Wielka plansza z uzębieniem górnym i dolnym wisiała na tablicy ogłoszeń. Graham przypomniał sobie celuloidowe nalepki z wyszczerzonymi zębami, sprzedawane w sklepikach z tandetą. Usiadł z Crawfordem z tyłu pokoju, a detektywi zajęli miejsca w szkolnych ławkach.

Gilbert Lewis – komisarz bezpieczeństwa publicznego Atlanty – i jego rzecznik prasowy usiedli z boku na rozkładanych krzesłach. Lewis miał za godzinę konferencję prasową.

Springfield rozpoczął naradę.

– A więc, musimy podpisać rozejm z gównem. Jeżeli czytaliście poranne raporty, to wiecie, że nie posunęliśmy się ani o cal.

Będziemy kontynuować wywiady z okolicznymi mieszkańcami w promieniu szerszym o cztery przecznice. Brygada do spraw gwałtów pożyczyła nam czterech ludzi do porównania rezerwacji lotniczych i wynajętych samochodów w Birmingham i Atlancie.

Jeszcze raz zrobicie rundę po lotniskach i hotelach. Tak, jeszcze raz. Trzeba dotrzeć do każdej pokojówki, każdego recepcjonisty i reszty obsługi. Musiał się gdzieś umyć i może zostawił bałagan. Jeżeli znajdziecie kogoś, kto sprzątał jakiś bajzel, to wyrzucić wszystkich z pokoju, zaplombować go i na sygnale do pralni. Tym razem będziecie mieli co pokazywać. Doktorze Princi?

Doktor Dominik Princi, główny specjalista medyczny okręgu Fulton, podszedł do planszy z zębami. Pokazał zebranym odlew szczęki.

– Panowie, tak wyglądają zęby podejrzanego. Instytut Smithsonian w Waszyngtonie odtworzył je że śladów na pani Leeds i z wyraźnego ugryzienia na kawałku sera w lodówce Leedsów – poinformował. – Jak widać, ma koronki na bocznych siekaczach: ten ząb i ten. – Princi wskazał na model, który trzymał w ręce, i na rysunek. – Zęby są nierówne, a ten przedni siekacz ma odłamany róg. Drugi siekacz jest wyżłobiony, o tu. Wygląda jak „krawiecka szczerba", rowek, który powstaje od ciągłego przegryzania nici.

– Szczerbaty skurwysyn – mruknął ktoś.

– A skąd wiadomo, że to przestępca ugryzł ser, doktorku? – spytał wysoki detektyw z pierwszego rzędu.

Princi nie lubił, jak go nazywano doktorkiem, ale jakoś to przełknął.

– Próbki śliny z sera i z ugryzień wykazały tę samą grupę krwi – odparł. – Zęby i grupa krwi ofiar nie pasowały.

– Świetnie, doktorze – powiedział Springfield. – Rozdamy zdjęcia zębów chłopakom, niech je pokazują, komu się da.

– Może byśmy tak dali je do gazet? – podsunął rzecznik prasowy, Simpkins. – Coś w rodzaju: czy widzieliście już takie zęby?

– Nie zgłaszam sprzeciwu. Co pan na to, komisarzu? Lewis przytaknął.

Simpkins jeszcze nie skończył.

– Doktorze Princi, prasa spyta, dlaczego aż cztery dni robiono ten model zębów? I dlaczego to wszystko wysyłano do Waszyngtonu.

Agent specjalny Crawford wpatrywał się w czubek swojego długopisu.

Princi poczerwieniał, ale zachował spokój.

– Znaki po ugryzieniach na ciele zniekształcają się, kiedy przesuwa się zwłoki, panie Simpson…

– Simpkins.

– A więc, panie Simpkins, nie mogliśmy wykorzystać tylko śladów ugryzień na ofiarach. Na tym polega znaczenie sera w tej sprawie. Ser jest stosunkowo twardy, ale trudny w odlewaniu. Najpierw trzeba go nasmarować, żeby wilgoć nie dostała się do odlewu. Zwykle wystarczy jedno podejście. Smithsonian robił to już dla laboratorium kryminologicznego FBI. Są lepiej wyposażeni w odpowiednią aparaturę, no i mają konsultanta z zakresu stomatologii sądowej. A my nie. Coś jeszcze?

– Czy można by ogłosić, że opóźnienie spowodowało laboratorium FBI, a nie my?

Princi zmył mu głowę.

– Panie Simpkins, jedyne co można by ogłosić, to to, że agent specjalny Crawford z FBI znalazł ser w lodówce dwa dni temu, po przeszukaniu domu przez pańskich ludzi. Wyekspediował go do laboratorium na moją prośbę. Możemy więc ogłosić, że odetchnąłem z ulgą, że to nie któryś z was nadgryzł ten ser.

Niski głos komisarza zadudnił w pokoju:

– Doktorze Princi, nikt nie podważa pańskich decyzji. Do cholery, Simpkins, nie chcemy żadnego współzawodnictwa z FBI. Kończmy już.

– Chodzi nam wszystkim o to samo – potwierdził Springfield. – Jack, czy chcecie coś dodać?

Crawford wyszedł przed zebranych. Spoglądali na niego niezbyt przyjaźnie. Chciał jakoś rozładować atmosferę.

– Chciałbym, żeby nie było niedomówień. Dawniej wszyscy bili się o nakrycie podejrzanego. Każda strona: federalna i lokalna ciągnęła na swoje. Tworzyła się szczelina, przez którą przestępcy się nam wymykali. Biuro zmieniło już nastawienie, i ja też. Nie obchodzi mnie, kto dokona aresztowania. Nie obchodzi to też wywiadowcy Grahama. To on siedzi tam z tyłu, gdyby któryś z was nie wiedział. Jeżeli faceta, który to zrobił, przejedzie śmieciarka, to nie zgłaszam sprzeciwu, ważne, żeby zniknął z ulicy. Zgadzamy się?

Crawford spojrzał na detektywów z nadzieją, że się udobruchali. Chciał, żeby nie oszczędzali kul. Komisarz Lewis odezwał się:

– Wywiadowca Graham ma w takich sprawach doświadczenie.

– Oczywiście.

– Może pan coś dodać, panie Graham, coś zasugerować?

Crawford spojrzał na Grahama i uniósł brwi.

– Czy zechce pan podejść bliżej? – poprosił Springfield.

Graham wolałby porozmawiać że Springfieldem na osobności. Nie chciał przemawiać. Ustąpił jednak.

Rozczochrany i opalony, nie wyglądał na agenta federalnego. Springfield pomyślał, że przypomina raczej malarza pokojowego, który włożył garnitur, żeby wystąpić w sądzie.

Detektywi wiercili się na krzesłach.

Kiedy Graham odwrócił się do zebranych, zaskoczyły ich jego lodowate oczy osadzone w opalonej twarzy.

– Tylko kilka spraw – zaczął. – Nie powinniśmy zakładać, że był już leczony psychicznie albo notowany za przestępstwa na tle seksualnym. Jest duże prawdopodobieństwo, że nie był karany. Co najwyżej za jakiś drobny rozbój, ale nie za wykroczenie seksualne.

Może był karany za pogryzienie przy jakichś drobniejszych sprawkach, jak bójki w barze czy znęcanie się nad dziećmi. Bardzo pomocni mogą okazać się ludzie z pogotowia ratunkowego albo z opieki społecznej nad nieletnimi.

Warto sprawdzić wszystkie poważniejsze przypadki pogryzienia, jakie pamiętają, obojętnie kogo pogryziono i w jakich okolicznościach. To na razie tyle.

Wysoki detektyw uniósł rękę i odezwał się jednocześnie.

– Jak dotąd gryzł tylko kobiety.

– O ile wiemy, tak. Ale gryzie dużo. Sześć poważnych ugryzień na pani Leeds, osiem na pani Jacobi. To więcej niż przeciętna.

– A jaka jest przeciętna?

– W morderstwie na tle seksualnym, trzy. On lubi gryźć.

– Kobiety.

– W większości napadów na tle seksualnym ślad ugryzienia ma w środku zsinienie, jak po ssaniu. Te nie mają. Doktor Princi wspominał o tym w protokole sekcji zwłok i widziałem to w kostnicy. Nie ma śladów ssania. Dla niego gryzienie może być równie dobrze metodą walki, jak i nawykiem seksualnym.

– Trochę to naciągane – stwierdził detektyw.

– Ale warto sprawdzić – nie ustępował Graham. – Warto sprawdzić każde ugryzienie. Ludzie rzadko wyjawiają swoje tajemnice. Rodzice pogryzionego dziecka zazwyczaj kłamią, że napadło go zwierzę, i każą dziecku pakować surowicę, żeby tylko nie wydać gryzonia w rodzinie… wszyscy się z tym spotkaliście. Warto pytać w szpitalach, komu wstrzykiwano surowicę. To wszystko, co mam do powiedzenia. – Kiedy siadał, mięśnie ud zadrżały mu że zmęczenia.

– Warto pytać i będziemy pytać – powiedział Springfield. – Co dalej? Dwie brygady przeczeszą sąsiedztwo. Rozpracujecie sprawę psa. Sprawozdanie i zdjęcia znajdziecie w aktach. Pytajcie, czy nie widziano kogoś obcego z tym psem. Obyczajówka i chłopcy z narkotyków zajmą się po codziennym obchodzie knajpami dla sado-masochistów i innych zboczeńców. Marcus i Whitman – nastawcie uszy na pogrzebie. Macie obgadanych jakichś krewnych, czy przyjaciół rodziny, którzy będą współpracować? To dobrze. Fotograf załatwiony? W porządku. Księgę pamiątkową z pogrzebu oddajcie tym od gwałtów. Mają już tę z Birmingham. Resztę zadań znajdziecie na tablicy. Do roboty.


Перейти на страницу:
Изменить размер шрифта: