– Białe kropeczki.

– A jak ze słuchem?

– Co?

– Bierze pani leki?

– W domu – wymamrotała i spróbowała zrobić krok. Nogi ugięły się pod nią, ale kelner zdążył ją chwycić. Zwisła mu bezwładnie w ramionach. Nagle przestała się przejmować.

Chcę do domu, do domu!

Nie, kochanie. Nie możesz. To niebezpieczne…

Mężczyzna wymamrotał coś o głupich kobietach i wziął ją na ręce. Oparła mu głowę na ramieniu. Wydawał się silny i godny zaufania. Pachniał „Old Spice’em”.

Wtuliła mu twarz w szyję i świat odpłynął w nicość.

Agent specjalny David Riggs nie miał powodów do zadowolenia. Po pierwsze, nie przepadał za ratowaniem dam z opresji. Po drugie, wiedział, że czeka go straszliwa awantura za uratowanie tej właśnie damy.

– Macie tu być oczami i uszami. To bardzo skomplikowane dochodzenie. Nie spieprzcie niczego!

Jego zwierzchnik, dyrektor Lairmore, z pewnością uznałby śledzenie Melanie Stokes, interwencję i odniesienie jej do domu za kompletne spieprzenie wszystkiego. Riggs miał nie spuszczać oka z jej ojca, w razie gdyby – oszołomiony wódką z tonikiem puścił parę na temat defraudacji w służbie zdrowia. Ha, ha.

Mocniej chwycił Melanie i przeszedł przez ulicę. Dziewczyna była mniejsza niż się spodziewał, kiedy obserwował, jak śmiga po domu. Prawie unosiła się w powietrzu i nie zwalniała nawet po to, żeby nabrać powietrza w płuca. Robiła wszystko, od noszenia skrzynek mango po wycieranie rozlanej wody. A także przynajmniej sześć razy zaglądała dyskretnie do salonu i podchodziła do matki.

Już od dawna żadna kobieta nie opierała mu tak głowy na ramieniu.

Nie wiedział, co z tym zrobić, więc zaczął myśleć o aktach rodziny Stokesów i tych paru szczegółach na temat Melanie, których się z nich dowiedział. Adoptowana w wieku dziewięciu lat, kiedy to znaleziono ją w szpitalu, gdzie pracował doktor Stokes. Gazety i telewizja zrobiły wokół niej trochę hałasu. Przedstawiano ją jako współczesną sierotkę Marysię. Ukończyła studia w dziewięćdziesiątym pierwszym roku i od tego czasu aktywnie udzielała się w rozmaitych organizacjach dobroczynnych. Jedna z tych, co chcą dać coś z siebie światu. Dziewięć miesięcy temu zaręczyła się z doktorem Williamem Sheffieldem, ulubionym pracownikiem jej ojca, a po trzech miesiącach zerwała zaręczyny bez słowa wyjaśnienia. Skryta. Opiekowała się matką, która, jak zauważył Larry Digger, od śmierci pierwszej córki nie jest już taka jak kiedyś. Mniej oddana rodzinie. Zresztą nieważne.

Żadna informacja nie wskazywała na to, że Melanie Stokes może być córką seryjnego mordercy, choć te zbiegi okoliczności faktycznie wydawały się interesujące. No, ale Larry Digger nie budził zaufania. Pod koniec rozmowy ręce mu się trzęsły. Prawdopodobnie odmówił sobie codziennej porcji whisky, żeby porozmawiać z dziewczyną. Bez wątpienia teraz nadrabia zaległości.

W pobliżu domu Melanie jęknęła.

– Tylko niech pani znowu nie rzygnie – mruknął Dawid.

– Zaraz…

– Będzie pani wymiotować?

– Czekaj. – Chwyciła go za klapy. – Nie mów… nikomu – wymamrotała z wysiłkiem. – Nikomu… z mojej rodziny. Zapłacę ci…

Miała przytomne oczy. Wielkie, przerażone. W zadziwiającym kolorze, ni to szare, ni to błękitne.

– Dobra, dobra.

Osunęła się znów w jego ramiona, najwyraźniej usatysfakcjonowana. David otworzył drzwi łokciem i wszedł do środka. Wszyscy na nich spojrzeli.

– Co tu się dzieje? – Harper Stokes znalazł się przy nich w mgnieniu oka. William Sheffield następował mu na pięty. Za nimi przybiegła Patricia Stokes, rozlewając sok pomarańczowy na sukienkę od znanego projektanta.

– O Boże! Melanie!

– Gdzie sypialnia? – spytał David. Nie zwracając uwagi na okrzyki i szepty, ruszył na górę po schodach. – Powiedziała, że ma migrenę.

Harper zaklął.

– Powinna mieć w łazience fiorinal z kodeiną. Patricia!

Matka śmignęła po schodach i wypadła z łazienki córki z pigułkami i szklanką wody w tej samej chwili, gdy David kładł Melanie na nieposłanym łóżku. W jednej chwili został odepchnięty na dalsze pozycje. Harper niespokojnie chwycił rękę córki i sprawdził puls. Włożył jej pigułki do ust i podsunął szklankę. Patricia pospieszyła z mokrym ręcznikiem, którym otarła twarz Melanie. Zjawił się nawet William Sheffield: niepewnie czekał przy drzwiach. David nie potrafił odgadnąć, dlaczego były narzeczony Melanie ma prawo wstępu do jej pokoju.

– Co się stało? – rzucił gniewnie Harper. Jeszcze raz sprawdził tętno córki, odebrał żonie mokry ręcznik i położył go na czole Melanie. – Gdzie ona była? Co pan z nią robił?

– Znalazłem ją w parku – odparł David. Odpowiedź wydała się mu zbyt zwięzła. Najwyraźniej Harper odniósł takie samo wrażenie, bo obrzucił go ostrym spojrzeniem. David odwzajemnił się tym samym.

Znał go tak dobrze, jak chyba żadna z osób w tym pokoju. Przez ostatnie trzy tygodnie zbierał informacje na jego temat. Doktor Harper Stokes, przez wiele osób uważany za genialnego lekarza, ostatnio został okrzyknięty najlepszym kardiochirurgiem z mieście. Niektórzy twierdzili, że cierpi na manię wielkości, że jego zamiłowanie do pracy bardziej wynika z żądzy sławy niż z prawdziwej troski o pacjentów. Zważywszy coraz większą komercjalizację środowiska chirurgów, trudno było na poczekaniu rozstrzygnąć, kto ma rację.

Doktor Harper Stokes wyróżniał się tylko jednym – pochodzeniem. Przyszły chirurg zaczynał karierę w wieku osiemnastu lat. Jego wykształcenie wydawało się najwyżej przeciętne. Ukończył teksaski college jako średni uczeń. Nie dostał się do żadnej z najlepszych akademii medycznych i musiał się zadowolić lokalnym uniwersytetem. A tam zasłynął bardziej z upodobania do doskonałych ciuchów i wytężonej pracy niż z wyjątkowego talentu.

Dziwne, ale punktem zwrotnym w jego karierze, kiedy z przeciętnego lekarza zmienił się w utalentowanego chirurga, było porwanie jego córki. Jego życie osobiste legło w gruzach, a on rzucił się w wir pracy. Im większy chaos panował w jego rodzinie, tym więcej czasu spędzał w szpitalu. Tam miał moc uzdrawiania i wydzierania ludzi z objęć śmierci. I bawił się w Boga.

Russell Lee Holmes zniszczył jego rodzinę, ale dziwnym kaprysem losu uczynił z niego doskonałego chirurga.

Niedawno FBI dostało informację, że ktoś trzykrotnie dzwonił na gorącą linię, dotyczącą nadużyć w służbie zdrowia. Zakwestionowano działalność Harpera. Na razie David nie miał żadnych podejrzeń. Być może któryś z zazdrosnych rywali usiłował kopać pod nim dołki. A może jednak pan doktor znalazł sposób, by wyciągnąć parę dolców ekstra? Nie było tajemnicą, że Stokesowie żyli na wysokim poziomie.

Na razie jedynym hakiem na doktora było jego zamiłowanie do pięknych kobiet. Nawet to nie wydawało się szczególną tajemnicą. Każdy wiedział, że Harper spotyka się z rozmaitymi ślicznotkami. Żona udawała, że o niczym nie wie. Wiele małżeństw funkcjonuje tak samo.

– Ale po co Melanie poszła do parku? – spytał Harper, marszcząc brwi. David otrząsnął się z zamyślenia.

Zanim zdążył otworzyć usta, Melanie go ubiegła.

– Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem. Wyszłam tylko na chwilę.

– Zauważyłem, że pani wychodzi z domu – dodał David. – Kiedy przez jakiś czas nie wracała, postanowiłem sprawdzić, co się z nią dzieje. Po drugiej stronie ulicy usłyszałem, że ktoś wymiotuje, no i ją znalazłem.

Harper przyglądał mu się przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami. Potem zwrócił się do córki z troską, ale i dezaprobatą.

– Zapracowujesz się, tak nie wolno. Wiesz, jak reagujesz w chwilach stresu. Musisz pamiętać, żeby kontrolować poziom napięcia. Przecież ja i matka pomoglibyśmy ci we wszystkim, gdybyś wspomniała choć słowem…

– Wiem.

– Za dużo na siebie bierzesz. Uśmiechnęła się krzywo.

– Wiesz, po kim to mam?

Sapnął, ale wydawał się autentycznie wzruszony. Zerknął na żonę. Wymienili dziwne spojrzenia, których David nie potrafił rozszyfrować.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: