W kuchni przygotowuje śniadanie, podaje na stół, sprawdza, czy wszyscy mają wszystko, co im będzie potrzebne.

Między poszczególnymi czynnościami dopada łazienki, gdzie nie tylko myje się, ale także robi z siebie mniej więcej kobietę.

Pędzi do pracy.

Tamże pracuje, niekiedy intensywnie. wybiega z pracy, robi zakupy (zakładamy, że dzieci wracają ze szkoły samodzielnie, bo nie mamy tu w planach pisania horroru), wpada do domu.

Jedną ręką podgrzewa obiad, przygotowany poprzedniego wieczoru, drugą przyrządza świeżą sałatę, trzecią szybko -…-.

sprząta użytkowane pomieszczenie, czwartą nakrywa do stołu.

podaje posiłek, chwilami w nim uczestniczy, sprząta ze stołu, zmywa.

Włącza odkurzacz i pralkę, szybko czyści resztę mieszkania.

Podaje nam kawkę.

Z doskoku pilnuje dzieci i sprawdza ich lekcje.

Gotuje obiad na jutro i kolację na dziś. odbiera telefony, uzgadniając terminy spotkań służbowych i ustalając różne sprawy.

wiesza przepierkę. podaje kolację i sprząta po niej.

Pilnuje dzieci, żeby przy myciu nie ominęły zębów i uszu.

Siada do przejrzenia dokumentów, które będą niezbędne przy jutrzejszej konferencji o dziewiątej rano, ewentualnie do jakiejś pracy zleconej, dzięki której zarabia dodatkowe pieniądze.

Podaje nam kolejną kawkę.

Kontynuuje przeglądanie dokumentów odmawia oglądania razem z nami filmu o terrorystach.

Sprawdza i układa odzież dzieci oraz naszą na jutro.

Idzie do łazienki, kładzie się do łóżka.

Na nasz widok (kiedy już film się skończył) znękanym głosem cytuje mamusię Jasia: „O Matko Boska, jeszcze i ty…?” Skłonności do seksu nie wykazuje najmniejszych, czym czujemy się co najmniej urażeni.

Stwierdziwszy wszystko powyższe, zastanówmy się we własnym zakresie.

Jeśli nic nam nie przyjdzie do głowy, jesteśmy zwyczajnym

półgłówkiem.

Gwoli sprawiedliwości, bo co nam to właściwie szkodzi (kobieca psychika jest odporniejsza niż męska), przyjrzyjmy się JEMU.

wstaje rano (zakładamy, że dobrowolnie, sam z siebie, niekoniecznie budzony przez nas wśród jęków, krzyków i wysiłków), niekiedy wcześniej niż my.

Leci do łazienki, myje się i goli.

Sam sobie robi śniadanie i zaparza kawę lub herbatę (może jesteśmy hostessą w kasynie i rozpoczynamy dzień pracy o dwunastej w południe?).

Przy okazji robi śniadanie dzieciom. wybiega z psem na krótki spacerek.

Uruchamia samochód, niekiedy zmiatając z niego pół tony śniegu.

Jedzie do pracy.

Czyni wysiłki fizyczne, ewentualnie umysłowe (nurkuje w skafandrze na głębokość stu metrów, rozmawia przez trzy telefony

równocześnie, podejmuje błyskawiczne życiowe decyzje, sprawdza prototyp ulepszonej przez siebie bomby, fedruje węgiel, przyjmuje lądujące samoloty, łapie uzbrojonego złoczyńcę i Bóg wie co jeszcze).

Nie ma kiedy zjeść drugiego śniadania i napić się herbaty.

Przyjmuje telefon od żony i usiłuje zapamiętać, że po drodze do domu ma kupić sól i natkę pietruszki. w chwili kiedy powinien iść do domu, okazuje się, że: a. Zaczyna się konferencja, którą sam prowadzi b. przywieźli chorego, którego natychmiast trzeba operować, C. Doświadczenie chemiczne musi być kontynuowane, d. Nastąpił zawał na dole i nie da rady wyjechać na górę, e. Kolega – nurek się topi, f. komputer się zepsuł i pociągi się zderzą, g. Gdzie indziej jest mgła i cały transport powietrzny ląduje u niego, i. Wybucha nagła praca zlecona, albo cokolwiek innego.

Udaje mu się wreszcie wrócić do domu.

Spod bramy zawraca po tę sól i natkę, o których zapomniał.

(Niekiedy sól i natkę kupuje i wkłada mu do aktówki sekretarka, która przy okazji robi zakupy dla siebie, i taki ma ulgowe życie.) Niekiedy jest wytresowany i z rozpędu nabywa rozmaite produkty, bodajby i w nocnym sklepie. w progu domu spotyka go: a. awantura, że się spóźnił, b. śmiertelna obraza i gorzkie łzy, C. Urwany wieszak, który, nie ma siły, trzeba dziś zakołkować d. Kolacja w trakcie przyrządzania (bo obiad był już dawno) i ma natychmiast przykręcić gaz pod czerwonym garnkiem i wyjąć to coś z piecyka, e. Liczne grono przyjaciółek żony, f. dzwoniący służbowo telefon, g. Monit w sprawie pracy zleconej, którą miał oddać wczoraj, h. Rachunek do zapłacenia razem z odsetkami, i. Czekający niecierpliwie pies, a w ostateczności nawet kawa i fotel.

