– Nastąpił wybuch – odparł Austin, patrząc na gładkie jak lustro morze.

Łódź stała zakotwiczona przy wlocie laguny. “Żaboryby” nie było w zasięgu wzroku. Austin nie mógł pojąć dlaczego. Contos i załoga z pewnością słyszeli eksplozję. Czemu nie podpłynęli, żeby zbadać jej przyczynę?

– Możesz spytać ich, skąd wzięliśmy się tutaj?

Zavala zadał rybakom pytania po hiszpańsku. Gdy jeden z nich odpowiadał, drugi zgodnie kiwał głową. Wreszcie Zavala podziękował mu i zwrócił się do Austina.

– Na imię ma Juan – powiedział. – Pamięta, że spotkał nas na urwisku. Ten drugi to jego brat Pedro. Łowili ryby w tej zatoczce. Nagle usłyszeli zduszony grzmot, bulgot wody i zobaczyli pianę.

– Si, si, la bufadora – potwierdził Juan i wyrzucił ręce w górę w geście dyrygenta orkiestry nakazującego grać crescendo.

– Jakie były tego efekty? – spytał Austin.

– Twierdzi, że dźwięk był taki, jak w przesmyku pod Ensenadą, gdzie morze z łoskotem przedziera się przez szczelinę w skałach. Tyle że o wiele głośniejszy. Urwisko za wytwórnią tortilli runęło do morza. Fale wezbrały tak, że o mało nie wywróciły ich łodzi. A potem wypłynęliśmy my. Wyłowili nas jak przerośnięte sardynki i jesteśmy tutaj.

Austin ponownie rozejrzał się po morzu.

– Wspomnieli coś o “Żaborybie”? – spytał.

– Widzieli ją wcześniej. Z ich opisu wynika, że to była “Żaboryba”. Opłynęła przylądek i więcej tu nie wróciła.

– Podziękuj naszym dobroczyńcom za ratunek – powiedział Austin, niepokojąc się o Contosa i jego załogę – i spytaj, czy nie opłynęliby tego cypla.

Gdy Zaval przekazał rybakom tę prośbę w chmurze niebieskiego dymu uruchomili wiekowy silnik przyczepny, który kaszląc jak astmatyk zaczął popychać łódź po spokojnym morzu. Z Juanem przy sterze opłynęli przylądek i od razu stało się jasne, dlaczego “Żaboryba” nie pojawiła się tam, gdzie być powinna.

Statek NUMA stał mocno przechylony na prawą burtę pod ciężarem góry ziemi i kamieni, które powyginały dźwigi na pokładzie rufowym. Lawina głazów runęła ze wznoszącej się nad statkiem stromej skalnej ściany. Członkowie załogi usuwali rumowisko za pomocą łomów i łopat, wyrzucając za burtę wszystko, co się dało. Większe kamienie spychano podnośnikiem widłowym.

Gdy Juan podpłynął łodzią do burty “Żaboryby”, Contos podszedł do barierki i wychylił się przez nią. Z twarzą i rękami pokrytymi ziemią wyglądał, jakby wyczołgał się z wykopu.

– Są ranni?! – zawołał Austin, przyłożywszy dłonie do ust.

– Tylko kilka skaleczeń i siniaków! – odkrzyknął Contos. – Dobrze, że nikogo nie było na rufie. Kiedy huknęło w zatoczce, postanowiliśmy to sprawdzić, ale zanim podnieśliśmy kotwicę, zwaliło nam się na łeb całe urwisko. Gdzieście, u diabła, byli?!

– Masz ładny nowy makijaż – zażartował Austin.

– Pewnie firmy Estee Lauder – dodał Joe.

Próbując zetrzeć z nosa brud, Contos tylko pogorszył sprawę.

– Wasze dowcipasy świadczą, że diabli was nie wzięli – powiedział. – Może jednak powiecie, co się stało?

– Wybuch, który słyszeliście, nastąpił pod wodą – odparł Joe.

– Przecież nie ma tu wulkanów. – Contos z niedowierzaniem pokręcił głową.

– Wybuchła instalacja podwodna – powiedział Austin.

Contos spojrzał na niego zdziwiony.

– Wyjaśnimy to później. – Austin przyjrzał się żółtym skałom. – To zbocze osunęło się wskutek eksplozji w zatoce.

– Zaraz. – Kapitan “Żaboryby” zmarszczył czoło, jakby nagle o czymś sobie przypomniał. – A co się stało z “Buciorem”?

Dwaj agenci specjalni NUMA wymienili spojrzenia jak mali chłopcy, którzy coś przeskrobali. Austin pomyślał, że ma strasznego pecha. W ciągu dwóch dni stracił już drugą łódź.

– Zatonął – odparł. – Nic się nie dało zrobić. Z wody wyciągnęli nas Juan i Pedro.

– Miło mi was poznać – powiedział Contos do uśmiechniętych rybaków. – No cóż, NUMA musi mi zbudować nową łódź.

Austin przyjrzał się “Żaborybie”.

– Ma spory przechył. Nie grozi wam zatonięcie? – spytał.

– Damy sobie radę. Na razie nie wykryliśmy żadnych przecieków. Zobaczymy, co będzie, kiedy odpłyniemy. Zniszczenia są jedynie na pokładzie i nadbudówce. Jak sami widzicie, dźwigi nie nadają się do użytku. Ale podnośnikiem widłowym można usuwać większe kamienie. Nie wezwaliśmy pomocy, żeby nie tłumaczyć się, co robimy na meksykańskich wodach.

– Zdążymy zbadać tę zatoczkę?

Contos spojrzał przez ramię na rumowisko, które trzeba było usunąć.

– Zdążycie – odparł. – Potrwa jeszcze, zanim stąd wyruszymy.

Zavala poprosił rybaków, by zawieźli ich z powrotem do zatoczki, na co bracia zaczęli się głośno sprzeczać. Pedro miał dość tego przeklętego miejsca, dziwnych wybuchów i jeszcze dziwniejszych osobników wyskakujących z morza. Chciał wrócić do domu, ale zdanie brata przeważyło.

Łódź okrążyła przylądek. Gdy wpłynęli do zatoczki, nad wytwórnią tortilli ujrzeli dym. Naga skała na tyłach fabryki placków, podobnie jak urwisko nad “Żaborybą”, żółciła się tam, gdzie wskutek wybuchu osunęła się wierzchnia warstwa ziemi. Po jednoszynowej windzie nie pozostał nawet ślad.

Łódź przebiła się przez zaściełające powierzchnię laguny martwe ryby, śmieci i odpadki. Agenci NUMA wyłowili wiadrem z wody kawałki stopionego plastiku i strzępy zwęglonego papieru. Austin, pamiętając że, dzięki malutkiemu odłamkowi metalu udało się ustalić przyczynę wybuchu na pokładzie odrzutowca TWA nad Lockerbie, uważał, że może się przydać wszystko.

Było to żmudne zajęcie, ale ich wytrwałość doczekała się nagrody, bo Zavala natrafił na ponad półmetrowy metalowy cylinder o średnicy piętnastu centymetrów, unoszący się na wodzie. Na jego powierzchni Austin odkrył wyryty numer seryjny oraz nazwę producenta.

Uwagę Joego przyciągnął ruch na szczycie urwiska, upstrzonego teraz ludźmi. Austin nie miał ochoty odpowiadać na pytania miejscowych władz i rybacy z radością powitali decyzje powrotu do statku. Gdy przybili do “Żaboryby”, jej pokład był już oczyszczony i prawie pozbyła się przechyłu. Austin chciał zapłacić rybakom za przysługę, ale oni odmówili przyjęcia pieniędzy. Za pośrednictwem Zavali Juan wyjaśnił, że ratowanie ludzi na morzu to ich moralny obowiązek. Wówczas Austin w porozumieniu z Contosem podarował uszczęśliwionym rybakom silnik do łodzi, przeznaczony do wycofania z eksploatacji, ale w doskonałym stanie.

Uruchomiono maszyny i statek wolno skierował się na otwarte morze. Nie wykryto żadnych przecieków. Contos obrał kurs na północ. Odpłynęli w samą porę. Nagle bowiem, nie wiadomo skąd, pojawił się ciemnozielony śmigłowiec, kilkakrotnie okrążył zatoczkę i odleciał w stronę Stanów. Kiedy w pobliżu Ensenady wmieszali się między inne statki, dostrzegli mknący w przeciwnym kierunku kuter meksykańskiej morskiej straży granicznej. Ponieważ “Żaborybie” nic już nie groziło, Austin i Zavala wzięli prysznic i po przebraniu się w suche ubrania dołączyli do Contosa na mostku. Czekał na nich z dzbankiem świeżo zaparzonej kawy.

– Dobra, panowie – rzekł, napełniając im kubki. – Jako kapitan łodzi, którą zarekwirowaliście do swojej akcji desantowo-dywersyjnej, chciałbym wiedzieć, co się stało.

Austin łyknął mocnej kawy. Tak smacznej nie pił nigdy w życiu.

– Ten wybuch nas zaskoczył – odparł. – Chcieliśmy zbadać źródło gorąca, które uśmierciło te wieloryby. Chyba je znaleźliśmy.

Opisał Contosowi podwodną budowlę, w jaki sposób do niej podpłynęli, fałszywe boje ostrzegawcze, sieć rybacką i wysoką temperaturę wody. A potem oddał głos Joemu.

Powracając do chwil spędzonych pod wodą przed wybuchem, Zavala zacisnął dłonie, jakby ciągle jeszcze trzymał w nich koło sterowe.

– Wszystko szło dobrze. Uznaliśmy, że źródłem gorąca jest ta instalacja. Gdy wyruszyłeś, żeby przyjrzeć się jej z bliska, osadziłem łódź na dnie i czekałem. Nagle temperatura wody gwałtownie podskoczyła. Wówczas kazałem ci wracać na “Buciora”.

– Wezwałeś mnie w momencie, kiedy zaglądałem przez świetlik na szczycie tej budowli – powiedział. – W środku byli ludzie i jakaś maszyneria. Ruszyłem do łodzi i wtedy nastąpiła eksplozja.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: