Zavala zasalutował energicznie.
– Tak jest, sir.
Kiedy Joe rozmawiał z kutrem, Austin zawiadomił Kaelę i jej przyjaciół, że załatwił im rejs pierwszą klasą.
18
Przelot z Noworosyjska do Stambułu był istnym koszmarem. Jakieś usterki techniczne opóźniły start. Troutowie przez godzinę siedzieli w dusznej, zatłoczonej kabinie, w końcu kazano im przejść do innego samolotu. Pasażerowie, którzy spróbowali jedzenia podanego podczas lotu, zapłacili za swoją odwagę, gdy odrzutowiec wpadł w turbulencje. Na domiar złego czynna była tylko jedna toaleta.
Po wylądowaniu Paul i Gamay myśleli, że mają już za sobą tę drogę przez mękę. Niestety, mylili się. Taksówkarz pędził z lotniska, jakby zaplanował samobójstwo. Kiedy Paul poprosił go, żeby zwolnił, wdepnął pedał gazu do podłogi.
– Chyba źle cię zrozumiał – powiedziała Gamay, przekrzykując pisk opon.
– To pewnie ten mój akcent z Nowej Anglii – odrzekł Paul.
Gamay z determinacją zacisnęła zęby.
– Nie przejmuj się. Myślę o tym, jak po tych przejściach przyjemnie będzie wziąć gorący prysznic i napić się martini.
Taksówka omal nie potrąciła portiera, który odskoczył niczym matador przed szarżującym bykiem, i zahamowała z poślizgiem przed wejściem do hotelu Marmara na placu Taksim. Troutowie wyskoczyli czym prędzej z samochodu. Zapłacili uśmiechniętemu kierowcy i przeszli przez rozległy hol, żeby się zameldować.
Elegancki recepcjonista z przylizanymi włosami i wąsikiem przypominał Herkulesa Poirot. Na widok Troutów wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Witam ponownie. Mam nadzieję, że wycieczka do Efezu była udana.
Przed wyjazdem do Noworosyjska Troutowie powiedzieli mu, że wybierają się do antycznych ruin na wybrzeżu Azji Mniejszej.
– Tak, dziękujemy. Świątynia Artemidy jest fascynująca – odrzekła Gamay z udawanym zachwytem. Recepcjonista wręczył Paulowi klucz i kopertę.
– Ta wiadomość przyszła dziś rano.
Paul otworzył kopertę i wyjął kartkę z papeterii hotelowej. Gamay przeczytała: “Zadzwońcie jak najszybciej. A”.
Poniżej był podany numer telefonu.
– Obowiązek wzywa – powiedział Paul.
– Czasami w najmniej odpowiednim momencie.
Gamay wzięła klucz i poszła do windy.
W pokoju Paul zaproponował, żeby pierwsza wzięła prysznic, a on zadzwoni do Austina. Skorzystała bez wahania, rozbierając się po drodze do łazienki. Paul zamówił do pokoju dzbanek wytrawnego martini. Napełnił kieliszek i zapukał do łazienki. Przez otwarte drzwi buchnęły kłęby pary, z których wynurzyła się ręka Gamay sięgająca po martini. Paul nalał sobie drinka i usiadł, układając nogi na podnóżku. Koktajl był całkiem niezły, jak na Stambuł. Paul wybrał numer Austina.
– Jesteśmy z powrotem w Stambule – powiedział, gdy usłyszał głos Kurta. – Dostaliśmy twoją wiadomość.
– W porządku. Jak wycieczka?
– Pożyteczna i pełna niespodzianek – odrzekł Trout i zdał Austinowi relację.
– Z twojego opisu wynika, że jacht Razowa jest napędzany turbinami gazowymi, co pozwala mu rozwijać szybkość dwa razy większą od innych jednostek tej wielkości. Sprytne. Razow może w ciągu kilku dni przenieść swoje centrum operacyjne w dowolny punkt świata. Cieszę się, że nikt nie ucierpiał, ale szkoda domku profesora. Postaram się załatwić oficjalne zaproszenie NUMA dla Orłowa i jego syna.
– Będą zachwyceni. A jak tobie poszło?
– Podobnie jak wam. Przywitano nas bardzo gorąco, ale nie poleciłbym tamtego miejsca w informatorze turystycznym Cooka. Opowiem o szczegółach, kiedy się spotkamy.
– Nie mogę się doczekać.
– Zobaczymy się szybciej niż sądzisz. Jestem na “Argo” i od razu przyjmę do pracy geologa i biologa morskiego.
– Na swoje nieszczęście wiem, gdzie możesz ich znaleźć.
– Wiedziałem, że mogę na was liczyć. Załatwiłem już transport. Kiedy będziecie gotowi do wyjazdu?
– Dotarliśmy do hotelu kilka minut temu. Nawet nie rozpakowaliśmy się – odrzekł Paul i zerknął z uśmiechem na łazienkę, gdzie Gamay śpiewała jakąś własną improwizację. – Zdążymy dopić martini?
– Jasne. Możecie nawet zamówić jeszcze jedno. Spotkacie się z VIP-em ze Stanów. Przylatuje dopiero za kilka godzin.
– Wspaniale! A więc czeka nas wspólna podróż z senatorem Claghornem. Czesze się z pożyczką i ma sześć podbródków.
Austin zachichotał.
– To niesamowite, Paul. Chyba jesteś jasnowidzem. Skąd wiedziałeś?
– Po prostu zgadłem. Przekażę to Gamay. Do zobaczenia wieczorem.
Paul zanotował czas i miejsce zbiórki. Kiedy odłożył słuchawkę, z łazienki wyszła Gamay. Była owinięta jednym ręcznikiem, a na głowie miała turban z drugiego. Trzymała w ręku do połowy opróżniony kieliszek. Prysznic i drink poprawiły jej humor. Uśmiechnęła się na wieść o nowej podróży. Powiedziała, że stęskniła się za Kurtem i Joem.
Paul poszedł pod prysznic. Gamay zamówiła do pokoju kebab jagnięcy i pilaw. Podano jedzenie, kiedy zaczynali drugie martini. Po kolacji ubrali się i najedzeni, czyści i odprężeni znów wzięli taksówkę na lotnisko. Tym razem kierowca nie udawał kamikadze.
Zgodnie z instrukcją Austina, wysiedli daleko od głównego terminalu, w części lotniska używanej przez małe linie prywatne. Poszli do hangaru. W blasku reflektorów lśnił turkusowy kadłub helikoptera średniej wielkości. Z boku miał wymalowany czarnymi literami napis NUMA. Rotor obracał się wolno, silniki się rozgrzewały. Pilot stał na płycie i z kimś rozmawiał. Mimo że tamten mężczyzna był odwrócony tyłem, Troutowie natychmiast rozpoznali dyrektora NUMA. Rudi Gunn odwrócił się i uśmiechnął szeroko, wskazując kciukiem otwarte drzwi maszyny.
– Może podwieźć?
Gamay spojrzała na Paula.
– To ma być ten senator z sześcioma podbródkami, uczesany z pożyczką, o którym mówiłeś?
Paul udał kompletne zaskoczenie.
– Na litość boską, Rudi, dlaczego nam nie powiedziałeś, że ten wielki ważniak to ty?!
– Nie chciałem wam psuć zabawy. Admirał Sandecker uznał, że powinienem być w pobliżu na wypadek, gdyby sytuacja się skomplikowała. Reprezentowałem NUMA na konferencji archeologów morskich w Atenach. Helikopter odwołaliśmy z operacji na wschodzie Morza Egejskiego. Sandecker zdecydował, że mam się włączyć do sprawy po telefonie od Kurta, że trzeba odebrać paczkę.
– Paczkę?
– Opowiem wam wszystko po drodze. Możemy wsiadać?
Wspięli się do helikoptera i usiedli w przestronnej kabinie. Rotor nabrał obrotów i po chwili Sikorsky S-76C uniósł się szybko pod niebo. Światła Stambułu, podzielonego Bosforem między dwa kontynenty, błyszczały w dole niczym cekiny. Śmigłowiec, napędzany dwoma silnikami Arriela, poleciał na północ z szybkością dwustu osiemdziesięciu kilometrów na godzinę.
W słuchawkach odezwał się głos pilota, mówiącego z zachodnim akcentem.
– Cześć. Mam na imię Mike. Usiądźcie wygodnie. Powinno wam wystarczyć miejsca na wyprostowanie nóg. Ta maszyna obsługuje platformy wiertnicze i jest jak latający autobus. Możemy zabrać dwunastu pasażerów. W tamtą stronę macie luz. Z powrotem spodziewamy się tłoku. Obok przegrody jest termos z gorącą kawą. Poczęstujcie się. Mówcie śmiało, jeśli będziecie czegoś potrzebować. Życzę miłych wrażeń w czasie lotu.
Gunn nalał kawy i rozdał parujące kubki.
– Cieszę się, że was widzę. Przykro mi, że wasze wakacje nagle się skończyły. Oficjalnie jesteście jeszcze na urlopie. A ja nadal siedzę na konferencji w audytorium greckiego Narodowego Muzeum Archeologicznego. W ogóle się nie spotkaliśmy.
– Co jest grane, Rudi? – zapytał Paul. – Dotarły do nas tylko strzępy informacji.
– Nie znam całej sprawy. Kilka dni temu admirał Sandecker został zaproszony do Białego Domu na spotkanie z prezydentem i jego doradcami. Biały Dom jest zaniepokojony niebezpieczną sytuacją polityczną w Rosji. Kilku ludzi prezydenta miało za złe Sandeckerowi, że pozwolił Kurtowi wybrać się do opuszczonej poradzieckiej bazy okrętów podwodnych. Obawiali się, że opozycja rosyjska wykorzysta to przeciwko rządowi w Moskwie, który walczy o przetrwanie. Admirał przeprosił za ten incydent. Zaproponował, że osobiście porozmawia z Rosjanami. Odrzucono jego ofertę. Potem zapytał, co Biały Dom robi w sprawie NR-1. Dziwnym trafem prezydent i jego ludzie zapomnieli mu powiedzieć o zaginięciu łodzi podwodnej.