Coś z tego wszystkiego robi. Kołkuje wieszak, przykręca gaz, półprzytomnie pada na fotel, nerwowo grzebie w urzędowych dokumentach, wypełnia zeznanie podatkowe…

Eeee, i tak to nie jest to… Dajmy spokój sprawiedliwości.

Jesteśmy kobietą i znajdujemy się po drugiej stronie wyżej

opisanego medalu.

Jeśli nawet zarazem jesteśmy kretynką, działa w nas zdrowy instynkt.

Przyczyny, dla których chcemy z nim wytrzymać, mogą być najrozmaitsze. Racjonalne czy głupie, bez znaczenia, grunt, że istnieją. Nie mamy wielkiej ochoty paść trupem z wyczerpania ani też przeistoczyć się w obladro, od niego normalnej pomocy się nie doczekamy, musimy zatem wykombinować coś innego.

Przede wszystkim zastanowić się, czy przypadkiem same na siebie nie nakładamy dobrowolnie zbyt wielu niepotrzebnych obowiązków Bo może obiad da się gotować tylko trzy razy na tydzień, a nie codziennie…?

Może mycie wanny i innych urządzeń łazienkowych poświęcić niejako sobie…?

To znaczy: nic nas nie obchodzi stan owych urządzeń, dopóki nie zamierzamy z nich osobiście skorzystać. Wówczas, proszę bardzo, doprowadzamy je szybko do stanu świetności, użytkujemy, po czym beztrosko zostawiamy własnemu losowi. A on, ten podlec, niech się myje i kąpie w brudnych… no, nie takich bardzo brudnych, w końcu wieprza w wannie nie sprawiamy… Może nawet nie zauważy, że nie zostały lśniąco umyte, nie szkodzi, i tak spada na nas tylko połowa roboty.

Może jednak niepotrzebnie zbieramy z podłogi jego koszule, skarpetki, ręczniki…? A jakby tak zabrać swoje i zostawić w łazience tylko ten jeden ręcznik, jego, mokry, leżący koło sedesu…? I na krzyki straszne: „Daj mi ręcznik!!!” głuchnąć identycznie, jak on głuchnie na nasze apele…?

I bez awantur, cóż znowu! Słodkim i bardzo zmartwionym głosem wyjaśniać, że po prostu nie udało nam się nadążyć ze wszystkim…

Jeśli jednak cała nasza osobowość protestuje przeciwko takim sposobom działania, jeśli na widok jednej nie umytej szklanki nasza dusza przeżywa tortury, jeśli od dwóch kropelek wody na lustrze zęby nam cierpną, trudno, czeka nas ciężka praca.

Którą w dodatku musimy odwalić osobiście, bo on, choćbyśmy pękły, ani szklanki, ani kropelek w ogóle nie dostrzeże, a pilnowany i ugniatany przesadnie, nie wytrzyma z nami.

Kretynką jesteśmy czy sawantką, bez znaczenia, musimy podstępnie poznać JEGO.

(Jak już wcześniej zostało powiedziane.) Będzie ukrywał przed nami swoje cechy z całej siły, to pewne, ale w dziedzinie podstępów kobiety zawsze były górą i wcale nam to nie przeszło.

Zatem prędzej czy później zdołamy wykryć, do czego jest zdolny, co umie, co mu sprawia sekretną przyjemność…

Bo może: – kocha sporadyczny, potężny i skuteczny wysiłek fizyczny?

– uwielbia wszelkie niespodzianki?

– namiętnie lubi brzechtać się w wodzie?

– upaja go rzetelna awantura?

Jeden taki nudził, zrzędził, krzywił się, wyzłośliwiał i paskudził atmosferę aż do chwili, kiedy wyprowadzona z równowagi żona z krzykiem cisnęła w niego półmiskiem. Wówczas, uchyliwszy się zręcznie, natychmiast rozkwitał szczęściem i zachwytem i wzajemne stosunki wracały do czułej normy.

Rozumna kobieta, poznawszy osobliwe upodobania męża, rzucała półmiskami zawczasu, żeby się niepotrzebnie nie denerwować i nie psuć sobie zdrowia.

W tym celu, szanując także własne mienie, specjalnie gromadziła na wierzchu przedmioty wyszczerbione i nadpęknięte.

Na marginesie: rzeczony mąż był tak zadowolony, że własnoręcznie sprzątał i zmiatał skorupy Wyżej opisany przypadek autorka znała osobiście. Dokonawszy pożądanych odkryć, dostarczmy mu tej frajdy.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: