Po omówieniu kilku spraw biznesowych Kang przetarł oczy.
– Jakie wieści od Tongju? – zapytał.
Kwan zbladł.
– Mamy problem ze sprzętem pływającym do operacji wydobywczej – odrzekł ostrożnie. – Japoński pojazd głębinowy, który wypożyczyliśmy, został uszkodzony podczas załadunku na „Baekje". To była wina niedbałych dokerów.
Kwan patrzył, jak na skroni Kanga nabrzmiewa żyła i zaczyna gwałtownie pulsować. Ale potentat szybko opanował gniew.
– To partactwo musi się skończyć – wycedził. – Najpierw tracimy dwóch agentów w Ameryce podczas łatwego zamachu, a teraz to. Jak długo może potrwać naprawa uszkodzeń?
– Co najmniej trzy miesiące. Shinkai odpada – odpowiedział Kwan cicho.
– Mamy terminy, których musimy dotrzymać – przypomniał z irytacją Kang. – To kwestia dni, nie miesięcy.
– Rozpocząłem już poszukiwania innego pojazdu głębinowego. Japończycy mają drugi, ale akurat jest w remoncie, a wszystkie rosyjskie operują w tej chwili na wodach zachodnich. Najwcześniej moglibyśmy mieć ukraiński, który jest teraz na Oceanie Indyjskim. Ale byłby na miejscu dopiero za trzy tygodnie.
– To za późno – mruknął Kang. – Sprawa rezolucji Zgromadzenia Narodowego nabiera takiego tempa, że głosowanie odbędzie się w ciągu kilku tygodni. Musimy zadziałać wcześniej. Nie muszę ci przypominać, że mamy uderzyć podczas szczytu G-8 – dodał z gniewnym błyskiem w oczach.
Zapadła krępująca cisza. W końcu Kwan odważył się odezwać.
– Jest jeszcze jedna możliwość. Na japońskich wodach operuje amerykański statek badawczy z pojazdem głębinowym na pokładzie. Udało mi się go dziś zlokalizować w Osace, gdzie brał paliwo. To jednostka pływająca NUMA przystosowana do operacji wydobywczych na dużych głębokościach.
– Znowu NUMA? – zapytał Kang, rozmyślając o udanych przygotowaniach do realizacji projektu i potencjalnym ryzyku opóźnienia. W końcu skinął głową. – Musimy jak najszybciej rozpocząć operację wydobywczą. Zdobądź amerykański pojazd głębinowy, ale po cichu i bez żadnego incydentu.
– Tongju to załatwi – zapewnił Kwan. – Będzie postępował według pańskich instrukcji. Nie zawiedzie nas.
– Dopilnuj tego – polecił Kang, świdrując Kwana groźnym spojrzeniem ciemnych oczu.
22
Dwumetrowe spienione fale napierały na „Sea Rovera", pokład kołysał się wraz z ruchem niespokojnego morza. Prąd wysokiego ciśnienia oddalał się od Morza Wschodniochińskiego i kapitan Morgan zauważył z zadowoleniem, że silny południowy wiatr osłabł, odkąd poprzedniej nocy wpłynęli na wody na południowy wschód od Japonii. Morgan patrzył z mostka, jak wokół statku badawczego powoli wstaje szary świt. Na wznoszącym się i opadającym dziobie dostrzegł samotną postać. Stała przy relingu i wpatrywała się w horyzont. Nad postawionym kołnierzem granatowego sztormiaka powiewała na wietrze grzywa czarnych włosów.
Dirk oddychał głęboko morskim powietrzem i czuł na języku słoną wilgoć. Ocean zawsze dodawał mu energii. Bezmiar wody uspokajał go i pozwalał jasno myśleć. Dirk nie nadawał się do pracy za biurkiem. Był uzależniony od otwartej przestrzeni, rozkwitał dzięki temu, co oferowała mu Matka Natura.
Przyjrzał się parze mew, które krążyły leniwie nad statkiem w poszukiwaniu śniadania, potem poszedł w kierunku rufy i wspiął się na mostek. Kiedy wszedł do sterowni, Morgan podał mu kubek parującej kawy.
– Wcześnie wstałeś – zagrzmiał kapitan, uśmiechając się szeroko.
– Nie chciałem stracić ani chwili dobrej zabawy – odparł Dirk i wypił duży łyk kawy. – Obliczyłem, że będziemy blisko obszaru poszukiwań tuż po świcie.
– Jesteśmy już niedaleko – potwierdził Morgan. – Około czterdziestu minut drogi od podanej przez „Swordfisha" pozycji zatopienia japońskiego okrętu podwodnego.
– Jaka tu jest głębokość?
Młody sternik w niebieskim kombinezonie popatrzył na głębokościomierz.
– Dwieście osiemdziesiąt metrów – oznajmił.
– W sam raz dla AUV-a – stwierdził Dirk.
Morgan wyszczerzył zęby.
– Powiem Summer, żeby przygotowała Audry.
Audry był wariantem AUV-a – samodzielnego pojazdu podwodnego. Naukowcy NUMA, którzy go zbudowali, nadali mu nazwę „samodzielny pojazd podwodny do pozyskiwania danych", w skrócie Audry. Pojazd był cudem techniki. Miał kształt torpedy i własny napęd akumulatorowy, co eliminowało konieczność holowania go na długim i niewygodnym kablu. Audry wyposażono w sonar burtowy, magnetometr i sondę do badania podpowierzchniowego profilu dna morskiego. Połączone sensory umożliwiały sporządzanie sejsmicznej mapy podwodnej oraz wykrywanie obiektów i anomalii. Pojazd mógł sunąć nad dnem morskim na głębokości tysiąca pięciuset metrów.
Kiedy „Sea Rover" zbliżył się do obszaru poszukiwań, Dirk pomógł Summer wprowadzić współrzędne do komputera nawigacyjnego Audry.
– Użyjemy tylko sonaru, żebyśmy mogli prowadzić poszukiwania w szerszym zakresie – powiedział Dirk. – Jeśli 1-411 leży na dnie, powinniśmy go zobaczyć.
– Jaki kwadrat poszukiwań? – zapytała Summer, gdy wpisała polecenia do laptopa.
– Mamy tylko przybliżony namiar ze „Swordfisha", więc pewnie będziemy musieli sprawdzić spory teren. Ustawmy na początek kwadrat o boku pięciu mil.
– To jest w zasięgu systemu przekazu danych. Sprawdzę szybko system, potem powinniśmy być gotowi do wodowania.
Kiedy oprogramowanie Audry zostało na nowo skonfigurowane, „Sea Rover" wyrzucił za burtę dwa urządzenia nadawczo-odbiorcze. Umieścił je na obu krańcach kwadratu poszukiwań. Miały wbudowane odbiorniki GPS i służyły do przekazywania informacji nawigacyjnych do Audry, co umożliwiało pojazdowi pływanie według wzorca tam i z powrotem nad dnem morza. Audry wysyłała do nich w regularnych odstępach czasu wyniki poszukiwań sonarowych.
– Wciągarka gotowa! – krzyknął członek załogi.
Dirk uniósł kciuk. On i Summer obserwowali, jak dźwig podnosi cytrynowy pojazd badawczy o długości prawie dwóch i pół metra ze stojaka na pokładzie rufowym i opuszcza ponad relingiem za burtę. Spieniona woda za rufą Audry zasygnalizowała, że mała śruba pojazdu wiruje. Odczepiono uchwyty wciągarki i cytrynowa torpeda wystartowała jak koń wyścigowy z bramki na torze w Santa Anita. Pojazd przepłynął wzdłuż „Sea Rovera", zanurzył się i zniknął w głębinach.
– Audry jest szybki – zauważył Dirk.
– Po ostatnich modyfikacjach może prowadzić badania z prędkością dziewięciu węzłów.
– Przy takim tempie może mi nie wystarczyć czasu na ulubioną część poszukiwań.
– To znaczy? – spytała Summer z zaciekawioną miną.
Dirk wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Na piwo i kanapkę z masłem orzechowym w oczekiwaniu na wyniki.
Kiedy Audry pływał tam i z powrotem po starannie wyznaczonych niewidocznych liniach trzydzieści metrów nad dnem morza, Summer monitorowała ruch pojazdu na ekranie komputera. W dwudziestominutowych odstępach na statek docierały dane cyfrowe przekazywane bezprzewodowo. Po elektronicznym przetworzeniu jednostek danych binarnych powstawał graficzny obraz sonarowy. Dirk i Summer na zmianę obserwowali widok dna morskiego i szukali wzrokiem kształtów, które mogły oznaczać wrak okrętu.
– To wygląda jak pizza pepperoni – zauważył Dirk, patrząc na podwodne głazy o dziwnych kształtach, które rzucały okrągłe cienie na płaskie podłoże.
Summer pokręciła głową.
– Nie mów, że znów jesteś głodny.
– Ja nie, ale założę się, że Audry jest. Na jak długo wystarczają mu akumulatory?
– Przy dużej prędkości tylko na osiem godzin. Choć nigdy nie przekraczaliśmy siedmiu, żeby mieć pewność, że zdoła się wynurzyć – odrzekła
Summer zerknęła na zegarek. – Teraz jest w wodzie od około sześciu godzin, więc w ciągu najbliższej godziny będziemy musieli przywołać go z powrotem na wymianę akumulatorów.
Na ekranie komputera pojawił się komunikat o przyjęciu ostatniego przekazu danych.
– Jeszcze tylko jedna transmisja i koniec pierwszej części poszukiwań. – Dirk wstał ze swojego miejsca przy konsoli komputerowej i się przeciągnął. – Wyznaczę drugi kwadrat. Możesz się przyjrzeć następnym danym?