Tongju zastanawiał się chwilę, potem podjął decyzję.

– Musimy się trzymać harmonogramu. Nie możemy siedzieć bezczynnie i czekać, aż zmieni się pogoda, ani ryzykować, że nie trafimy w cel. Przemieścimy platformę bliżej wybrzeża. Jak daleko musimy się przesunąć, żeby nie przeszkadzała nam pogoda?

– Aby zminimalizować wpływ przeciwnego wiatru, musimy skrócić trajektorię. Z ostatnich pomiarów siły i kierunku wiatru wynika, że powinniśmy zająć pozycję tutaj – wskazał punkt na mapie wód przybrzeżnych Ameryki Północnej – sto pięć kilometrów od lądu.

Tongju patrzył na mapę, oceniając dodatkową odległość do pokonania. Proponowana pozycja była niebezpiecznie blisko wybrzeża. Niedaleko leżały dwie wyspy. Ale mogliby zdążyć wystrzelić rakietę w terminie wyznaczonym przez Kanga.

Wszyscy w pomieszczeniu czekali na decyzję Tongju. W końcu odwrócił się do Lee i polecił:

– Zmieniamy kurs. Przed świtem ustawimy statek i platformę na nowej pozycji, a rano zaczniemy odliczanie.

48

– Chyba żartujesz? Sterowiec? – Giordino podrapał się w brodę i pokręcił głową. – Ciągnąłeś mnie przez cały kraj, żebyśmy przelecieli się ste-rowcem?

Pitt spojrzał na partnera z udawaną niechęcią.

– Wolę termin „statek powietrzny".

– A ja „worek z gazem" – odparował Giordino.

Kiedy po całonocnym locie z Waszyngtonu wylądowali w Los Angeles, zastanawiał się, co Pitt ma w zanadrzu. Zamiast skierować się do portu i sąsiadującego z nim rejonowego dowództwa grupy bezpieczeństwa morskiego Straży Przybrzeżnej, Pitt skręcił wypożyczonym samochodem na północ. Giordino zasnął na siedzeniu pasażera. Spał, gdy wyjeżdżali z okręgu metropolitalnego Los Angeles, a kiedy się obudził, zobaczył pola truskawkowe migające za szybą. Pitt wjechał na małe lotnisko w Oxnard i zaparkował nieopodal wielkiego sterowca przycumowanego do pionowego wysięgnika na ciężarówce.

Giordino spojrzał na statek powietrzny.

– Myślałem, że Super Boll jest dopiero za kilka miesięcy – wychrypiał.

Sześćdziesięcioośmiometrowy sentinel 1000 firmy Airship Management Services był znacznie większy niż zwykłe sterówce reklamowe unoszące się w powietrzu podczas meczów futbolowych i turniejów golfowych. Tę większą wersję popularnych balonów sterowych z serii Skyship 600 zaprojektowano do przenoszenia ładunków o ciężarze ponad dwóch i pół tony. Pod powłoką mieściło się dziesięć tysięcy metrów sześciennych gazu. W przeciwieństwie do szkieletowych zeppelinów z lat dwudziestych i trzydziestych, które miały komory z łatwo palnym wodorem, Sentinel 1000 był sterowcem ciśnieniowym wypełnionym bezpieczniejszym helem.

– Wygląda jak mniejszy kuzyn „Hindenburga" -jęknął Giordino, patrząc z niepokojem na srebrzysty statek powietrzny.

– Masz przed sobą najnowszy wynalazek do obserwacji wód przybrzeżnych z powietrza – odrzekł Pitt. – Na pokładzie jest system optyczny LASH.

NUMA testuje ten sterowiec, żeby sprawdzić jego przydatność do badania raf koralowych i pływów. System jest już z powodzeniem używany do śledzenia migrujących wielorybów.

– Co to jest LASH?

– Sensorowy system tworzenia obrazu, który wykorzystuje dyspersję światła. Pozwala wykrywać i śledzić cele niewidoczne gołym okiem. Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozważa jego zastosowanie do ochrony granic, a marynarka wojenna do zwalczania okrętów podwodnych.

– Jeśli możemy odbyć lot testowy nad plażą w Malibu, to jestem za.

Kiedy Pitt i Giordino podeszli do sterowca, z gondoli wyłonił się mężczyzna z identyfikatorem NUMA.

– Pan Pitt? Zainstalowaliśmy radio, które dostarczyła Straż Przybrzeżna. Będzie pan miał bezpieczną łączność z ich kutrami patrolowymi. „Icarus" jest tak wyważony, że do zachowania stabilności przy lądowaniu powinien mieć pięć procent paliwa w zbiornikach, niech więc pan nie zużyje całego zapasu. Gdyby musiał pan awaryjnie unieść sterowiec, może pan wyrzucić balast wodny i użyć eksperymentalnego systemu wypuszczania paliwa.

Giordino popatrzył na dwa wirniki kanałowe po obu stronach tylnej części gondoli.

– Jak długo możemy być w powietrzu?

– Osiem do dziesięciu godzin, przy delikatnym operowaniu przepustnicami. Życzę udanego lotu. Pilotowanie tego sterowca to czysta przyjemność – rzekł mężczyzna z lekkim ukłonem.

Pitt i Giordino weszli do gondoli. W przestronnej, wygodnej kabinie mogło podróżować ośmiu pasażerów. Przecisnęli się przez przedni właz do kokpitu. Pitt usiadł za sterami, Giordino na miejscu drugiego pilota. Pitt uruchomił dwa turbodoładowane, chłodzone powietrzem silniki Porsche 930. Kiedy dostał z wieży kontrolnej pozwolenie na start, odwrócił się do Ala.

– Gotowy do lotu, Wilbur?

– Na twój sygnał, Orville.

Uniesienie sterowca w powietrze nie było prostą czynnością wykonywaną przez samych pilotów, lecz operacją z udziałem dużej obsługi naziemnej. Mężczyźni w jaskrawoczerwonych koszulach zajęli pozycje wokół „Icarusa". Trzej z przodu naciągnęli liny umocowane do dziobu, czterej chwycili reling biegnący wzdłuż gondoli. Szef obsługi naziemnej stał na wprost u podstawy ruchomego masztu cumowniczego. Na znak Pitta dał sygnał swojemu człowiekowi na szczycie masztu, żeby zwolnił cumę dziobową. Obsługa naziemna pociągnęła sterowiec i doprowadziła do pustego miejsca kilkadziesiąt metrów od masztu, skąd mógł bezpiecznie wystartować.

Pitt pokazał szefowi obsługi uniesiony kciuk i przesunął w dół dwie dźwignie przepustek na środkowej konsoli. Kiedy obsługa naziemna puściła sterowiec i cofnęła się, delikatnie przyciągnął do siebie wolant. Kanały wirników napędowych ustawiły się do góry i sterowiec zaczął się wznosić, jednocześnie sunąc naprzód. Wzbijał się w powietrze z wysoko zadartym dziobem. Giordino pomachał do obsługi naziemnej przez otwartą boczną szybę.

Pitt skierował „Icarusa" nad ocean i wypoziomował na pułapie siedmiuset sześćdziesięciu metrów. Szybowali pod bezchmurnym niebem na wschód. Wkrótce dostrzegli na północy Channel Islands: Santa Cruz, Santa Rosa i San Miguel. Pitt zauważył krople rosy spadające z powłoki sterowca, która nagrzewała się w porannym słońcu. Zerknął na wskaźnik ciśnienia helu. Trochę wzrosło. Gaz rozszerzył się w wyższej temperaturze i na większej wysokości. Pitt wiedział, że automatyczny system zaworów wypuściłby nadmiar helu, ale utrzymywał sterowiec znacznie poniżej wysokości krytycznej, żeby niepotrzebnie nie tracić gazu.

Lot Sentinelem 1000 przypominał bardziej żeglowanie dwudziestometrowym jachtem wyścigowym niż pilotowanie samolotu. Przestawianie wielkich sterów kierunku i wysokości wymagało pewnego wysiłku i dziób reagował z niepokojącym opóźnieniem. W polu widzenia pojawił się mały statek. Pitt rozpoznał wyczarterowany kuter rybacki. Jednodniowi wędkarze pomachali do niego z rufy. Sterowiec zawsze wzbudza przyjazne uczucia, pomyślał Pitt. Przypomina ludziom romantyczne czasy, kiedy latanie było nowością. Pomyślał z nostalgią o latach trzydziestych, gdy ogromne sterowce „Graf Zeppelin" i „Hindenburg" dzieliły przestworza z wielkimi statkami powietrznymi marynarki wojennej, „Akron" i „Macon". Tak jak transatlantyki z tamtej epoki, miały majestat, którego brakuje nowoczesnym środkom transportu.

Trzydzieści mil morskich od wybrzeża Pitt skierował „Icarusa" na południe i zaczął zataczać szeroki łuk na wprost Los Angeles. Giordino włączył system optyczny LASH połączony z laptopem. Widział teraz nadpływające statki z odległości trzydziestu pięciu mil. Do portów w Los Angeles i Long Beach ciągnęły nieprzerwanie frachtowce i kontenerowce. Najwięcej z Chin, Japonii i Tajwanu, ale zdarzały się również statki z Dżakarty i Bombaju. Do obu portów zawijało rocznie ponad trzy tysiące statków. Gdy Giordino zameldował Pittowi, że zauważył w oddali dwa duże statki handlowe, ten zmrużył oczy i po chwili dostrzegł na horyzoncie pierwszy z nich.

– Przyjrzymy się im. – Skierowawszy sterowiec w tamtą stronę, wcisnął przycisk radia. – Sterowiec „Icarus" do kutra Straży Przybrzeżnej „Halibut".


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: