanie bólu sprawiało mu przyjemność. Podobnie jak w przypadku Alvereza. A jeśli chodzi o Bobby’ego Wilsona, wygląda, jakby został zabity w gorączce, w zbyt wielkich emocjach, które nie pozwoliły na troskę o szczegóły.

– Wiesz, zawsze uważałem, że to poszło zbyt gładko – powiedział Nick zmęczonym głosem. – Zastanawiałem się, czy ojcu coś nie umknęło przez cały ten medialny cyrk.

– Co masz na myśli?

– Cóż, słyszy się czasem o tak zwanych pochopnych sądach, podejmowanych w wymuszonym przez sytuację pośpiechu. Mój ojciec uwielbiał być w centrum uwagi. Kiedy zacząłem jako rozgrywający, przed każdym meczem spotykał się ze mną w szatni, sam się tego domagał. Mama twierdziła, że jest ze mnie taki dumny. Tyle, że zbyt często machał do kamery, zanim raczył mnie zauważyć.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: